Poprzednie częściOur Silly Story - 1 - THEA

Our Silly Story - 7 - ALEXANDER

Szpitalna sala była obskurnym miejscem, do którego raczej niechętnie by się wracało. Głowa bolała go niesamowicie. Światło wpadające przez okno nie było ciepłe, niosło ze sobą chłód marcowego poranka. Przeklną w myślach doskonale wiedząc, że nie może wstać. Uniósł głowę... I nastała ciemność. Słyszał głosy, znane mu, ale jedna w jakiś sposób nieokreślone. Ktoś dotknął jego dłoni, pomarszczona skóra była sucha, chropowata i nieprzyjemna w dotyku. Otwiera oczy i widzi najpiękniejszą dziewczynę na świecie, ma cudowne włosy, długie i brązowe, zielone oczy migoczą w świetle szpitalnej lampki. Krzyk. Okropny krzyk. To ona tak wyje rozpadając się na kawałki. Ktoś potrząsa nim, ktoś go woła. Robi się jasno. Wszystko nabiera kolorów.

 

- Alexander! Synku! - Przed jego oczami materializuje się mama, śliczna szczupła brunetka z fioletowymi sińcami pod niebieskimi oczami. - Sen... Tylko sen... - Opada na plastikowe krzesło stojące obok jego łóżka.

 

- Mamo... Idź do domu. - Podnosi delikatnie rękę i kładzie na jej głowie opartej o krawędź stalowej konstrukcji.

 

- Alexander... Tak mi przykro... - Cichy szloch wydobywa się z jej gardła. Powieki zaczęły robić się coraz cięższe, aż w końcu opadły pozwalając mu zapaść w głęboki sen.

 

***

 

- Te tabletki 2 razy dziennie, te tabletki 3 razy dziennie, a te po każdym posiłku. - Pulchna pielęgniarka skrupulatnie wymieniała, co jest, od czego, stawiając na białym blacie przed Alex'em kolejne pomarańczowe pudełeczka z lekami. - Mam nadzieję chłopcze, że już się nie spotkamy. - Podeszła do niego i ucałowała delikatnie w czoło, zawsze traktował koleżanki mamy jak własne ciotki, ale z żadną się tak nie zżył. - Powodzenia Alex.

 

***

 

- Alexander Will Johnson! Wyłaź w tej chwili z łazienki. - Stanowczym głosem mam przypominała mu, co 2 minuty, że musi się pospieszyć na pociąg.- Wyjdź, albo ja wejdę. - Przerwał jej otwierając zamaszyście drzwi.

 

- Mamo... Idę do ludzi i muszę się prezentować jak na Twojego syna przystało. - Matka poprawiła mu rękawy czarnej bawełnianej koszulki i przygładziła włosy. Był sporo wyższy od niej, a ważył dokładnie tyle samo.

 

- Kochanie, wiesz jak bardzo mi na Tobie zależy, ojcu tez zależało... Jeśli nie chcesz tego robić to nie musisz. Nie mogę Cie do niczego zmuszać.

 

- Możesz. Jesteś moją matką. Od tego właśnie są matki...

 

- Od czego?

 

- Od prawienia dzieciom, co mogą, a czego nie mogą robić, ale Ty nigdy tego nie robiłaś.

 

- Bo Ty byłeś zbyt mądry by mnie słuchać. - Przytulił ją mocno i pocałował w czubek głowy, chwycił dużą, sportową torbę i wyszedł z domu w kierunku stacji kolejowej z nadzieją, że pociąg napadną Indianie lub ktoś rozbierze tory udaremniając mu dotarcie do celu jego podróży.

 

"Kochaj mnie... Mimo wszystko, a już na zawsze będę Twoja..."

"Kochaj mnie... A już zawsze będę blisko...”

"Kochaj mnie...”

"Nawet śmierć nas nie rozłączy"

"Bo gdy umrę... Ty pójdziesz za mną do Tartaru"

Średnia ocena: 4.5  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • LinOleUm 29.09.2014
    Świetne, naprawdę ogromny talent. Czekam na dalsze opowieści.
  • Nikey 30.09.2014
    Piąteczka leci :P

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania