Poprzednie częściSpełnienie własnych marzeń cz. I

Spełnienie własnych marzeń cz. VI

Gdy dotarłyśmy razem z dziewczynami, większość stała już pod wyznaczoną salą od ruchu scenicznego. Podeszłam do Michała.

- Jak tam nowi koledzy, zakuplowaliście się? – zapytałam z uśmiechem

- Spoko ludzie, a dziewczyny jak nie pobiłyście się? – zażartował objąwszy mnie

- Bardzo śmieszne – odpowiedziałam

Sale otworzył nam starszy mężczyzna. Był wysoki, zgrabnie ubrany.

- Proszę wchodźcie, zaraz do was dołączę – powiedział profesor

Sala była ogromna, nie jak te, co wcześniej mieliśmy okazje zobaczyć. Z przodu stała mała scena, krzesełka były porozstawiane w rządkach. W rogu ściany wisiały głośniki.

- Dzień dobry, przepraszam was, ale musiałem załatwić coś z panem dziekanem – usprawiedliwiał swoje krótkie spóźnienie. – Będę prowadził z wami zajęcia z ruchu scenicznego, są one bardzo ważne, jeśli myślicie w przyszłości występować na większej scenie… - ciągnął dalej, lecz go nie słuchałam wyobraziłam siebie na takiej scenie z wielką publicznością

- …, a teraz sprawdzę listę obecności – usiadł na krześle i czynił swoją powinność

Po sprawdzeniu listy chciał żeby każdy osobno wszedł na scenę i się przedstawił, powiedział kilka słów o sobie. Miało to na celu przełamanie naszego lęku, stresu przed większą publiką.

Każdy po kolei z listy stawał i opowiadał. Po niektórych osobach widać było strach w oczach, niektórzy przekręcali słowa, mamrotali coś pod nosem, że ciężko było ich zrozumieć. Patrzyli w podłogę, żeby nie widzieć tylu oczu patrzących na nich. Też się trochę stresowałam, ale miałam już do czynienia z taką sytuacją jak kilkanaście osób wpatrywało się we mnie podczas mojego występu konkursowego w szkole. Nagle mężczyzna powiedział:

- Pani Nina zapraszamy na scenę – zerknął na mnie, musiałam mu się rzucić w trakcie sprawdzania listy, bo skąd by miał wiedzieć, że to akurat ja.

Szłam powoli, przeszłam 3 schodki, aby wejść na scenę. Była wysoka, patrzyłam na wszystkich z grupy, co siedzieli na krzesełkach. W tym momencie poczułam się jak prawdziwa artystka, która zacznie zaraz śpiewać. Moje myśli przerwał profesor.

- Wiemy już jak masz na imię, więc opowiedz coś o sobie – powiedział bo długo trwającej ciszy.

Cieszyłam się, że nie musiałam wyjść pierwsza, gdyż mogłam posłuchać innych co mieli do powiedzenia. Przygotowałam sobie swoje przemówienie w trakcie jak oni opowiadali o sobie.

- No to jak już wiecie mam na imię Nina nazwisko Kwiatkowska. Jestem teraz tutaj z wami, bo chce spełniać swoje marzenia. Od dzieciństwa kochałam śpiew i chcę podążać to drogą tak długo jak się da. Pomimo wielu przeciwieństw losu udało mi się dostać do tej szkoły i jestem z tego bardzo szczęśliwa. Co mogłabym powiedzieć o sobie. Jestem osobą, która dąży do celu, staram się nie poddawać z byle błachej sprawy, chociaż jest to czasami ciężkie. Nie chce przedłużać bo jeszcze przede mną wiele osób. Dziękuje – uśmiechnęłam się i zeszłam ze sceny

Całe moje przemówienie przygotowane wcześniej legło w gruzach. Stojąc na scenie zapomniałam o wszystkim, więc powiedziałam to, co moja głowa w tamtym czasie wymyśliła. Widziałam wszystkie spojrzenia wpatrzone we mnie z pełną dozą ciekawości, każdy mówił o swoim rodzeństwie, jak dużo ma rodzinę, skąd pochodzi, ile ma zwierząt. Stwierdziłam, że to już przejedzone, więc postawiłam na coś innego. Zauważyłam, że pan profesor w trakcie mojego przemówienia zapisywał coś na kartce, wcześniej nie widziałam, żeby robił to przy innych osobach. Usiadłam koło Michała.

- Byłaś niesamowita ty mój skarbie – szepnął mi do ucha

Uśmiechnęłam się i słuchałam dalszych opowieści swoich znajomych. Po zakończonych zajęciach podjechaliśmy do supermarketu po potrzebne produkty spożywcze. Zauważyliśmy tam znajomą twarz.

- Nina, zobacz czy to nie nasza szanowna pani od śpiewu? – zapytał, wpatrując się z daleka na kobietę

Popatrzyłam, stała tyłem. Gdy odwróciła się wsadzając do koszyka ser od razu ją poznaliśmy.

- Rzeczywiście to ona, miłe spotkanie – odpowiedziałam

- Chodź może się przywitamy – zapytał Michał

- Nie wiem czy to dobry pomysł – powiedziałam wkładając paprykę do wózka

Po szybkim namyśle ruszyliśmy w jej stronę, stała przy nabiale.

- Dzień dobry pani profesor – zaczął Michał

- Dzień dobry – spojrzała na nas tak jakby widziała nas pierwszy raz na oczy

Wzięłam szybko wózek i poszliśmy dalej na pieczywo.

- Ty, chyba nas nie poznała – powiedział

- Możliwe, dobra chodź. – odpowiedziałam

Po powrocie ze sklepu, zaczęliśmy odpakowywać produkty i chować je do lodówki.

- Nie przyjemna ta kobieta, nawet się nie uśmiechnęła. Powinna się cieszyć, że jej studenci podchodzą i się z nią witają – powiedział Michał wkładając makaron do gotującej się wody

- Mówiłam ci, że jest okropna – odpowiedziałam. – Dzisiaj już tak na poważnie, biorę się za pisanie tej cholernej piosenki.

- Ja już trochę napisałem – odpowiedział mieszając sos

- Nic nie mówiłeś – powiedziałam wykładając talerze na stół

- Szybki pomysł, sam nie wiem czy to dobry kawałek – powiedział

Po zjedzonej kolacji zaczęłam pisać piosenkę, dzisiaj szło mi trochę lepiej. Po chwili do pokoju wpadł Michał.

- Skarbek jutro nie ma zajęć – krzyknął

- Jak to nie ma? – zapytałam odwracając twarz w jego stronę

- Ponoć nie będzie cały dzień wody i odwołali – powiedział

- No to fajnie, może się jutro gdzieś wybierzemy? – zapytałam wstając od biurka

- Yyy, skarbek umówiłem się już z chłopakami, taki chłopski wypad – odpowiedział podchodząc do mnie

Trochę mnie to dotknęło, że woli spędzać czas z kumplami niż ze mną, ale z drugiej strony pomyślałam, że będę miała cały dzień dla siebie. I tak mam go całe dnie przy sobie.

- Okej, to ja odłożę pisanie piosenki na jutro, może się bardziej skupie – odpowiedziałam uśmiechając się.

- Wynagrodzę ci to w weekend i pójdziemy razem do zoo co ty na to? – zapytał przytulając mnie

- W porządku – odpowiedziałam

 

Następnego dnia, w piątek mieliśmy wolne od szkoły. Mogłam dłużej pospać. Michał wyszedł wcześniej z domu w tym czasie zabrałam się za porządki w mieszkaniu. Sprzątając pokój chłopaka zauważyłam u niego na łóżku kartkę, na której miał zapisaną już całą piosenkę, pewnie zechce przedstawić ją w poniedziałek na zajęciach. ”Ciekawe czemu mi nie powiedział, że już napisał. Może nie chciał mnie martwić, że on już ma a ja się dalej męczę z ułożeniem głupiej zwrotki” – pomyślałam

Po sprzątaniu zabrałam się za swój utwór, postanowiłam, że muszę go dzisiaj skończyć. Jednak ta chwila długo nie trwała, nagle mój telefon zaczął dzwonić.

- To Ada – powiedziałam

- Hej Nina, co tam słychać? – zapytała dziewczyna z pełnym entuzjazmem

Rozmawiałyśmy dobrą godzinę, opowiedziałam jej o ostatnich dniach w szkole, o tym, że siedzę sobie sama i piszę piosenkę. Adzie mogłam powiedzieć wszystko była moją najlepszą przyjaciółką, własnej matce nie powiedziałabym tyle, co jej.

Gdy rozłączyłyśmy się kontynuowałam pisanie. Po niespełna trzech godzinach skończyłam. Była to polska piosenka o miłości. Nie jest długa, zresztą nie mogłaby być taka bo każdy musi się wyrobić z zaprezentowaniem w ciągu jednych zajęć.

- „Byłeś blisko, niedaleko gdzieś. Widząc ciebie zaczął padać deszcz…” – podśpiewywałam, przerwało mi pukanie do drzwi

- Kto to może być, przecież Michał zabrał ze sobą klucze – powiedziałam cicho

Otworzyłam wolno drzwi i zauważyłam…

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania