Poprzednie częściStraszydło -Rozdział I

Straszydło -Rozdział IV

Złączone upadłyśmy na podłogę, z trudem udawało mi się zatrzymywać rękę Zuzanny z nożem.

-Zostaw mnie!

Dziewczyna roześmiała się w odpowiedzi.

-Zabiję cię! Nikt ci już nie pomoże!

Przejechała ostrzem po moim policzku, pieczenie rozeszło się po mojej twarzy. Zuzanna zapatrzyła się na krew a ja wykorzystałam moment by zepchnąć ją z siebie. Zerwałam się na równe nogi i pobiegłam do drzwi, coś podcięło mi nogi i zaczęło ciągnąć do jednego z pokoi. Kopnęłam na oślep i uwolniłam się z oślizgłych macek. Pociągnęłam za drzwi, były zamknite, wpadłam do saloniku i wybiłam szybę. Postawiłam bose stopy na ziemi i zaczęłam biec. Kamyki i patyki boleśnie raniły moje stopy.

-Pomocy! Pomocy!

Nikt mnie tutaj nie usłyszy, dziewczyna biegła tuż za mną.

-Pomocy!

Usłyszałam czyjeś kroki i zza zakrętu wyłonił się Mateusz ze swoją grupą. Wbiegłam na niego z impetem.

-W domku... dziewczyna...na podłodze...Zuzanna...nóż...

Skinął głową na czterech mężczyzn a tamci zgodnie ruszyli w stronę domku.

Mateusz przyjrzał mi się uważnie.

-Możesz iść? -zapytał.

Skinęłam głową i postawiłam niepewny krok, a ból rozszedł się po całym moim ciele. Mateusz wziął mnie na ręce i ruszył wąską drogą przez las.

-Dokąd idziesz? -zapytałam sennie.

-Zaraz zobaczysz -uśmiechnął się tajemniczo.

-Nie lubię niespodzianek -westchnęłam.

-Ta ci się spodoba.

Oparłam głowę na jego ramieniu i przymknęłam oczy, byłam już bezpieczna.

 

Obudził mnie czyjś delikatny dotyk na stopach, instynktownie wyszarpnęłam się. Otworzyłam oczy i zobaczyłam Mateusza kucającego na podłodze. Kiedy zauważył, że się ocknęłam, uśmiechnął się lekko.

-Myślałam, że się nie obudzisz, Jagniątko.

-Rozczarowałam cię?

-Tęskniłbym za ciągłym ratowaniem ciebie -westchnął teatralnie.

Zamilkł na chwilę.

-Józefino, musisz mi powiedzieć co tam się stało -poprosił.

Skrzywiłam się lekko.

-Od początku?

-Odkąd weszłaś do domku.

Świetnie!

Rzeczywiście powiedziałam mu o wszystkim, czułam przymus powiedzenia mu całej prawdy. Mężczyzna przyglądał mi się badawczo, kiedy skończyłam mówić panowała dziwna cisza.

-Musiała przyjść za tobą z bagien -odezwał się.

-Kto? -zdenerwowałam się. -O czym ty mówisz?

Mateusz rozmyślał nad czymś gorączkowo, nagle spojrzał na mnie i uśmiechnął się sztucznie.

-Jutro ci wszystko wytłumaczę -obiecał. -Na pewno chcesz się umyć.

Pomógł mi wstać i zaprowadził do małego pomieszczenia z żelazną wanną, były tam trzy wiadra z wodą.

Szczęśliwa zanurzyłam się w wodzie i spłukałam z siebie brud, przez chwilę zapomniałam o moich problemach.

W momencie kiedy spojrzałam w lustro czar prysł, skołtunione włosy, zapłakane oczy, rozorany policzek i zadrapania na całym ciele. Skuliłam się pod ścianą i otuliłam nogi ramionami.

Ktoś zapukał do drzwi.

-Pomyślałem, że przyda ci się ubranie -odezwał się Mateusz.

Z wdzięcznością przyjęłam ubranie i włożyłam ciemnozieloną koszulę nocną. Schodziłam po schodach na dół, ale odgłosy rozmowy zatrzymały mnie na półpiętrze.

-To musiała być bagniczka.

Ktokolwiek to był miał przyjemny, głęboki głos.

-Nie zabija swoich ofiar, ale pije ich krew, powoli wyssysa z nich życie. Jeśli skosztowała krwi dziewczyny wiesz co to dla niej oznacza.

-Wiem -odpowiedział Mateusz. -Nic jej nie mów, nie chcę jej przestraszyć.

-Pamiętasz co się stało z dwoma poprzednimi dziewczynami.

-Idź już, spotkamy się jutro.

Trzasnęły drzwi frontowe, biegiem wróciłam do łazienki.

Po piciu minutach usłyszałam krzątaninę w kuchni, jak gdyby nigdy nic zeszłam na dół i usiadłam na sofie.

Mateusz przyniósł ze sobą herbatę i kanapki, przyglądał mi się zamyślony.

-Coś się stało? -uśmiechnęłam się.

Pokręcił w milczeniu głową, udawanie głupiej szło mi chyba całkiem nieźle.

-Chce ci się spać.

Rzeczywiście poczułam się senna, przyjrzałam się oczom Mateusza, miały złoty kolor. Wiedziałam, że powinnam przestać na nie patrzeć, ale nie mogłam, były takie piękne...

Zasnęłam.

Średnia ocena: 2.5  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania