Poprzednie częściStraszydło -Rozdział I

Straszydło -Rozdział V

Lekcje wyglądały tutaj zupełnie inaczej niż w innych szkołach. Wszystkich uczniów zgromadzono na wielkim placu przed budynkiem akademii i kazano ustawić się w kolejkę, mieliśmy ćwiczyć nasze moce. Stałam na szarym końcu kolejki, czekając na przydział "mojego rywala", po prostu świetnie, na dodatek moja przede mną stała moja "sąsiadeczka". W pewnym momencie odwróciła się do mnie przodem.

-Wiesz, wtedy w domku to ty mnie uratowałaś... i może źle cię oceniłam... przepraszam...

Jej przemowa mnie zaskoczyła, dlatego stałam z otwartymi ustami gapiąc się na nią. Chciałam coś powiedzieć, ale dziewczyna już się odwracała do swojej koleżanki. Kiedy nadeszła moja kolej, kobieta przyglądała mi się chwilę z uwagą. Była to ta sama sekretarka, która wskazywała mi drogę do domku. Byłam jej wdzięczna, że nie pytała czy bez problemu znalazłam drogę, wcisnęła mi kartkę z nazwiskiem: Piątkczewska. Bogu dzięki, że to dziewczyna!

Stanęłam z boku mając nadzieję, że pozostanę niezauważona. Pary kolejno odchodziły i ustawiały się na trawniku słuchając poleceń nauczyciela. Jakiś chłopak szedł w moim kierunku żwawym krokiem, miał czekoladowe loki i był potężnie zbudowany.

-Fedoreska? -zapytał tylko.

Miał przyjemny, cichy głos.

Szybko spojrzałam na kartkę.

-Piątkczewska?

Skinął sztywno głową.

-Mamy razem ćwiczyć.

Piątkczewska? Mężczyzna?

Musiałam zaciskać usta by nie wybuchnąć śmiechem, bałam się, że byczek mnie zaatakuje.

Piątkczewska powiódł mnie między już ćwiczącymi parami na sam koniec szeregu. Jeden z nauczycieli podszedł do nas i przyglądał się ze skrywanym śmiechem.

-Jeden z was atakuje, a drugi blokuje go przy wykorzystaniu swojej mocy -wytłumaczył. -Piątkczewska atakuje.

Słucham?! Ja mam z nim walczyć?! Wolne żarty, nigdy w życiu.

Chłopak już ruszał biegiem w moją stronę, ledwo udało mi się przed nim uskoczyć.

-Walcz!!!! -wrzasnął dziko.

Ciekawe jak?! jest ode mnie dwa razy większy, musiałam zacząć coś robić.

Uciekać!

Moje nogi same zaczęły biec, to był zły pomysł, chłopak przewrócił mnie na trawę, spojrzałam mu w oczy.

Zaczął wiać silny wiatr, w moich oczach rozpętała się burza. Piątkczewska próbował mi się wyrwać, jego oczy powiększyły się ze zdziwienia. Przeturlaliśmy się tak, że znalazłam się nad nim, chłopak uderzył mnie i zrzucił z siebie, natychmiast zerwał się na równe nogi, wizja prysła. Dyszałam ciężko zmęczona, wciąż leżałam na trawie a mój przeciwnik kucał obok mnie.

-Jesteś beznadziejna -westchnął.

-Mówisz tak, bo wygrałam -uśmiechnęłam się.

-Pozwoliłem ci na to -zaopanował.

Parsknęłam śmiechem.

-Widziałam twój strach.

Przycisnął mnie do ziemi i warknął.

-Nic nie widziałaś, rozumiesz, inaczej cię zabiję.

Zniknął.

Podniosłam się na łokciach, oj nie, tak się bawić nie będziemy, Piątkczewska. Ruszyłabym za nim gdybym wiedziała gdzie mam iść.

-Józefina!

Rozpoznałam głos Mateusza, stał pomiędzy drzewami w ostatniej linii lasu. Ruszyłam szybkim krokiem w jego kierunku, kiedy stanęłam obok niego chwycił mnie za rękę.

-Musimy iść -polecił.

-Dokąd? -wyrwałam się.

-Nie czas na dyskusję -warknął.

Mocniej chwycił mnie za rękę i pociągnął dalej w las.

-Puść mnie! Dokąd idziemy?!

Mateusz stanął raptownie.

-Wyjaśnię ci to wszystko w Zaklętym Domku.

-Co to... -zatkał mi usta dłonią.

Fantastycznie.

Z zamkniętymi ustami trudniej było mi zadawać pytania , ale nie poddawałam się, cały czas mruczałam jakieś słowa. Mateusz znosił to wyjątkowo cierpliwie uderzając mnie co chwila pięścią w plecy. Cudowna wycieczka!

Zaczęłam obserwować drogę, szliśmy wąską ścieżką prowadzącą do małego jeziorka na jeszcze mniejszej polance.

dziś wyjątkowo świeciło tutaj słońce, przebiegały nam drogę sarny niekiedy z małymi jelonkami.

W tle widać było góry i mgłę unoszącą się nad lasem. Widok był jak z bajki, wpatrywałam się w niego oczarowana, dopóki ktoś nie zasłonił mi oczu.

Wrzasnęłam przerażona i chciałam zdjąć opaskę, ale Mateusz powstrzymał mnie stanowczym ruchem.

-Nie próbuj, bo zwiążę ci ręce -ostrzegł.

Zadziałało. Stałam spokojnie i czekałam na to, co miało się wydarzyć.

Tymczasem, Mateusz przerzucił mnie sobie przez ramie i wesoło pogwizdując ruszył w dalszą drogę. A ja mniej wesoło próbowałam coś wypatrzeć. Nie szło mi to za dobrze, ale po kilkunastu minutach zorientowałam się, że chodzimy w kółko.

Prychnęłam w duchu ze śmiechem, głupia nie jestem.

-Kręcimy się w kółko? -parsknęłam. -Świetnie.

Mateusz westchnął ciężko i zmienił kierunek trasy , tym razem udało mu się mnie zmylić.

po jakimś czasie zatrzymaliśmy się i mężczyzna postawił mnie na ziemi.

-Boże, ktoś zapalił światło.

Wykrzyknęłam uradowana, kiedy zdjął mi opaskę. Mateusz zrezygnowany przewrócił oczami i pociągnął mnie do małego domku. Usytuowany był na dużej skarpie w otoczeniu lasu iglastego.

Przyglądałam się temu oczarowana, dopóki mężczyzna nie pociągnął mnie za rękę.

Wprowadził mnie do małego pokoju, który miał służyć za salon i sypialnię. Była tam już moja "sąsiadeczka" razem z innym mężczyzną.

-W końcu -westchnęła uradowana -nic z tego nie rozumiem.

-Z czego?-zainteresowałam się. -Ja nic nie wiem.

-Świetnie -wybuchnął Mateusz. -Zaraz wszystko wszystkim wytłumaczę.

Wściekły pchnął mnie na starą kanapę obok dziewczyny.

-Jak wiecie rządzi nami królowa, ma córeczkę Wiktorię, w wieku siedmiu lat sprawdza się szlachetność krwi księżniczki. Proces odbywa się w Komnacie Krwi, prowadzą dziewczynkę tam Znająca i Stróż.Czara wybrała was i to do was należy to zadanie. Barbara jest Znającą, widzi każdą drogę, a Józefina jest Stróżem, otworzysz każde drzwi i każde przejście.

Patrzyłyśmy na mężczyznę w osłupieniu, czekając na ciąg dalszy opowieści.

-Musimy wyruszyć jutro, by dotrzeć do stolicy na tydzień przed urodzinami księżniczki.

-Co jeśli nie chcę tego robić? -zapytałam zirytowana.

-Zginiesz.

-Znowu? -jęknęłam.

Wszyscy w pokoju przyglądali mi się zdziwieni.

-Ja żyję -zapewniłam ich. -To długa historia.

Średnia ocena: 2.7  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Julinek 28.08.2016
    Konstruktywna krytyka
    -Jeśli Piątkczewska był minotaurem lub czymś podobnym to lepiej abyś wspomniała coś o jego np. rogach przy opisie wyglądu. Za pierwszym razem nawet nie zdałam sobie sprawy, że wzrot: Musiałam zaciskać usta by nie wybuchnąć śmiechem, bałam się, że byczek mnie zaatakuje. Jest czymś więcej niż elementem komicznym w myślach bohaterki. (Jeśli nie jest to mogłabyś napisać kogo jakiego potwora jej przypominał.)
    -Przy wypowiedzi nauczycielki o zadaniu, powtarza się. Można spokojnie pominąć jedno zdanie.
    -Ten las znajdował się tuż obok was, że widziałaś Mateusza? + Zabrał cię prosto z lekcji?
    -Mateusz zakrył ci dłonią usta, a chwilę potem ty krzyczysz.
    -Jaka królowa? Jaka Wiktoria? Jak tworzysz własny świat to opowiedz nam o nim zanim nas do niego tak poprostu wepchniesz.
    -Bycie stróżem zostało jej od tak przypisane czy umiała już wcześniej takie sztuczki?
    -Dopiero pisałaś o szkole, a oni nagle mają się przenieść do jakiegoś innego miejsca. Może lepiej byłoby od razu zrezygnować ze szkoły i wysłać na misję?
  • detektyw prawdy 04.09.2016
    naucz sie pisac dialogi to pozniej pogadamy pozdro

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania