Poprzednie częściStrażnicy Snów cz.1

Strażnicy Snów cz.4

Jasna ścieżka w ciemności. Nienawidził tego widoku z całego serca. Kiedyś była to jego odskocznia od rzeczywistości. Potrafił godzinami snuć się po tym opuszczonym świecie, w którym jedynym ograniczeniem była jego wyobraźnia. W oddali zobaczył czarną postać, więc szybko się obrócił, by uciec jak najdalej. Ale za nim był tylko mrok. Z ciemności wyłoniło się wielkie oko.

Przebudził się i spojrzał na zegarek. Minęło zaledwie dziesięć sekund. "I tak spałem dłużej niż zazwyczaj" - pomyślał. Był to około dwudziestoletni dobrze zbudowany chłopak z zielonymi oczami i krótkimi czarnymi włosami. Od pięciu lat uciekał. Nie zagrzał nigdzie miejsca na dłużej niż parę dni. Spojrzał jeszcze raz na zegarek. Była druga w nocy. Idealna godzina by zamówić coś do jedzenia w jego ulubionej całodobowej pizzerii. Odbiór zamówienia nigdy nie należał do łatwych czynności. Musiał rozszerzyć barierę, tak by nic nie wykryło jego obecności. A na dostawcy nie mógł zostać żaden ślad po ich spotkaniu. Gdyby tak się stało znaleźli by go po paru minutach.

Nat, bo tak nazywał się ów chłopak, wynajął ten pokój parę dni temu. Miał wielkie szczęście, że właścicielka nie należała do wścibskich osób, choć może wynikało to z faktu, że dostała podwójną zapłatę za miesiąc z góry. Od tego czasu nie wyszedł na zewnątrz nawet na chwilę. Rozmyślania przerwało mu pukanie do drzwi. Na zewnątrz stał wysoki blondyn z jego zamówieniem. Zanim zdążył cokolwiek powiedzieć, Nat wręczył mu sumę z naddatkiem i zanim dostawca zorientował się, co się stało drzwi były już zamknięte

Minęło parę spokojnych dni. Sterta kartonów i opakowań po zamawianym jedzeniu osiągnęła punkt krytyczny i w każdym momencie mogła się zawalić. Nat właśnie rozmyślał jak się jej pozbyć, bez ruszania się z pokoju, gdy nagle rozległo się pukanie do drzwi. Ktokolwiek za nimi stał roztaczał w okół siebie delikatną, lecz wyczuwalną aurę. Wystarczyła ona by zaalarmować jego wrogów. Zaczęła się walka z czasem.

 

Ren siedziała w samochodzie z Markiem, George'm i Lil. Uparli się by jej towarzyszyć. Nie mogła, jednak się zgodzić na to by z nią poszli.

- Ty nic nie rozumiesz! - wściekała się Lil. - To może być zabójca mistrza. Chcesz iść na pewną śmierć?

- Jeśli będę sama to będzie mi łatwiej. Jak myślisz, co zrobi jak zobaczy czterech ludzi stojących pod jego drzwiami? Ucieknie - tłumaczyła po raz dziesiąty Ren. - Dajcie mi szansę. Jeśli nie wrócę po pięciu minutach pójdziecie mi na ratunek.

- Może być już za późno - szepnął Mark, ale tak cicho, że nikt go nie usłyszał.

Idę - powiedziała Ren i zanim ktokolwiek zdążył zaprotestować, już jej nie było.

 

Drzwi od pokoju, który wskazał jej Will zdawały się lśnić. Było to prawie niezauważalne światło, ale Ren była przekonana, że je widzi. Zapukała. Przez chwilę panowała cisza, ale nagle usłyszała szybkie kroki, drzwi otworzyły się i ktoś wciągnął ją do pokoju, zatrzaskując z hukiem jedyną drogę ucieczki. Chłopak, który wciągnął ją do środka, nie odezwawszy się ani słowem, pobiegł po plecak i w pośpiechu zaczął się pakować. Ren przez chwilę była w szoku i nie potrafiła wydusić z siebie ani słowa. W pierwszej chwili myślała, że ta osobą chce jej coś zrobić, ale najwyraźniej chłopak czegoś się bał.

- Co ty robisz? - wyszeptała nie potrafiąc zdobyć się na nic więcej.

- Pakuję się. - odpowiedział niewzruszony. - Musimy uciekać.

- Chyba nie rozumiem - odpowiedziała.

- Po co tu przyszłaś? - zapytał chłopak, jakby jej nie słyszał.

- Ja chciałam cię zaprosić do naszej organizacji. Zaraz przed czym uciekasz?

- Zgadzam się. Jeśli jest tam bezpiecznie. Chyba niczego nie zostawiłem - powiedział po chwili. - Dobra idziemy. - zakomenderował, po czym zamiast kierować się w stronę drzwi wyszedł przez okno na klatkę przeciwpożarową. - Idziesz? - zapytał.

Ren nie miała zbytnio wyjścia. Cała sytuacja wydawała się jej absurdalna. Biegnąc po metalowych schodach, czuła strach. Nie był on spowodowany tym, że stopnie były wąskie, a schody strome. Osoba, która biegła przednią też nie jej nie przerażała. Coś wisiało w powietrzu. To "Coś" było za nimi i czuła to.

Dobiegli do samochodu. Chłopak, jak gdyby wiedząc, że to ich środek transportu dopadł drzwi i bez pytania zajął miejsce obok kierowcy. Ren wcisnęła się do tyłu.

- Co jest grane? - zapytał Mark.

- Jedź durniu - krzyknął Nat. Później będziesz zadawać pytania.

- Mark jedź. Chyba coś nas goni - wydyszała Ren.

Samochód odjechał z piskiem opon, w chwili, gdy drzwi do pokoju wyleciały z zawiasów. Przez chwilę Ren zdawało się, że w oknie pojawiła się czarna postać, ale w tym momencie Mark skręcił i mieszkanie zniknęło jej z oczu.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (5)

  • Nex 15.02.2018
    Proszę o komentarze. Piszę po to by wiedzieć czy wam się podoba czy nie.
  • Luk Kope 15.02.2018
    "Potrafił godzinami się snuć po tym opuszczonym świecie, w którym jedynym ograniczeniem była twoja wyobraźnia" - "jego" wyobraźnia.

    "Na oko był koło dwudziestki. Dobrze zbudowany chłopak z zielonymi oczami i krótkimi czarnymi włosami. " - zabierasz całą magię, ja bym wrzucił to później. Na przykład żeby Ren opisała jego wygląd.

    "Minęło parę spokojnych dni. Sterta kartonów i opakowań po zamawianym jedzeniu osiągnęła punkt krytyczny i w każdym momencie mogła się zawalić" - zbyt długie, przecinki.

    "Ktokolwiek za nimi stał roztaczał w okół siebie delikatną aurę, lecz wyczuwalną aurę. " - "wokół" i powtórzenie. Dostawca pizzy nie miał aury?

    "Chłopak, który wciągnął ją do środka, nie odezwawszy się ani słowem, pobiegł po plecak i w pośpiechu zaczął się pakować. Ren przez chwilę była w szoku i nie potrafiła wydusić z siebie ani słowa." - "ani słowem" i "ani słowa"

    "W pierwszej chwili myślała, że ta osobą chce jej coś zrobić, ale najwyraźniej chłopak czegoś się bał" - akcja, akcja, akcja - "Chyba nie chciał jej skrzywdzić. Czegoś się bał."

    "Osoba, która biegła przednią też nie jej nie przerażała" - ??

    Coś wisiało w powietrzu. To "Coś" było za nimi i czuła to - "Coś było za nimi, czuła to"

    "Przez chwilę panowała cisza, ale nagle usłyszała szybkie kroki, drzwi otworzyły się i ktoś wciągnął ją do pokoju, zatrzaskując z hukiem jedyną drogę ucieczki" - trochę zbyt długie, podzieliłbym na trzy.

    "Ren siedziała w samochodzie z Markiem, George'm i Lil" - wymień bohaterów w następującym dialogu, a nie tutaj -
    przepis na ładniejszy tekst. To taki zabieg zwiększający zainteresowanie.

    "Wystarczyła ona by zaalarmować jego wrogów" - zbędne "ona"

    "Dobiegli do samochodu. Chłopak, jak gdyby wiedząc, że to ich środek transportu dopadł drzwi i bez pytania zajął miejsce obok kierowcy" - wyciąłbym "jak gdyby wiedząc, że to ich środek transportu". Jest akcja, to zdanie ją zaburza. Możesz nawiązać do tej intuicji (bądź właściwie prekognicji) później, masz gotowca na dialog.

    Dialogów się nie czepiam, zwróciłbym tylko uwagę na atrybucję, trochę drażni ilość czasowników. Mniej znaczy lepiej.

    Dużo malutkich potknięć. To jedno z najlepszych opowiadań, zamierzam śledzić. Powodzenia!

    Pięć.
  • Nex 15.02.2018
    Jestem w szoku, że tak się rozpisałeś/aś. Za dużo czasowników zawsze dawałem, taki mały grzech. Ja te opowiadania piszę i wstawiam. Nie sprawdzałem praktycznie błędów, ale teraz chyba podejdę do tego na poważnie. Spróbuję wstawiać regularnie. Miło, że sama fabuła się podoba.
  • Nex 15.02.2018
    Co do niektórych błędów takich jak "twoja wyobraźnia", wczoraj w nocy je edytowałem, ale najwyraźniej nie zapisałem. Aura to już inna kwestia. Potem się wszystko okaże
  • Agnieszka Gu 18.02.2018
    Witam,
    Drobiazg: ;)
    "Osoba, która biegła przednią też nie jej nie przerażała. " - "przed nią" - raczej oddzielnie plus o jedno "nie" za dużo :)
    Podobało mi się, lecę dalej...

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania