Poprzednie częściStrażnicy Snów cz.1

Strażnicy Snów cz.7

Gdy tylko minęli bramę, w Nacie zaszła zmiana. Przed chwilą spokojny i opanowany, teraz zdawał się być, jednym wielkim kłębkiem nerwów. Ren wiedziała, że jej nowy mistrz boi się zewnętrznego świata, ale nie spodziewała się takiej reakcji. Jechali w ciszy. Miasto, które o tej godzinie powinno tętnić życiem, wydawało się martwe.

- Może powinniśmy zawrócić? - zapytała niepewnie. - Jest coś nie tak.

- Bariera - odpowiedział po chwili. - Ktoś sprawił, że my nie widzimy ludzi i oni nas nie widzą.

- Co?! Da się tak?

- Nie krzycz mi do ucha z łaski swojej, ok? Sam tak potrafię, ale nie na taką skalę. W dodatku myślę, że ktokolwiek to nałożył, nie zrobił tego z myślą o nas. Uznałem, że lepiej być w środku niż na zewnątrz. Na szczęście, chyba nikt nas nie wykrył.

Dojechali w ciszy do budynku, w którym zaledwie tydzień temu Ren odnalazła ciało Mistrza. Nat jednak nie dał jej chwili do namysłu, bo szybko wkroczył do środka. Nie musiał się pytać, gdzie leży ów chłopak. Po prostu już to wiedział. Ren zastanawiała się jak on to robi.

- Posłuchaj mnie uważnie - powiedział. - Do o koła budynku nałożyłem barierę. Jak ktoś przez nią przejdzie zacznie wiać wiatr. Lekki, ale na pewno go poczujesz. Wtedy mnie obudź.

- Jak? Przecież jak jesteś w transie, to nie dam rady.

- Przelej we mnie trochę energii. Umiesz?

Ren kiwnęła głową. Mistrz uczył ją jak przelać energię, ale nigdy nie mówił o zastosowaniach. Miała kilka wątpliwości, ale zanim zdążyła coś powiedzieć, Nat już klęczał obok ciała chłopaka.

 

Trafił w ciemność. Nigdzie nie widział światła Drogi. Wystarczyła jednak jedna myśl, a ogromna kula światła zawisła nad jego głową. Zrobił krok i wszedł w jakąś kałużę. Czas w świecie snów płynie inaczej.

Gdy już wytarł but z krwi i innych rzeczy, o których wolał nie myśleć, szybko spalił to co zostało z byłego mistrza zakonu. Nie miał za wiele czasu, więc pochówek nie wchodził w grę. Musiał odszukać Drogę i chłopaka, a następnie znaleźć wyjście. Sam potrafił zmusić swoją dusze do szybkiego powrotu, ale by wydostać zwykłą duszę potrzebne były wrota. Były to wielkie masywne świetliste filary, łączące ze sobą nasz świat z tym. Nagle w ciemności zaczęło się coś poruszać.

 

Nat biegł co jakiś czas, niszcząc zjawy, które zachodziły mu drogę. Świetlista ścieżka zniknęła. W każdym razie w pobliżu żadnej nie było. Wiedział jednak, że dusza chłopaka dalej gdzieś się błąka, ponieważ jego ciało żyło. Biegł już parę godzin, może dzień. Chociaż nie odczuwał fizycznego zmęczenia, to jednak lekki strach i ciągła ciemność dała mu się we znaki. Gdy już zamierzał wracać, nagle dostrzegł światło. Ścieżka. Była dużo bledsza niż pamiętał. Ale dalej istniała. Wyłaniała się z ciemności. Docierając do nie, zaczął zauważać kolejne, lśniące już dużo mocniej. Dalej nie widział śladu chłopaka, ale odzyskał jakąkolwiek nadzieję na znalezienie go. Chyba, że wyruszył w przeciwnym kierunku. Zanim, jednak pobiegł dalej postanowił odnowić część ścieżki. Gdy przelewał w nią swoją energię, jej światło powoli stawało się coraz mocniejsze, aż zaczęło rozganiać mrok. Ścieżka zaczęła odnawiać się w kierunku, z którego Nat przed chwilą przybył. Zadowolony odwrócił się i wtedy ją zobaczył. Zakapturzoną postać. Jednak nie czarną jak mary, które go goniły, ale złotą. Zaczął iść w jej kierunku. Nie miał w sumie większego wyboru. I nagle postać spojrzała na niego.

 

- Proszę pana? Słyszy mnie pan. Proszę się obudzić. Kurwa. Dlaczego jak już myślę, że kogoś spotkałem kto mnie ocali, to okazuje się być nieżywy. Obudź się do cholery.

Ktoś go bił i szarpał. Nie przeszkadzało mu to zbytnio. Był w końcu w świecie snów. Jego dusza była potężna i coś takiego ledwo czuł. Nagle, przypomniał sobie co się stało i Nat zerwał się na nogi, wywracając przy tym osobę, która próbowała go obudzić.

- Gdzie on jest? - spytał. - Postać w złotej szacie z kapturem.

- Co? - powiedział przestraszony chłopak. - Nikogo tu nie było. Zobaczyłem cię leżącego na ścieżce to podbiegłem. Byłeś sam.

Nat spojrzał na chłopaka. Przebywał tu już od jakiegoś czasu. Widać było, że jego dusza sporo przeszła. Był jednak w dużo lepszym stanie niż powinien. Po chwili zastanowienia Nat zdecydował się co dalej robić.

- Jestem twoim nowym przewodnikiem - powiedział. - Wyprowadzę cię stąd, jednak pod jednym warunkiem.

- Jaki warunek. To wyście mnie tu wprowadzili. To wasza wina. Teraz to naprawisz.

- Słuchaj mnie po wyjściu dołączysz do Zakonu. Masz potencjał.

- Czy ty wiesz przez co ja tu przeszedłem?! Ile potworności mnie goniło. Nie chcę mieć z wami nic wspólnego.

- Daj mi dokończyć! Może nie chcesz, ale nawet jeśli cię stąd wyprowadzę to trafisz tu z powrotem. Twoja dusza będzie tu wracać. A bez odpowiedniego szkolenia nie wrócisz. Spędziłeś tu za dużo czasu, rozumiesz?

- Czyli, że nie mam wyboru tak?

- Nie za bardzo.

Nagle Nat poczuł ciepło. Ren go wzywała.

Następne częściStrażnicy Snów cz.8

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Agnieszka Gu 26.02.2018
    Witam,
    Fajna część :)
    drobiazgi:
    "Do o koła budynku nałożyłem barierę. " - raczej dookoła
    "Docierając do nie, zaczął zauważać kolejne" - do niej
    Więcej uwag nie mam :) Podobało mi się :)
    Pozdrawiam

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania