Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Szare bloki - Rozdział 2 - Praca popłaca

Stali pod wielkim blokiem ulokowanym w Centrum. Przyjechali tu autobusem już jakiś czas temu. Zdążyli wypalić cztery papierosy, a klienta dalej nie było.

- Kurwa, ziomek, stoimy tu już dwadzieścia minut... - wyrzucił wciąż płonącego peta w krzaki. Byli poirytowani jeszcze bardziej, bo w listopadzie o tej godzinie było już cholernie ciemno.

- Nie możesz poczekać dwudziestu minut za sto pięćdziesiąt złotych? - starał się być cierpliwy Marcin - Oo... To chyba ten... - wskazał dyskretnie na taksówkę jadącą w to miejsce. Prowadziła tu jedna ulica, więc mało prawdopodobne było, aby to nie ta osoba. Nie o tej godzinie.

Pojazd zaparkował centralnie obok nich. Z jego tylnych drzwi wysiadł niski mężczyzna, było zbyt ciemno żeby określić ile miał lat. Na oko trochę starszy od dwójki dwudziestolatków. Poszedł za blok i dopiero kiedy taryfa odjechała wrócił i podszedł do nich. Obeszło się bez pytań w stylu "To wy?", przecież znali swoje twarze z Facebookowych profili.

- Macie towar? - spytał lekko poddenerwowany klient.

- Zależy czy ty masz pieniądze? - uśmiechnął się Oskar.

- Czyli wszystko jest. - chciał rozluźnić na siłę atmosferę.

- Z ręki do ręki. - wyciągnął z kieszeni dłoń, a w niej trzy woreczki.

Klient dostał kokainę, sprzedawcy pieniądze - wszystko cacy. Rozeszli się w swoich kierunkach. Przyjaciele nie mówili do siebie nic aż do czasu dotarcia na przystanek. Nie było na nim nikogo, dlatego też nie musieli szeptać.

- A wiesz, że zajebista sprawa z tą sprzedażą? - ruszył na swój sposób głową Oskar.

- Daj spokój, ziom. Dostaliśmy hajs, ale to tyle. Chyba nie chcesz zostać dilerem? - nie zrozumiał Marcin i zapalił papierosa. Mieli autobus dopiero za dziesięć minut.

- No... Wręcz przeciwnie. Nie mówię oczywiście o jakimś gównie, tylko trawa. Kupujesz w necie legalnie nasiona i sadzisz. Potem to sprzedajesz i masz flotę. Bez zapierdalania codziennie o ósmej do pracy, ciężkiej harówki.

- Ta? A co z przypałami?

- Nie dalibyśmy się złapać.

- Dilowalibyśmy tylko znanym nam osobą, żadnym obcym tak jak dzisiaj. Komuś zaufanym.

- Chcesz sadzić? Gdzie?

- Mam tem garaż obok bloku. Spokojne miejsce, nikt się tam nie kręci. Nie mam samochodu, więc byłoby tam dużo miejsca. Tylko ja mam klucze, nawet moja matka nigdy tam nie była i nie ma jak być.

- A ty chociaż umiesz sadzić?

- Kiedyś na imprezach ścinałem krzak z kumplem. Znaleźlibyśmy wszystko w necie.

- Palę ganję, ale na uprawie to się nie znam. - wypuścił dym z płuc Marcin i dał przyjacielowi resztę.

- W takim razie mamy układ: ja sadzę, ty znajdujesz klientów i sprzedajesz.

- Pomysł zajebisty, ale...

- Kurwa, żadnych ale. Jest okazja zgarnąć flotę, to ja tą flotę chcę zgarnąć. Tak samo jak ty.

- Dobra...

Podjechał długi, dwuczęściowy autobus. Mężczyźni wsiedli nie kasując biletów i zajęli miejsca na samym końcu. Nikogo oprócz nich i jakiegoś śpiącego menela tam nie było.

- W takim razie kiedy zaczynamy? - szepnął Marcin, który jednak zmienił zdanie.

- Zamówię dzisiaj nasiona i przygotuję garaż. - wzruszył ramionami Oskar.

- Spoko. Ja kupię jutro w Obi trzy doniczki i kilka kilka ośmiopaków dwulitrowej wody.

- I gitara. Jak wszystko skołujesz to do mnie wbijaj i przygotujemy wszystko. Jedna piąta towaru będzie nasza do spalenia. - rozmarzył chłopak.

W dalszej drodze milczeli. Dojechali w kwadrans i pożegnali się.

 

Wsadził klucz w zamek i przekręcił. Podniósł do góry bramę i zamykając ją weszli do garażu. Było tam dobre oświetlenie i temperatura. Przenieśli trzy drewniane stołki na środek garażu, a na nie postawili tyle samo doniczek. Marcin nasypał ziemi i wsypał nasiona. Podlali wodą i mogli na razie być spokojni. Właściciel garażu z komody wyjął ogrodowe nożyczki i położył na stole obok.

- No i zajebiście! - Oskar zaśmiał się zadowolony.

- Nooooo... Haha... - Marcin włączył telefon - Napiszę do takiej jednej dziewczyny, lubi się zabawić. Na pewno będzie coś chciała.

- Spasuj, kolego. To wyrośnie dopiero za sześć, siedem czy nawet osiem tygodni...

- Ale niech wie, potrm będzie miała hajs i pojęcie. Co nam szkodzi? Napiszę do niej. A teraz muszę lecieć. Elo.

- Elo.

 

Oskar wrócił do mieszkania. Jego matka biegała z koleżanką po parku. Miał wolny dom. Wyjął z opakowania po albumie płytę CD i włożył ją do radia. W chwilę na cały blok było słychać muzykę.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (6)

  • Woozie 20.11.2016
    Czekam na następną część
  • NataliaO 20.11.2016
    Tytuł masz fajny opowiadania. Pierwszy rozdział - miałam mieszane uczucia, bo początek czytało się sztywno, trochę zabrakło na początkowym tekście płynności, tak w połowie drogi pierwszego rozdziału zrobiło się lepiej zaczynało wciągać. Zapierwszy rozdział dałam 4, ale palce i telefon dotykowy sprawiły mi znów kłopot i wcisnelo mi się 3za co bardzo przepraszam. Drugi rozdział był płynniejszy, bardziej lekki. Co do pomysłu na historię wybrałeś dobry temat i twój bohater ma coś w sobie że coraz lepiej się z nim przebywa. Fajnie się zaczyna. 5 :)... jeszcze raz przepraszam
  • DemonZła 21.11.2016
    Też często klikam w złe miejsce ;) Jak chcesz dać komuś 1 albo 5 to klikaj obok, na białe tło. Mi przynajmniej wtedy wychodzi
  • DemonZła 21.11.2016
    Dzięki
  • Adam T 21.11.2016
    Jestem ciekawy, w którą stronę pójdziesz z tym opowiadaniem. Czy będzie trochę "gansterki"? Czy będą tylko "radosne przygody dwóch dilerów trawki. Zacząłeś fajnie. Poczekam na rozwój akcji. Nie mam zwyczaju wytykać błędów ale jedno zdanie mnie rozwaliło. Mam na myśli: Wyjął z opakowania po albumie płytę CD i włożył ją do radia. Dawno nie czytałem równie "karkołomnego" zdania o tym, że koleżka po prostu "wrzucił" płytę do odtwarzacza. Ale 5 leci za temat.
  • DemonZła 21.11.2016
    Trochę spieprzyłem to zdanie XDDD Odnośnie rozwoju akcji nie zamierzam zdradzać fabuły, ale pójdę w stronę gangaterki. Pozdrawiam i dziękuję za ocenę

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania