Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Szare bloki - Rozdział 6 - Plany

Jazda zajęła kilkanaście minut. Zapłacił dwoma banknotami i pobiegł do wejścia dużego szpitala. Poczuł ten specyficzny zapach, jak w każdym szpitalu, u dentysty, okulisty. Podszedł do recepcji, w której pełniła obowiązki młoda kobieta.

- Yy dzień dobry. - szybko i nerwowo przywitał się wpychając się przez całą kolejkę - Gdzie znajdę doktora Michała Różdżkę?

- Pan Różczka jest w... O tu idzie. - pokazała palcem średniego wzrostu mężczyznę w okularach i długimi włosami.

- Dziękuję.

Podbiegł do niego.

- Siema, znaczy dzień dobry. - czuł jak pot leje mu się po czole. Jedyny, prawdziwy przyjaciel był w ciężkim stanie.

- Witam. Z panem rozmawiałem przez telefon? - zapytał spokojnie lekarz w niebieskim uniformie.

- Tak, to ja. Co z Marcinem?

- Pan Marcin ma wiele obrażeń wewnętrznych i zewnętrznych, liczne złamania. Przed zapadnięciem w śpiączke poprosił ratowników, abym wszystko panu mówił. Dlatego będę dzwonił w jego sprawie.

- Ale... on z tego wyjdzie?

- Jak mówiłem doznał wielkich obrażeń. Nawet jeśli jakimś cudem uda mu się z tego wyjść to do końca życia będzie sparaliżowany.

- Skurwysyny...

- Słucham?

- Nie, nic. Można do niego wejść na chwilkę?

- Tak, leży w tej sali. - pokazał drzwi - Ale tylko na chwilę.

- Oczywiście.

Wszedł do jednołóżkowej sali. Na widok tych wszystkich urządzeń, pod które podpięte był Marcin zrobiło mu się słabo, a na policzki spłynęły łzy.

- Kurwa, Marcin. Co te pierdolone kurwy ci zrobiły? Wyjdziesz z tego, ziomek. - prowadził monolog patrząc na przyjaciela - Wierzę w ciebie, gościu. Wyjdziesz z tego i razem zajebiemy tych skurwieli. Nie zostawię tak tego, obiecuję ci.

Jego serce było za słabe. Nie mógł na niego patrzeć. Wyszedł z pomieszczenia i trzęsącymi rękoma wprowadził w telefon numer taryfy.

 

Wszedł do domu. Matki nie było. Zostawił swoje rzeczy i wyszedł. Wiedział dobrze co jego przyjaciel miał pod łóżkiem. W kwadrans znalazł się pod mieszkaniem kolegi. Z buta wyważył drzwi i wszedł do środka. Wszystko było porozrzucane i rozwalone. Nigdy nie widział takiwgo bałaganu. W sypialni wsadził dłoń pod łoże i wyciągnął nieduże, czarne pudełko. Otworzył jej. Glock 17 i dwa magazynki. Wziął je i schował za pasek. Nie miał nic do stracenia. Pierdolił już wszystko wokół...

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Adam T 23.11.2016
    Bez zbędnego pitolenia, bardzo dobry fragment:) Jest taki moment w szpitalu, że coś człowieka ściska w środku. Jak dla mnie, świetnie to napisałeś:) 5

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania