Poprzednie częściTajemnicza Dziewczyna,Prolog

Tajemnicza Dziewczyna,2

Jak otumaniona powoli wstałam i skierowałam się do drzwi, Daniel poszedł za mną machać dłonią. Zauważyłam duże, zaczerwienione oparzenie. Kiedy wyszłam za drzwi, zaczęłam schodzić schodami w dół. Pielgniarka była na parterze. Kiedy byłam na półpiętrze chłopak złapał mnie za nadgarstek. Instynktownie złapał i jego i wykręciłam mu dłoń. Po sekundzie puściłam go.

- Nigdy, ale to nigdy nie dotykaj mnie z zaskocznia.- Warknęłam. - Pospiesz się, nie chcę marnować na ciebie lekcji. - Na początku popatrzył na mnie ze zdzieiniem rozcierając bolącą rękę.

- Skąd się tego nauczyłaś?

- Nie twoj interes.- Zaczęłam schodzić, gdy byłam na 1 piętrze mruknął coś. Odwróciłam się do niego.

- O co chodzi? - Zapytałam

- Hmm, wiesz co nie musimy iść do gabinetu.

- Jak to nie, przecież widziałam miałeś wielką ranę. - Zaczęłam się z nim lekko szarpać i w końcu dorwałam jego lewą rękę. Nie było na niej śladu.

- Ale jak to..... Przecież widziałam. - Jednym sprawnym ruchem obejrzałam całą jego dłoń. Mój wzrok spoczął na dwóch maluteńkich bliznach na nagdarstku. Daniel popatrzył tam gdzie ja i chciał wyszarpnąć rękę, ale wiedziałam gdzie trzymać, żeby go nie puścić.

- Powiesz mi o co w tym wszystkim chodzi!? Masz ranę, a potem nie. Jakieś blizny, które wyglądają na ugryzienie. Człowieku, kim ty do cholery jesteś?! - Puściłam go, aż się zatoczył.

- Dowiesz się, kiedy się spotkamy. Teraz idź na lekcje i powiedz, że pokazałaś mi drogę do gabinetu. - Zaczął się odwracać.

- Tym razem ci daruję, Cooper, ale pamiętaj to był jeden jedyny raz. - Po czym odróciłam się i biegłam z powrotem do klasy.

*************************************************************

Na kolejnych lekcjach nie zauważyłam Daniela. Ale wiedziałam jedno: Napewno muszę się z nim spotkać. Kiedy jechałam do domu słońce prażyło jak się dało, więc wybrałam znajomą ścieżkę przez las. Wzięłam deskę pod pachę i ruszyłam. Wokół panował lekki półmrok, i było chłodniej, niż na rozgrzanym asfalcie. Żwawym krokiem podeszłam do znajomego rozgałęzienia dróg ruszyłam na lewo, glębiej w las. Nagle po mojej prawej stronie usłyszałam trzask. Obróciłam się i ustawiłam do pozycji obronnej. Z wysokich krzaków wyskoczył malutki zajączek. Zaśmiałam się i ruszyłam do domu. Teraz dźwięk łamanej gałęzi było słychać po lewej stronie. Pomyślałam, że pewnie to jakieś inne leśne stworzonko. Lecz zza drzewa wyskoczył ogromy jak na swoje rozmiary, szary wilk. Patrzył się na mnie, a ja na niego. W mgnieniu oka zaatakował. Uskoczyłam i upadłam. Zauważyłam ślad zębów na prawym nadgarstku. Nie myślałam o bólu, w moich żyłach płynęła czysta adrenalina. Pod palcami poczułam duży i gruby konar. Cały czas obserwowałam wilka. Lecz kiedy chciałam wstać i wziąć konar on prędko uciekł. Ruszyłam pędem do domu. 30 minut marszu zastąpiłam 5 minut biegu. Kiedy wpadłam do domu zatrzasnęłam zasuwkę i ruszyłam do kuchni. Tam leżała karteczka:

"Kochanie wybacz pojechaliśmy na półtora tygodnia z pracy, pieniądze są na lodówce i jak coś się będzie działo dzwoń, Przyjedziemy

Mama i Tata :) "

Nie chciałam ich niepokoić, więc obmyłam ranę. Dopiero, gdy emocje upadły poczułam ogromny ból na prawym nadgarstku. Spojrzałam na to i aż się zatrzęsłam. Były tam dwie ogromne krwawiące dziury. Znalałam plaster i obkleiłam ranę. Nagle poczułam się bardzo słaba i ledwo co się doczlapałam na górę do swojego pokoju. Padłam na łóżko i ogarnęła mnie ciemność...

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania