Poprzednie częściTo tylko ja - prolog

To tylko ja - cz. 4

„Mężczyźnie samotność może dopomóc w odnalezieniu siebie, kobietę zabija.”

 

Oscar Wilde

 

 

ONA

 

Cmentarz był miejscem, które wielu ludzi napawało smutkiem i melancholią. Ja odbierałam go inaczej, kojarzył mi się z wytchnieniem i spokojem. Zapewne zbyt wiele dobrych istot trafiło tu za wcześnie. Ich życie miało sens, który przerwał niefortunny los, niwecząc wszystko w ułamkach sekund.

Mały nagrobek w kształcie serca był widoczny z głównej alejki. Zawsze schludnie posprzątany, zastawiony kwiatami i wciąż tlącymi się zniczami. Minął prawie rok od jej śmierci, a miejsce pochówku nadal wyglądało na świeże. Uśmiechnęłam się na widok wcześniej podarowanych maskotek, pochyliłam i delikatnie strzepnęłam z nich warstwę kurzu. Wiedziałam, że o tej porze nikogo nie będzie. Zanim zaczęłam tu przychodzić, dokładnie przyjrzałam się i zapamiętałam, kiedy pozostanę niezauważona. Mogłam pozwolić sobie na krótką rozmowę, milczący monolog, choć żywiłam szczerą nadzieje, że Lily mnie słyszy, tylko tak jak ja nie miała wyjścia i milczała.

„Zobacz, przyniosłam nowego. Jest biały i puchaty. Widzisz, jakie ma wielkie, niebieskie oczy? Pomyślałam, że ci się spodoba. Kupiłam go od pewnej staruszki na targu. Miała też pieski, ale ja wiedziałam, że wolałabyś kotka. Spał dzisiaj ze mną, nie gniewaj się. Teraz należy tylko do ciebie. Posadzę go tutaj, pomiędzy szarym a tym w paski. Widzę, że znów miałaś wielu gości, to miłe. Mnie nikt nie odwiedza, ale to nic. Już niedługo się spotkamy, tylko daj mi trochę czasu. Przyszłam, żeby ci powiedzieć, że się udało! Teraz trzeba odczekać kilka dni, zresztą jestem zbyt słaba.

Ja nigdy nie miałam przyjaciół, ty jesteś pierwsza. Nikt mnie nie lubił, bo nie potrafię mówić. To tak jakby ktoś z góry zaplanował, że zabierze mi głos w chwili mojego pierwszego oddechu.

Gdybym tylko wtedy potrafiła krzyczeć wystarczająco głośno, może byłoby inaczej. Zawsze zastanawiałam się, jaka byłaś. Na pewno odważna i radosna. To takie niesprawiedliwe! Nie martw się, oni za to zapłacą, wszyscy! Przyrzekam."

Przerwałam, ponieważ nie mogłam wyzbyć się wrażenia, że ktoś na mnie patrzy. To uczucie towarzyszyło mi prawie zawsze, ale teraz było silne, wręcz namacalne. Obróciłam się niepewnie, potwierdzając swoje przypuszczenia.

 

 

ON

 

Wracałem do domu, ale coś mnie tchnęło i kazało zawrócić. Jakaś wewnętrzna siła pchała ku drodze, którą w ostatnim czasie omijałem szerokim łukiem.

Zaparkowałem obok ogromnej bramy, którą zdobiły pnące winorośle.

Ktoś obcy pomyślałby, że byłem wyrodnym rodzicem, nie odwiedzając grobu córki od dnia pogrzebu, jednak nie chciałem zmierzyć się z rzeczywistością, jaką dobitnie ukazywałby rząd złoconych liter na marmurowym sercu. Niby zdawałem sobie sprawę, że odeszła na zawsze, mimo tego wolałem, albo zwyczajnie było mi prościej, tworzyć iluzję jej ciągłej obecności. Inni nazwaliby to głupotą, ja siłą, by wciąż oddychać. Owszem, były momenty, gdzie życie obdzierało mnie ze złudzeń, lecz one po chwili wracały, blokując wszystko inne. Nadszedł czas, aby z tym skończyć.

Podszedłem do pierwszego z brzegu stoiska i wyciągnąłem z portfela banknot. Czułem, jak trzęsą mi się dłonie. Na samej górze stał piękny bukiet z powiązanych ze sobą słoneczników. Były takie jaskrawe jak poranne słońce – jak ona.

- Co podać? – zapytała starsza pani z saszetką obwiązaną wokół pasa.

- Te słoneczniki. – Wskazałem na bukiet.

- Dobry wybór, są piękne.

- To prawda – przytaknąłem.

- Nigdy tu pana nie widziałam, a kojarzę większość odwiedzających.

Po diabła podtrzymywała rozmowę i co, do cholery ją interesowała moja osoba, to chyba oczywiste, że nie przyszedłem tutaj rekreacyjnie.

- Rzadko tu bywam. – Kobieta już otwierała usta, by znów coś powiedzieć. – Może się pani pospieszyć?! – wtrąciłem podniesionym tonem, chyba pozbawiając ją ochoty na dalszą konwersacje. W powietrzu uniósł się zapach palonego papierosowego filtra. Ona także go poczuła, wreszcie uwijając się szybciej. Swoją drogą z chęcią bym zapalił.

Szklane znicze uderzały o siebie, niesione w foliowej torbie, a żwir trzeszczał pod butami. Obserwowałem, jak drobniejsze kamyki podskakiwały w górę, czepiając się podeszew moich masywnych butów. Wiedziałem, że jestem już niedaleko, kiedy zdobyłem się, by podnieść wzrok, przy grobie Lily ujrzałem młodą kobietę. Nie znałem jej. Stała z opuszczoną głową, pogrążona w myślach. Przyduża czarna bluza okrywała drobną sylwetkę. Było w niej coś niezwykłego, coś co przykuwało uwagę. Musiała zorientować się, że na nią patrzyłem, bo odwróciła się w moją stronę. Jej ciemne oczy przeszywał strach. Chciałem się dowiedzieć, kim jest, ale zanim zdążyłem cokolwiek powiedzieć, uciekła, naciągając na głowę kaptur.

Średnia ocena: 4.8  Głosów: 6

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (9)

  • NataliaO 27.08.2016
    Już się wygodnie rozsiadłam, a tu koniec linijek do czytania. Buuu... Jestem ciekawa dziewczyny w kapturze, znała córkę naszego samotnika, ale skąd, jak i dlaczego ją odwiedza... Co zamierza nieznajoma; Super 5:)
  • NataliaO 27.08.2016
    Wydaje mi się, że to będzie Twoje najlepsze opowiadanie :)
  • Marzycielka29 27.08.2016
    NataliaO, Twoja zdanie normalnie mnie zawstydza :) Dziękuję :*
  • Marzycielka29 28.08.2016
    Dziękuję za 5:)
  • Alicja 30.08.2016
    Niesamowite to. Nie zaspokoiłaś mnie tą częścią. Nadal czekam, bo jest na co. 5 :)
  • Marzycielka29 30.08.2016
    Dziękuję ślicznie, zaraz wstawię, bo akurat skończyłam pisać ;D
  • Alicja 30.08.2016
    Cieszę się, poprawiasz mi humor :)
  • Marzycielka29 30.08.2016
    Alicja, bardzo mi miło ;)
  • Rasia 09.09.2016
    "Zapewne zbyt wiele dobrych istot, trafiło tu za wcześnie" - bez przecinka
    "Mały nagrobek w kształcie serca, był widoczny" - i tu też, patrz sobie na orzeczenia, ile ich jest, tyle znaków przystankowych :) Albo spójrz na jedną stronę zdania do przecinka i zobacz, czy miałaby sens jako oddzielne zdanie, a potem to samo z częścią po przecinku :)
    "Już niedługo się spotkamy tylko daj" - przecinek po "spotkamy"
    "To tak, jakby ktoś z góry zaplanował" - bez przecinka "tak jakby" nie oddzielamy przecinkiem w takich sytuacjach, gdy służy za porównanie :)
    "Przyrzekam. „" - coś Ci tu uciekł cudzysłów :) Bez tej spacji i wepnij go na górę, bo jest kończący :)
    "Przerwałam ponieważ nie mogłam wyzbyć się wrażenia" - przecinek po "przerwałam"
    "Te uczucie towarzyszyło mi" - to*, uczucie to rodzaj nijaki
    "mimo tego wolałem albo zwyczajnie było mi prościej" - przecinek po "wolałem", bo tutaj "albo" rozpoczyna wtrącenie, a nie jest kontynuacją zdania
    "zapytała starsza pani z saszetka" - saszetką*
    "i co do cholery ją interesowała" - "do cholery" ubieramy we wtrącenie
    "Może się pani pospieszyć!" - tu jeszcze znak zapytania
    "pozbawiając ją ochoty na dalsze konwersacje" - dalszą konwersację*, no bo mogą prowadzić jedną :)
    "Chciałem się dowiedzieć kim jest" - przecinek po "dowiedzieć"
    Ta scena, kiedy młoda kobieta przychodzi z zabawką na cmentarz, przypomniała mi Jeffa i Mary :P No ale część fajna, jestem ciekawa, jak złączysz losy tej dwójki. Liczę na coś błyskotliwego :) Część dobra, aczkolwiek tutaj wpadło więcej błędów - chyba przez nieuwagę, bo nie były to tylko przecinki. Tutaj zostawię czwórkę, jeśli pozwolisz, mimo że bardzo fajnie mi się czyta, bo jednak chcę być co do tego oceniania konsekwentna :) No i idę dalej.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania