To tylko ja - cz. 1
Notka od autora ;)
Hej, jak na pewno zdążycie zauważyć, historia będzie pisana z perspektywy dwóch, obcych sobie ludzi. Jest to nowy dla mnie temat, więc jeżeli będziecie mieć jakieś wątpliwości, coś się wam nie spodoba albo ogólnie będzie do d..y, to piszcie ;P Jeżeli jednak się spodoba, to będzie mi niezmiernie miło ;) Miłego czytania.
****************************************************************************************************************************************************
ON
„Kobieta nie powinna być gorsza od anioła, mężczyzna zaś tylko trochę lepszy od diabła.”
Mikołaj Gogol
Wystające sprężyny starej wersalki uciskały mnie w plecy, a kark bolał z braku poduszki. Znów zasnąłem w salonie, nie mając siły doczołgać się do sypialni. „Czy choć raz mi się to uda?” – pomyślałem, zmieniając z trudem pozycję. W pokoju śmierdziało wódką i nikotyną. Nie przeszkadzało mi to, byłem sam, a takie życie pozwalało zapomnieć. Z sennego letargu wyrwał mnie dźwięk telefonu. Leniwie wyciągnąłem rękę w kierunku stołu i po omacku zacząłem szukać. Już go prawie miałem, gdy skurwiel spadł na podłogę. W końcu cisza. Pewnie się rozwalił, i dobrze. Ostatnie na co miałem ochotę, to rozmowa, ale po minucie rozdzwonił się ponownie. Telefonował mój przełożony. Zdziwiłem się, gdyż byłem na urlopie, przymusowym, ale urlopie. Zawiesili mnie kilka tygodni temu za picie na służbie i narażanie współpracowników na bezpośrednie niebezpieczeństwo. No cóż, trzeźwy nie byłem. W ich mniemaniu osiągnąłem dno, w swoim otrzymałem dar z niebios. Mogłem bezkarnie zatracać się w przezroczystym trunku i nie myśleć o niczym innym jak zapas alkoholu i fajek.
- Czego chcesz? – Odebrałem dla świętego spokoju i cierpiącej z powodu kaca głowy.
- Jak zawsze uprzejmy – zadrwił Campbell.
- Streszczaj się, jestem zajęty. – Fakt, byłem, szukaniem papierosa w wszechobecnym rozgardiaszu.
- Jesteś nam potrzebny. Dziś w nad ranem znaleziono ciało mężczyzny. Umarł na skutek postrzału. Sprawdziliśmy jego tożsamość i okazało się, że należał do szajki narkotykowej, której sprawę prowadziłeś dwa lata temu – tłumaczył.
- Na pewno świetnie sobie poradzicie, poza tym sam mnie zawiesiłeś, pamiętasz? – Zaciągnąłem się fajką i wypuściłem dym wprost do słuchawki.
- Przestań pierdolić i rusz dupę. Wieczne użalanie się nad sobą nie ma sensu. Czekam na ciebie, masz pół godziny. – Zanim zdążyłem zaprotestować, rozłączył się. „Niech cię szlag!”
Łazienkowe lustro dobitnie ukazywało, kim się stałem bez niej. Szara cera, podkrążone oczy, które już dawno zaszły pijacką mgłą, przysłaniającą ich orzechową barwę, zapadnięte policzki.
- Wyglądasz jak kupa gówna – powiedziałem do swojego odbicia, przeczesują palcami przydługawe już, ciemne włosy. Facet z lustra spoglądał na mnie z nienawiścią i pogardą.
Gorący strumień prysznica przyjemnie masował obolałe mięśnie, a jego szum zakłócał znienawidzoną przeze mnie ciszę, dając iluzję normalności. Przymknąłem powieki, wyobrażając sobie, że gdy stąd wyjdę, w salonie będzie ona, jak zawsze roześmiana. Wskoczy mi na plecy, a ja będę podskakiwał jak źrebak, byle tylko zadowolić moją małą ptaszynę. Tak bardzo za tym tęskniłem, oddałbym duszę diabłu, byle tylko to wszystko wróciło, ale czy mogłem się uważać za lepszego niż on?
Skuliłem się, osuwając plecami po chłodnych kafelkach. Chciałem krzyczeć, wyrwać z siebie ból, który dławił, pozbawiał tchu, niszczył.
„Boli cię? Płakałeś? John mówi, że prawdziwi mężczyźni nie płaczą, ale myślę, że to bzdura. Widziałam kiedyś, jak to robiłeś, a przecież jesteś odważny i dzielny. Wiem, że zawsze mnie obronisz, tatusiu.”
Spojrzałem na ramię, na którym jaśniała blizna po postrzale. Dawno zdążyła się zasklepić i całkowicie zblednąć. Tamtego dnia Lily przyszła odwiedzić mnie w szpitalu, pamiętam, że bardzo się przestraszyła. Właśnie wtedy wypowiedziała te słowa, których wspomnienie raniło moje serce jak ostrze noża wirujące w nim głęboko. Rana po nim nigdy się nie zagoi. Wielokrotnie błagałem o śmierć, lecz ona byłaby nagrodą, na którą nie zasługiwałem. Byłem tchórzem.
- Przepraszam, wybacz mi, że cię zawiodłem, skarbie – powiedziałem w pustą przestrzeń, pozwalając, aby jeszcze chwilę woda obmywała łzy, które spływały wraz z nią i znikały jak resztki mnie.
Komentarze (18)
"aby jeszcze chwilę woda obmywała łzy, które spływały wraz z nią i znikały, jak resztki mnie." - zamknęło doskonale całość.
5:)
"niczym innym, jak zapas alkoholu i fajek." - bez przecinka, porównanie proste
"Łazienkowe lustro, dobitnie ukazywało" - bez przecinka
"gdy stąd wyjdę w salonie będzie ona" - przecinek po "wyjdę"
"oddałbym duszę diabłu byle tylko to wszystko wróciło" - po "diabłu"
"że cię zawiodłem skarbie" - po "zawiodłem"
"znikały, jak resztki mnie." - bez przecinka
Ładnie to rozwijasz mimo kilku błędów. Cóż, widząc taki obraz bohatera dość łatwo zrozumieć kobietę, która go zostawiła. Mogła jednak wybrać sobie nieco odpowiedniejszy moment... No nic, czekam jak to wszystko się potoczy, a tutaj zostawiam 5 :)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania