To tylko ja - cz. 5
„Człowiek upada i się podnosi. Jedni nazywają to gimnastyką, inni sensem życia.”
Sławomir Kuligowski
ON
Podszedłem bliżej grobu, kucając i chowając twarz w dłonie. Musiało minąć kilka minut, nim odważyłem się przeczytać wygrawerowany złotymi literami napis.
„LILY MITCHELL
ur. 12.03.2008 – zm. 08.09.2015
POWIĘKSZYŁA GRONO ANIOŁKÓW.”
„Z pewnością” – pomyślałem, przypominając sobie jej delikatną buzię i drobniutkie piegi wokoło noska.
Nowy dzień rozpoczął się wyjątkowo dobrze. Już zapomniałem, jak to jest nie mieć kaca. Wczorajszego popołudnia złożyłem przysięgę, że nigdy więcej nie tchnę alkoholu. Nie było to łatwe, ale nie zamierzałem złamać danego słowa, nie tym razem. Zaparzyłem kawy. Jej intensywny aromat, którego już dawno nie czułem tak wyraziście, pomógł mi do końca stanąć na nogi. Tego dnia czekała mnie prawdziwa próba wytrzymałości. Wyciągnąłem z szafy marynarkę. Wciąż pasowała jak ulał, co dodało mi odrobinę odwagi.
Korytarze sądu ciągnęły się w nieskończoność, przypominając labirynt bez wyjścia. Do rozprawy pozostało pięć minut. Przyspieszyłem kroku. Przez chwilę przeszła mi przez głowę myśl, żeby zawrócić, ale nie miałem pewności, czy wyrok nie zostanie wydany bez mojej obecności i wolałem nie ryzykować, w końcu była to jedna z nielicznych okazji, aby ją zobaczyć.
Dochodząc na miejsce, nikogo nie zastałem. Wziąłem głęboki wdech i przekroczyłem próg sali schowanej za masywnymi, dębowymi drzwiami. Wszyscy byli już w środku. Amber wyglądała olśniewająco. Przytrzymałem wzrok dłużej, niż powinienem, na krągłych, kobiecych kształtach i opadających na nie kaskad miedzianych włosów. Na mój widok skinęła tylko głową. Nadal ją kochałem, to nigdy się nie zmieniło. Usiadłem po drugiej stronie pomieszczenia. Do sali wszedł sędzia z kamiennym wyrazem twarzy. Jeszcze raz wysłuchał obu stron, co nie trwało długo i wydał orzeczenie o rozwodzie. „Koniec” te słowo huczało mi w głowie, nie dając absolutnie ulgi. Opuściłem wnętrze pierwszy. Chciałem jak najszybciej zniknąć.
- Josh! – usłyszałem głos Amber. Odwróciłem się. – Poczekaj – poprosiła i podeszła bliżej.
W tym momencie pragnąłem tak wiele powiedzieć. Przeprosić, błagać o wybaczenie, przytulić ją, ale kiedy stała na wyciągnięcie ręki, a zapach znajomych perfum wdarł się w nozdrza, zwątpiłem. Wiedziałem, że gdy zacznę mówić, rozsypię się jak domek z kart.
- Nie było innego wyjścia, nie chciałam tego, ale tak musiało być – zaczęła, przez cały czas patrząc mi w oczy. - Dalsze życie razem byłoby tylko pasmem cierpień i wspólnych wyrzutów. Josh, to nie twoja wina, że Lily nie żyje. Nie mogłeś jej chronić przed wszystkim, nikt nie mógł. – Przyłożyła ciepłą dłoń do mojego policzka. Nie powstrzymywałem się i przycisnąłem do niej twarz, przymykając powieki. – Wybacz sobie i dbaj o siebie, proszę. – Musnęła wargami moje i odeszła, pozostawiając po sobie jedynie dźwięk uderzających obcasów o szare kafle.
Minęło kilka dni odkąd wróciłem do służby i całkowitej trzeźwości, a prawdziwą nowością była jasność umysłu. Rzuciłem się w wir pracy, kierując znajomym tatuażem. Przeglądałem, w ciąż na nowo stare akta spraw gangu. Machlojki, haracze, napaści i kilka zabójstw, ale nic konkretnego, co miałoby mnie naprowadzić na trop w nowej sprawie. Morderca był doskonale przygotowany i oprócz dziwnego napisu na ścianie nie miałem nic. Nawet najdrobniejszego punktu zaczepienia. Policyjni informatorzy także nie wnieśli niczego nowego. Hanks nie przejął się stratą jednego ze swoich ludzi. Podobno denat pracował dla niego od około roku. Chłopak wywodził się z wyższych sfer, a jego rodzice nigdy nie wiedzieli o „zainteresowaniach” syna.
„Przecież to dobre dziecko, to wy się mylicie!” Tak brzmiały słowa matki, gdy policja poinformowała ich o jego śmierci.
Spokoju nie dawała mi także nieznajoma z cmentarza. Znałem koleżanki córki i ich rodziców. Nie była to również żadna ze znajomych byłej żony. Jaki powód miała kobieta, by odwiedzać Lily i dlaczego na mój widok uciekła? Może tamtego dnia nie wyglądałem najlepiej, ale chyba nie do tego stopnia. Doszedłem do wniosku, że jedynym sposobem, aby się tego dowiedzieć, będzie ponowna wizyta tam.
Komentarze (10)
"w ciąż" - * powinno być "wciąż". Cieszę się, że pomimo odejścia żony Josh się trzyma. Ta kobieta jest intrygująca. Jestem ciekawa, co dalej wydarzy się na cmentarzu. 5 :)
"Już zapomniałem jak to jest, nie mieć kaca." - ten przecinek wędruje za "zapomniałem"
"nie miałem pewności czy wyrok nie zostanie" - przecinek po "pewności", bo to zdanie podrzędne w tym wypadku. "Czy" nie zastępuje tutaj "lub"
"przekroczyłem próg sali, schowanej za masywnymi" - bez przecinka
"Przytrzymałem wzrok dłużej niż powinienem na krągłych" - przecinek po "dłużej" i ja bym dała jeszcze po "powinienem", będzie ładne wtrącenie
"Rzuciłem się w wir pracy, kierując znajomym tatuażem" - kierując tatuażem? Albo nie znam tego pojęcia, albo nie zrozumiałam, albo coś jest nie tak. Może chodziło o studio tatuażu? Ale raczej nie, w końcu facet pisze potem o morderstwach...
"oprócz dziwnego napisu na ścianie, nie miałem nic" - bez przecinka
"aby się tego dowiedzieć będzie" - przecinek po "dowiedzieć"
Bardzo podobają mi się Twoje opisy - są takie plastyczne, realistyczne. W poprzednim rozdziale skupiłaś się nawet na stukaniu zniczy, które są niesione razem w siatce i na kamyczkach w podeszwach, co tak bardzo zadziałało na moją wyobraźnię! Czekam na dalsze rozdziały i cieszę się, że już troszkę nadrobiłam :)) Uchwyciłaś tutaj dość istotny problem, mianowicie rozpad małżeństwa po śmierci dziecka - ponoć dość częsty, jakże przykry skutek. Właściwie całe życie obraca się w ruinę. To z pewnością jeden z największych koszmarów, jaki nie powinien przydarzać się nikomu. Zostawiam 4,5 czyli 5 :)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania