To tylko ja - cz. 3
Z góry przepraszam za taką sporą przerwę ;(
„Naszą największą słabością jest poddawanie się. Najpewniejszą drogą do sukcesu jest zawsze próbowanie po prostu jeden, następny raz.”
Thomas Edison
ONA
Bolało mnie. Siostry zakonne niczego nie widziały, ale ja patrzyłam w ich kierunku, rozmawiały. Dziewczynki z pierwszego piętra szczypały mnie po nogach i parzyły pokrzywami, a chłopy mocno trzymali, abym nie mogła uciec.
- Co teraz, dziwaku? Nie krzyczysz? – zapytała jedna ze starszych dziewczyn, szydząc ze mnie. Czułam jedynie, jak słone łzy spływały po mojej brudnej buzi. Doskonale wiedziała, że nie wydobędę z siebie żadnego dźwięku, choćby najcichszego, nie umiałam. – Pieprzona niemowa! – przeklęła i odchodząc, splunęła obok mojej nogi.
- Idą pingwiny, uciekajcie! – zawołał ktoś stojący bliżej wejścia na betonowe boisko sierocińca.
Leżałam na ziemi i obserwowałam, jak czarne, sznurowane buty uderzają o twardą powierzchnię.
- Ach, to tylko ty. – Zakonnica pokręciła głową, pomagając mi wstać.
Wspomnienia z przeszłości przerwał dźwięk tłoczących się na parapecie gołębi. Nawiedzały mnie nawet w snach, jakby było im mało czasu za dnia. Przeplatały się ze sobą, te dawne i te nowe, tworząc wyniszczającą spiralę, która z każdym dniem wywiercała większą dziurę. Wstałam tylko po to, aby po chwili ponownie się położyć. Samotność i cisza towarzyszyły mi od zawsze. Nauczyłam się z nimi żyć. Kiedyś łaknęłam miłości albo bliskości drugiego człowieka, teraz moja własna osoba stawała się każdego dnia przeszkodą, by oddychać. Nawet najdelikatniejszy dotyk, otarcie ciała o pościel, sprawiało, że koszmar wracał. Ukojenie dawało mi tylko zimno podłogowych paneli, które z niebywałą wytrwałością przyjmowały litry wylanych łez. „Tamtego dnia to ja powinnam zginąć, nie ona!” – pomyślałam i ścisnęłam mocniej pluszowego kotka, kuląc się na posadce. Nie wiedziałam, co bardziej bolało, jej niesprawiedliwa śmierć czy moje tchórzostwo. Może to i to. Jedno nie pozostawiało wątpliwości. Dopóki te trzy imitacje ludzi w męskiej powłoce nie zapłacą za wszystko, a ich oddechy będą mieszać się z oddechami innych, nie zaznam spokoju. Nie miałam nic do stracenia, a zemsta dawała złudne poczucie sensu dalszej egzystencji i spełnienia. Nie powodowała, że czułam się lepiej, że nagle jak za dotykiem czarodziejskiej różdżki wszystko co złe zniknie, lecz gdzieś w głębi czułam, że tylko wtedy będę gotowa na śmierć. Tylko wtedy znajdę w sobie odwagę, by odejść. Teraz przynajmniej, gdy przymknę powieki, nie zobaczę wyłącznie cierpienia. Kiedy nastawię uszu, nie usłyszę jedynie obelg i spazmatycznego sapania, a jeśli spojrzę na dłonie, dostrzegę sprawiedliwość.
Wtorek był dniem, w którym starałam się ładniej, niż zazwyczaj wyglądać. Umyłam i uczesałam włosy w ciasnego koka, a gdzieniegdzie ich ciemniejsze i krótsze pasma wydostawały się z pod wsuwek, nie przeszkadzało mi to. Nałożyłam na twarz krem i odrobinę pudru, aby zatuszować sińce pod oczami, choć i tak pewnie na wiele się to nie zdało. Chciałam, idąc do niej, wyglądać dobrze. Sprawiać wrażenie silnej, byłam jej to winna. Narzuciłam na ramiona czarną bluzę z kapturem i wsadziłam pod nią maskotkę.
Komentarze (13)
"- Ah, to tylko ty" - Ach*
"stawała się każdego dnia przeszkodą by oddychać" - przecinek po "przeszkodą"
"Tamtego dnia, to ja powinnam zginąć" - bez przecinka
"Nie wiedziałam co bardziej bolało" - przecinek po "wiedziałam"
"wszystko, co złe zniknie" - bez przecinka
"w tedy będę gotowa na śmierć. Tylko w tedy" - wtedy* x2
"w którym starałam się ładniej, niż zazwyczaj wyglądać" - tutaj troszkę brzydki szyk zdania z tym czasownikiem na końcu, brzmi nienaturalnie
"Chciałam, idąc do niej wyglądać dobrze" - przecinek po "niej"
No, trochę mnie ominęło, więc nadrabiam :) Pojawiło się parę błędów większego kalibru, ale bardzo przyjemnie się czytało. Podoba mi się opisywana przez siebie postać, bardzo przypadła mi do gustu. Właściwie dziś czuję się trochę jak ona - niesprawiedliwie. Co prawda z innych powodów, bo mnie nikt nie wytyka palcami, ale jednak. Dziewczyna najwyraźniej ma ciężką przeszłość, która kazała dojrzeć jej swego czasu ponad wiek. Jedno zdanie zasugerowało troszkę jakby... dziewczyna była kiedyś wykorzystywana seksualnie? Oczywiście to daleko posunięty pomysł, ale tak mi się jakoś nasunęło. Fragment z maskotką jest uroczy, właściwie te dwa zdania - jedno w środku tekstu, drugie na koniec. Ślicznie to razem zagrało, stworzyło taki obraz rozpaczliwej potrzeby akceptacji, przeżycia dzieciństwa jeszcze raz, tym razem szczęśliwie, wybaczenia sobie. Taka krótka część, a ile można o niej powiedzieć :)) Zostawiam 4,5 czyli 5 :)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania