Uniwersytet Magów (Rozdział 3 ,,PRZEBUDZENIE")

Ayla pędziła przez park, nie zważając na palący ból, którym emanowały jej płuca. Przy każdym wdechu czuła żar w klatce piersiowej. ,,Jeszcze chwila!...Wytrzymam!" - motywowała się w duchu. W oddali zobaczyła ogromny dąb a pod nim ławkę. Miejsce, służące jako linia mety, które wyznaczyła razem z ojcem. Dawniej pokonywali te trasę wspólnie, ale teraz Nick był całkowicie pochłonięty pracą.

Płuca Ayli krzyczały, jednak ona nie zwracała na to najmniejszej uwagi. Całą sobą skupiając się na równomiernym oddechu. Przyśpieszyła, wpatrując się w konar. Wdychała powietrze nosem a wydychała ustami. „Cztery...trzy...dwa..." Przywarła do drzewa, dysząc. Po kilku minutach wyprostowała się i ruszyła w drogę powrotną.

Żałowała, że nie ma przy niej taty. Sobotnie wyścigi były ich ulubionym zajęciem.

Wspominała, jak po raz pierwszy wybrała się z Nickiem do parku. Było to dwa lata temu w wakacje. Ayla siedziała przy kuchennym blacie i czytała książkę, gdy nagle do pomieszczenia wparował podekscytowany Nick. Popatrzył na powieść, którą córka trzymała w dłoni i głośno westchnął.

- No już, wstawaj. - powiedział podchodząc do krzesła, na którym siedziała.

Ayla popatrzyła ze zdziwieniem na tatę, ale posłusznie wykonała rozkaz.

- Nie możesz siedzieć w domu, w tak piękny dzień. - zawyrokował i kiwnął głową w stronę okna. Chwile stał tak patrząc na córeczkę, po czym klasnął w dłonie. Ayla aż poskoczyła zaskoczona. - Pójdziemy pobiegać!

Dziesięć minut później byli już w parku. Dyszeli ciężko, powłócząc nogami. ,,To chyba nie był taki cudowny pomysł" wyrzucał sobie Nick. W momencie, w którym spojrzał na twarz córki, wszelkie wątpliwości nagle go opuściły. Widział, że bieg sprawia jej przyjemność. A skoro Ayla jest zadowolona, to on również. Jednak zmienił zdanie chwile pózniej, kiedy w jego kolanie coś chyba przeskoczyło (a przynajmniej tak to odczuł). Syknął z bólu i przystanął, cały swój ciężar opierając na lewej nodze. Ayla podbiegła do ojca ze strachem w oczach. On szybko ją uspokoił, że to nic wielkiego i poprosił, aby pomogła mu dojść do najbliższej ławki. Tej samej, która później stała się ich linią mety.

Ayla czuła, że utraciła coś niesamowicie ważnego.

Przechodziła właśnie obok placu zabaw, gdy usłyszała głos, dobiegający zza jej pleców.

- Ej, kwiatuszku! Dokąd się tak spieszysz?

Serce Ayli zamarło. Przystanęła i odwróciła się.

Nieopodal, przy zjeżdżalni, stał mężczyzna i uśmiechał się tymi kilkoma zębami, które jeszcze posiadał. Był wysoki i umięśniony, a sposób w jaki patrzył na Aylę, przyprawiał ją o dreszcze.

,,Po co się zatrzymałaś idiotko?" pomyślała i zaczęła gorączkowo rozglądać się, w poszukiwaniu jakiejkolwiek pomocy. Niestety, w pobliżu nie było żadnej żywej duszy.

Popatrzyła na nieznajomego, który teraz ruszył w jej stronę. Ayli zdawało się, że stopy stopiły się z chodnikiem. Nie potrafiła zrobić kroku, tylko tak stała i patrzyła w twarz napastnika. W jego oczach, dziewczyna dostrzegła coś dzikiego. Błądził wzrokiem po całym jej ciele, to zaciskając, to rozluźniając dłonie.

Teraz dzielił ich tylko metr a Ayla poczuła, jak wszystkie mięśnie się w niej napinają. Jej oddech przyspieszył a serce wyrywało się z piersi. Uniosła rękę, aby jeszcze odrobinę zwiększyć dystans. ,,Zatrzymaj się!...Zatrzymaj!" błagała. I nagle, jej modły zostały wysłuchane a mężczyzna przystanął. Jego twarz spurpurowiała a oczy o mało nie wypadły. Zaczął charczeć i wierzgać się. Ayla pobladła. Po minucie tych męczarni, napastnik gwałtownie się wyprostował i...padł na ziemię.

Ayla patrzyła na mężczyznę ze łzami w oczach. W pewnym momencie nawiedziła ją myśl, że to przez nią nieznajomy stracił życie. Poczuła nadchodzącą falę mdłości. To było przecież niemożliwe. Prawda?

Zamrugała kilkakrotnie, aby odgonić łzy, po czym rzuciła się do ucieczki.

 

Maria stała przy oknie i spoglądała na furtkę, wyczekując powrotu córki. Jej mąż przechadzał się niespokojnie po pomieszczeniu, przeczesując włosy nerwowymi ruchami.

Poczuli falę energii kilka minut wcześniej, kiedy wspólnie debatowali nad tym, kiedy nastąpi właściwy moment na powiedzenie Ayli prawdy.

Według jej męża powinni zaczekać jeszcze kilka miesięcy, czemu Maria była całkowicie przeciwna. Uważała, że poinformowanie córki o magicznych zdolnościach, które posiada jest sprawą niecierpiącą zwłoki. Właśnie tłumaczyła Nickowi, co może się stać, jeśli nieumiejętnie ich użyje, gdy poczuła znajome ciepło i mrowienie w okolicach potylicy. ,,MAGIA!". Słowo dudniło jej w głowie jeszcze, gdy zerwali się z mężem i wybiegli na podwórko, wypatrując źródła. Po chwili zrozumieli, że zapewne wydarzyło się najgorsze...

Wzrok Marii przyciągnął jakiś ruch. Zza żywopłotu wypadła Ayla i potykając się, dopadła furtki. Chwile mocowała się z klamką, jednocześnie gorączkowo oglądając się za siebie.

- Nick! - Maria przywołała męża i wskazała na dziewczynę, która teraz pędziła w ich stronę.

Chwilę później usłyszeli donośny trzask i stukot butów. Do kuchni wleciała Ayla. Była roztrzęsiona i blada a oczy błądziły między ojcem, matką a dłońmi, które wyciągała w ich stronę.

Nick zasłonił swoim ciałem Marię. Obawiał się, że Ayla może przez przypadek użyć daru i zrobić im krzywdę.

- Kochanie...- odezwał się uspokajającym głosem i wyciągnął ręce w geście obronnym. - Już wszystko w porządku. Jesteś bezpieczna. - córka uniosła na niego oczy. Ujrzał w nich rozpacz, żal i strach. Poczuł ukłucie w sercu na ten widok, jednak szybko doprowadził się do porządku. To na jego barkach spoczywa teraz odpowiedzialności za czyny Ayli.

- Córeczko! Posłuchaj mnie. - tym razem przemawiał pewnie, z siłą w głosie - Musisz głęboko oddychać. Wszystko będzie dobrze. Musisz tylko oddychać, uspokoić się...wyciszyć. Rób to co ja. - nabrał głęboko powietrza i wypuścił nosem. Kiwnął głową zachęcająco, kiedy zaczęła go naśladować. Wdech. Wydech. Wdech i wydech.

Po chwili pozwolił sobie na zrobienie kroku w jej stronę. Nadal oddychała głęboko, gdy stanął przed nią i mocno przytulił. Kiedy odsunął się, na długość ramienia, Ayla spojrzała mu w oczy i powiedziała trzy słowa, które wryły się permanentnie w jego umysł.

- On nie żyje - oznajmiła, po czym zemdlała prosto w jego objęcia.

Średnia ocena: 3.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania