Uniwersytet Magów (Rozdział 7)

W dniu wyjazdu, w domu Ayli panował chaos. Maria biegała jak oparzona po całym budynku, zbierając ubrania córki i wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy. Znalezione przedmioty składowała na stole w kuchni a odzież w walizce.

- Spodnie...Są! Bluzeczki...Też. - wyliczała, odhaczając posegregowane ubrania, na wcześniej przygotowanej liście.

  Ogrom prac pozwalał Marii choć na moment zapomnieć o przyczynie wyjazdu córki. Bardzo żałowała, że jej moce ujawniły się w tak niespodziewanym momencie...oraz że w ogóle się ujawniły.

Z chwilą narodzin Ayli, Maria była w pełni świadoma magicznych zdolności, drzemiących w jej małym ciałku. Spodziewała się, że przebudzenie nastąpi tak jak u innych dzieci, w wieku pięciu lub sześciu lat. Jednak lata mijały a dziewczynka nie wykazywała żadnych oznak bycia Magiem, co Maria nie uznała za wielką tragedię.

W Aldarlanie brak talentu magicznego był postrzegany jako choroba. Jeżeli u delikwenta wykryto ową ,,ułomność" był natychmiast wykluczony ze społeczeństwa a następnie wysłany przez portal do Defrenu. Z chwilą znalezienia się na neutralnym gruncie pamięć ,,niemaga" ulegała kasacji a w jego umyśle pojawiały się nowe, specjalnie wygenerowane wspomnienia.

Umiejętności Marii pozwoliły jej przedostać się wraz z Nickiem przez portal, omijając proces kasacji. Dwa lata później na świat przyszła ich córeczka. Kiedy razem z mężem uznali, że Ayla nie posiada daru, Maria zaczęła postrzegać ucieczkę jako najlepszą decyzję w swoim życiu. W końcu jej dziecko tak czy siak trafiłoby do Defrenu a ona nie potrafiłaby sobie tego wybaczyć.

Jednak ostatecznie moce dziewczyny odezwały się. Ayla popadając w furię, ujawniła jedną ze swoich umiejętności, która niekoniecznie przypadła Marii do gustu. Wolałaby, żeby dar dziewczyny był związany z żywiołami, na przykład z magią ziemi.

   Była to magia władająca światem natury. Obdarzeni byli w stanie kontrolować każdy element przyrody ożywionej jak i nieożywionej a niektórzy opanowali nawet sztukę komunikacji ze zwierzętami. Jednak umiejętności Magów Ziemi nie ograniczały się jedynie do tych użytecznych na codzień. Niezwykle utalentowani czarodzieje potrafili wpływać na pogodę oraz wywoływać trzęsienia ziemi. W Aldarlanie było ich stosunkowo niewielu, więc mogli szczycić się niewiarygodną sławą a także przywilejami. Oczywiście Potężni (bo tak ich nazywano) nie pochodzili wyłącznie z Trzonu Ziemi. Byli także wysoce uzdolnieni Magowie Ognia, Wody czy Powietrza oraz tacy, którzy wyłamywali się z obowiązującego podziału. Ich mocy nie można było jednoznacznie sklasyfikować, tak więc nadano im przydomek Wyjątkowych.

   Maria należała właśnie do tej ,,kategorii". Podczas Ceremonii Przydziału jej życie zmieniło się o sto osiemdziesiąt stopni i ze ,,zwykłej dziewczyny z wioski" awansowała na ,,Niezwykłą Marię". Od tamtego momentu każdy z adeptów podziwiał ją i chciał się zaprzyjaźnić. Jednakże oblegana przez fanów Magini, nie czuła się komfortowo, więc często stroniła od rówieśników, zaszywając się w bibliotece. Tam właśnie spotkała Nicka i Roberta. Przyjaciele pochodzili ze wschodu z frakcji Ognia i obaj należeli do Potężnych. Z początku nieufna Maria była sceptycznie nastawiona do nowo poznanych Magów. Nie potrafiła otworzyć się na myśl, że ktoś mógłby ją polubić za to, jaką jest osobą a nie ze względu na moc, którą włada. Jednak ostatecznie dała się przekonać co do szczerych intencji obu młodzieńców i już wkrótce stali się nierozłącznym trio. Z upływem czasu przyjaźń pomiędzy Marią i Nickiem przerodziła się w miłość. Na trzecim roku tworzyli idealną parę, co nie spodobało się męskiej części jej fanklubu. O dziwo do tego grona należał również Robert, który zadurzony w dziewczynie nie mógł znieść widoku zakochanych. Ostatecznie ich przyjaźń uległa rozpadowi. Właśnie to wydarzenie przyczyniło się w głównej mierze do fałszywych oskarżeń i procesu.

- Yyy...mamo.

   Głos Ayli wdarł się do bolesnych wspomnień Marii. Kobieta zamrugała i spojrzała rozkojarzona na córkę. Stała w progu kuchni i przyglądała się jej z rozbawieniem na twarzy. Widok łagodnego uśmiechu na jej ślicznej buzi sprawił, że Maria zapragnęła uściskać swoją jedynaczkę. Jednak w tym momencie do pomieszczenia wpadł Malcolm.

- Wszystko gotowe? - zapytał, potrząsając przy tym czarną brodą.

   Maria nie odpowiedziała od razu. Popatrzyła jeszcze raz, przeciągle w ogromne kasztanowe oczy córki. Widziała w nich determinację...i cień smutku. Serce ścisnęło jej się na ten widok. Poczuła wzbierające się łzy, więc prędko przeniosła spojrzenie na ogromnego Maga i kiwnęła głową, nie zdolna do wypowiedzenia choćby słowa.

- Świetnie! - zakrzyknął rozentuzjazmowany i zatarł ręce. Następnie odwrócił się na pięcie i wyszedł na korytarz.

 

   Ayla podeszła do matki i rzuciła jej się na szyję. Wiedziała, że już wkrótce opuści znany jej świat i wkroczy do zupełnie nowego, pełnego magii oraz tajemnic. Oderwały się od siebie dopiero, gdy zza pleców dziewczyny dobiegło ciche chrząknięcie. Ayla odwróciła się i ujrzała młodego Maga o obsydianowym spojrzeniu. Opierał się z założonymi rękoma o framugę drzwi. 

- Przepraszam, jeśli przeszkodziłem, ale Malcolm chciałby przez chwilę porozmawiać z Panią i Pani mężem.

   Ayla aż zadrżała na dźwięk jego głosu. Niski i melodyjny wydał się jej niebywale atrakcyjny. Czuła się jak w transie, jednak kiedy dotarło do niej znaczenie słów, wypowiedzianych przez chłopaka w momencie zeszła na ziemie. Popatrzyła na matkę chcąc zadać pytanie, jednak ta nie zwracając na Aylę najmniejszej uwagi wybiegła z kuchni.

   Dziewczyna spodziewała się, że Mag podąży w ślady jej rodzicielki, jednak myliła się. ,,Obsydianowe spojrzenie" podszedł teraz do kuchennego blatu i usiadł na jednym z krzeseł. Ayla przyglądała się nieznajomemu, gdy leniwie sięgał po jabłko, leżące w wiklinowym koszyczku. Nie miała jeszcze okazji zamienić z nim choćby słówko a bardzo tego chciała. Mag mógłby odpowiedzieć na wszystkie nurtujące ją pytania. Już miała się odezwać, kiedy niespodziewanie nieznajomy uśmiechnął się do niej. Był to ciepły uśmiech. Jeden z tych, które posyła ci przyjaciel, kiedy nauczycielka wyczytuje twoje nazwisko i ,,zaprasza" do odpowiedzi. Ten sympatyczny gest lekko zaskoczył Aylę, jednak po chwili otrząsnęła się i również uśmiechnęła. Poczuła jak nawiązuje się między nimi jakaś nić porozumienia. Otworzyła usta, żeby zadać losowe pytanie, które jeszcze niezupełnie zrodziło się w jej głowie.

   Jednak nie dane jej było przemówić, bo w tym właśnie momencie do kuchni wszedł Malcolm i spod uniesionych brwi spojrzał na chłopaka. Ten momentalnie podźwignął się z krzesła i podszedł do Maga.

- Już czas - oświadczył olbrzym i wyszedł ciągnąć za sobą walizkę.

   Serce Ayli zabiło gwałtownie. Zdawało jej się, że za moment zemdleje, albo zwymiotuje...albo i jedno i drugie. Niespodziewanie tuż obok niej pojawił się chłopak o obsydianowych oczach i położył jej dłoń na ramieniu.

- Nie bój się... - wyszeptał - Wszystko będzie dobrze.

Następne częściUniwersytet Magów (Rozdział 8)

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania