Zielona pułapka
I
Spojrzał na niebo nad Nowym Jorkiem. Było szare, smutne, bardzo zmęczone ludźmi. Miało się wrażenie, że Ziemia opłakuje swoje rany. O szyby dzwoniły krople deszczu, a kawowe ściany pokoju potęgowały w nim uczucie otępienia i beznadziei. Jeff McCurtney uzupełniał informacje o WFW. Śledztwo szło mu naprawdę niezbyt owocnie. Od niedawna tropił członków tej organizacji. Przynajmniej udało mu się ustalić od czego pochodzi nazwa tej przedziwnej instytucji. WFW - War for World, czyli bitwa dla świata. Znaczenie tej nazwy było dla niego aż zbyt oczywiste. Kolejni ludzie mający swoje poglądy, uważający, że potrafią coś zmienić. Jeff wiedział, że to nie będzie prosta sprawa, gdy tylko kierownik wydziału przekazał ją w jego ręce. Pierwszą rzeczą, która zaskoczyła inspektora McCurtneya była dyskrecja tej mafii. Kilka kradzieży dokonanych w domach bogaczy. Handel zagrożonymi gatunkami. Przemyt nielegalnych imigrantów do USA. Wysadzenie w powietrze kilkunastu fabryk. Tyle zdołali ustalić pracownicy wydziału. Jednak większość informacji to tylko domysły, bo pomiędzy sprawami praktycznie nie ma powiązań, a sprawcy tych zbrodni są nieznani. Jeff boleśnie zdawał sobie sprawę z tego, że nadal ani o krok nie zbliżył się do rozwiązanie tej zagadkowej sytuacji. Od przekazania sprawy w jego ręce minęły już dwa tygodnie, a on nadal nie widział światła w tym tunelu. Jego życie prywatne również miało się nienajlepiej, ponieważ cały jego czas wolny pochłaniały rozmyślania nad sprawą. Nie robił nic innego. Teraz też porównywał godziny zdarzeń szukając podobieństw między nimi zamiast udać się do domu. W końcu poddał się. Dopił kawę, wstał od biurka i udał się do wyjścia.
Komentarze (5)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania