Poprzednie częściZielona pułapka

Zielona pułapka (kontynuacja III)

Omiótł go wzrokiem i znalazł pewną nieprawidłowość. Jego dokładne oko zauważyło, że doniczka od jego ulubionego fioletowego storczyka zmieniła miejsce. Została przesunięta dosłownie o kilka centymetrów, jednak on nie miał problemu z dostrzeżeniem tego detalu. Nieśmiało zbliżył się do doniczki i ujrzał w niej kartkę. Papier ekologiczny. Treść kartki była następująca: „ Godzina 21.00, w opuszczonym magazynie. Bądź sam. Jestem ci winien wyjaśnienia.- S.A.”. Pomimo dość mrocznego przekazu inspektor szalenie się ucieszył. Dziś wieczorem dowie się o co chodzi w tej pokręconej sprawie. Na razie może wyrzucić ją z głowy.

Koło pierwszej przyjechała Samin. Była ubrana w skórzane spodenki i krótki top. Czule się przywitali i razem spędzili całe popołudnie. Rozmawiali ze sobą, wspominali głupstwa, które ich kiedyś poróżniły i miło spędzali czas. Do samego końca spotkania Jeff był gotowy na niespodziewany wybuch złości, jednak nic takiego się nie wydarzyło. Biorąc pod uwagę ognisty temperament jego dziewczyny było to aż zbyt dziwne. Inspektor uznał za stosowne udać się do magazynu chwilę przed czasem. Miejsce to nigdy mu się nie podobało. Potężny, szary budynek dziwnie samotny w tym wielkim mieście. Kiedyś był magazynem broni. Na wielu ścianach są ślady kul i krwi samobójców. Tutaj zginęło ponad 100 osób. Jedni zostali rozstrzelani przez samego właściciela, który był chory psychicznie. Każdy, kto tam wszedł wracał całkowicie odmieniony. Zawsze była to odmiana na gorsze. Pracownicy narzekali na błąkające się tu dusze żądne zemsty. W całym gmachu było zawsze przeraźliwie zimno, a egzorcyści omijali to miejsce szerokim łukiem.

Jeff nie wierzył w takie historie. Dla niego były to tylko wymysły ludzi, którzy byli zbyt leniwi by zburzyć magazyn. Wszedł do byłej Sali konferencyjnej. Tam też zastał Seana. Rozpoczęli rozmowę:

- Witaj. Nareszcie cię wypuścili.

- Naprawdę uważasz za stosowne wspominać piekło, w które mnie wpakowałeś?

- Sam byłeś odpowiedzialny za swoją chorobę. Znowu walczysz o planetę? Myślisz, że coś zmienisz?

- Nie zmienię świata. Jeżeli jednak zniszczę całą gospodarkę w Nowym Jorku to już skutecznie podburzę piramidę nieczystości prawda?

- Tak podburzysz też ekonomię, rolnictwo, ekosystem na wybrzeżu i własne sumienie.

- Nie mam już oporów. Nie mam już uczuć. Nie czuję już bólu. Ty prowadzisz moją sprawę prawda? Tak, to ja wysadzam fabryki. Tak to ja sprowadzam tu imigrantów. Tak to ja niszczę ludzi gospodarki, zabijam tych, którzy są za to wszystko odpowiedzialni. Przepraszam, nie ja tylko moi podwładni.

- Tylko po co?

- Policja skupia się na imigrantach, więc ja mogę bez problemu wypuszczać zagrożone gatunki na wolność i sprzedawać je poważnym hodowcom. Jeśli zabiję ludzi gospodarki i biznesu, to może inni zaczną w końcu grać uczciwie. Jeśli nie będzie fabryk, to może będzie mniej zanieczyszczeń. Może wysadzę jakąś dużą, znaną ulicę w powietrze? Taki manifest przeciw samochodom. Nie dbam o to, co mogę zniszczyć po drodze. Najważniejsze, żeby trochę odciążyć Ziemię.

- Piękne przyznanie się do winy i ujawnienie motywów zbrodni. Ułatwiasz moją pracę.

- Nie jestem bezmyślny. Opowiadam ci o tym, bo wiem, że już stąd nie wyjdziesz.

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania