Poprzednie częściZOŁZA

Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

ZOŁZA IX

MANIA.

Weszłam do hotelowego pokoju i zaczęłam ogarniać rzeczy do walizki. Musiałam zdać pokój. Na masaż byłam już umówiona. Godzinka przerwy, potem godzinny w SPA i będę mogła wracać do domku. Ogarnęłam cały ten wczorajszy rozgardiasz i rzuciłam się na łóżko. Jeszcze chwilkę mogę poleniuchować. Złapałam za telefon leżący na szafce przy łóżku. Ładowarka, Mania pamiętaj o ładowarce. Albo nie, lepiej spakuj ją do razu. Spojrzałam na ekran telefonu i się przeraziłam. Sześć nieodebranych połączeń i trzy wiadomości. Szybko przeleciałam listę dobijających się do mnie ludzi. Postanowiłam oddzwonić do dwóch kontaktów. Nadii, w końcu to córka. Rozmowa była krótka, pytanie o której będę w domu? Muszą ze mną pogadać. Panna zdradziła tylko, że ich sylwester marzeń posypał się i potrzebują pomocy. Ok. To może poczekać. Drugim kontaktem była Anka. Dobrze wiedziałam po co dzwoniła. Chciała się dowiedzieć, jak przebiegła impreza? Umówiłam się z nią na pogaduchy wieczorem. Weszłam w wiadomości. Jedna od Darka, pytał się czy zostanę z jego dzieciakami w sobotę? Chce wyjść z Kamilą. Druga od Nadii– to samo pytanie, kiedy będziesz? I trzecia od Teodora

- Skarbie, masaż musi poczekać. Nie będzie mnie przez kilka dni. Czekaj na mnie.

Jeszcze raz przeczytałam wiadomość. Chyba się pomylił? Odpisałam szybko.

– Chyba wiadomość nie powinna trafić do mnie. - Odpisał od razu.

– Adresat jest prawidłowy. Czekaj i nie rób głupot.

Jeszcze raz przeczytałam treść pierwszego SMS-a, tym razem na głos. Co to miało być? Skarbie: No dobra nie powiem miłe.

Masaż musi poczekać: Nie zamierzam czekać, choć może warto? Po ostatnich dwuznacznych sytuacjach nie mówię NIE.

Nie będzie mnie kilka dni: Pewnie wybiera się do Londynu, tylko po co i dlaczego tak nagle? Czekaj na mnie: To mnie najbardziej zastanowiło. Czekać, na co? Na niego? Czy to jakaś obietnica, zapewnienie, może groźba.

I na koniec: Nie rób głupot: Fakt, ostatnio zdarzyło mi się kilka, ale analizując wszystko chyba chodziło mu o wczorajszy wieczór. Mógł być pewny, drugi raz nie popełnię tego błędu. Chyba się zbyt długo zastanawiałam nad sensem tej krótkiej wypowiedzi, bo dostałam kolejnego SMS-a

– Zrozumiałaś? - Muszę mu coś odpisać. Teraz nie wiem co. Czy opieprzyć go za taki apodyktyczny ton? Nie jestem jego własnością. Do niczego nie doszło między nami. Nawet na porządnej randce nie byliśmy. Z drugiej strony to tak jakby oznaka, że mu zależy i jednak coś z tego wszystkiego może być. Potrząsnęłam głową. Jebać to. Postanowiłam odpowiedzieć w sowim stylu. Trochę ironicznie, ale też bez odmowy.

– To się okaże, Misiaczku. - Nie zdążyłam się położyć, gdy przyszła kolejna wiadomość.

– Grzeczna dziewczynka. - Co za palant. To wszystko zaczyna mnie już męczyć. Musimy określić rodzaj naszej znajomości: albo w prawo, albo w lewo.

 

Wracając do domu byłam już zupełnie zrelaksowana. Ten masaż podziałał na mnie jak lekarstwo. Zeszło ze mnie całe napięcie. Masażysta doskonale wyczuł moje ciało. Wszystkie troski, zmartwienia, niepewności odeszły w zapomnienie. Byłam jak nowo-narodzona. Wchodząc do domu usłyszałam jak dzieciaki o czymś zaciekle rozmawiają ze znajomymi.

- Cześć już jestem. O matko, a co was tu tak dużo? – Zmierzyłam wzrokiem towarzystwo rozkładające kartki na podłodze. – Proszę, żadnych imprez w domu.

Podszedł do mnie Fabian, pocałował w czubek głowy i zaczął streszczać całą sytuację.

- Cześć. Dobrze, że jesteś. Potrzeba nam kogoś kto to wszystko poskleja. Więc tak. Sylwester u Kaśki nie wypali, bo babka od matmy powiedziała, że jest zagrożona. M]atka Kaśki wkurwiła się na maksa i teraz dziewczyna ma szlaban do końca roku szkolnego. Najpierw się wkurwiliśmy, załamaliśmy, a potem pomyśleliśmy co by zrobiła mama. Oczywiście że byś zorganizowała własną imprezę. Powiedz, że tak, prawda?

- Tak – odpowiedziałam zaskoczona monologiem mojego syna.

- No więc właśnie organizujemy sylwestra marzeń. Skrzyknęliśmy kilkoro ogarniętych znajomych, którzy na pewno się nie wyłamią i nie zostawią nas na lodzie. I oto co mamy.

- A co macie? – Odłożyłam swoje tobołki pod ścianę, zakasałam rękawy i będąc niezwykle dumna z moich dzieci postanowiłam pomóc im zorganizować imprezę.

- Mamy miejsce: remizę, tą starą, gdzie sporadycznie odbywają się imprezy. Sprawdziliśmy i nie organizują sylwestra. Chcą tylko dwa tysiące za wynajem. Mamy kucharkę – mama Adama powiedziała, że nam ugotuje, bo i tak będzie gotowała na inną imprezę. Więc jest jej glanc tu glanc. Mamy dekoracje – dziewczyny od Natalii ogarną wszystko. Mamy sprzęt i DJ – Kacper będzie puszczał muzykę, ma konsole i dwie tuby, trzecią damy my a jeszcze jedną przywiezie Adam. Razem z Tymkiem chłopaki pospinają to wszystko w jedną całość i będzie hulało.

- Dobra... Super... Naprawdę jestem pod wrażeniem. ŁOŁ. Tylko kto za to wszystko zapłaci?

- No właśnie. Myśleliśmy żeby zrobić zrzutkę po 100.

- A ile ma być osób?

- Ile się da.

- No i super. Czym się martwicie?

- Że to nie wypali i nie starczy nam hajsu by opłacić sale.

- Pogadam z kim trzeba by z was nie zdzierał.

- A żarcie?

- Nie szykujcie nic dużego. Dużo przystawek, a najlepiej szwedzki stół. Nie bawcie się w imprezę zasiadaną. Wystarczą stoliki bankietowe. Każdy będzie podchodził i brał co chce. Szybko zje na stojąco i po sprawie. Zapytajcie mamy Adama czy zna kogoś z obsługi kto nie jest jeszcze obsadzony. Zainwestujcie w jednorazówki. Obsługa będzie na bieżąco zbierać śmieci i donosić jedzenie. Nie wiem czy jest sens robić coś na ciepło. Może rosół albo żurek. Zapytajcie co was wyjdzie najtaniej. Ilość osób potwierdzicie po świętach.

- No dobra a alko?

- Najlepszą opcją jest powiedzenie, że każdy przynosi swoje i pilnuje kieliszka. Soki i napoje możemy kupić w hurtowni. Tak samo piwo.

- A jak się skończy?

- To się skończy. Macie się bawić a nie upijać do nieprzytomności.

- Może i masz rację.

- Fabian, każdy będzie pił na początku. Potem zacznie grać muzyka i większość będzie się bawić. Ten kto się szybko najebie pojedzie do domu. No chyba że chcecie zrobić bar, ale musicie albo zapłacić, albo znaleźć kogoś kto będzie za nim stał.

- Jest propozycja by tata Grześka stanął za barem, ale on jak zobaczy zrobionego gościa to mu nie wyda nawet wody.

- Jest to jakieś rozwiązanie, nawet mi się podoba.

- Serio?

- No tak, zminimalizuje to ilość potencjalnych burdo-twórców. A wy będziecie mieć czyste sumienie. Uwierz mi. Ta opcja jest do porządnego przemyślenia.

Wywiązała się niemała debata na ten temat. Stałam z boczku i przyglądałam się jak rosną mali managerowie.

- Dobra jeszcze o tym pogadamy. Masz jeszcze jakieś propozycje? - zapytał lider.

- Z punktu widzenia rodzica, chciałabym być zapewniona, że będą na imprezie jakieś trzeźwe osoby dorosłe. Ja wiem, że macie po 18 i więcej lat. I jesteście naprawdę ogarnięci. Ale nie wszyscy tacy są i niektórzy z was mają niepełnoletnie dziewczyny. Prawda?

- Prawda. Co proponujesz?

- Pogadajcie z wujkiem Darkiem i Dominikiem czy nie zechcieliby stanąć na bramce podczas waszej imprezy. Sam ich wygląd ostudzi zapały niejednego młodziaka. Darek zawsze jest chętny by komuś przyjebać a Dominik nie zostawi nikogo bez pomocy. Może któryś z ich kolegów nie ma co robić w sylwestra i im pomoże albo któryś z tatusiów będzie chciał mieć oko na córkę.

- Dobra pogadam z nimi. Mogę użyć argumentu, że Ty też tam będziesz?

- Możesz.

- Bo będziesz?

- Będę.

- I co jeszcze?

- Medyk.

- Co? Potrzeba wam kogoś, kto w razie potrzeby udzieli pierwszej pomocy. Nie wiecie co się może wydarzyć, może nic a może wiele. Szczególnie po północy jak niektórzy będą mieli już mocno w czubie.

- Tata Karola jest emerytowanym strażakiem, może być.

- Może, tylko nie może pić.

- To lipa, odpada, a może Karol, on też jest strażakiem, tylko ochotnikiem i na pewno nie będzie pił.

- Jeśli nie ma planów na sylwestra warto zapytać.

- Ok. zapytam, co jeszcze?

- Transport.

- Co?

- Trzeba zapewnić transport pijanych do domu. Po większość przyjadą znajomi albo rodzice. No ale nie po wszystkich. Znajdźcie Ubera z okolic i dogadajcie się na obsługę. Albo znajdźcie dwóch kolegów czy koleżanki, które chcą dorobić i mają prawko. Nie musicie płacić za transport. Niech obciążają kosztami osobę, którą odwożą. Oczywiście poinformujcie wszystkich o takiej możliwości i podkreślcie, że usługa nie jest wliczona w koszt imprezy. Problem i zmartwienia rodziców ogarnięte.

- Jesteś genialna.

- Sami też byście na to wpadli. Tylko trochę później. Dobra to, ile miało być osób u Kaśki?

- 20-30.

- Czyli to wasze minimum, przy dobrych wiatrach dobijecie do 50. Jeśli pójdzie bardzo dobrze dobijecie do 100. Tylko pamiętajcie. Bycie gospodarzem takiej imprezy to nie przelewki. Oczywiście będziecie się bawić i to jak najlepiej, ale też nie możecie za dużo wypić i musicie ciągle mieć rękę na pulsie.

- Dzięki mamo jesteś najlepsza.

- W razie czego służę pomocą. Zostawiam was, ogarniajcie, zostało wam mało czasu. Proponuje najpierw obdzwonić tych którzy mieli być u Kaśki czy faktycznie się piszą. Jeśli tak macie już na sale. Jeśli nie trzeba kombinować dalej.

 

Wkręciłam się w planowanie sylwestra moich dzieci. Zebrała się niezła grupka młodzieży, która nie mając co ze sobą zrobić w najwspanialszą noc w roku postanowiła zaufać nam. Dzieciaki zaczęły zbierać kasę od znajomych. Pogadałam trochę z Edytą, kobietą, która zarządzała salą. Zeszła nam z ceny za obietnice sprzątania przed i po imprezie. Dała do dyspozycji całe zaplecze potrzebne do zorganizowania imprezy oraz masę dekoracji pozostałych po wcześniejszych balach. Wpłaciliśmy zaliczkę i zarezerwowaliśmy termin. Nadia i dziewczyny wymyśliły aranżacje wystroju. Spędziły cały wieczór na przebieraniu śmieci dostępnych w sali. Wkręciłam też Ankę do pomocy. Przecież jej też nie może tam zabraknąć. Kto mnie odwiezie do domu? Zrobiły listę tego co będzie potrzebne. Przyjaciółka przejrzy też zasoby Akademii by nas wspomóc. Przegłosowany został pomysł VIXA roku. Dla mnie spoko. Tymek i Kacper zajęli się muzyką i sprzętem. Brakowało tylko światełek, laserów i innych tych bajeranckich rzeczy, na szczęście wiem do kogo zadzwonić po brakujący sprzęt. Po obietnicy, że stawiam dobry obiad w doborowym, czyli moim, towarzystwie Krystian zgodził się wypożyczyć wszystko co będzie niezbędne. Rozmawiałam też z mamą Adama, Anią. Gotuje żarcie na innego sylwestra w sąsiedniej wsi, ma też zamówienie na catering na domówkę. Postanowiłyśmy, że nie będziemy szaleć i ściągniemy pomysły na menu z obu imprez. Postawiłyśmy na szwedzki stół z mnóstwem zimnych przekąsek. Jako ciepłe danie będzie żurek, bo jest najpożywniejszy. Zrezygnowałyśmy z drugiego dania, bo nie ma miejsca i nikt przy nim nie będzie zapieprzał. Może to nie ekologicznie, ale zdecydowałyśmy, że idziemy w papier i plastik. Nie będziemy wyciągać porcelan i kryształów. I tak nikt tego nie doceni a za szkody odpowiadamy my. Karol zgodził się na asystę medyczną. Pogadał też z innymi strażakami którym pomysł się spodobał i też już zaklepali miejsce. Po pląsach z Łukaszem pogadałam z Dominikiem i okazało się, że też nie ma planów na sylwestra, więc zaproponowałam mu opiekę nad zgrają nastolatków. Oczywiście nawrzucał mi, że jestem szalona, nieodpowiedzialna, że nie przyłoży ręki do demoralizacji młodzieży. Nasze pogaduchy przerwała Ada, która zapewniła mnie, że przekona tego starego piernika i na pewno mi pomoże i ogarnie jeszcze kogoś do pilnowania małolatów. Darka nie trzeba było przekonywać, on do mordobicia jest pierwszy a Kamila i tak idzie z dzieciakami na Kinderparty. Razem z innymi mamami skrzyknęły się i zorganizowały bal przebierańców dla dzieciaków. Julka nie była tym zachwycona, ale nie miała innego wyjścia, nawet jako nastolatka jest zależna od decyzji rodziców. Za to Piotrek i Jacek - bliźniaki, pochwycili pomysł w lot. Takim oto sposobem Darek miał wolną sylwestrową noc. Trzech tatusiów zgłosiło się na ochotników jako kierowcy. Zrezygnowali dobrowolnie z picia na rzecz pilnowania córek i synów. Szlachetne. Jeszcze dwie pary rodziców również zaproponowali swoją pomoc, nie mieli pomysłu a zapraszać gości do siebie do domu nie było w ich mniemaniu najlepszym rozwiązaniem. Rozwiązał się problem obsługi na imprezie. Mamy będą pić, znaczy obstawiać kuchnię i pilnować by nie zabrakło jedzenia i napoi. Zrezygnowaliśmy z open baru. Każdy ma przynieść swój alkohol. Nawet nie będziemy kupować piwa na zapas. Jeśli mają się najebać to za swoje i na własną odpowiedzialność. Oprócz organizacji sylwestra musiałam też ogarnąć święta, bo kolacja z rodzinką po ostatnim spotkaniu nie wchodziła w grę. Z drugiej strony wolałam spędzić wieczór w ciszy i spokoju, razem z dzieciakami. Chciałam byśmy wręczyli sobie prezenty bez oceniania czy ktoś zasłużył czy nie i ile one kosztowały. A potem jeszcze słuchać, że bez Rafała żyje nam się lepiej i wszystko spada z nieba a oni muszą ciężko pracować a i tak wielu rzeczy sobie odmawiają. Każdy żyje tak jak chce, może, potrafi. Nie mam zamiaru ponownie czuć się winną tylko dlatego, że musiałam się ogarnąć, pospinać swoje życie na nowo i przepraszać za każdy sukces, na który zapracowałam ja i moje dzieci. Obiad w pierwszy czy drugi dzień świąt to i tak będzie wystarczająco ciężkie doświadczenie. Właśnie, muszę ogarnąć prezenty. Co do dzieciaków to nie ma większego problemu od kilku miesięcy bardzo „subtelnie” podpowiadały mi co chciałyby dostać. Została jeszcze Ada i Dominik, Anka, Kamila i Darek, Ida, Antek i Teo. Gdy uświadomiłam sobie, że wciągnęłam go na listę uśmiechnęłam się do siebie. Zrobiło mi się jakoś tak lepiej, weselej. Myśl o nim w jakiś dziwny sposób ogrzewała moje ciało i serce. Co ja gadam? Paple jakbym się nim zauroczyła. Czy jest to w ogóle możliwe?

 

TEO.

Te kilka dni w Anglii przyprawiały mnie o mdłości. Miałem totalny mętlik w głowie. Na myśl o spędzeniu kolejnego popołudnia w tym gronie miałem myśli samobójcze. Chciałem się porządnie najebać. Jedynym pozytywnym punktem mojej wycieczki do Anglii okazała się wizyta u Toma w internacie. Chłopak przywitał mnie z radością. Zjedliśmy wspólny lunch, podczas którego dowiedziałem się więcej o jego obecnym życiu niż przez cztery lata separacji z jego matką. Wyjaśniliśmy sobie wszystkie nieporozumienia i zawiłości życiowe. Na całe szczęście nie ma do mnie żalu czy pretensji o to jak jego życie się potoczyło. Przyznał nawet, że dobrze się stało, bo gdyby został z matką nie wiadomo jak by skończył. Przeprosiłem go, że nie było mnie przy nim na tyle ile by oczekiwał. Potrzebne mi było takie oczyszczenie. Rozliczenie przeszłości. Obiecaliśmy sobie, że będziemy pisać i dzwonić, kiedy tylko najdzie nas ochota. Po powrocie do apartamentu klienta ponownie złapałem ponury nastrój. Sprawa posuwała się do przodu choć użyte sposoby nie należały do konwencjonalnych. Balansowaliśmy na granicy prawa.

Matias faktycznie użył zdobytych informacji by odnaleźć Phila. Zgotował mu niezłe piekło. Facet przez akcje nękania, naloty policji i urzędników, mieszanie w jego interesach, podkupywanie ludzi i wzbudzanie niepokoju doprowadził umysł do obłędu. Wykorzystując ten fakt Mat skontaktował się z Dorethe, która jak to rasowa kobieta mafii, czując osuwający się grunt pod stopami postanowiła wykorzystać sytuację i wycofać się z tego układu raczkiem. W zamian za ochronę przekazała bossowi dokumenty obciążające zdrajcę i oczyszczające Matiasa. Ten zawczasu poszedł na współpracę i umówił się na przekazanie wszystkich zebranych informacji Interpolowi. Teraz kobieta ukrywa się w apartamencie pracodawcy jako gość specjalny, uprzykrzając wszystkim życie. Przyjechała do Londynu z dwiema dziewięcio – dziesięciolatkami i zachowuje się jak pani na włościach. Wszystkim rozkazuje i wybrzydza. Chociaż w stosunku do mnie jest niepokojąco miła. Ciekawe jaką bombę szykuje dla mnie była żona? Mam tego dość. Wracam do Polski, do Mani. Jakie to dziwne uczucie. Jest pierwszą osobą, o której pomyślałem. Przy której czuje się spokojniejszy. Wszystko wydaje się łatwiejsze do osiągnięcia. Przy niej mogę poczuć się sobą, moje myśli stają się jaśniejsze a sumienie czystsze. Bonusem jest uśmiech na mojej i jej twarzy. Ślicznej twarzy. Zamknąłem oczy i starałem sobie przypomnieć tą rozczochraną czuprynę blond włosów okalającą naturalną buzię z dużymi szarymi oczami ukrytymi za okularami i szeroki prawdziwy uśmiech tworzony przez usta, które mogą doprowadzić do prawdziwej rozkoszy. Co za kobieta. Przypomniałem sobie również zdjęcie wiszące u Antka, które ukazywało jej piękne ciało w pełnej okazałości. Mimowolnie uśmiech pojawił się na mojej twarzy. Poczułem dłoń na swoim ramieniu i odwróciłem się mocno zaskoczony. Stała za mną Dorothea.

- Przepraszam. Przeszkadzam?

Nic nie odpowiedziałem, spojrzałem na nią pełnym nieufności wzrokiem. Czego ty chcesz suko?

- Chciałam z Tobą porozmawiać.

- Nie mam za bardzo czasu ani chęci z Tobą rozmawiać. Muszę się spakować. Muszę złapać lot do…. – postanowiłem nie zdradzać jej miejsca mojego obecnego pobytu.

- Wyjeżdżasz? – Zadziwiło ją moje postanowienie.

- Tak, jak na razie moja rola skończona. Resztę możemy omawiać z Matem przez telefon.

- Myślałam, że zostaniesz dłużej. Przynajmniej do spawy.

- To źle myślałaś. Spawa odbędzie się po świętach, a ja mam inne zobowiązania.

- Czyli nie spędzimy razem świąt?

- Absolutnie kurwa nie! - Zagotowałem się na myśl o siedzeniu z nią przy świątecznym stole.

- Dlaczego jesteś taki arogancki?

- Dora serio? - Parsknąłem. - Ty się jeszcze mnie kurwa pytasz, dlaczego jestem taki? Hmmm. Zastanówmy się. Może przychodzi Ci coś do głowy?

- Wiem, że pogubiłam się trochę w życiu, ale naprawdę się zmieniłam i myślałam, że Ty…, że my….

- To źle myślałaś. Skąd w ogóle taki pomysł? – Zaperzyłem się nie na żarty. - Między nami skończone. Każdy ma własne życie.

- Ale ja Cię wciąż…….

- SKOŃCZ! Nie chce tego słuchać! Muszę iść! - Przepchałem się koło niej.

Zatrzymała mnie łapiąc za przedramię.

- Teo, my wciąż możemy to skleić.

- Chyba żartujesz! TO skleić!!! Kobieto od początku mnie zdradzałaś! Urodziłaś nie moje dziecko! Przez trzy lata wychowywałem go jak swoje! Gdy odkryłem prawdę i zażądałem rozwodu ukradłaś akta moich klientów! Związałaś się z jakimś podrzędnym gangsterem! Zostawiłaś dzieciaka na pastwę losu u swojej matki! Szantażowałaś mnie i razem z tym chujem wystawiliście Mata a mnie próbowaliście zabić! Przez Ciebie prawie straciłem licencję adwokacką, postawiono mi zarzuty, zarekwirowano majątek do momentu rozwiązania sprawy! Zniszczyłaś mi życie! Myślisz, że my…! Dragi mózg Ci rozpuściły czy co!? Nienawidzę cię! Brzydzę się Tobą! Mam dość. – Machnąłem na nią ręką, kręcąc głową z niedowierzania. Odszedłem wciąż bluzgając pod nosem. Wpadłem do pokoju i zacząłem się pakować. Czterdzieści minut później byłem gotowy do wyjścia. Taxi czekała na mnie, nie mogłem spóźnić się na ten lot. Przy dobrych wiatrach o 18:00 będę już w Warszawie. W korytarzu zatrzymał mnie Matias.

- Poczekaj Teo. - Czego kurwa jeszcze chcesz? Pomyślałem niepocieszony odwracając się do niego.

- Matias zadzwonię do Ciebie jak tylko wyląduje.

- Poczekaj, druhu. Jeszcze raz chciałem Ci podziękować za wszystko. Za to, że mnie nie zostawiłeś. Wciąż walczyłeś i wyciągnąłeś mnie z pudła. Za to, że wciąż próbujesz oczyścić mnie, choć wiesz o mnie tak wiele.

- Nie robię tego tylko dla Ciebie. Pamiętaj, że mam w tym swój interes. Moje konta wciąż są zamrożone.

- Tak wiem, ale mogłeś przeznaczyć te siły na oczyszczenie siebie.

- Jak by to wyglądało w oczach moich byłych i potencjalnie przyszłych klientów.

- Faktycznie, słabo. Teo, jeśli czegokolwiek będziesz potrzebował. Kasy, ochrony, informacji, ekstrawaganckich dzieł sztuki, kobiet. Daj mi tylko znak.

- Wiesz Matias jest coś czego szukam.

- Zamieniam się w słuch przyjacielu.

- To łańcuszek, złoty, prześle ci zdjęcie. Potrzebuje złotnika, który go dla mnie wykona i dostarczy. Tylko że czasu jest mało. Potrzebuje go na święta.

- To nie traćmy czasu, przesyłaj zdjęcie a ja dzwonię do jubilera. I nie martw się kosztami, potrącę ci z wypłaty.

Roześmiał się perliście. - A tak serio, kasa ze sprzedaży domu i aut jest na twoim nowym koncie – dopowiedział poważnym tonem.

Uścisnął dłoń, poklepał po plecach i wypuścił z apartamentu. Czas wracać, Marysiu mam nadzieje, że czekałaś.

 

MANIA.

Potrzebowałam odmóżdżenia. Mój dom od kilku dni był centrum dowodzenia imprezowego wszechświata. Telefon nieprzerwanie dzwonił. W pracy wszyscy poczuli oddech kończącego się roku. Do tego ta pogoda.

- I znów pada to białe gówno - warknęłam znad rozłożonych papierów.

Zima, najgorsza pora roku. W tym roku szczególnie nas nie rozpieszcza. To nie jest zima, którą pamiętam z dzieciństwa. Sielski krajobraz z grubą warstwa puchu utrzymującą się dzięki minusowej temperaturze. Prawdziwie ujemnej, czyli takiej oscylującej w granicy -10 stopni. Zapierająca dech w piersiach, szczypiąca w nos i policzki, odmrażająca palce u rak i stop. Oślepiająca człowieka pięknie skrzącym się śniegiem w słoneczny dzień. Nie... kurwa, obecnie zima kojarzy się tylko z błotem zalegającym na ulicach i chodnikach. Szarym czysto depresyjnym widokiem z okna. Każdego dnia na przemian pada śnieg, deszcz lub deszczo-śnieg. Mrożąc nocą opad i roztapiając wszystko w dzień.

- Jest zima i musi być zimno. Taki mamy klimat, zapomniałaś?

Frasobliwie upomniała mnie Karolina stojąc nade mną jak kat nad dobra duszą podsuwając kolejne dokumenty do podpisania i faktury do zaakceptowania.

- Kurwa! Jesteśmy firmą informatyczną. Robimy programy z grubą kasę by pracowało się szybciej, lepiej, efektywniej, a Ty co dzień przynosisz mi ryzę papieru do podpisania. Jak Boga kocham na wiosnę wszyscy będziecie sądzić drzewa. Już ja Wam to załatwię.

Mówiąc to energicznie zamachałam jej długopisem przed twarzą. Fakt tego dnia miałam wisielczy nastrój, byłam podminowana i jak zawsze zaganiana.

Karolina przyzwyczajona do mojego specyficznego charakteru tylko przewróciła oczami i powiedziała:

- Jasne, już nie mogę się doczekać. Chętnie zobaczę, jak machasz szpadlem w jakimś buszu udowadniając wszystkim jakie to zajebiście odprężające zajęcie integrujące zespół. Nie narzekaj. Jak co roku niespodziewanie dla wszystkich nadchodzi koniec roku. Trzeba odnowić kontrakty, zaakceptować projekty i rozliczyć budżety. A Pani Krysia idzie na trzy tygodniowy urlop, bo musi przygotować wigilię dla pięćdziesięcio osobowej rodziny, po której będzie cały tydzień odpoczywać a potem zbierać siły by przetrwać kolejny rok z nami. A jak wiesz, w jej Exeliku cyferki muszą się zgadzać. I wszystkie sprawy trzeba załatwić w starym roku, bo jak coś zostanie to nieszczęście murowane.

Mówiąc to doskonale sparodiowała 60 letnia Panią Krysię, która jest naszą wyrocznią wiedzy i doświadczenia życiowego na każdej płaszczyźnie tego mizernego życia człowieka. Jednak jedno jej trzeba przyznać. Stare sprawy trzeba kończyć inaczej ciągną się za człowiekiem jak smród za starymi gaciami. Dlatego powinnam się zbierać. Znowu się spóźnię na trening.

- Dobra Karola reszta jutro. Musze uciekać. Mam do załatwienia jeszcze coś na mieście a potem mam tańce. Powiedz Antkowi, że jak ma do mnie sprawę to niech dzwoni tylko po dwudziestej. - Wycelowałam w nią palec. Wstałam i zaczęłam pakować cały mandżur do torebki.

 

Odebrałam od Borysa zamówiony alkohol, ten dla mnie i gości, na święta i sylwestra. Dzięki jego zniżkom mam dobry trunek w najlepszej cenie. Oczywiście musiałam wypić z nim herbatkę i odbyć kurtuazyjną pogawędkę o wszystkim i o niczym. Nie narzekam, bo go lubię, ale czas nie był moim sprzymierzeńcem. Bałam się, że znowu podpadnę Łukaszowi. Ostatnio byłam dość rozkojarzona i układ nie wychodził nam najlepiej. Tancerz tracił powoli do mnie cierpliwość. Na szczęście droga do „Pakierni” przebiegła bezproblemowo i miałam zapas by się spokojnie przygotować, oczyścić umysł i zrobić małą rozgrzewkę. Postanowiłam wprawić się w romantyczny nastrój. Wzięłam ze sobą szpilki od kompletu, który dostałam od Anki, czarne fitnesowe body i getry, na górę nałożyłam luźny kros top. Wyglądałam jak dziewczyna z teledysku do „What a feeling”. Skierowałam się do najdalszej sali, tej w której dziewczyny trenowały Pole Dance. Włączyłam kilka skoczniejszych kawałków i jeszcze na boso przetańczyłam ich w ramach rozgrzewki. Potem włączyłam delikatne nuty i wprawiłam się w spokojny, romantyczny nastrój. Z głośników poleciało "Flowers", "Seniorita", "See you again", "Lady grinning soul". Byłam gotowa do odtańczenia układu. Ustawiłam playlistę z wybranymi przez Łukasza kawałkami, założyłam mega sexy szpilki i włączyłam Play.

 

TEO.

Lot przebiegł spokojnie. Pogoda w Warszawie wcale mnie nie zaskoczyła. W końcu byłem przyzwyczajony do zimna. Tyle lat mieszkałem w Londynie a tam pogoda bywa naprawdę kapryśna. Jedynie o czym pomyślałem to Mania. Jak się ona trzyma w taką pogodę? Nienawidzi zimy. Miałem jechać do mieszkania, zamiast tego zadzwoniłem do Antka. Zapytałem się czy wie, gdzie jest Marysia? Kumpel zaczął się podśmiechujki, nie reagowałem, spokojnie czekałem na odpowiedź z jego strony. Niespodziewanie w słuchawce usłyszałem damski głos informujący mnie o tym, że Marysia jest na sali tanecznej u Ady, czeka na Łukasza, mają przećwiczyć układ. Miałem w dupie o czym pomyślał sobie mój przyjaciel. Dziękowałem za wyrozumiałość Idy, rozpoznałem jej głos od razu. Odrzuciłem myśli o tym co ta dwójka robi razem o tej porze. Chciałem tylko zobaczyć Manie. Posiedzieć z nią, porozmawiać, może coś zjeść. Potrzebowałem trochę normalności w tym moim popieprzonym świecie. Idąc na górę moje serce znacznie przyspieszyło swoje bicie. Stanąłem przed salą i nareszcie ją zobaczyłem. Wprawiała się w nastrój w super seksownym body z kros topem. Przyjrzałem się jej uważniej, akurat przysunęła krzesło na środek i zakładała buty, te do tańca, które dostałem ja przez pomyłkę od Karoliny. Uśmiechnąłem się, odetchnąłem głęboko i wszedłem do sali. Nie zdążyłem się przywitać bo z głośnika wybrzmiało głośne „Love on the Brain”. Kobieta stała do mnie tyłem, nie miała szans mnie zobaczyć. Pewnym zmysłowym krokiem kierowała się w stronę stojącej na środku rury do tańca. Złapała ją i okręciła się kilka razy w koło. Myślałem, że mnie zauważy, lecz wczuwając się w rytm chyba zamknęła oczy. Podszedłem bliżej i usiadłem na krześle. Kobieta kontynuowała znany tylko jej układ. Byłem zbyt ciekawy by jej przeszkodzić. Dziewczyna w sensualny sposób wykręcała ciało, robiła frywolne pozy rozciągające biodra, ukazując wnętrze swoich ud i strefy intymnej przysłoniętej przez pas materiału. W końcu ponętnie zeszła do parteru i zaczęła tańczyć na podłodze. Mocno wygięła się w łuk, przekręciła robiąc szpagat. Podciągnęła ponętnie biodra do góry wolno przesuwając cały tors do tyłu. Energicznie wypięła pośladki i zrobiła fikołka. Uklękła, wabiąc wzrok zakręciła biodrami, rozpuściła włosy i ściągnęła top odsłaniając nagie ciało na plecach. Tego się kurwa nie spodziewałem. Miłe powitanie. Witamy w stolicy. Widziałem wiele takich pokazów, ale ten wywoływał ciarki na moim ciele, wzbierające ciepło w torsie i twardość w bokserkach. Przetarłem ręką twarz i odchyliłem się na oparcie krzesła, krzyżując ręce na karku. Rany boskie.

 

MANIA.

Dobra połowa za mną. Przekręciłam się na kolana, raczkiem wyciągając nogę jak najdalej skierowałam się w stronę rury. Odrzuciłam włosy i otworzyłam oczy. Spojrzałam w górę, chwyciłam przyrząd i wskoczyłam na niego. Przekręciłam się i dostrzegłam, że ktoś siedzi na krześle i ogląda moje show. Zawstydziłam się i zawahałam. Zwolniłam tempo obrotu wyciągając nogę przed siebie. Chciałam zeskoczyć i nawrzeszczeć na intruza. Ale zawahałam się, skoro Łukasz mnie namawia by zatańczyć z nim na pokazie to przecież nie przy pustej sali. Tam też będą ludzie i też będą mi się, może nawet uważniej, przyglądać. Poza tym najgorsze miałam już za sobą. A po drugie potrzebowałam partnera. Raz kozi śmierć. Kontynuowałam. Mocniej zacisnęłam dłoń na metalu wspięłam się wyżej ciągle okręcając się i zamaszyście przerzucając włosy. Zakręciłam się wolniej i wyrzuciłam biodra do góry przerzucając nogi za głowę, zamknęłam uda szczelniej by nie spaść, przełożyłam ręce i wykonałam pierwszą pozę. Wygięłam ciało w łuk, wyciągnęłam nogę i bardzo wolno, zmysłowo, rozbrajająco erotycznie wykonałam obrót. Poszło, mam nadzieje gagatku, że dostałeś wzwodu. Uśmiechnęłam się do siebie, pomyślałam już pewniejsza siebie: Dajesz Mania zrób mu dobrze, niech dojdzie od samego patrzenia. Opuściłam nogi i utrzymując się siłą ramion przekręciłam poruszając nogami w rytmie kokieteryjnego chodu modelek. Złapałam metal ciasno biodrami i wykonałam kilka piruetów stępujących zmieniając ułożenie rąk i nóg. Odbiłam się od podłogi i okręciłam się brzuchem, zwijając się w piłeczkę. Wyciągnęłam nogę do przodu i nadałam mocniejszej rotacji układając się do góry nogami na pionowym drążku. Jeszcze tylko kilka okrążeni i schodzę na ziemię. Przerzuciłam nogi i nisko nad ziemią wykonałam ostatnie wolne piruety. Gdy dotarłam do podłogi. Spojrzałam na mężczyznę ciasno zaciskającego nogi. Pochylonego do przodu. O matko to Teodor. Zaczerwieniłam się i to nie miało nic wspólnego z wykonanym wysiłkiem. Ciepło rozeszło się po ciele, na które wystąpiła gęsia skórka. Co on tutaj robi? Odrzuciłam myśl i kontynuowałam pokaz, przecież nie mogę go teraz przerwać. Poza tym i tak kończy się ta część. Skoro widział tyle ostatnie pozy raczej go już nie zgorszą, mogą jedynie jeszcze bardziej wzmóc w nim pożądanie. Uśmiechnęłam się i wykonałam fale ciałem mocno wypychając biodra do góry. Zrobiłam fikołka, który przybliżył mnie do mężczyzny siedzącego na krześle. Przekręciłam nogi w szpagacie do tyłu i mocno wygięłam pośladki pozostając głową przy podłodze. Odrzuciłam włosy do tyłu, patrząc nieproszonemu gościowi prosto w oczy, odchyliłam się i zalotnie zakręciłam jedną a potem drugą nogą robiąc znaki zapytania w powietrzu. Przekręciłam się na brzuch i przesunęłam się jeszcze bliżej mężczyzny. Ułożyłam głowę policzkiem do podłogi i przygotowałam się do przejścia nóg szpagatem na drugą stronę ukazując moje najbardziej skrywane kobiece wdzięki. Opadłam kokieteryjnie przed nogami mężczyzny. Złapałam go za kolana i podciągnęłam ciało wysoko wyrzucając pupę w górę i prostując nogi.

- Co tutaj robisz? - Zapytałam troszkę zasapana nie przerywając tańca.

- Oglądam – odpowiedział mi zachrypniętym głosem.

Przeniosłam ciężar na jedną stronę, odwróciłam się i usiadłam mu na kolanach. O i jest erekcja.

- I jak Ci się podoba? - Wygięłam ciało do tyłu przytrzymując się dłonią położoną na jego karku. Pokazałam mu swoją klatkę piersiową i tors w całej okazałości.

- Bardzo.

Wróciłam do pozycji siedzącej uniosłam się na rękach i energicznie, kusząco, pożądliwie zakręciłam biodrami.

- O matko przenajświętsza. – Usłyszałam szept z jego ust.

Ponownie usadziłam się na jego kolanach, tym razem głębiej. Moja ręka wróciła na jego kark a moja noga zmysłowo przeleciała przed jego twarzą. Teraz już siedziałam na nim okrakiem. Spojrzałam w pociemniałe od pożądania oczy i odpowiedziałam.

- Wystarczy Marysiu.

Odchyliłam ciało do tyłu. Poczułam, jak przyłożył dłonie do moich pleców. Ciepło które poczułam na nagiej skórze mogło parzyć. Dużo nie myśląc złapałam oburącz za kark.

- Lubisz tango?

- Kiedyś tańczyłem.

- A zatańczysz ze mną?

- Nie znam kroków.

- Ten ostatni raz poprowadzę Cię.

Wygięłam się w tył i przerzuciłam ciało robiąc efektowne pół salto. W idealnym momencie muzyka przycichła i zmieniła się na tą którą Łukasz nazywa Santa Maria. Pod taką nazwą znalazł układ w przeglądarce szukając inspiracji. Z głośnika wybrzmiały pierwsze akordy. Odrzuciłam głowę w tył, pewna siebie wstałam i stanęłam za mężczyzną. Położyłam rękę na jego piersi i zmusiłam do wstania. Odrzuciłam krzesło i rozpoczęliśmy taniec. Płynnym ruchem przeszłam przez niego. Delikatnie kołysząc się naciskałam odpowiednią ręką, w którą stronę powinien się poruszyć.

- Tak będę wyznaczała kierunek. Jeśli będzie figura powiem, odchyl, unieś, obróć. Rozumiesz?

Patrzył na mnie wilczym wzrokiem. Uniosłam głowę i spojrzałam na niego oczekując odpowiedzi.

- Tak.

- Zaczynajmy.

Spletliśmy dłonie i zaczęliśmy standardową kombinację kroków. Znał je perfekcyjnie, chyba ktoś otrzymał wystarczające kształcenie w zakresie tańca towarzyskiego. Ucieszyło mnie to. Brawo mamo Teodora wychowałaś zabójczo przystojną, inteligentną, zdolną seks maszynę. Oj Mania trzymaj się mocno, chyba teraz ty odlecisz z nadmiaru zmysłów. Teo dotykał mojego ciała delikatnie choć władczo. O mój słodki Jezu chyba robi mi się mokro. Tego potrzebowałam. Silnych męskich ramion, pewnego dotyku rąk, które wiedzą co robić i nie błądzą po ciele bez pomysłu. I ten zapach, obezwładniający moje zmysły, rozpalający erotyczne instynkty. Jeszcze chwila a się rzucę na niego jak wygłodniałe zwierzę. Marianno uspokój się. Pełen profesjonalizm, pierś do przodu, głowa do góry. Popraw koronę i jedziesz mała. Odrzuciłam myśli w najdalszy zakamarek mózgu i skoncentrowałam na tańcu. Zbliżaliśmy się do pierwszych figur.

- Unieś, stań, unieś i obrót

Obróciliśmy się i poczułam jak z lekkością odrywam się od ziemi. Przemieliłam nogi, zrobiłam krok i tym razem poczułam mocniejsze przyciąganie. Ponownie oderwałam się od ziemi i zawirowaliśmy. Kolejna seria kroków i obrotów.

- Obejdź w koło i pochyl.

Stanęłam na jednej nodze. Teodor zakręcił się wokół mnie zrobił dwa kroki i zgodnie z rytmem zwolnił tempo i przełożył przez kolano. Pozwoliłam ciału na swobodne opadnięcie.

 

TEO.

Chyba jestem masochistą. Przyjechałem tu pogadać a tymczasem trzymam w ramionach Manie i tańczę najbardziej zmysłowy taniec w dziejach ludzkości. Tango argentino, po kilku pierwszych krokach załapałem rytm. Gdy Marysia wykonała pierwszą figurę dobrze wiedziałem jaki to układ. Oglądałem go w Internecie, głównie z powodu jednej z panien instruktorek która w tym czasie umilała mi wieczory, noce i poranki. Bardzo chciała bym zatańczył z nią ten układ, potem okazało się, że to miał być nasz pierwszy taniec. Usłyszawszy to szybko wycofałem się z tej znajomości. A teraz proszę tańczę ten układ z kobietą, którą chcę, ale nie mogę posiąść. Co za ironia? Jak dobrze jest ją obracać i błądzić dłońmi po ciele bezkarnie. Przecież wszystko dla dobra show. Poczułem delikatny ucisk na dłoni i już wiedziałem w którą stronę się skieruje. Była bezbłędna w tym co robi. Faktycznie, jeśli się w coś wkręci to na całego.

Stanęliśmy przed sobą niebezpiecznie blisko. Poczułem jej szybszy oddech na policzku. Dreszcz znowu przeszedł mnie po kręgosłupie. Jeszcze kilka milimetrów i nasze usta się złączą. Opuściła wysoko podniesione ręce bardzo powoli, z gracją zawodowej tancerki.

- Co tu robisz? – Zapytała ponownie.

- Potrzebowałem pogadać – odparłem.

- A ja odmóżdżenia – dopowiedziała szybko.

- Twoje sposoby są fajniejsze – odparłem.

Złożyła dłonie na moim torsie i nacisnęła. Czyli do tyłu.

-Pochyl, unieś i obróć się.

Obróciła się tyłem a ja zrobiłem wszystko wedle życzenia.

- Kolano.

Zatrzymałem się a ona opadła na mnie z zgiętą nogą. Spojrzała prosto w oczy i przysunęła twarz ponownie niebezpiecznie blisko. Widziałem wypieki na jej policzkach. Uśmiechnąłem się do niej, odwzajemniła go.

- Pochylisz?

Nie wiem, czy pytała, czy jak wcześniej kazała. Zrobiliśmy kilka standardowych kroków, stanęła pewniej, naparłem na jej ciało a ona odchyliła się do tyłu. Wracając do pionu przeciągnęła dłonią po torsie i zatrzymała ją na moim policzku. Oj kochana, tak mi rób. Poczułem, jak zaczyna dyszeć. Postanowiłem przejąć stery wykonaliśmy kilka ruchów całkowicie niezgodnych z wyuczonym układem. Podniosłem ją wysoko. Zamachała nogami. Oddała się całkowicie. Pozwoliła prowadzić. Tak naprawdę żadne z nas nie prowadziło. W tym momencie byliśmy jednością. Odwróciłem ją pociągnąłem i podniosłem a ona oplotła mnie nogami w pasie. Muzyka zaczynała cichnąć, gdy Marysia zjeżdżała na podłogę. Ostatni raz porwałem ją w ramiona okręciłem i przechyliłem przez kolano. Wpatrywaliśmy się w siebie. Podniosła dłoń do mojej twarzy, zacząłem nas pionizować. Dotknęliśmy się czołami, nosami. Już mieliśmy zetknąć się ustami i pozwolić naszym językom odtańczyć swój taniec namiętności, gdy usłyszeliśmy głośne klaskanie. Szybko odwróciliśmy głowy w kierunku wiwatów. Jakiś koleś stał w progu i gwizdał z palców. Wypierdalaj. Tylko to słowo przyszło mi teraz do głowy. On za to ruszył w naszą stronę. Marysia odsunęła się ode mnie i zaczęła poprawiać.

- NO MARYSIA, O TO MI WŁAŚNIE CHODZIŁO! Odpaliłaś wrotki dziewczyno. To było … Fe-no-me-nal-ne. Już wiem, to nie wina muzyki, układu a partnera.

Marysia opuściła wzrok, czuła się zmieszana, nie wiedziała co zrobić, powiedzieć. Wyszedłem z inicjatywą.

- Nie wiedziałem, że ktoś ogląda show.

- O przepraszam, gdzie maniery. Jestem Łukasz, partner taneczny Marysi.

- Teo – odpowiedziałem krótko.

- Gdzie byłeś? – Zapytała z wyrzutem Marysia zakładając top. Podeszła do nas zabierając butelkę wody. Odkręciła złapała dwa łyki i oddała ją mnie. Skorzystałem z okazji i też zwilżyłem gardło. Po takich emocjach było jak rozpalona pustynia.

- Przepraszam Cię, dzwoniłem by powiedzieć, że się spóźnię. Weronika wywołała fałszywy alarm. Dostała sraczki i myślała, że rodzi.

Kobieta pokręciła głową i przewróciła oczami. Zabrała mi wodę i bez oporów złapała kilka łyków, gdy Łukasz opowiadał historie swojego spóźnienia. Na szczęście był poza konkurencją z powodu ciężarnej żony, ale i tak nie podobało mi się, że tańcząc dotyka Marysi.

- Dobra, nieważne, ja na dziś skończyłam. Mam dość. Możesz wracać do żony. Ile jej zostało do rozsypki?

- Ma termin po świętach.

- Więc wracaj do domu. Odwołuje wszystkie zajęcia. Wrócę na sale po trzech królach. Spiszemy się.

Tancerz podszedł do niej złapał za ramiona. Odgarnął włosy do tyłu.

- A gdzie masz wisiorek? Nigdy się z nim nie roztajesz.

O szlag. Spojrzałem na nich.

- Nie mam pojęcia. Zgubiłam go.

- I jak się czujesz bez swojej korony.

- Dziwnie… Tak jakbym straciła swój majestat. Bez niego czuje się niepewnie.

- Spokojnie kupisz sobie nowy. Uciekam do Wer. Dzięki Mania i świetny taniec. Gratuluje partnera.

Mężczyzna wycofał się potulnie.

Oddała mi butelkę. Spojrzałem na nią i puściłem jej oczko.

- Nie wiedziałem, że ten łańcuszek tyle dla Ciebie znaczy.

- Znaczy i nie znaczy. Kupiłam go przez internet dla żartu. Po wyjściu z mojej skorupy niepewności, każdy mówił, że zachowuje się jak księżniczka tylko korony mi brakuje. Więc ją sobie kupiłam. A teraz muszę poszukać nowej, tylko za bardzo nie mam czasu.

Ucieszyłem się, że wisiorek nie był prezentem od żadnej z bliskich jej osób. Chciałem się przyznać do winy, ale patrząc na nią zdecydowałem, że nie teraz. Jeszcze poczekam. Zrobię jej prezent na gwiazdkę.

Spojrzała na mnie i zmarszczyła czoło.

- Co się tak patrzysz na mnie?

Stanąłem bliżej, przejechałem dłonią po jej przedramieniu i zapytałem.

- Zmęczona? Może dokończymy u mnie?

Pokręciła głową z uśmiechem na twarzy.

- Kuszące, ale innym razem. Odpuszczam nieobecność na masażu SKARBIE. – zaczęła się zbierać. Pakowała rzeczy do torby, naciągnęła na body grubą bluzę kangurkę wygrzebała z torby dresy i grube skarpety.

- Ooo, więc teraz możemy mówić do siebie czułe słówka.

- Nie, nie możemy. Wiesz co to sarkazm?

- Oj słońce daj spokój. Zobacz, jak to poprawia nasze rozmowy.

- Jesteś nienormalny. – Zdjęła buty, założyła spodnie i zaczęła naciągać długie skarpety.

- Jak ci się w nich tańczyło misiaczku?

Spojrzała na mnie spod byka.

- Czy nie milej to brzmi? - Dopytałem.

- Nie koteczku – zapiszczała ironicznie.

- Oj myszko nie odpowiedziałaś mi.

Roześmiała się perliście.

- Bardzo dobrze, nie sądziłam, że są aż tak wygodne. I proszę cię skończmy z tymi czułościami. To nie moja bajka.

Zebrała wszystko i ruszyliśmy w stronę wyjścia.

- Dlaczego, nie lubisz, jak ktoś mówi do Ciebie czułe słówka?

- Lubię, jeśli nie brzmi to sarkastycznie.

- Słuchaj słońce, nie wiem jak Ty, ale mnie się to podoba i możesz spodziewać się, że częściej będziesz je ode mnie słyszała.

- Tylko proszę nie w pracy.

- Czyli będziemy spotykać się prywatnie?

- Nie.

- Jak to nie? Zabrzmiało to jak obietnica. Poza tym wisisz mi kolacje, randkę i masaż – wyliczyłem na palcach.

- Ej, z masażu zrezygnowałam. Wynagrodził mi to dzisiejszy taniec.

- No dobra ale została jeszcze randka i kolacja.

- Miałeś zapytać Leona o zgodę.

- Miałaś nas sobie przedstawić.

- Ach no tak.

- Więc?

- Wróćmy do tematu jutro. O czym chciałeś ze mną pogadać?

- Już o niczym. Poprawiłaś mi humor, dzięki.

- Wykorzysta i zostawi, typowy facet.

- Jeszcze nie wykorzystałem i nie wiem, czy zostawię. – no chyba że dla siebie. Dopowiedziałem w myślach.

- W takim razie uciekam do domu. Właśnie zmarnowałeś szanse na kolację. – Uśmiechnęła się i wyszła z budynku.

Zostałem sam jak palec. Dałem się jej wychujać.

Następne częściZOŁZA X ZOŁZA XI ZOŁZA XII

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Tjeri 8 miesięcy temu
    Rady organizacyjne robią wrażenie. Jest autentycznie. Lubię Twój sposób prowadzenia dialogów. Są lekkie i naturalne. To chyba największy atut tekstu. Podoba mi się.
  • Tjeri 8 miesięcy temu
    Wracam jeszcze na słowo o bohaterach. Twoja opowieść potwierdza, to co mi się klarowało już wcześniej — tekst podoba mi się, o ile wciągają mnie emocjonalnie postaci. Dlatego Twój tekst dobrze mi się czyta, mimo zupełnie nie mojej tematyki. Niby nic odkrywczego, ale uświadamia, że każde pisanie może być międzyszufladkowe :D.

    Zapomniałabym. Teo mniej już szeleści :D.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania