Poprzednie częściZOŁZA

Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

ZOŁZA VIII

TEO.

Karolina w stroju greckiej bogini krzyknęła w naszą stronę.

- Przejście dla królowej!

Wszyscy trzej odwróciliśmy się w kierunku windy. Naszym oczom ukazała się Marysia. O żesz kurwa ja pierdole. Wyglądała oszałamiająco w przepięknej białej sukni z futrem na ramionach. O mało co drinki nie wypadły nam z dłoni. Stałem wmurowany w ziemię. Najpierw to zdjęcie a teraz rzeczywiste spotkanie z tym aniołem. Pierwszy wyrwał się Karol.

- Pani pozwoli, całuję rączki. Paskudo.

Złożył pocałunek na dłoni.

- No Mania! Nie wiem czy w takim wydaniu zamrozisz cokolwiek? - Odezwał się przyjaciel.

- Uważaj żebym nie odmroziła Ci członków ciała – Uśmiechnęła się i stanęła przy Antku. Bez ceregieli wyjęła drinka z dłoni przyjaciela i wypiła go jednym haustem. Nawet się nie skrzywiła.

- O, tego mi było trzeba. Masz więcej? – Odstawiła szklaneczkę na stoliku bankietowym.

- Ja się tym zajmę. – Odparł Elvis i tanecznym krokiem ruszył do baru.

Marysia pokręciła głową. Uśmiech nie schodził jej z twarzy.

- To będzie ciekawy wieczór. Gdzie Jan? - Zapytała szefa.

- Wmieszał się w tłum.

- Za kogo się przebrał?

- Chyba za siebie.

- Za to Ty dziś wyglądasz jak prawdziwy dżentelmen.

Stanęła przed przyjacielem, zmierzyła go wzrokiem i delikatnie przejechała dłońmi po klapach marynarki, rozchyliła je i wsunęła dłonie głębiej.

- Marysia??? – Wydukał zaskoczony Antek.

- Sprawdzam, czy są na swoim miejscu. Pilnuj tych zabawek.

- Będziesz musiała częściej sprawdzać. - Antek nachylił się do jej ust niebezpiecznie blisko. - Czy są na swoim miejscu? - Poruszył wymownie brwiami przesuwając dłoń kobiety do paska.

- Flirciarz - odpowiedziała szeroko się uśmiechając.

Odwróciła się w moją stronę.

- A ty gałganku, co tu robisz?

Zamrugałem zdziwiony jej stwierdzeniem i pytaniem. Nie jestem jakąś ofiarą losu i skoro jesteśmy już po godzinach pracy mogę pokazać jej moje prawdziwe ja. Przysunąłem się bardzo blisko do kobiety i powiedziałem.

- Szukam kogoś kto mnie ogarnie.

Uśmiechnęła się szeroko.

- Nie interesują mnie chłopcy. Zabieraj zabawki i poszukaj kolegów w piaskownicy.

Antek parsknął ze śmiechu. Ta to ma tupet. Zadra jedna, wlazła pod paznokieć i teraz będzie drażnić. Nie dziś skarbie, nie dziś. Złapałem ją za podbródek, skierowałem głowę do góry i powiedziałem.

- A może pobawisz się ze mną? - Pochyliłem się w jej kierunku. Bardzo chciałem ją w tym momencie pocałować, ale w zamian tego wyszeptałem jej w usta. - Przyda ci się trochę dziecięcej lekkomyślności.

Spojrzała na mnie rozweselonym wzrokiem.

- Dobre. - Odsunęła się. - Żart ci się wyrabia. Szanuje to, oby tak dalej. Lubię sarkastyczne pyskówki.

- Skarbie nie znasz moich możliwości. - Złapałem za rękę niepozwalając jej uciec.

- Ooo. Jednak nie jesteś taki powściągliwy.

Poczułem, jak rozdzielają nas dłonie. To nasz Elvis wpychał się z drinkami.

- Proszę. Twój ulubiony. Wódka w szkle.

Marysia się roześmiała. Wzięła kieliszek, stuknęła się z Karolem i szybko wypiła.

- O matko, dlaczego ciepła? Gdzie ty ją trzymałeś?

- Nie chcesz wiedzieć.

- Zaraz zwymiotuje. Ble. Obrzydziłeś mi wszystko. Antek, chodźmy, bo w takim tempie wszyscy padną przed kolacją.

Antek podał ramie kobiecie i ruszyli na czoło Sali. Podałem Karolinie ramię i ruszyliśmy do stolika. Dziewczyna poprosiłabym zajął miejsca dla wszystkich.

Oficjalna część przebiegała gładko. Dużo braw, żartów, śmiechów, podziękowań. Nie interesowało mnie za bardzo co mówiły najważniejsze w firmie głowy. Interesowała mnie kobieta, która trzymała się z tyłu, choć była mistrzem tej ceremonii. Gdy Antek zapowiedział nagrodę dla Marysi cała sala wstała, wiwatowała i gwizdała krzycząc Mania. Kobieta zawstydziła się bardzo. Poprosiła gestem o ciszę i natychmiast ją uzyskała. Drżącym z emocji głosem rozpoczęła swoją przemowę.

- Nie stałabym w tym miejscu bez was. Jestem tu dla was i mam nadzieje, że nikt nigdy o tym nie zapomni. Pamiętajcie, że moje drzwi są zawsze otwarte i możecie przychodzić do mnie z każdą sprawą. Wiem, że czasem jestem porywcza, wulgarna i nieprzyjemnie szczera, ale ktoś musi wam powiedzieć prawdę i trzymać to towarzystwo – wskazała dłonią na trzech mężczyzn - w ryzach. Dziękuje wam za wszystko czego mnie wciąż uczycie. Przepraszam, jeśli kiedykolwiek was uraziłam. Niech ta noc należy do was. Udanej zabawy.

Ponownie owacje na stojąco. Część oficjalna dobiegała końca. Mania podeszła do stolika przepychając się przez tłum gratulujących jej ludzi. Jednym ruchem zrzuciła z siebie białe futro pokazując światu swoje wdzięki. Sukienka trzymała się jedynie na cieniutkich ramiączkach. Góra kreacji ciasno oplatała jej biust i talię w elegancki, ale też odważny sposób odsłaniając krągłe piersi, które falowały przy każdym ruchu. Odsunąłem jej krzesło i zaprosiłem by usiadła koło mnie. Zauważyłem, że na plecach oprócz sporej ilości pieprzyków ma również wytatuowane serce. Może i się trochę zdziwiłem, że posiada więcej tatuaży. Widziałem już jeden na jej ciele, ten umiejscowiony wysoko na wewnętrznej stronie przedramienia. Teraz mogłem się mu lepiej przyjrzeć. Złapała za serwetkę i zaczęła się wachlować. Podsunąłem jej kieliszek z szampanem. Niemo podziękowała i zaczęła go opróżniać. A ja przyglądałem się wytatuowanej wróżce. Ciekawe co jeszcze skrywa na swoim ciele. Dobrze by było poznać znaczenie tych niewybrednych rysunków. Bardzo mnie to zaciekawiło. Na pewno nie są to przypadkowo zrobione bazgroły, czuje też, że umiejscowienie każdego z nich jest równie ważne. Postanowiłem dopytać. Nachyliłem się w jej kierunku i zapytałem

- Dlaczego wróżka? – Spojrzała na mnie zdezorientowana, silnie ściągając brwi. Kiwnięciem głowy wskazałem jej ramię.

Uśmiechnęła się kręcąc głową.

- Bo tą ręka spełniam życzenia, rzucam zaklęcia i zadaje kary.

Odchyliłem się na oparcie krzesła, zapatrzyłem na kobietę i zamyśliłem się. Faktycznie, jest praworęczna. Wszystko robi tą ręką. Takie proste.

Na koniec Jan jeszcze raz życzył wszystkim udanej zabawy.

- Kochani bawcie się wybornie. Nie zważajcie na konsekwencje. Jesteście bezpieczni, bo – rozplątał krawat odpiął kilka guzików śnieżnobiałej koszuli, której poły szeroko rozszerzył. – Jest z wami SUPERMEN. – Oczom wszystkich zebranych ukazał się dobrze znany symbol. Wszyscy ryknęli gromkim śmiechem. Zaczęła się zabawa. Jedni jedli, drudzy stali przy barze a jeszcze inni oddali się rozmową towarzyskim. Sala wypełniona była przez same znamienitości. Wszyscy w swoich przebraniach wyglądali nietuzinkowo. Krążący po Sali fotograf miał pełne ręce roboty. Po skończonym posiłku Mania wstała i skierowała się do wyjścia z sali. Ruszyłem za nią. W połowie drogi oślepił nas błysk z aparatu. Kobieta się zatrzymała, pogroziła palcem artyście i przybrała pozę do zdjęcia. Wykorzystałem okazję i dołączyłam się do zdjęcia. Porwałem ją w ramiona przechylając do tyłu. Ciaśniej złapała mnie za kark i zadarła nogę go góry. Będzie wspaniałe zdjęcie. Po mini sesji wyszliśmy z sali. Dziewczyna wyciągnęła Icosa.

- Wariat.

- Dużo palisz?

- Nie, tylko jak piję.

- A dużo pijesz?

- Tyle co palę – uśmiechnęła się.

- A tak serio?

- Coraz mniej, muszę się pilnować.

Stanęliśmy na uboczu w wielkim oknie.

- Niech się zaczną już tańce, bo naprawdę Karol mnie upije.

- To jego plan na dzisiejszy wieczór?

- Raczej mała zemsta za poprzednie lata. To ja go zawsze upijałam do nieprzytomności.

- W tym roku będzie inaczej.

- Mam nadzieje, że nie. Chciałabym po dwunastej być już w łóżeczku.

- Potrzebujesz towarzystwa?

- Jestem raczej samowystarczalna.

- Ładnie dziś wyglądasz.

- Ja zawsze ładnie wyglądam.

- Nie Mania, dziś przeszłaś samą siebie. Naprawdę, chciałbym Cię częściej taką oglądać.

- Niestety nie jestem z tych, które lubią się tak stroić.

- To w jakim wydaniu lubisz siebie najbardziej.

- W dresie.

Roześmialiśmy się.

- W takiej odsłonie Cię jeszcze nie widziałem.

- Postaraj się a może się doczekasz - puściła oczko i ruszyła w kierunku sali. Chciałem ją złapać, ale ubiegł mnie jakiś Elton John. Złapał Marysie za rękę i ruszyli w kierunku parkietu. Impreza rozkręcała się na maksa.

 

Po dwunastej wiadomym było, że Mania wyjdzie ostatnia z imprezy a Karol sukcesywnie realizował swój plan. Dziewczyna piła wszystko i z każdym. I tak byłem pod wrażeniem ilości alkoholu którą wlewała w siebie. Dodatkowo tańczyła jak szalona. Nie omieszkałem i skorzystałem z tego faktu. Możliwość poczucia jej ciała w ramionach była zbyt kusząca by nie skorzystać. Poza tym jest bardzo dobrą tancerką. Wyczuwa każdy ruch, dostosowuje się do rytmu partnera, nie narzuca swojej wizji tańca. No chyba że tańczy sama, w kółeczku z paniami. W tedy kręci biodrami jakby była na karnawale w Rio. Samo patrzenie na nią sprawiało przyjemność. Mimowolnie człowiek się uśmiechał widząc, ile radości jej to sprawia. Stojąc z drinkiem przy barze nieopodal parkietu złapał mnie Antek.

- Stary zamieńmy się strojami. - Krzyknął do ucha. Muzyka dudniła na całego. Po wyjściu z sali przez dłuższą chwilę w uszach piszczało a każdy dochodzący uszu dźwięk brzmiał jak przepuszczony przez modulator.

- Co? - Odkrzyknąłem.

- Daj mi kurtkę. – Zaczął ściągać z siebie marynarkę i kabury.

- Dlaczego?

- Ktoś na mnie czeka, a nie mogę wyjść w tym stroju. Jak Mania mnie zobaczy urządzi mi jutro awanturę.

- Boisz się swojej podwładnej? - Zaśmiałem się.

- Jej nie, ale tej zołzowatej Małej Mi już tak.

- Dorośnij Antek.

- Dawaj kurtkę. Mogę mieć do Ciebie prośbę?

- O cho.

- Odprowadź ją do pokoju a zabawki oddaj Karolinie.

- Zwariowałeś. Przecież mnie rozpozna.

- Zdjęła soczewki, a bez okularów i w takim stanie nie rozróżnia ludzi. Tylko noś moją marynarkę.

- Jesteś pojebany.

- I co z tego?

- Gdzie idziesz?

- Do dziewczyny.

- Tego się domyśliłem. Gdzie będziesz?

- U siebie w pokoju.

- Wisisz mi przysługę.

- Największa stary. Największą.

I już go nie było. Prośbę Antka i tak bym zrealizował. Nie ufałem Karolowi. Wolałem mieć oko na tą pijaczkę. Choć dobrze się trzymała wiedziałem, że stan z godziny na godzinę będzie się pogarszał.

 

Po trzeciej ludzie zaczęli się rozchodzić do pokoi. Ona oczywiście, jak zakładałem wyszła ostatnia chwiejnym krokiem. Przy windzie zgromadził się tłum pijanych ludzi. Wszyscy wesoło rozmawiali czekając na dźwig, który zawiezie ich na piętro. Usiadłem na schodach czekając aż to bydło pojedzie na górę. Mania podeszła do mnie. Była pijana, ale jeszcze kontaktowała. Spojrzała na windę potem na schody, jeszcze raz na windę. Zadarła wysoko sukienkę i położyła mi nogę na ramieniu. Obcas wbijał się nieprzyjemnie w bark.

- Zdejmij mi to cholerstwo! - Krzyknęła jakbym był głuchy.

Spojrzałem na nią zdezorientowany. Trzymała się barierki i patrzyła na mnie, chyba zaciętym wzrokiem. Zacząłem odpinać pasek od buta. Zauważyłem, że na nodze, wokół kostki ma delikatny brązowo-żółto-złoty tatuaż. Bransoletka z literkami i jakąś zawieszką w dziwnym kształcie. Bardzo ciężki kolor do uzyskania. Nie zdążyłem się dokładnie przyjrzeć, bo gdy tylko poczuła brak buta zabrała nogę i podała druga stopę.

- No to w drogę drogi Jeamsie! - Czknęła - Łóżko na nas czeka!

Zadarła dół sukienki i ruszyła w górę schodami. Całe szczęście, że nie zdecydowała się na dalszą wspinaczkę. Jednak ten mózg, nawet pod wpływem alkoholu, sprawnie funkcjonował. Na parterze czekały na nas trzy windy. Weszliśmy do pierwszej, przyłożyłem kartę i ruszyliśmy na piętra sypialniane. Kobieta coś bełkotała i ciągle gmerała we włosach. Zatrzymaliśmy się na naszym piętrze i ruszyliśmy

- Jaki masz numer pokoju? - Zapytałem.

- Co!? - Zapytała zdecydowanie za głośno. Chyba bębniący bas ogłuszył ją doszczętnie.

Wyciągnąłem z kieszeni swoją kartę i pomachałem jej przed oczami. Ściągnęła brwi, po czym złapała mnie za rękę. Przyjrzała się przedmiotowi i krzyknęła.

-A!!! Zaraz!

Wsadziła w dekolt rękę i po kilku ruchach wyjęła kartę od pokoju triumfalnie wiwatując

- Ha ha! Trzymaj – podała mi ciepły kawałek plastiku.

Pokręciłem głową i z uśmiechem na ustach pokierowałem we właściwym kierunku. Ciągle grzebała we włosach.

- Czego ty tam tak zawzięcie szukasz?

Zatrzymała się, podeszła do mnie. Stanęła na palcach i powiedziała z wielkim przejęciem.

- Nikomu nie mów. Królowe przed nikim nie klękają.

Zsunęła ręce do paska spodni. Złapała mocno i zaczęła klękać. Stałem oszołomiony z rozłożonymi rękami.

- Mania wstań!

- Cicho!

- Mania nie tu.

- Cicho – zadarła głowę do góry. – Wyciągnij wsuwkę.

- Co?

- Wyciągnij wsuwkę z włosów. Wbija mi się w mózg.

Złapałem ją delikatnie za włosy. Zbadałem dłonią jej upięcie. Faktycznie było tam sporo tego czegoś.

- Którą?

- Tą na samej górze.

Jeszcze raz, tym razem oburącz złapałem kobietę za włosy i zacząłem wyciągać żelastwo z jej włosów. W końcu złapałem za jedną a kobieta z zadowoleniem powiedziała.

- Ooo tak.

- Nie chce wyjść.

- Pociągnij.

Pociągnąłem, nie chciałem jej wyrwać włosów.

- Mocniej – poinstruowała - No dawaj! Mocniej! – Krzyknęła w końcu na mnie. Szarpnąłem a z ust Marysi rozległ się pomruk zadowolenia.

- OOOO TAK! Jeszcze raz!

- Marysia bądź ciszej. Pobudzisz ludzi.

- CIĄGNIJ!

Szybko odnalazłem kolejną spinkę i pociągnąłem bez zastanowienia, wyrwałem jej kilka włosów, mimo to zamiast oznaki bólu ponownie usłyszałem pomruk zadowolenia. Kobieta zaczęła wstawać z klęczek. Pomogłem jej podpierając ją pod ramionami.

- Jeśli chcesz potrafisz. Wystarczy odrobina motywacji.

- Co masz na myśli?

- Potrafisz być mężczyzną.

- Słoneczko ja jestem mężczyzną.

- Raczej chłopcem w ciele mężczyzny. Facet to musi być facet. Powinien wykorzystać każdą nadarzającą się okazje. Być pewnym siebie i brać to co chce, co mu się należy. A nie jak wy czaić się i robić jakieś głupie podchody.

- Jacy my?

- No ty i ten twój kolega prawnik. Jesteście jak dzieci we mgle. Trzeba was prowadzić za rączkę a ja nie mam już na to czasu. Antek ja nie jestem już taka młoda. - Oburzyła się.

Ona naprawdę nas pomyliła. Ten stary szczwany lis miał rację. W takim stanie i bez okularów nie jest w stanie rozpoznać człowieka. Postanowiłem wykorzystać sytuację.

- To co byś chciała Marysiu?

- Prawdziwego faceta. Takiego który złapie mnie za te kudły i usadzi na tyłku. Takiego który nie będzie się pierdolił w tańcu. Ma być tak jak powie a nie pytać się i zastanawiać co ma zrobić. Takiego który nie będzie mnie przepraszał za to, że mnie dotknie czy spojrzy na mnie nieprzyzwoicie. Takiego który pozna mnie i będzie wyprzedzał moje myśli. Takiego który pozna moje ciało i je zaakceptuje takie jakie jest a nie każe chodzić na pojebane zabiegi które gówno dają. Takiego który najpierw mnie doprowadzi do orgazmu a potem dopiero pomyśli o sobie. Tak. Takiego właśnie chce. - Zakończyła przerywany czkaniem monolog.

No tego to się nie spodziewałem. Przepis na poderwanie zołzy podany na tacy. Wsadź sobie w dupę tą przysługę Antek, dostałem to czego chciałem. Tylko, że dobrze znałem ten typ mężczyzny. Sam taki byłem pewny siebie do szpiku kości, nie przejmujący się słowami i ocenami innych osób, zawsze mający rację i robiący wszystko po swojemu. Traktujący kobietę z należnym jej szacunkiem, ale pokazujący kto tak naprawdę nosi spodnie. Mania uświadomiła mi, że zatraciłem gdzieś tą ikrę, ten prawdziwie męski pierwiastek. Oczywiście wpływ na to miały przeżyte doświadczenia, ale chyba czas pozbierać jaja z podłogi i żyć zgodnie z swoim prawdziwym ja. A jeśli jest ktoś komu to będzie odpowiadało, czemu nie spróbować. Ona jakoś tak żyje i wydaje się, że jest bardzo szczęśliwa.

- Jesteśmy. – Otworzyłem drzwi do jej pokoju. Chciałem zapalić światło, ale mnie powstrzymała. Weszła pierwsza i zapaliła lampkę na szafce nocnej. Pokój wypełnił się przytłumionym ciepłym światłem. Zapanował przyjemny trochę erotyczny klimat. Już chciałem zamknąć za nią drzwi, gdy.

- A ty, dokąd?

- Do siebie.

- Ochujałeś, właź tu. Przecież obiecałeś, że mnie położysz do łóżka.

No kurwa bonus, pomyślałem i wszedłem do pokoju zamykając za sobą drzwi. Marysia jeszcze chwilę pogrzebała w głowie. Wyciągnęła ostatnie szpilki i rozpuściła włosy. Kaskada loków okryła jej nagie ramiona. Ten obraz wynagradzał wszystko. Spojrzała na mnie, odwróciła się i powiedziała.

- Rozepnij sukienkę.

Wstałem z łóżka.

- Trzeba Cię prowadzić jak prawiczka, co? – roześmiała się.

- Doskonale wiem, jak rozbiera się kobietę, ale Ty jesteś w takim stanie, że nie wychodzę z inicjatywą.

- Ta jasne. – Zgarnęła włosy do przodu. Postanowiłem trochę się z nią podroczyć i choć nie będzie z tego nic pamiętać to pokazać jej, że jednak wiem, jak się obchodzić z kobietami. Dotknąłem palcem jej kręgosłupa i zjechałem aż do zamka. Zatrzymałem się przy tatuażu z serduszkiem i zacząłem je delikatnie muskać. Poczułem, jak przebiega ją dreszcz. Przybliżyłem twarz do jej ramienia i delikatnie pocałowałem. Wydała z siebie delikatny pomruk zadowolenia. Ponowiłem gest przesuwając się coraz bliżej szyi. Zamruczała przeciągle i westchnęła. Gra którą zacząłem mogła okazać się zgubna i dla mnie. Na jej szczęście mam swoje zasady i pijanych panien nie tykam. No chyba, że sam jestem w takim stanie jak one. Tym razem chodzi o czystą zemstę. Złapałem za suwak i jechałem nim do dołu. Pod materiałem sukienki nie było nic. Nie ukrywam zaskoczyło mnie to pozytywnie. Złapałem za ramiączka kiecki i opuściłem je z ramion kobiety. Jedynie dzięki skrzyżowanym ręką sukienka pozostała na swoim miejscu. Wyszeptałem do ucha kobiety.

- Kontynuować?

Zagryzła wargi, lecz nic nie powiedziała. Jedynie pokiwała głową twierdząco. Zdziwiło mnie to. Robiło się naprawdę niebezpiecznie. Nie wiem co jej chodziło po głowie, ale bardzo mi się to nie podobało. Byłaby gotowa oddać się mojemu przyjacielowi. Co ją do tego skłoniło? Czy naprawdę ma takie parcie na seks? Wiedziałem doskonale co ją do tego zniechęci. Przeniosłem usta do drugiego ucha, złapałem za jej nagie biodra, owiałem kark delikatnym podmuchem oddechu i wyraziłem życzenie.

- No to prowadź?

Podziałało. Kobieta energicznie opuściła ręce, sukienka nie mając oparcia na niczym opadła na podłogę.

- Zapomnij Antek. Nie było tematu.

Zrzuciła moje dłonie z siebie. Stojąc toples złapała za leżący nieopodal t-shirt wciągnęła go zgrabnie przez głowę. Złapała za włosy i próbowała je spleść na czubku głowy. Przejechałem wzrokiem jeszcze raz po jej ciele. Miała mocno wycięte majtki, które nie zakrywały kolejnego tatuażu. Małe zagryzione usta, można pomyśleć, że z pożądania, gdyby nie przekreślający je zamaszysty napis Fuck of. Uśmiechnąłem się a Marysia wciąż wkurzona kontynuowała swoje zmagania z włosami. Dała za wygraną i ruszyła pewnym krokiem.

- Do łazienki – zakomunikowała ruszając przodem. Niechętnie poszedłem za nią. Ona za to pewna siebie uklękła przed sedesem. - Tylko trzymaj wysoko – powiedziała po czym wsadziła palec do gardła i zaczęła wymiotować. Wpadłem do łazienki i złapałem za jej włosy. Pech chciał, że przypadkiem ściągając je ku górze zerwałem łańcuszek, który wpadł do sedesu. Pomiędzy torsjami zapytała

- Co to było?

- Nic – skłamałem.

Potem już poszło szybko. Umyła twarz, zęby i położyła się do łóżka. Zamykając za sobą drzwi usłyszałem tylko.

- Dobranoc, kolorowych snów.

Odpowiedziałem lakonicznie – Dobranoc.

MANIA.

6:15, jebana 6:15 a ja zamiast spać leże na łóżku oglądając wirujący sufit. Miałam potwornego kaca, Saharę w ustach a do tego czułam, jak śmierdzę potem i alkoholem. Kobieto, wiesz co musisz zrobić. Przechodziłaś przez to setki razy. Przez prawie rok nie było dnia byś była trzeźwa. Dajesz. Musisz wrócić do żywych. Przecież nie pokażesz się tak na śniadaniu. Ostatkiem sił zwlekłam się z łóżka. Weszłam do łazienki i spojrzałam w lustro. Rozmazana dziewczyna patrzyła na mnie. Moje wyrzuty sumienia rozpoczęły karcący dialog-monolog pomiędzy oboma moimi wcieleniami.

- Ale żeś odjebała Maryśka. Coś ty sobie myślała? Że prześpisz się z swoim szefem, przyjacielem, prawie bratem i będziesz dalej z tym żyć jakby nigdy nic? Pojebało cię kobieto!

Złapałam za szczoteczkę do zębów i pastę.

- Daj spokój Olka, przecież do niczego nie doszło. Na szczęście Antek okazał się takim samym dzieciakiem jak zawsze. A ty nie masz prawa mnie pouczać.

- Byłaś pijana w trzy dupy dziewczyno. Zachował się jak prawdziwy dorosły mężczyzna a nie jak złamas wykorzystujący sytuację. Marycha jak Ty mu dziś spojrzysz w oczy? Jak Ty mu to wszystko wytłumaczysz?

Myjąc zęby bełkotałam dalej.

- Jak to jak, no jak? Normalnie. Nie zacznę tego tematu i po sprawie. Obojgu nam będzie głupio o tym rozmawiać.

- Tak na pewno Antek nie wróci do tematu. Założę się, że przy śniadaniu rozpocznie swoje przechwałki.

- A ja obrócę je w żart i skarcę go za ujawnianie prywatnych zachowań. W czym pomoże mi twoje mordercze spojrzenie.

Umyłam twarz i wróciłam do części sypialnianej. Zaczęłam ubierać się w sportowe ciuchy. Nalałam do szklanki wodę i rozpuściłam dwie tabletki magnezu. Dodatkowo wrzuciłam jedną do butelki, z wodą którą zamierzałam zabrać ze sobą.

- Nie zmienia to faktu, że odjebałaś niezłą akcje i teraz będziesz musiała ponieść jej konsekwencje. Miej tylko nadzieje, że Antek niczego sobie nie uroił w tej swojej przystojnej główce i nie będzie szukał okazji by ponownie spróbować swoich sił.

- Boże, czemu ty mnie tak karzesz. Wiem nie należę do najgrzeczniejszych i sporo w życiu nabroiłam. Sama jestem sobie winna, ale bez przesady. Ześlij na mnie trochę pokory. Co? Tylko troszeczkę, nie proszę o dużo.

Spięłam włosy w nieforemny koczek na czubku głowy, wychyliłam szklankę mikstury mocy na hejnał i ruszyłam na siłownie. W głowie wciąż kłębiły mi się myśli co by było, gdyby... Przecież zrujnowałabym sobie tym wyskokiem życie. Przespałabym się z własnym szefem. Co z tego, że łączą nas przyjacielskie relacje, to wciąż mój szef. Jak by wyglądała nasza dalsza współpraca? O Jezuniu musiałabym zmienić pracę, albo przywrócić Olkę do życia, a tego bardzo kurwa nie chce. Dobrze mi tu, gdzie jestem, jak jest.

Weszłam do sali ćwiczeń obierając za cel bieżnię - moje ulubione urządzenie tortur. Odrzuciłam myśl o zmianie pracy, w ogóle wyłączyłam mózg i skoncentrowałam się na ćwiczeniach. Moim głównym celem było przepalenie krążących w ciele promili. Nie spodziewałam się tłumów o tej porze, choć zaskoczył mnie widok mężczyzny z słuchawkami na uszach wyciskającego kilogramy na atlasie. Łysy, atletycznie zbudowany facet zmierzył mnie wzrokiem. Uśmiechnął się i kiwną głową na powitanie. Nie zostałam dłużna odwzajemniłam gest powitania. Żadne z nas nie chciało sobie przeszkadzać. Po bieżni i rowerku postanowiłam przepędzić gościa z kolejnej maszyny tortur i sama zrobić kilka rozpiętek i ciągów. Nie musiałam się wysilać. Towarzysz zmagań postanowił podnosić ciężary. Ułożył się wygodnie na ławeczce i zaczął serie podnoszeń. Miło było popatrzeć na napinające się mięśnie przedramion. Miłe było też uczucie, że nie tylko ja się męczę o tej porze na siłowni. Mężczyzna kończył ostatnią serie, niestety chyba przeliczył siły na zamiary. Widziałam, że nie da rady podnieść do końca sztangi. Jego ciało wygięło się w łuk. Zeszłam z maszyny i podeszłam do niego by mu pomóc. Sama oczywiście nie podniosłabym takiego ciężaru, ale świadomość tego, że ktoś stoi nad głową i asekuruje spowodowała, że mężczyzna wykrzesał ostatki sił w rękach i zawiesił sztangę na swoim miejscu. Usiadł wycieńczony, odetchną i powiedział

- Dziękuję.

- Nie ma za co.

Wyciągnął rękę w moim kierunku.

- Piotrek.

Przyjęłam uścisk.

- Marysia.

- Co robisz o tej porze na siłowni?

- Wypacam alkohol – odpowiedziałam uśmiechając się do niego.

- O, to wy mieliście tą przebieraną imprezę na dole. Szacun dla organizatora.

- A dziękuję, dziękuję. Postarałam się.

- Serio, Ty ją zorganizowałaś.

- Nie znalazł się żaden inny chętny.

- No to moje gratulacje.

Jeszcze raz podziękowałam i już miałam wrócić do swoich zmagań, gdy zagadnął

- Coś słabo Ci idą te ćwiczenia. Chyba nie masz pomysłu, co?

- No nie ukrywam, że trochę sobie folguje. Nie mam kata nad sobą.

- To Ci pomogę, będę twoim katem.

- Lubisz znęcać się nad kobietami – zabrzmiało trochę dwuznacznie, ale mężczyzna obrócił moje słowa w żart.

- Tylko na siłowni mogę bezkarnie na nie pokrzyczeć.

- Sprytne rozwiązanie.

- No dobra, widziałem, że zrobiłaś rozgrzewkę, teraz czas na ćwiczenia siłowe, zaczynamy?

- Czemu nie.

Po dwóch godzinach spędzonych na siłowni z Piotrem byłam upocona i szczęśliwa jak świnia taplająca się w błocie. Facet okazał się naprawdę świetnym człowiekiem. Jest w Warszawie na szkoleniu dla trenerów personalnych. Dziś mają wykłady na temat diety i nowości odżywczych w fitbiznesie. Ciekawe, dlaczego Dominik nie bierze udziału w takich konwentach? Powinnam pogadać z Adą by go wysłać. Żona Piotrka wysłała go na to szkolenie. Weszłam do pokoju, zrzuciłam z siebie wszystko i wskoczyłam pod prysznic. Zaczęłam przypominać sobie wydarzenia z poprzedniego wieczoru. Impreza naprawdę była udana. Oczywiście Karol spełnił swoją groźbę i to on jest winny całej tej późniejszej przygody. Gdybym zgodnie z zakładanym planem poszła spać po północy jak kopciuszek, nic złego by się nie stało. Ale nie. Mania oczywiście musiałaś? Prawda musiałaś? Przestałam się upominać i zaczęłam przygotowania do śniadania. Czułam jak mój żołądek przykleja się do kręgosłupa. Wskoczyłam w luźną sukienkę, założyłam białe sportowe buty, włosy spięłam w wysoki kucyk i ruszyłam do restauracji. Potrzebowałam uzupełnić kalorie.

 

Wchodząc do restauracji zauważyłam zmęczoną twarz Karola. I dobrze Ci tak. Stał przy ekspresie. Podskakując jak dziecko z nogi na nogę podeszłam do niego. Na mój widok rozpromienił się.

- Witaj, królowo.

- Witaj, mój oprawco.

Zaczęliśmy luźną rozmowę o wczorajszym wieczorze. Zgarnęłam swój kubek herbaty i wysoką szklankę ciepłej wody, do której wrzuciłam cytrynkę. Podążyłam za kolegą, który prowadził mnie do stolika, przy którym zebrało się już męskie grono. Przywitałam się jakby nigdy nic, zostawiłam parujące napoje i ruszyłam do bufetu. Wróciłam z ogromną porcją jedzenia. Wiedziałam, że tak będzie. Miałam ochotę na wszystko co serwowano. Rozpromieniona rozsiadłam się wygodnie, łyknęłam wody i powiedziałam.

- Smacznego.

- Naprawdę zjesz to wszystko sama? – Zapytał zdziwiony Teodor.

- Nie znasz jej możliwości – skwitował Jan kradnąc mi pomidora z talerza, strzeliłam go w dłoń i spojrzałam groźnie.

- I tak byś go nie zjadła – skwitował.

- Superman, tam jest cała lada.

- No już, już, nie żałuj, bo stanie mi kołkiem w gardle.

Roześmialiśmy się. Spojrzałam na Antka. Wyglądał normalnie, nie za bardzo zmęczony, nawet szczęśliwszy niż na co dzień. Postanowiłam odpuścić dociekana co go wprawiło w taki miły nastrój. Skoro on nie zaczynał tematu ja też postanowiłam tego nie robić. Za to Teo przyglądał mi się bardzo uważnie. Popijał kawę i nerwowo kręcił filiżanką na spodku.

- Jakim cudem wyglądasz tak kwitnąco? Wczoraj widziałem Cię w całkiem innym stanie. Myślałem, że nie zaszczycisz nas swoją obecnością na śniadaniu.- Zapytał w końcu.

- Kwestia genów.

Antek parsknął śmiechem.

- Serio Mania, wczoraj dałaś w palnik. Gdyby nie to, że Cię już trochę znam też bym się Ciebie nie spodziewał – dodał rozradowany Karol.

- To wszystko twoja wina. Gdybyś nie wlewał we mnie tyle wódki pewnie byłabym już w SPA albo na basenie.

- Nic straconego moja droga. Mamy cały dzień na przyjemności – odparł kolega.

- A kto Cię odprowadził do pokoju? – Zapytał Jan.

Zapadła głucha cisza. Wepchnęłam spory kęs jedzenia w usta by dać sobie chwilę na przemyślenie strategii. Zauważyłam, że Antek wyprostował się jak struna a Teo łypnął na niego wzrokiem. Jan przeleciał spojrzeniem po naszej trójce. On coś wiedział i postanowił ujawnić prawdę szerszemu gronu. Przełknęłam jedzenie, wytarłam usta serwetką, wzięłam łyk wody – grałam na czas. Niestety nikt nic nie powiedział więc odparłam.

- Antek.

- Naprawdę? – Zapytał Jan patrząc wymownie w stronę wspólnika. Co jest kurka? Nie Antek. Zaczęłam biegać spojrzeniem po zgromadzonych. W końcu Teo odstawił filiżankę i powiedział.

- Ja odprowadziłem Marysię do pokoju.

Że co kurwa? Spojrzałam zdumiona na prawnika.

- A gdzie ty Antku byłeś w tym czasie? – Dopytywał dalej Jan.

Antek rozłożył się nonszalancko na krześle i odparł.

- W swoim pokoju, w łóżeczku drogi ojcze.

- Sam?

- Może i sam. A może i nie. – Odpowiedział zadowolony.

- Acha, mam nadzieje, że obsługa hotelu nie doniesie nam o żadnych nieprzyzwoitych zachowaniach na korytarzu.

Jan wstał od stolika. Jeszcze raz zmierzył towarzystwo surowym wzrokiem i odszedł. Za nim podążył Karol usprawiedliwiając się potrzebą kolejnej dawki kofeiny. W tym momencie przypomniałam sobie jak klęczałam na korytarzu przed mężczyzną, który wcale nie był Antkiem i ciut zbyt głośno mówiłam MOCNIEJ. Zaczerwieniłam się i spojrzałam na Teodora. On też patrzył na mnie ukrywając uśmiech za dłonią przyłożoną do ust. Boże, to nie może być prawda.

- Nie wierzę Ci. Odprowadziłeś mnie do pokoju? – Postanowiłam się upewnić dopytując tego gówniarza.

- Marysiu. Przepraszam, ale to nie byłem ja. Wiem, że obiecałem, ale wynikły inne nieprzewidziane okoliczności i poprosiłem Teo by się Tobą zajął.

- I tak wam nie wierze. Przecież pamiętam twoją marynarkę.

- Zamieniłem się z nim ubraniem przy barze. Wiedziałem, że nie będziesz chciała z nim iść.

- Świnia.

- Oj nie strzelaj tu teraz focha – obruszył się Antek.

- Właśnie, że strzelę. Zawodowego.

- Tutaj – zapytał prawnik.

- Nie w tym sensie. – Spojrzałam na radcę i ponownie się zaczerwieniłam. Co się ze mną dzieje?

- Mam nadzieje, że dopełnił swoich obowiązków i zachował się przyzwoicie. – Dopytał Antek.

Szeroko otworzyłam oczy. Przypomniałam sobie przechodzący mnie dreszcz pożądania wywołany przez dotyk, teraz już wiem, że Teodora. Ponownie wsadziłam porządny kawał jedzenia do ust i zaczęłam przeżuwać.

- Marysiu? – Dopytywał Anek.

Kręcąc głową przeżuwałam kolejne kęsy jedzenia. Co miałam mu powiedzieć?

- No nie było najgorzej.

Teo strzelił we mnie spojrzeniem.

- Zachował się jak dżentelmen, pomógł mi się rozebrać, przytrzymał mi włosy jak rzgałam i ułożył do łóżka. Pocałował w czółko i życzył kolorowych snów.

- I nie wykorzystałeś okazji? - Zapytał przyjaciel przyjaciela.

- Stary była pijana i myślała, że ja to Ty. Nie na tym polega zabawa.

Między tą dwójką nawiązała się dziwna konwersacja. Prawnik spapugował pozycję Antka i też rozwalił się na kanapie.

- I widziałeś ją nagą? – Zapytał bez ogródek szef.

- Niezupełnie. Wiem za to, że skrywa więcej tatuaży na ciele niż przypuszczałem.

- Ja widziałem trzy.

- Ja sześć.

- O nie tego tak nie można zostawić. Marysia, ile masz tatuaży? – zamyśliłam się licząc w pamięci wszystkie zdobiące ciało malowidła

- Dziesięć.

- Co? Gdzie?

- Na dupie – odpowiedziałam złośliwie.

- Tam też – skwitował Teodor a ja ponownie się zaczerwieniłam. Nie wytrzymałam i wstałam od stolika. Skierowałam się do lady z deserami. Za sobą usłyszałam.

- I wiem co ten gest oznacza!

No nie, wpadłam jak śliwka w kompot. Z jednej strony ucieszyłam się, że to on mnie odprowadzał, z drugiej jednak tylko bardziej pokręciłam relacje z Teodorem. Postanowiłam, że już nie wrócę do tamtego stolika. Niech sobie pogadają jak faceci. Wymienią spostrzeżenia i zakończą mój temat. Raz na zawsze. Zgarnęłam kilka najapetyczniej wyglądających drożdżówek, podeszłam do ekspresu po latte a potem usiadłam na uboczu. Gryząc się z myślami dosładzałam się słodkościami.

 

TEO.

Patrzyłem na odchodzącą Marysię. Kręciła biodrami a ja widziałem tylko jej tatuaż na tyłku. Już wiem czemu czasami gryzie się w język i odchodzi. To jest jej nieme wyrażenie SPIERDALAJ. Uśmiechnąłem się sam do siebie.

- Stary jak mogłeś nie wykorzystać sytuacji – zaczął przyjaciel.

- Już Ci powiedziałem. Faktycznie była przekonana, że to Ty ją odprowadzasz do pokoju i pomagasz.

- Gdybym to ja ją odprowadzał to na pewno nie wpuściłaby mnie do pokoju. A jeśliby mnie wpuściła to tylko do kibla by przytrzymać jej głowę, gdy rzyga.

- No to powiem Ci, że przegapiłeś okazje życia. Mam nadzieje, że było warto.

- Możesz nie wierzyć, ale było. O]j było. Ta dziewczyna coraz bardziej mnie jara. Może to ta jedyna.

- Co ty gadasz? Chcesz mi powiedzieć, że jakaś panna usidliła Antoniego Pawlickiego.

- Być może, pożyjemy zobaczymy. Na razie nic na siłę. No a Ty jak tam z naszą złośnicą.

- Powoli i do przodu. Chyba już wiem czego oczekuje.

- To dobrze, tylko proszę Cię po wszystkim obejdź się z nią delikatnie.

- Czyli dajesz mi swoje błogosławieństwo.

- Jak to Mania mówi. Tylko świnia nie zmienia poglądów. Ktoś pokazał mi to z innej perspektywy. I jeśli ona faktycznie tego właśnie potrzebuje to lepiej żebyś to był Ty a nie jakiś obcy przydupas.

- Mówiąc o przydupasach. Kto to? - Spojrzałem na dosiadającego się do tej złośnicy mężczyznę. Na jego widok rozpromieniła się.

- Nie mam pojęcia. Pierwszy raz go widzę.

- Wygląda na to, że Marysia zdążyła już go poznać. - Para rozpoczęła rozmowę usadzając się bliżej siebie.

- Nie ma co dywagować, choć przerwiemy tą sielankę.

 

- Dzień dobry, można? – Antek przysunął sobie krzesło. Poszedłem w jego ślady i usiadłem obok kobiety. Zauważyłem, że delikatnie się speszyła i odsunęła ode mnie.

- Jeśli już musicie to zapraszam. To jest Piotrek. Poznałam go dziś rano na siłowni.

- Byłaś rano na siłowni? – Zapytałem zaskoczony.

- No tak. Po wczorajszym musiałam jakoś spalić alkohol.

- Znam inne ciekawsze sposoby na to niż siłownia.

- No widzisz Watsonie jakoś nie było z kim zastosować tych sposobów.

- Drogi Sherloku myślałem o zimnym prysznicu i garści elektrolitów, ale jak wolisz. – Marysia delikatnie zawstydziła się.

- Nie ważne. Właśnie rozmawiamy o tym, że nie za bardzo są sposobności do tego by zwiedzać Warszawę w taką pogodę. – Czyli zaczęli o pogodzie, on zaproponował wspólne wyjście, a ona się miga.

- Dlaczego, zima w mieście wcale nie musi być nudna? - Odparłem.

- Zima to nie jest moja ulubiona pora roku. Tak naprawdę nienawidzę zimy, śniegu, mrozu. A jeśli przypada kombinacja wszystkich tych zjawisk moim marzeniem jest zakopanie się w ciepłym łóżeczku i przespanie całego tego syfu.

- Jeśli tak spędzasz zimę to chyba też przestanę ją lubić. - Uśmiechnąłem się do niej zadziornie. Miałem w dupie to czy ten nowy fagas nas słucha. Chciałem z nią rozmawiać tak jak chce i lubię. Zamierzałem jej pokazać jaki jestem prywatnie. Nie zawsze grzeczny i potulny. Też potrafię pokazać pazurki i też lubię gry słowne. Antek próbował ciągnąć rozmowę dalej, gdy my gapiliśmy się na siebie.

- Faktycznie, dla Mani zima jest jak kara boska.

Wywiązała się jakaś głupia gadka pomiędzy przyjacielem a nowym znajomym. Mówili coś o nartach, zagranicznych wycieczkach. Ja za to nachyliłem się do Marysi i zapytałem.

- Dlaczego odeszłaś od stolika?

- Nie chciałam brać udziału w tej dziecinnej rozmowie.

- Wstydzisz się swoich tatuaży.

- Nie. Każdy powstał w innym momencie mojego życia. Ten o którym rozmawialiście przypomniał mi lata, kiedy byłam cichą myszką i wszystko trzymałam głęboko w sobie.

- Dobrze, że już taka nie jesteś.

- No nie wiem. Może żyłoby mi się spokojniej.

- Raczej nudniej. Anyway, kiedy znów zobaczę twój goły tyłek?

- Co?

- No, może powtórzymy to tylko na trzeźwo?

- Zwariowałeś.

- Dlaczego? Pokazałaś mi swoje wdzięki i uwierz nie masz się czego wstydzić. Jak to mówisz, pierwsze koty za płoty.

- Zapomnij. Z drugiej strony. Teraz ty powinieneś się zrewanżować.

- Nawet teraz. - Poruszyłem wymownie brwiami.

- Tak, już lecę - prychnęła. - Teraz to marze o porządnym masażu.

- To też da się zorganizować.

- Kujesz żelazo, póki gorące?

- Można tak powiedzieć. A jest gorące?

Skrzywiła się i pokręciła głową przecząco. Dziś nic nie ugram.

- No nic będę musiał poczekać. Ale wiedz, że należę do tych cierpliwych. – Marysia uśmiechnęła się. Uderzyła dłońmi o uda i wstała od stolika.

- Panowie wybaczą, ale idę umówić się na masaż. Antek ty płacisz - wskazała go palcem z zaciętą miną.

- Dlaczego ja?- Zdziwił się.

- To rekompensata za wczoraj. - Antek poderwał się od stolika i ruszył za dziewczyną.

- Oj Mania weź. Już cię przeprosiłem.

Uśmiechnąłem się patrząc na odchodzącą parę przyjaciół. Spojrzałem na faceta i pożegnałem się. Ruszyłem w stronę lobby, gdy rozdzwonił się telefon. Na ekranie wyświetlił się angielski numer Matiasa. Zaniepokojony odebrałem i zacząłem rozmowę przechodząc na angielski.

- Hallo, Matias. Co się stało?

- Przyjeżdżaj do mnie. Wiem, gdzie jest ta gnida. Mam w domu jego kanarka.

Oznaczało to jedno. Będą problemy i to duże. Skoro Borys przekazał Matiasowi informację pozyskane od nieznajomego szperacza, a Matias wziął sprawy w swoje ręce to musiałem reagować i to szybko. Napisałem SMS do Marysi.

- Skarbie, masaż musi poczekać. Nie będzie mnie przez kilka dni. Czekaj na mnie.

Następne częściZOŁZA IX ZOŁZA X ZOŁZA XI

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (11)

  • K-GAT-A 8 miesięcy temu
    MARY SUE
  • Tjeri 8 miesięcy temu
    :D akurat weszłam. To stwierdzenie, pytanie, czy życzenie? :D
  • K-GAT-A 8 miesięcy temu
    Tjeri już sama nie wiem. Tak długo o niej pisałaś, że w końcu chyba się nią stała. Choć mam już pomysł jak ją odczarować.
  • Tjeri 8 miesięcy temu
    K-GAT-A
    Mam się czuć winna? :D
    A z tego odcinka akurat Mary nie przebija, bardziej w poprzednim miałam takie wrażenie (szczególnie zwizualizowało się przy językach obcych, w sensie, że jakoś za dużo tych zdolności, ale może po prostu zazdroszczę bohaterce ;)).
  • Tjeri 8 miesięcy temu
    K-GAT-A
    I jeszcze: "tak długo o niej pisałaś" – wspomniałam dwa razy ;)
  • K-GAT-A 8 miesięcy temu
    Ciekawe jakie odczucia mają inni?
  • Tjeri 8 miesięcy temu
    To teraz właściwy koment. Nadal czyta mi się bardzo przyjemnie. W Marysi mniej Mary, ale akcja z nierozpoznaniem faceta po pijaku trąci niewiarygodnością. Siadło jej na wzrok na tyle, by nie rozpoznać gęby czy postury, ale widzi marynarkę... No i jest jeszcze słuch, głosu też nie rozpoznała? Pewnie da się to obronić, ale zwraca uwagę.

    Dziś trochę porozbieram. Nie całościowo, a raczej wybiórczo, tak dla przykładu.

    Interpunkcyjnie jest sporo do zrobienia. Nie będę przytaczać, bo jest tego naprawdę dużo, a i moje umiejętności są raczej intuicyjne. Dodam tylko, że najbardziej rzucają się braki przecinkowe przed imiesłowami, przy innych wtrąceniach oraz przy bezpośrednich zwrotach, jak na przykładzie poniżej:
    „- Skarbie nie znasz moich możliwości.
    „- Witaj królowo.
    - Witaj mój oprawco.”
    Powinno być:
    – Skarbie, nie znasz moich możliwości.
    – Witaj, królowo.
    – Witaj, mój oprawco.

    To teraz ekspresyjnie:
    "O rzesz kurwa ja pierdole." – Ożeż kurwa, ja pierdolę. :D Wiem, że głupio wygląda, ale co zrobić :D.

    Zdarzają Ci się błędy w dialogach. Generalnie, gdy didaskalia dotyczą wypowiedzi, zaczynamy je małą literą i kropka jest dopiero po didaskaliach (nie po wypowiedzi, no chyba że bohater pyta lub krzyczy). Jeśli zaś didaskalia dotyczą tła, kończymy wypowiedź kropką, a d. zaczynamy wielką literą.
    Czyli to:
    "- Uważaj żebym nie odmroziła ci członków ciała – uśmiechnęła się i stanęła przy Antku."
    Powinno być tak:
    – Uważaj, żebym nie odmroziła ci członków ciała. – Uśmiechnęła się i stanęła przy Antku.
    Tu:
    "- O, tego mi było trzeba. Masz więcej? – odstawiła szklaneczkę na stoliku bankietowym."
    Tak:
    – O, tego mi było trzeba. Masz więcej? – Odstawiła szklaneczkę na stoliku bankietowym.

    Zaś tu mamy tę pierwszą sytuację:
    "- Ja się tym zajmę. – odparł Elvis i tanecznym krokiem ruszył do baru. "
    Czyli:
    – Ja się tym zajmę – odparł Elvis i tanecznym krokiem ruszył do baru.

    Błędów w dialogach jest więcej, wypisałam tylko dla przykładu. A! I zamiast dywizów powinny być myślniki albo półpauzy. Drobiazg, a tekst od razu lepiej wygląda.

    Dalej, nagminnie gubisz ogonki.
    „- Dobre, żart ci się wyrabia. Szanuje to, oby tak dalej.” – SzanujĘ
    „- Zaraz zwymiotuje. Ble.” – zwymiotujĘ
    „nie są to przypadkowo zrobione bazgroły, czuje też, że umiejscowienie każdego” – czujĘ
    „I tak wam nie wierze.” – wierzĘ.
    Wystarczy ogonkowych przykładów, jest ich tu naprawdę dużo.

    A w tym momencie, przerywam błędolizę, bo trafiłam na fragment, którego idea bardzo mi się podoba:
    „- Dlaczego wróżka? – Spojrzała na mnie zdezorientowana, silnie ściągając brwi. Kiwnięciem głowy wskazałem jej ramię.
    Uśmiechnęła się kręcąc głową.
    Bo tą rękĄ spełniam życzenia, rzucam zaklęcia i zadaje kary.”
    Świetne :D.

    Wracając... to jeszcze tylko parę przykładowych rodzynków:
    „Czy naprawdę ma takie parcie na sex?” – jednak lepiej „seks”
    „Boże, czemu ty mnie tak każesz.” – karzesz
    „przytrzymał mi włosy jak żgałam i ułożył do łóżka.” – rzygałam
    „- Nie ważne. Właśnie rozmawiamy o tym,” – nieważne.

    Tyle od mła.
  • K-GAT-A 8 miesięcy temu
    Boże. DziekujĘ bardzo. O to właśnie mi chodziło :) Jesteś boska zwracając moją uwagę na takie niedociągnięcia. Świetna robota. Chcę więcej.
  • Tjeri 8 miesięcy temu
    K-GAT-A
    Dzięki, miło! :)
    Ale to tylko przykłady. Przydałaby się taka solidniejsza korekta.
    Do "Ę" w "dziękuję" uśmiecham się i doceniam. Uwielbiam słowne żarty i aluzje :D.
  • K-GAT-A 8 miesięcy temu
    Haj. Dopisałam fragmenty, które moim zdaniem urzeczywistnią to, że faktycznie mogło jej paść na słuch i wzrok. Mam nadzieję, że teraz wygląda to lepiej.
    Stojąc z drinkiem przy barze nieopodal parkietu złapał mnie Antek.

    "- Stary zamieńmy się strojami. - Krzyknął do ucha. Muzyka dudniła na całego. Po wyjściu z sali przez dłuższą chwilę w uszach piszczało, a każdy dochodzący uszu dźwięk brzmiał jak przepuszczony przez modulator.
    - Co? - Odkrzyknąłem."

    "Zatrzymaliśmy się na naszym piętrze i ruszyliśmy
    - Jaki masz numer pokoju? - Zapytałem.
    - Co!? - Zapytała zdecydowanie za głośno. Chyba bębniący bas ogłuszył ją doszczętnie.
    Wyciągnąłem z kieszeni swoją kartę i pomachałem jej przed oczami. Ściągnęła brwi, po czym złapała mnie za rękę. Przyjrzała się przedmiotowi i krzyknęła.
    -A!!! Zaraz!
    Wsadziła w dekolt rękę i po kilku ruchach wyjęła kartę od pokoju triumfalnie wiwatując
    - Ha ha! Trzymaj – podała mi ciepły kawałek plastiku."

    Mam nadzieje, że jest wiarygodniej. :)
  • Tjeri 8 miesięcy temu
    K-GAT-A
    Tak, teraz lepiej, można obronić :D.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania