Poprzednie częściZOŁZA

Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

ZOŁZA XIV

TEO.

Spojrzałem na nią uśmiechając się szeroko. Co za rozpustnica. Żart o współpracy przy lekach faktycznie zakiełkował w mojej głowie jako niezły pretekst do numerka. I tak oboje byliśmy chorzy, ale nie byłem pewny czy Mania ma takie samo zdanie co ja. Czy będzie chętna? Dostałem potwierdzenie, że myśli o seksie równie często co ja i chyba nadajemy na tych samych falach w tym temacie. Zaskoczyło mnie stwierdzenie, że poradzi sobie sama. Nie mam nic przeciwko, może być to nawet niezłe show, choć wolałbym brać w nim udział. Nie jestem w ciemię bity zdaje sobie sprawę jak sobie radziła przez te wszystkie lata. Ta relacja staje się coraz bardziej ciekawsza, a do tego coraz bardziej mi się podoba. Prywatnie Marysia okazuje się super odważną i szaloną dziewczyną i wiem, że przy niej również mogę pokazać swoje drugie obliczę. Dobrze wiedzieć, że po zdjęciu garnituru mogę zachowywać się jak zwykły chłopak. Spojrzałem na nią, na prawdziwą kobietę, w prostej sukience, bez tony makijażu w nieułożonych włosach, która za każdym kęsem coraz bardziej mruczała z zachwytu nad przygotowanym deserem. W końcu oblizała dokładniej łyżeczkę przytrzymując ją dłużej w ustach, przeciągle mruknęła i odchyliła głowę do tyłu. Serio, słońce? Serio? Odwróciłem się od tego upajającego widoku i zająłem się swoją porcją. Po pierwszym kęsie wiedziałem już, dlaczego tak się rozpływa. Niebo w gębie. Również mruknąłem.

- Gdybym wcześniej wiedział, że jest z Ciebie taki dobry cukiernik, mocniej naciskał bym na kolację.

- Nie przyzwyczajaj się. Zazwyczaj ciasto jest na niedziele. Tej zasady i pieczenia nauczyła mnie babcia. Z racji, że mam teraz sporo wolnego czasu i jestem uziemiona w domu muszę się czymś zająć. Ale lubię też jak ktoś gotuje dla mnie.

- A co będzie na niedziele. – Zawróciłem rozmowę na właściwy tor. Ja nie umiem gotować, chyba że śniadania.

- Może sernik, jeszcze nie wiem. To zależy, czy będziesz grzeczny – uśmiechnęła się.

- Postaram się. - Ponownie uśmiechnąłem się. Już dawno tak wiele razy nie unosiłem kącików ust. A szczególnie nie utrzymywałem ich w tej pozycji tak długo. Zaczęły mnie od tego pobolewać mięśnie twarzy.

- Słuchaj Marysiu – odwróciłem jej krzesło by patrzyła mi prosto w oczy. Czas wyłożyć kawę na ławę. – Nie chce Ci niczego obiecywać. Oboje nie wiemy jak to się potoczy. Obecnie jesteśmy sceptycznie nastawieni do tego wszystkiego. Nie chcę naciskać, wole, żeby to rozwijało się naturalnie, bez presji z naszej strony. Sporo o tym myślałem. Oboje dużo przeszliśmy i nie chcemy powtórki z rozrywki. Nie chce też udawać kogoś kim nie jestem. A nie jestem łatwy w relacjach. Uznałem, że to będzie też doskonały czas na to by jak mówisz endorfinowy haj nie zaślepiał postrzegania drugiej osoby. Chciałbym spędzić z Tobą te dziesięć dni. Poznać Cię lepiej i byś Ty mnie poznała równie dobrze. A potem zobaczymy, co będzie dalej.

Patrzyła na mnie oniemiała, szeroko otwarte oczy i brwi podciągnięte wysoko. Tego się nie spodziewała, chyba znów ją popsułem.

- Marysiu? – Zapytałem po dłuższej chwili zawieszenia, w które wpadła kobieta. Poruszyła się, powoli wyprostowała, odwróciła do stołu, złapała za kieliszek i wypiła do dna. Przełknęła głośno i odstawiła szkło. Nie patrząc na mnie zagrzebała w deserze łyżeczką i zaczęła.

- Boże, jesteś bardziej dojrzały niż się spodziewałam. Przy Tobie wychodzę na rozbestwioną nastolatkę. – pokręciła głową z niedowierzania w odpowiedzi na moją wypowiedź.

- To nie tak Marysia – przysunąłem się bliżej niej i zacząłem głaskać dłonią jej plecy. – Po prostu dużo o tym myślałem i doszedłem do wniosku, że chcę, a raczej muszę podejść do sprawy poważnie. Musisz mi uwierzyć na słowo, ale naprawdę lubię, gdy się zachowujesz właśnie tak. Jest to prawdziwe i to jest twój sposób by pokazać prawdziwą siebie. Czerpiesz z życia pełnymi garściami, nie przejmujesz się opiniami innych ludzi, jesteś niepoprawną optymistką. Ja tak nie umiem, a raczej już nie umiem. Kiedyś taki byłem i dzięki Tobie odnajduję tą radość z życia. Pokazujesz mi, że pomimo tylu dziwnych przejść, niemożliwych do udźwignięcia historii wciąż można cieszyć się życiem. Chcę tego, tylko nie chcę tego traktować jak zabawę.

Spojrzała na mnie, złapała za policzek.

- Ja też tego nie chcę traktować jak zabawę. Może i to tak wygląda, ale naprawdę w mojej głowie obecnie jest Sajgon. A co, jeśli odnajdziesz dawnego siebie i już Ci nie będę potrzebna. Ja też kiedyś byłam taka jak Ty w tym momencie. Rozsądna, ostrożna w relacjach, surowa w ocenach. Potem dostałam największy policzek od życia i długo dochodziłam do siebie. Byłam naprawdę wredną suką i robiłam masę głupich rzeczy sprawiając wielu ludziom ból i cierpienie. Na szczęście ktoś mocno kopnął mnie w dupę i nastawił na właściwy tor. Ja w przeciwieństwie do Ciebie nie chce stać się dawną, powiedzmy Marysią. Nie chce rezygnować z wszystkich uroków życia, które poznałam i choć dla większości moje zachowania są popieprzone jestem szczęśliwa i niczego w życiu nie żałuje. Wiele mnie to nauczyło i wiem, że trzeba żyć tak jakby jutra miało nie być. Nie chcę też prowadzić Cię za rękę jak nadopiekuńcza matka czy nauczycielka. Mam dość troszczenia się o innych, teraz ktoś powinien zatroszczyć się o mnie. I choć moje zachowanie może sugerować, że to wszystko to tylko zabawa wcale tak nie jest. Ja naprawdę bardzo poważnie podchodzę do tych spraw. Nie chciałabym nieporozumień.

Złapałem ją za biodro a drugą ręką pod kolana. Dźwignąłem delikatnie, myślałem, że będzie cięższa od przygnębienia kręcącego się po niej, okazała się być lekka jak dziewczynka. Usadziłem ją sobie na kolanach, odgarnąłem zabłąkany kosmyk z twarzy i powiedziałem

- A kto powiedział, że chce byś się zmieniała. Że masz z czegoś rezygnować. Żyj tak jak żyjesz. Rób te głupoty, które mnie wkurzają. Pozwól się sobą zaopiekować. Pozwól mi też być sobą. A jeśli dwa takie popaprańcem życiowe mogą się ze sobą dogadać, żyć pod jednym dachem, zaakceptować i może z tego wyjść coś więcej niż przyjacielska znajomość to czemu by nie spróbować.

Zastanawiała się dłuższą chwilę kręcąc ustami i przygryzając kąciki.

- Namawiasz mnie do złego - powiedziała.

Roześmiałem się.

- Ja? Wcale nie.

- Wcale tak! I wiesz dobrze, że ciężko mi się oprzeć. I choć wewnętrznie czuje, że to głupota, rozum podpowiada „zostaw” to serduszko mówi mi, że to naprawdę ciekawa propozycja.

- To czego się obawiasz?

- Tego, że Cię nie znam a Ty nie znasz mnie.

- Czyli to czas na otwarcie kopert.

- Nie wiem, boje się tego. A co, jeśli wyjdzie ze oboje jesteśmy oszustami z Tindera albo seryjnymi mordercami. Ja nie byłam taka grzeczna jak się wszystkim wydaje.

- Aż tak źle nas oceniasz.

- Po prostu zakładam najgorszą z możliwych opcji – wzruszyła ramionami.

- Nie boisz się tego czego ja mogę się o Tobie dowiedzieć z koperty? – Zapytałem a kobieta machnęła lekceważąco ręką.

- Nie za bardzo.

- Dostałem kopertę sprzed dziesięciu lat. – Szach mat mała. Wyprostowała się i szeroko otworzyła oczy.

- To zmienia postać rzeczy. Teraz zaczynam się stresować.

- A zrobiłaś coś nielegalnego?

- Kilka bardzo głupich rzeczy. Byłam całkiem inną osobą niż teraz. I obawiam się, że możesz zmienić o mnie zdanie, ale to nie ja jestem prawnikiem. I naprawdę dobrze by było byś przeczytał teczkę zanim podejmiesz jakąkolwiek decyzję. Wiedza o mojej przeszłości naprawdę może zmienić wszystko. I nie obrażę się jak zdecydujesz, że lepiej trzymać się ode mnie z daleka. – Kurwa, co ona gada? Naprawdę tak rozrabiała. Co ty ukrywasz Maryśka?

- Naprawdę myślisz, że kilka mandatów może mnie zniechęcić. Nie jestem z tych strachliwych. Zapomniałaś jestem adwokatem. Bronię najgorszych z najgorszych. Przeczytam akta sprawy i się do Pani odezwę – pocałowałem ją namiętnie.

- W takim razie Panie Mecenasie może zostanę Pana klientką choć, nie zwykłam mieszać spraw prywatnych z zawodowymi – wyszeptała w usta i pogłębiła pocałunek. Nasze języki splotły się w szaleńczym tańcu. Dłonie błądziły po ciele szukając punktu zaczepienia do rozwinięcia namiętności. Kończąc pocałunek przygryzła moją wargę. Oderwałem się od niej z głuchym jękiem.

- Te dziesięć dni będzie torturą.

- ychymmm, a ja trochę się na nich znam – wymruczała.

Odetchnąłem ciężko.

- Choć nie chcę, muszę cię przegonić. Uciekaj na swoje miejsce zanim nie będę mógł się powstrzymać. – Uśmiechnęła się zadziornie i ponownie naparła na moje usta. Przesunęła dłonie niebezpiecznie blisko paska od spodni.

- Może jednak? – Zapytała kokieteryjnie.

Złapałem za jej ręce.

- Uciekaj kusicielko. Jesteś gorsza niż Ewa z raju.

Sapnęła ciężko i zaczęła się niezgrabnie wyswobadzać.

- Ale wiesz, że później będzie jeszcze gorzej.

- Jak to?

- W nocy nie dam ci spokoju.

- Co?

- Można powiedzieć, że w nocy zamieniam się w demona – tego się nie spodziewałem. Myślałem, że jak uśnie to choć chwilę odpocznę i nabiorę sił na bronienie się przed pokusami.

- Śpisz na kanapie - zawyrokowałem.

- En tu sueno.

- Moje sny są bardzo realistyczne. A mówiąc o spaniu.

-TAK??? - Poruszyła wymownie brwiami.

- Mogę się rozgościć?

- Czuj się jak u siebie. - Machnęła ręką robiąc zamaszyste koło.

Wstałem od stołu, założyłem buty i kurtkę. Leon przecisnął się między nogami. Wyszedł na ostatni obchód po podwórku. Poszedłem do samochodu po swoje graty. Po chwili wróciłem z ekspresem do kawy. Marysia spojrzała na mnie jak na wariata.

- Przywiozłeś ekspres?

- Nie mam zamiaru rano truć się Twoim naparem mocy. Mam swój i go lubię.

Postawiłem urządzenie na blacie w kuchni. Po czym wróciłem do samochodu i przytaszczyłem walizkę z ciuchami.

- Ty serio mówiłeś o tych dziesięciu dniach u mnie? - Dopytała wciąż niedowierzając.

- Wszystko dobrze przemyślałem i zaplanowałem. - Powiedziałem pewny swego.

- Dobra. Skoro tak, niech będzie. Są pewne zasady. Ja szykowałam kolację, a Ty po niej sprzątasz.

- Może być. Oprowadź mnie po twoim królestwie.

- Przecież już byłeś w sypialni?

- Miałem na myśli kuchnię i resztę domu.

- Ha Ha Ha. - Przymrużyła oczy. - Bardzo śmieszne. Kuchnia to nie jest królestwo kobiet. Ale skoro nalegasz.

Weszliśmy do kuchni. Marysia pokazała mi, gdzie znajdę sztućce, talerze i szklanki. W którym miejscu jest zmywarka i jak należy ją pakować by później nie wkurzała się, kolejny raz tłumacząc jak ją spakować. Takim sposobem oboje sprzątnęliśmy po kolacji. Przeszedłem szybki kurs obsługi sprzętów AGD. – Jeśli masz ochotę na przekąski są w spiżarni. – Otworzyła drzwi w wysokiej zabudowie i moim oczom ukazała się wnęka z półkami wypełnionymi różnymi produktami poustawianymi w rządku jak w supermarkecie. Potem przeszliśmy do salonu, który już dobrze znałem. Pokazała małą łazienkę dla gości, sam kibel i umywalka. Ruszyliśmy korytarzem do dalszej części domu. Na ścianach wisiało mnóstwo zdjęć. Niektóre z nich połączone były w kolarze, na przykład te z wakacji. Druga ściana również przyozdobiona była zdjęciami powieszonymi za pomocą spinaczy na sznurkach. – A to nasza ściana chwały i wstydu. – Powiedziała z dumą. Znajdowały się na niej przeróżne zdjęcia jej, dzieciaków z różnych okresów ich życia oraz znajomych. Takie z których można się pośmiać i te które upamiętniały ważne dla nich momenty. Doszliśmy do drzwi, zakładam, że drugiej łazienki, nie weszliśmy do niej. Za to kobieta wskazała drzwi od pokoju. – Pokój Fabiana – uchyliła drzwi z pewną obawą – nie wiem w jakim stanie go zostawił więc tylko zajrzymy. -Typowy pokój chłopaka, z mnóstwem plakatów. – Po drugiej stronie jest pokój Nadii. – Tym razem szeroko otworzyła drzwi pokazując mi królestwo nastolatki. Wycofaliśmy się, stanęliśmy przed nie otwieranymi jeszcze drzwiami. – To łazienka dzieciaków i od czasu kontuzji również moja – Powitało nas przestronne wnętrze urządzone w klimacie Jungel z przestronnym bez brodzikowym prysznicem przesłoniętym tylko jedną szybą ozdobioną widokiem na las deszczowy. Świetna grafika doskonale komponowała się z wiszącymi sztucznymi kwiatami orchidei i bluszczu. Ogromny blat z umywalką w kształcie miski i sedes za drzwiami. Dodatki i krzesło z plecionki przypominającej wiklinę. Wszystko oświetlone lampą sufitową z techno ratanu. Naprawdę spoko wystrój, choć ja bym się nie odważył.

- Już wiem, gdzie się dziś wykąpię. - Powiedziałem uradowany.

Uśmiechnęła się pod nosem, chyba ta sama myśl przebiegła nam przez głowę, bo oboje odwróciliśmy od siebie wzrok.

- Dobra, choć dalej.

- To nie koniec.

- No nie – przeszliśmy z powrotem korytarzem i skierowaliśmy się do drzwi wejściowych.

- Tu masz szafę na kurtki, płaszcze i buty. A te drzwi po prawej prowadzą do kotłownio-pralni-siłowni. .

- Ok. A gdzie mogę rozłożyć ciuchy?

- Zapraszam do garderoby. Bierz mandżur.

Złapałem za walizkę i pociągnąłem za sobą do jej sypialni. Była taka jak ją zapamiętałem z rana. Wtoczyłem się do garderoby. Czekało mnie tam miłe zaskoczenie, były w niej przygotowane półki, szuflady i drążek specjalnie na moje rzeczy.

- Byłaś przygotowana na taką ewentualność? - zapytałem.

- Rozmawiałam z bardzo mądrą kobietą, która zaproponowała to samo co ty. Byłam sceptycznie nastawiona do tego pomysłu, ale przygotowałam się.

- Dziękuje.

- Dobra Ty się rozpakuj a ja idę się kąpać. Tylko mi pomóż zdjąć to ustrojstwo.

Uklęknąłem przed nią i delikatnie odpiąłem zaczepy stabilizatora i buta ortopedycznego. Uwolniłem jej nogę z usztywnienia. Syknęła, przytrzymałem jej nogę opierając stopę o swoje kolano. Dłońmi chwyciłem jej kolano i delikatnie pomasowałem. Zjechałem nimi niżej aż do kostki.

- Boli? – Zapytałem retorycznie.

- Do wytrzymania.

Dużo nie myśląc nachyliłem się i pocałowałem kolano gładząc jej łydkę.

- Już mniej – uśmiechnęła się.

- Z tej perspektywy też dobrze wyglądasz.

- Oj kusisz mnie, kusisz – dotknęła mojego policzka – Ty też z tej perspektywy wyglądasz dobrze.

Wstałem, złapałem ją za policzki i mocno wpiłem się w jej usta.

- Pomożesz mi umyć plecy? – zapytała.

- A co z naszym dziesięciodniowym celibatem.

Warknęła przeciągle odchylając głowę do tyłu.

- Kurwa.

Poklepałem ją po tyłku.

- No właśnie. Uciekaj.

Odwróciła się i pokuśtykała na jednej nodze. Wróciłem do poprzedniego zajęcia. Dziwnie się czułem wkładając swoje rzeczy do jej garderoby. Nie wiem po co, ale zabrałem nawet własne ręczniki. Rozebrałem się, w samej koszulce i bokserkach wyszedłem na korytarz. Stanąłem pod drzwiami i czekałem na swoją kolej. Za drzwi dochodził mnie odgłos lejącej się wody i pomruki kobiety. Czyżby spełniała swoją obietnicę i kończyła to co zacząłem? Uśmiechnąłem się na tę myśl. W pewnym momencie usłyszałem głośne syknięcie i...

- Cholera jasna. Ała! O kurwa!

- Wszystko w porządku? – Zapytałem niepewnie.

- Tak! chyba? Piana wpadła mi do oka i straciłam równowagę.

- Poradzisz sobie?

- Tak. Ała! Moja noga... Kurwa.

Pewnie wszedłem do łazienki. Zaatakowała mnie wszechobecna para. Całe pomieszczenie wyglądało jak parowa sauna. Pod strumieniem wody lecącym z deszczownicy stała na jednej nodze nagusieńka kobieta z głową podniesioną do góry, co rusz przecierająca twarz dłońmi. Ponownie zachwiała się, a ja dużo nie myśląc ruszyłem jej na ratunek przed upadkiem. Wpadłem pod strumień gorącej wody łapiąc ją w pasie

- Kurwa jaka gorąca - syknąłem.

Odsunąłem się szybko, zacząłem kręcić kurkami. Marysia trzasnęła mnie dłonią po rękach i ustawiła wodę na nowo. Na gorącą. Odsunąłem nas od tego wrzątku.

- Pokarz to oko.

Przekręciłem ją do siebie i pewnym ruchem zadarłem jej głowę do góry. Miała ciasno zaciśnięte powieki.

- Oj Mysia. Nic nie widzę.

Wciąż grzebała dłońmi w okolicach oczu. Złapałem ją za pośladki i poderwałem do góry zarzucając sobie na biodra. Pisnęła, ale wciąż miała zamknięte oczy. Przycisnąłem ją do ściany, odgarnąłem błąkające się włosy i krople wody.

- Otwórz oczy.

Posłuchała mnie, energicznie mrugając.

- Ała, boli – znowu zaczęła grzebać palcem w oku.

- Zostaw, masz ręce w mydle. Tylko pogarszasz. Poczekaj.

Ściągnąłem koszulkę i przetarłem jej twarz zwracając szczególną uwagę na bolące oko.

- Lepiej? – Zapytałem.

- Tak.

Przejechała dłońmi po moim torsie zatrzymując je na pośladkach. Strzeliła z gumki bokserek.

- A jednak coś przeszkadza.

Złapała za materiał i je zsunęła odsłaniając tyłek, który po chwili ponownie ścisnęła.

- Znacznie lepiej. – Zeskanowałem wzrokiem jej ciało próbując się odsunąć. Upajałem się widokiem jej krągłych piersi zakończonych czerwonymi sutkami. Nie wytrzymałem wpiłem się w jej usta. Nie byłem w stanie dłużej się powstrzymać. Wiem co sobie obiecywałem. Jak chciałem rozegrać to wszystko, ale nie wszystko się da zrobić. Szczególnie jeśli namiętność bierze górę nad rozsądkiem. Uwolniłem kutasa z ciążącego materiału. Od razu znalazł drogę do jej wnętrza. Poczułem, jak tempo wchodzi w nią główka. Wygięła się w łuk. Och słońce, poczekaj już Ci pomagam. Wiem, nie było gry wstępnej. Wyłączyłem wodę. Przesunąłem dłońmi po jej ciele, ustami odnalazłem jej pierś. Językiem zacząłem pieścić stojący sutek. Po jej ciele przeszedł dreszcz. Tak właśnie. Tak, już lepiej. Rozpoczęliśmy bieg do wspólnego spełnienia. Zaślepiło mnie pożądanie. Doszedłem, zdecydowanie za szybko z dzikim wrakiem rozkoszy. Wróciłem do jej ust. Delikatnie pocałowałem w podziękowaniu. Zdrowy rozsądek zaczął powracać.

- Mysia...- zacząłem, ale nie wiedziałem, jak skończyć to zdanie. Pocałowała mnie równie namiętnie i delikatnie jak ja ją wcześniej.

- Nic nie mów. – Przycisnąłem ją mocniej do siebie. Mnogością pocałunków obdarowałem jej szyję i policzki, kończąc na ustach. Roześmiała się dziewczęco.

- No już, przestań. - Odgoniła mnie od siebie.

- Musisz?

- Nie. Nie muszę, ale noga zaczyna mnie strasznie boleć.

Wyszedłem z niej i postawiłem ją na jednej nodze. Włączyła wodę i dokończyła kąpiel. Po czym przeskoczyła w stronę ręcznika i zaczęła się wycierać. Zmniejszyłem temperaturę, uśmiechając się namydliłem ciało. Przekręciłem się szczerząc się jak szczeniak po pierwszym razie. Patrzyłem na ogarniającą się kobietę w satynowym szlafroku. Zaraz, dlaczego nie wije się na toalecie? Nie trzyma się za podbrzusze i nie syczy ponownie dochodząc? Coś nie gra. Wyłączyłem wodę, złapałem za ręcznik, szybko się wytarłem, przepasałem biodra i podszedłem do niej zamykając ją w potrzasku moich ramion. Przerzuciłem jej włosy na jedną stronę. Odchyliłem delikatny materiał z barku i pocałowałem obojczyk. Odchyliła głowę do tyłu i jęknęła. Ma ochotę na więcej. Co za kobieta. Odpuściłem, przyjemności trzeba dozować. Wróciła spojrzeniem do naszego odbicia w lustrze. Przygryzła wargę i sięgnęła po krem. Nałożyła mazidło na twarz plackami po czym energicznie rozsmarowała i zaczęła uklepywać pod oczami, na policzkach i na szyi. Wygładziła ponownie wszystko a resztkę wtarła w dłonie.

 

MANIA.

Czego się tak patrzy. Sprawdza, czy mam ochotę na więcej. O tak mam. Mam niespożyte moce i ten wieczór na jednym numerku na pewno się nie skończy. Poza tym ma robotę do skończenia a ja nie zamierzam pójść spać z głową nabitą myślami o orgazmie. Skoro na następny seks mam czekać dziesięć dni to chce się nim nasycić aż do przesytu. W końcu to on rozbudził we mnie te stare demony. I nie może powiedzieć, że jemu nie podoba się ten stan.

Ponownie spojrzałam w lustro i uśmiechnęłam się do siebie chytrze. W mojej głowie układał się kolejny diaboliczny plan cielesnego wykorzystania mężczyzny. Byłam jak zła czarownica z bajki Disneya.

- Co to? – Złapał za krem wytrącając mnie z opętania. Zaczął czytać etykietę.

- Krem, do twarzy.

- Zwykły.

- Tak, uniwersalny, wielofunkcyjny czy jakiś taki. – Zagrzebał paluchem i powielił moje ruchy na sobie.

- A gdzie masz te mikstury, które Cię konserwują? – zapytał nachylając się do lustra.

- Że co? – Odwróciłam się do niego.

- No nie powiesz mi, że tak świetnie wyglądasz bez żadnych wspomagaczy?

- Słońce, to wszystko to naturalne piękno. - Powiedziałam z urazą. - Używam kremu, którego stosowała moja babcia i mama. Poza tym jest tani i działa na wszystko. A ja jestem skąpa i leniwa. – Chciałam się odwrócić, ale mnie powstrzymał.

- Oj Mysia, nie bocz się. To tylko żarty.

- Jak mnie nazwałeś? – Wcześniej myślałam, że się przesłyszałam. Ale nie, on faktycznie mówi do mnie MYSIA?

- Mysia – nachylił się i zaatakował moją szyję ustami.

- Dlaczego? – Dopytałam zbaraniała.

- Bo tak mi się wymyśliło, podoba mi się i nikt inny się do Ciebie tak nie odzywa. Więc będziesz Mysia.

Pokręciłam głową niedowierzając.

- Nie wierze, z Carycy stałam się Myszą. – Odchylił się.

- Nie myszą a Mysią. Moją Mysią. – Złączyliśmy nasze usta. O matko, tak, tak mi rób. Nie chcę się od niego odrywać. Moje dłonie zaczęły powolne obmacywanko poznanego terenu jego pleców schodząc niżej do krawędzi ręcznika. Na moje nie szczęście on ma więcej samokontroli niż ja. Oderwał się ode mnie, spojrzał czujnie, poprawił szlafrok i zapytał.

- Możesz mi coś wyjaśnić? Dlaczego nie pełzniesz po podłodze do kibla?

O cho i było miło. Pstryk i się kurwa zesrało. Czas się tłumaczyć albo na prędce wymyślić jakieś głupie kłamstwo, które można będzie później obrócić w żart. Tylko że obiecałam nie kłamać i nie kręcić. Wzruszyłam ramionami.

- Czasami nie muszę - powiedziałam wzruszając ramionami.

- Nie musisz? Yyyyychyyyy. Wiesz to dziwne. Bo za pierwszym razem wyrzuciłaś mnie z pokoju i narobiłaś do wazonu, a za drugim prawie narobiłaś na korytarzu w moim mieszkaniu. A teraz mówisz, że czasami nie musisz.

- No tak. - dodałam potakując głową uciekając wzrokiem.

- A możesz mi powiedzieć, dlaczego nie musisz?

Znów wzruszyłam ramionami.

- Marysia? Powiedz mi przynajmniej jak było?

- Było …. miło. – Brawo geniuszu nic lepszego nie mogłaś wymyślić.

- Miło – czułam na sobie jego palące spojrzenie. Zaczerwieniłam się. Boże kończ te tortury.

Odetchnął głośno. Poderwał mnie do góry i usadził na blacie koło umywalki. Sam umościł się pomiędzy ,udami.

- A co się stało, że było tylko miło?

Spuściłam wzrok. Czułam się winna, to ja nawaliłam, to ja nie mogłam się w pełni zrelaksować i dać ponieść namiętności w stronę rozkoszy. Czemu mój mózg jest tak skomplikowany i wystarczy drobny szczegół, tzw. Ziarenko pod materacem i koniec, nie dojdę.

- No... – chciałam jakoś zacząć, ale nie mogłam.

Złapał moją twarz w dłonie i zmusił bym spojrzała na niego.

- Mów.

Nie był zły, rozczarowany, zawiedziony wydawał się spokojny, opanowany, gotowy by usłyszeć prawdę. Z jego spojrzenia biła ciekawość. Jego dotyk był delikatny i czuły. Opuściłam wzrok. Nie mogłam na niego patrzeć. Odetchnęłam i wyrzuciłam z siebie potok słów.

- Nie było źle, tylko było zimno. A ja nie lubię zimna. Jak tylko się poruszyłam czułam nieprzyjemny chłód od ściany. Do tego nie mogłam objąć Cię nogą, bo jak tylko spięłam mięśnie to zaczynała boleć więc latał luźno jak koński ogon wkurzając mnie. Nie miałam odpowiedniego podparcia by dobrze poruszyć biodrem. I ta woda albo jej brak. Jak leciała to odpryski od Twojego ciała chlapały mnie prosto na twarz. Jak wyłączyłeś zrobiło się jeszcze zimniej. Już nie wiem co było gorsze. Znaczy nie gorsze, było dobrze, znaczy Ty byłeś zajebisty. Pierwsza klasa tylko nie to miejsce i nie… ta… poza…

- I...?

- I co i …i nie doszłam - powiedziałam przepełniona winą. – Pod tym względem to ja jestem trochę bardziej skomplikowana. Nie zawsze udaje się przełączyć ten pstryczek na off – popukałam się po głowie. - Ale spokojnie, jakoś to przeżyje. Przecież nie zawsze się szczytuje. Da się z tym żyć. Nie ma tragedii. Następnym razem ja będę pierwsza. Prawda? No skoro wyjaśnione to możemy iść spać. Zmęczony? Mam nadzieje, że nie bardzo. Chodź poprzytulamy się. A gdzie jest Leon?

Zaczęłam niezgrabnie próbować zejść z szafki. Po chuj ja ją zrobiłam taką wysoką. Jak mam teraz z tego zejść, przecież nie zeskoczę. Poza tym przede mną stoi twardo na nogach góra mięśni. Spojrzałam na jego tors. Jego klatka piersiowa była ogromna. Niejedna kobieta chciałaby mieć takie cycki. Cycki zakończone sutkami. Sutkami z którymi jeszcze się nie zapoznałam. Przejechałam dłonią po zarysowanych mięśniach brzucha i objęłam cały obiekt mojego obecnego zainteresowania. Kciukiem zakręciłam kółeczko wokół ciemnobrązowej obwódki gruczołu. No cześć.

- Marysiu nie zmieniaj tematu, jeszcze nie skończyliśmy.

- No ja na pewno nie. – No kurwa, geniuszu włącz mózg. – Nie o to mi chodzi, nie jestem zła, zawiedziona, rozczarowana czy cokolwiek sobie pomyślałeś. Po prostu źle dobrałam słowa.

- Bo wciąż jesteś nakręcona.

- Może trochę, jeśli nie będziesz się do mnie zbliżał to mi przejdzie.

Uśmiechnął się zadziornie. Dłoń złożył na szyi a kciukiem pogładził policzek.

- A jak Ty to sobie wyobrażasz? – Złe pytanie słońce, złe pytanie. Złapałam za jego nadgarstek, nakierowałam usta na właściwy kierunek i wciągnęłam w nie jego kciuk. Powolutku od nasady aż po czubeczek jechałam językiem po paluszku, ciasno obejmując go wargami i dokładnie go oblizując. Na koniuszku delikatnie przygryzłam opuszek. Podniosłam wzrok, pewnie spojrzałam w czarne oczy mężczyzny. Podniosłam kącik ust ukazując dołeczek w policzku.

- Może tak, na początek.

Wbił się w moje usta. O mój słodki Jezu, tak mi rób. Zarzuciłam mu dłonie na kark a zdrową nogę na biodro przyciągając go bliżej. Złapał za biodra i przyciągnął mnie na skraj blatu. Jęknęłam odchylając się podparłam się jedną ręką. Szlafrok się rozchylił. Wzrok mężczyzny powędrował niżej. No dalej, popuść wodze. Och faceci... Wolną ręką zsunęłam materiał z piersi, zachęcając go do działania. Rozplątał trok od szlafroka, zaczął gładzić ciało przesuwając dłonie po bokach ku górze. Poruszyłam się niespokojnie z powodu łaskotek. Nachylił się do piersi i zassał sutek. Odchyliłam głowę z jękiem.

- Miło?

Pokiwałam energicznie głową na znak aprobaty. Przygryzł sutek i powiedział przez zęby.

- Nie słyszę.

- Bardzo – wysapałam.

- Wygodnie? – Zajął się drugą piersią a poprzednią ugniatał dłonią energicznie obracając sutek w palcach.

- Tak.

- Coś przeszkadza? – Oczywiście, to że nie ma Cię jeszcze we mnie, pomyślałam. Zamiast tego wyjęczałam.

- Nie.

Odsunął się gładząc ciało dłońmi.

- Powinienem zostawić Cię w takim stanie.

- Dlaczego? – Zapytałam zasmucona przerwą w pieszczotach. Poprawiłam się siadając.

- Za karę. Czy tak nie robią kobiety?

Zastanowiłam się chwilę.

- Musiałam opuścić tą lekcję kobiecej etykiety. – Powiedziałam z zawadiackim uśmieszkiem.

- Chyba opuściłaś kilka istotnych zajęć.

- Może.

Złapałam za ręcznik spoczywający na jego biodrach. Opadł na podłogę.

- Ups – powiedziałam szczerząc się jak głupia.

Moim oczom ukazało się dorodne przyrodzenie gotowe do akcji. Pewnie złapałam je w dłonie i zaczęłam pieścić. Teo odchylił głowę i zaciągnął powietrze z sykiem a następnie głośno jęknął.

- Jesteś pewien, że nie znasz lepszych sposobów by mnie ukarać? – Zapytałam nachylając się nad penisem. Pozwoliłam by zgromadzona w ustach ślina swobodnie spadła na żołądź i wolno spłynęła po prąciu. Roztarłam wydzielinę nawilżając całego kutasa. Po czym podniosłam głowę i pewnie spojrzałam Teodorowi prosto w oczy nie przestając go pieścić. Byłam pewna swojego planu i nie zamierzałam odpuścić.

- Jesteś pewna, że to były zajęcia dla kobiet? Nie pomyliłaś przypadkiem wykładów? - Zapytał zachrypniętym głosem.

- Może, kilka razy – uśmiechnęłam się szeroko.

- Wolisz tu czy w łóżku?

- Zdecydowanie w łóżku, ale chyba nie wytrzymam – drapnęłam ujście cewki i zebrałam preejakulat. Podciągnęłam lewą nogę wyżej na biodrze mężczyzny i dłonią sprawdziłam czy moja cipka jest wystarczająco mokra na wizytę kolegi. Przygryzłam wargę, nakierowałam chuja i popchnęłam mężczyznę kopniakiem z pięty. Wpadł we mnie z delikatnym oporem. Jęknęłam. Zakręciłam biodrem poprawiając go w sobie z przeciągłym pomrukiem jednocześnie wchłaniając do końca. Bez nadmiernego jęczenia, tylko naturalne odgłosy wywołane doznaniem.

- Bosko – wyszeptałam mu w usta. Ruchem biodra zachęciłam do działania. Zaczął poruszać się wolno, lecz zdecydowanie.

- Jesteś niemożliwa – zawyrokował.

- Uznam to za komplement. Nadmienię, że dopiero się rozkręcam i pamiętaj, że się ograniczam, bo jestem kontuzjowana. - Trzymane do tej pory dłonie z pośladków przeniosłam na jego barki. Moje usta zbliżały się do jego klatki piersiowej by obdarować ją pieszczotami.

- A przy tym bardzo cwana – powiedział mocniej kręcąc lędźwiami.

- Tak? – Pogłębiłam pchnięcie, które mężczyzna odwzajemnił.

- Nie doceniałem Cię, ale teraz już wszystko rozumiem.

- Oooooo, może rozwiniesz tę myśl Watsonie.

Zaczęłam pieścić ustami jego sutki. Pchnął mocniej by mnie oderwać od czynności. Nie tak łatwo słoneczko, postaraj się bardziej. Wzmocniłam atak językiem. Ponowił pchnięcia zwiększając intensywność i tempo. Przygryzłam sutek, syknął i wpił się po same jaja przytrzymując mnie za kark. Odchyliłam głowę z głośnym jękiem.

- Pozwolisz? – Wrócił do monotonnego ruchu, w którym to penis bez problemu wychodził i wchodził w moją pizdeczkę. Ponowiłam pieszczoty barku, szyi i torsu.

- Do the honors.

- Założyłem, że mój pomysł jest genialny, bo przecież ja na niego wpadłem i przedstawiłem go pierwszy. – Słuchałam wywodu z spokojem i uśmiechem na twarzy. Nie chciałam wytrącić go z równowagi, dlatego bez większego parcia ciągle pieściłam dostępne partie ciała. Moje ręce błądziły po plecach, bokach a usta po piersiach mężczyzny obdarowując je głośnymi buziakami. – Ale Tobie zakiełkował on w głowie wcześniej. Do tego skonsultowałaś go ze swoim klanem bab utwierdzając się, że jest słuszny. Dlatego się przygotowałaś i zrobiłaś miejsce w szafie. Ale wiedząc, że czeka Cię dziesięć dni pełnych pokus, postanowiłaś wykorzystać dzisiejszy wieczór na to by się nasycić pieszczotami. Po co? Bo faktycznie lubisz seks. Przypuszczam też, że sprawdzasz moje umiejętności i przekonujesz w ten sposób samą siebie, że w tej kwestii nie ma się do czego się przyczepić. Oraz w razie ewentualnego niedogadania, rozstania będziesz miała co rozpamiętywać nocami i wykorzystywać do wprowadzenia się w odpowiedni nastrój. Nie ważne czy sama czy z kimś innym.

Płynnie przeszłam pieszczotami w okolice jego ucha i wymruczałam.

- Jestem pod wrażeniem mój młody padawanie. Cóż za dedukcja. Myślisz, że byłabym tak przebiegła?

Pociągnął mnie za włosy odchylając głowę.

- Antek ma rację, lepiej Tobie nie podpadać. – Przycisną nasze usta mocniej i pchnął kilka razy chcąc mnie przebić na wylot. Oderwałam się od niego z dzikim jękiem. Zwolnił.

- Nie mieszaj w to Antka. Jest za mody by poznać tajniki ciemnej strony. Wolę by dalej był dziecinnie nieświadomy.

- Dość tego gadania. Czas dokończyć tortury.

Poderwał mnie z blatu, ruszył korytarzem do sypialni wciąż tkwiąc we mnie. Tuż przed wejściem do niej usłyszałam szczek Leona. Trzeba go wpuścić do domu. Teo odwrócił głowę w stronę drzwi wejściowych i krzyknął

- ZARAZ!!!!, Najpierw zajmę się Panią!!!

 

KONIEC CZĘŚCI I

 

Kolejne perypetie Marysi i Teodora w publikacjach KOSA.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (7)

  • Literkowa Bitwa na Prozę 7 miesięcy temu
    Serdecznie zapraszamy di wzięcia udzialu w LBnProzę!
    Tematy to: Zegar tyka - Dzień i noc.
    Można pisać na pierwszy, można obydwa powiązać, a można napisać tylko na drugi. Nie ma żadnych granic. Co do koncepcji i gatunku wszystkie ścieżki dozwolone
    Temat niech upłynie 07.10.2023 o północy.
    Zasady konkursu tutaj: https://www.opowi.pl/profil/literkowa-bitwa-na-proze/opis
    https://www.opowi.pl/forum/zaczynamy-kolejna-edycje-lbnproze-w1618/
    https://www.opowi.pl/konkursy/literkowa-bitwa-na-proze/
    Liczymy na ciebie!
    Literkowa
  • Tjeri 7 miesięcy temu
    Jestem trochę zawiedziona tym końcem.
    W sensie fabularnym — bo niczego się nie dowiedziałam (ale czytało się fajnie). I wytłumacz ignorantce co to są "publikacje KOSA"?
    A! Błędów duużo. Pomyśl o solidnej korekcie.
  • K-GAT-A 7 miesięcy temu
    Chyba muszę kogoś zatrudnić do tej korekty :) Tak to właśnie jest gdy wrzuca się materiał bez drugiego przeczytania.
    Nie miałam pomysłu na lepsze zakończenie. Może dobrze, że tak się kończy. Rozbudza ciekawość co się może wydarzyć.
    "publikacje KOSA" - nie wiem jak profesjonalnie zaprosić do czytania dalszej historii tej dwójki. Wymyśliłam tytuł KOSA. Poza tym ZOŁZA nie może ciągnąć się w nieskończoność, bo mi się cyferki pokiełbaszą.
  • Tjeri 7 miesięcy temu
    K-GAT-A
    Ale ze mnie ciemna masa. Nie zajarzyłam że to tytuł... myślałam że jakieś sruki ibuki czy cuś :D
  • K-GAT-A 7 miesięcy temu
    Tjeri 🤦🏻‍♀️🤣 Mówiłam, że nie jestem profesjonalistką. 😏
  • Tjeri 7 miesięcy temu
    K-GAT-A
    Sruków ibuków tu na portalu moc, dziś nie problem wydać (tak albo inaczej). A profesjonalistów niewielu ¯⁠⁠_⁠(⁠ツ⁠)⁠_⁠/⁠¯
  • Tjeri 7 miesięcy temu
    A co do zawodu w końcówce — to była to bardziej przenośnia — w sensie, że moja ciekawość nie została zaspokojona. Gdyby to był w ogóle koniec, to byłoby słabo, ale że historia idzie dalej, to wszystko jest git

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania