Poprzednie częściZOŁZA

Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

ZOŁZA XI

MANIA.

Od rana biegałam jak szalona. Z Anką oczywiście zagadałyśmy się do późnej nocy. Oficjalnie czekałyśmy aż sernik wystygnie by móc go pokroić, spróbować i zapakować, by bezpiecznie przetrwał podróż do domu Anki. Oczekując na wypiek wypiłyśmy butelkę wina i spaliłyśmy skręta i obgadałyśmy kilka osób. No cóż jakoś trzeba było produktywnie wykorzystać ten czas, a sernik wyszedł fenomenalny.

Gdy odnalazłam swój rytm pracy poszło już gładko. Szybkie ubranie przywiezionej przez Fabiana choinki. Codzienne sprzątanie tak by był utrzymany status Quo. Potem nakrywanie do stołu i kończenie potraw wigilijnych. Nie szykowałam dużo. Wiedziałam ze będzie nas tylko piątka, no z Leonem szóstka. Fabian zaprosił Klaudię, bo później wybierali się na pasterkę a Nadia przyjedzie z chłopakiem. Wiedziałam, że spotyka się z kimś, nie chciała go przedstawiać, aż nie będzie pewna czy z tego coś będzie. Skoro przyprowadzi go na najważniejszą kolację w całym roku musi być to już coś poważnego. O dziewiętnastej byłam gotowa by przyjąć gości. Klaudia poprawiała ostatnie detale na stole. Przestawiała naczynia z potrawami tak by miała dostęp do ulubionych. Cwana bestyjka, ja też tak zawsze robiłam. Moje dzieci też są długodystansowcami. Fabian z Klaudią są ze sobą od zakończenia szkoły podstawowej. Znam dziewczynę i naprawdę ją lubię. Potrafi usadzić tego gangusa na tyłku i zażądać by się ogarnął. Nadia poprzedni związek zakończyła jakieś pół roku temu. Z poprzednim chłopakiem spotykała się ponad dwa lata. To nie był materiał na męża. Po prostu zapewniał jej wystarczającą rozrywkę. Oboje doszli do wniosku, że taki układ nie jest dla nich i postanowili się rozstać. Grzecznie, kulturalnie, bez zbędnych dram i wywlekania brudów. W dalszym ciągu spotykają się na imprezach u znajomych. Ciekawe jak ten nowy kawaler. Mam nadzieje, że jest wart uwagi mojej pierworodnej. Weszli do domu zaproszeni przez Fabiana. Oczywiście Leon przeprowadził gruntowną inspekcję chłopaka. Czekałam z Klaudią z niecierpliwością aż nam się pokaże. Wyszedł za rogu i oniemiałam.

- Tomek.?

- Dobry wieczór, mamo Nadii.

- Ale ten świat jest mały – próbowałam załagodzić niezręczną sytuację.

- Skąd wy się znacie? – Zapytała zdezorientowana Natalia.

- Pracujemy razem – odpowiedzieliśmy chórem i się roześmialiśmy.

- No dobra starczy. Proszę mów mi po imieniu Mania.

- Na pewno?

- Tak na pewno, siadajcie, bo wystygnie.

Zasiadaliśmy do stołu. Rozdałam każdemu opłatek i tradycyjnie stanęłam na szczycie mebla. Rozpoczęłam składanie życzeń.

- Kochani, bo wszyscy tacy jesteście. Życzę wam by wszystkie wasze marzenia się spełniły i nie zabrakło wam sił, zaparcia i funduszy na ich realizację. Życzę wam uporu w dążeniu do wyznaczonego celu. Odwagi by móc się przeciwstawić zawiłościom losu. Nieograniczonego uczucia miłości do drugiego człowieka i standardowo: zdrowia, szczęścia, pomyślności. – powiedziała nasza czwórka, gdy Tomek wpatrywał się w nas przeskakując wzrokiem z jednego na drugie. – Smacznego.

Cała kolacja przebiegła w luźnej atmosferze. Jedliśmy, śmialiśmy się i piliśmy wino. Tak każdy z nas. Wiedziałam, że osoby towarzyszące zostaną u nas na noc. Nie przesadzajmy nie żyjemy w średniowieczu. W pewnym momencie Fabian wychylił się do okna i krzyknął

- MIKOŁAJ! MIKOŁAJ! O tam, tam. Aaaaaa tam już poleciał. – Machnął ręką.

Roześmialiśmy się a ja dopowiedziałam.

- No to lećcie dzieci zobaczyć, czy wam coś zostawił pod choinką?

Każde z nas ruszyło do świątecznego drzewka w poszukiwaniu podarku. Stanęłam kawałeczek dalej i przyglądałam się jak zgraja nasto i dzieścio latków otwiera prezenty rwąc papier na kawałki. Nie oczekiwałam od nich podarunku, poza tym dostałam już swoją rózgę. Upiłam właśnie łyk wina, gdy dwójka moich potworów podeszła do mnie.

- Mamy dla Ciebie specjalne prezenty.

- Tak? Pokażcie.

- Usiądźmy. - Zarządził Fabian.

Położyli przede mną trzy koperty. Oby to był wyjazd do SPA albo bilet do ciepłych krajów.

- Wybieraj pierwszą. - Pisnęła rozradowana Nadia.

- Dobra to po kolei. – Otworzyłam pierwszą i wyciągnęłam pismo z uczelni zawiadamiające, że moja córka dostała się na pełnopłatny staż/praktykę we Włoszech. – CO? – Zapytałam po przeczytaniu pisma. – Gdzie? – Dopytywałam dalej – Na ile?

- Staż weterynaryjny, rok we Włoszech. – Odpowiedziała spokojnie i powoli Nadia

- Od kiedy?

- Wyjeżdżam po feriach i wracam na Boże Narodzenie.

Poderwałam się od stołu.

- Tak się cieszę córcia. Zawsze o tym marzyłaś. Gratuluję – wyściskałam ją i wycałowałam. W tym momencie uświadomiłam sobie, że przy stole siedzi tak jakby wybranek jej serca. Położyłam mu rękę na ramieniu i ścisnęłam. Tomek spojrzał na mnie i odetchnął głębiej.

- Nie puszcze jej tam samej. Rozmawiałem z Karolem, powiedział, że mogę pracować zdalnie z każdego miejsca na świecie. Obym tylko wyrabiał się z terminami. Mam przyjeżdżać raz na jakiś czas do Polski. Tak więc... Tak.

- Pasuje Ci to? - zapytałam bez ogródek. Nie chce żeby się o to żarli.

Złapał Nadię za dłoń i powiedział.

- Jak nigdy dotąd. - Para wymieniła się uśmiechami.

- W takim razie ja też się cieszę. – Ponownie wstałam a chłopak poszedł w moje ślady. Uścisnęłam go.

– I dobrze, że będziecie we dwoje. We dwoje zawsze raźniej, bezpieczniej. Tylko bez głupot – upomniałam ich siadając ponownie za stołem.

- Dobra teraz ta, coś czuje, że to kolejna bomba. – Otworzyłam kopertę i zamarłam. Kolejna biała kartka. Wyciągnęłam ją i przeczytałam: Zawiadomienie o zakwalifikowanie na wymianę uczniowską do Niemiec. Spojrzałam na Fabiana. Już spokojniejsza ale równie podekscytowana.

– Czy to jest ta wymiana, o której mówili na początku roku szkolnego, gdzie oprócz nauki będziecie mieli praktyki w firmie produkującej samochody?

- Tak – odpowiedział syn.

- I też wyjeżdżasz po feriach?

- Tak, tylko wracam wcześniej. Po majówce.

Poderwałam się od stołu by go wyściskać. Nie był tak wylewny w uczuciach jak Nadia. Tylko dzięki sile uścisku dowiedziałam się jak bardzo się cieszy.

- Ale nie chciałeś brać w tym udziału. - Zapytałam odchylając się od jego torsu by móc wywrzeć nacisk na odpowiedź spojrzeniem.

- Dowiedziałem się pod koniec października, że jednak mam szansę. Pogadałem z Tatą a potem Klaudia uświadomiła mi, że druga taka okazja się nie trafi i trzeba korzystać.

Wyrwałam się z jego ramion tylko po to by uściskać, mam nadzieje, moją przyszłą synową.

- Dziękuje słoneczko. Jesteś najlepszym co mogło się trafić mojemu synowi. A ty gangreno chodź do mnie. Nawet nie wiesz, jak się cieszę. To wspaniałe. - Objęłam ich oboje. Ale zaraz. Olśnienie i zaniepokojenie otrzeźwiły wyskok endorfin. Ponownie spojrzałam na Klaudię.

- Ale ty nie jedziesz z nim? - Zapytałam przestraszona.

- Nie. - Roześmiała się. - Ja zostaję na miejscu. Jeśli dobrze pójdzie to w przyszłym roku wystartuje w podobnym projekcie. Ale wszystko przede mną.

Odsapnęłam z ulgą. Powróciłam na swoje miejsce za stołem.

- No dobra. To co jest w trzeciej kopercie? Chyba nie mam odwagi jej otworzyć.

- To ja Ci doleje? – Fabian porwał butelkę i dolał mi wina. Oh kurwa. Proszę oby nie wyniki badań prenatalnych.

- No dobra raz kozi śmierć. Otwieram.

Otworzyłam kopertę i pokazała się kolorowo nadrukowana broszura przedstawiająca wspaniały hotel obsypany śniegiem, zaprzęg konny ciągnący sanie, ludzi siedzących w parującej wodzie w czapkach i rękawiczkach, narciarzy szalejących na stokach. Przerzuciłam spojrzeniem po wszystkich zebranych. Zaczęłam czytać: Tygodniowy pobyt w pięciogwiazdkowym hotelu z SPA (wspaniale) z pełnym wyżywieniem (och, jak pysznie), pakietem zabiegów (cudownie) i ski passem (no niekoniecznie) w terminie 12-17 stycznia (że co kurwa).

Pierwsza odezwała się Nadia, pospieszyła z wytłumaczeniem.

- Pomyśleliśmy, że skoro po feriach musimy wyjechać, to chcielibyśmy spędzić ten czas z Tobą i całą naszą piątką pojechać na rodzinne ferie.

Z moich oczu poleciały pojedyncze łzy. Wychowałam te potwory na wspaniałych ludzi. Kocham ich całym sercem.

- Przepraszam. To nie to co myślicie. Wzruszyłam się, że chcecie jeszcze spędzać czas ze starą matką – napiłam się wina i powachlowałam dłonią. - Uch. Dziękuje bardzo. Kocham was bardzo. Nawet nie jesteście sobie w stanie wyobrazić jak bardzo. Dziękuje. Ale wiecie, że nie zobaczycie mnie na stoku – dodałam mówiąc całkiem poważnie.

- Mamo proszę Cię to nic strasznego – odpowiedział mi Fabian.

- Dobra, ja na chodniku potrafię nieźle się poturbować a co dopiero na nartach.

- Możesz zawsze pojechać na górkę Szczęśliwicką i tam wziąć kilka godzin szkolenia. Mały ruch, nieduża górka, kadra skupiona tylko na Tobie. Sama mówisz, że warto w życiu spróbować wszystkiego. – Szybko dodała Nadia.

- No tak. Wszystko fajnie, ale wiecie jak bardzo nienawidzę zimy a jeszcze bardziej sportów zimowych. Umówmy się, że wy będziecie szaleć na nartach a ja będę wam trzymała miejsce w przy stokowym barze. O? co? Może być?

Roześmialiśmy się. Po czym zaczęłam kalkulować koszty wyjazdu. Kurwa, ile hajsu. Ale co tam. Przecież Cię stać. Nie po to przeszłaś piekło by teraz z tej kasy nie korzystać. Należy się i Tobie, a druga taka okazja może się nie trafić.

Bliżej północy dzieciaki oświadczyły, że idą na „pasterkę” ze znajomymi więc zgodnie z tradycją przekazywaną z pokolenia na pokolenie. Przyszykowałam im koszyk, do którego włożyłam kawałek kiełbasy, pierogi zapakowane w torebkę z suwakiem – taką z Ikea, 0,7 litra wódki, cydr, sok porzeczkowy, plastikowe kieliszki i kubeczki. Tak przygotowanych wysłałam „do kościoła”. Oczywiście w drzwiach usłyszałam, że oni tego nie potrzebują. Ja jednak wiedziałam lepiej. Nie urodziłam się wczoraj i moja babcia nie bez powodu przekazała mi tę mądrość. Wyprawiłam towarzystwo i właśnie sprzątałam po kolacji, gdy usłyszałam zamykające się drzwi. Od progu Ada głośno śpiewała:

- Przybieżeli do Betlejem pasterze! Grając skocznie dzieciąteczku na lirze!

Weszła do salonu dzierżąc w dłoniach dwie butelki mojego ulubionego wina.

- Chwała na wysokości, chwała na wysokości! A pokój, na ziemi! – Śpiewałyśmy razem.

Stałam z uśmiechem od ucha do ucha.

- Wesołych świąt złośnico! – Wpadłyśmy sobie w ramiona. Jedna przez drugą całowałyśmy się w policzki składając sobie życzenia. Za kobietą wszedł kręcący głową Dominik. Jak zawsze ostoja spokoju. Dziewczyna bez zbędnego gadania podeszła do stołu, złapała dwa kieliszki i rozlała nam po lampce wspaniałego dionizyjskiego nektaru. Dominik podszedł do mnie, zamknął szczelnie w ramionach i pocałował w czubek głowy.

- Wesołych świąt Mała Mi.

- Wesołych Świąt Papciu.

Odwzajemniłam uścisk, wyplątałam się z jego nieprzyzwoicie dużych bicepsów, podciągnęłam i złożyłam całusa na policzku.

Ada podała mi kieliszek i zażądała:

- No to opowiadaj, jakim cudem ten wasz prawnik wyruchał Cię na biurku.

Otworzyłam szeroko oczy, wbiłam zabójczy wzrok w przyjaciółkę i dopytałam.

- Skąd wiesz?

- Anka.

Dominik rozsiadł się za stołem i nałożył sobie sporą porcję ryby po grecku.

- Zabije sukę.

- To ja zabiję Ciebie. Dlaczego dowiaduję się druga? Co? Wydarzenie roku a ja słucham streszczenia tej wariatki.

- Trzeba było być na wigilii Wigilii to byś miała relację z pierwszej ręki.

Kobieta stanęła obok przyjaciela i pocałowała go w czubek głowy.

- Oj przestań. Miałam ważniejsze sprawy do zrobienia. Prawda Dominik.

Mężczyzna nic nie odpowiedział. Pokiwał twierdząco głową i dołożył sobie sałatki na talerz.

- Nas bardziej interesuje jak się z tym czujesz, a nie jak to zrobił. – Dodała sadowiąc się na krześle obok partnera i zaczęła nakładać sowite porcję.

- Szczerze, to nie wiem. – No właśnie. – To była chyba chwila słabości. Poza tym cała ta świąteczna atmosfera, to białe gówno za oknem, te dziwne sytuacje, otaczające mnie szczęście znajomych. Chyba to sprawiło, że pofolgowałam zmysłom, a że akurat on się trafił to wyszło jak wyszło.

- Czyli nie zakładasz, że to ten jedyny, z którym spędzisz resztę życia, a jeśli Cię rzuci to wpadniesz ponownie w depresje. – Powiedziała gestykulując dłonią z widelcem i nabitym na niego pierogiem.

- Proszę cię. Nie jestem już małą zagubioną dziewczynką. Wiem, że nie istnieją rycerze na białych koniach i nie czekam na księcia z bajki. Po prostu stało się. Nie zakładam nawet że będzie z tego jakiś związek. Chociaż fajnie by było mieć z kim spędzać wolny czas i się powygłupiać. Po prostu uprawialiśmy seks. No a, że stało się to w biurze, tak wyszło. Wy też uprawialiście seks w wielu dziwnych miejscach.

- NOOO. – Odezwał się mężczyzna z wypełnioną po brzegi buzią.

- Czyli dostałaś rózgę na święta. – Zaśmiała się koleżanka.

Chciałam jej przygadać, ale w miarę jak docierał do mnie sens wypowiedzianych przez nią słów roześmiałam się do rozpuku. Ada wtórowała mi bez zahamowani.

- Nie tylko. – Powiedziałam w końcu. – Wyobraź sobie, że moje najzdolniejsze na świecie dzieci podarowały mi tygodniowy pobyt w SPA – pochwaliłam się pełna dumy.

- Gdzie?

- W górach – powiedziałam już mniej entuzjastycznie.

- A co Ty tam kurwa będziesz robić?

- Wymyśliły sobie, że będę jeździć na nartach – przekręciłam oczami.

- Ty! - Ponownie roześmiała się do łez - Chyba oszaleli. Przecież ty nie znosisz zimy.

- No i tu jest ten mały problem. Bo ze SPA jak najbardziej skorzystam. I mam nadzieje, że nie będą mi kazali wychodzić z hotelu. Ale gdyby tak się już stało to zapowiedziałam, że będę trzymała im miejsce w barze. Tak na wszelki wypadek.

- A co oni na to?

- Wykupią mi kilka godzin z instruktorem na górce Szczęśliwickiej. – Dominik zachłysnął się jedzeniem. Obie poderwałyśmy się od stołu i zaczęłyśmy go ratować.

Spojrzałam na przyjaciół niespokojnym wzrokiem.

- Co wy kurwa nie jedliście kolacji?

- Byliśmy w gościach. Mieliśmy nowoczesną wigilię. – Odparł mężczyzna prosząc o podanie smażonego karpia.

- I co? Nie było tam jedzenia?

- Było, ale takie paskudne, że dłużej nie daliśmy rady wytrzymać. Poza tym atmosfera zaczęła się zagęszczać. – Odpowiedziała Ada.

- U kogo byliście? - zapytałam marszcząc nos.

– U mojej siostry. – Dodał Dominik. Tym razem to ja zachłysnęłam się winem. Nie ma co ukrywać, nie lubimy się. Jest bardzo specyficzna i nieraz usłyszałam od niej „Wypierdalaj” za to, że mogę mieć inne poglądy niż ona.

- Acha... Nie mam więcej pytań... A nie mam. Dalej jest taką idiotką czy po zejściu się z tym kretynem coś się zmieniło.

- Dalej jest idiotką. – Odparła Ada, kradnąc rybę z talerza mężczyzny. – Wyobraź sobie, że popadła w jakiś jeb]any samo zachwyt i wierzy w to, że ten kretyn wrócił do niej dlatego że jest taka zajebista a nie dlatego że ta kurwa go oskubała, wykorzystała i zostawiła.

- Przecież jest taka zaradna i w ogóle. Czemu się dziwisz? – dodałam piskliwym głosikiem.

- No nie mam pojęcia. – Rozłożyła szeroko ręce z głupkowatym uśmiechem.

- A co on na to wszystko?

- Jak to co? Zrobił to dla dobra dzieci. - Powiedziała przejętym głosem.

- No dobra już, wystarczy. Ja wiem, że lubicie pogadać sobie o tej miejscowej idiotce i tutejszym kretynie, ale jest Wigilia i mam dość słuchania plotek o wszystkich w koło. Chyba mamy lepsze tematy niż tych dwoje życiowych debili. – Upomniał nas Dominik. – Lepiej Mania opowiedz nam o sylwestrze. Zapowiada się niezła impreza.

- O tak będzie epicka - podkreśliłam znaczenie wypowiedzianych słów gestem.

 

TEO

- Mamo jestem już najedzony, nie dokładaj. – Rany boskie zapasie mnie. Porzygam się z przejedzenia. Jak jakiś pieprzony bulimik.

- Jedz synku jedz, tak marnie wyglądasz. W tej Warszawie to pewnie tylko śmieciowe jedzenie z pudełek. Gdybyś miał dziewczynę to jadłbyś domowe obiadki.

I się zaczyna. Rany boskie. A było tak spokojnie. Spojrzałem na zegarek, dochodziła prawie północ. Co ja jeszcze robię przy stole? Powinienem położyć się spać by nabrać sił na kolejny ciężki dzień. Jutro pewnie wizyta tych wszystkich zdewociałych ciotek. Po chuj ja tu przyjechałem? Bo kochasz swoich rodziców. Upomniałem się w myślach. Cała kolacja przebiegła w nienagannej dobrze mi znanej rutynie. Zaraz po przyjeździe zostałem wygoniony na górę by się rozpakować i ogarnąć. Potem porwał mnie ojciec na rozmowę o życiu. Jak zawsze filozoficznie przedstawiał swoje racje. Na całe szczęście przyjechał mój brat z dzieciakami więc temat zmienił się na wychowywanie dzieci. Potem do kółeczka dołączyła siostra, która wysłuchała kazania na temat tego, że to kobieta powinna zajmować się domem, a mężczyzna jest od utrzymywania rodziny. Gdy wybiła godzina kolacji cała zgraja zebrała się przy stole. Każdy z każdym łamał się opłatkiem i składał te same życzenia. Oprócz dziadka. Na dziadka zawsze można liczyć. Sędziwy wiek trochę już mu pomieszał w głowie, ale za to wydaje się najbardziej normalny z nich wszystkich. Podszedłem do niego patrząc rozbawionym wzrokiem w twarz. Już ja wiem co ci chodzi po głowie stary kawalarzu? Nie dam ci tej satysfakcji. Odezwałem się pierwszy.

- Dziadku. Nie będę Ci życzył tych banialuk jak inni. Życzę by kuśka Ci jeszcze stała i znalazła się chętna babcia by na niej się pobujać.

- O i to są życzenia! – Poklepał mnie po plecach. – Słyszałaś dewoto. – Odezwał się do mojej matki. Która skarciła go wzrokiem. – A nie zdrowia, szczęścia, piętnastej emerytury. Na chuj mi to w moim wieku? Teraz każdy dzień to zabawa.

- No nie przesadzaj z tą zabawą, bo Ci pikawka stanie. - Upomniała go mama.

- Bez przesady. - Staruszek machnął lekceważąco ręką. Mój synu ja życzę Ci byś w życiu trafił na prawdziwą kosę. Taką jaką była babcia. Ta to potrafiła w życiu namieszać.

- I wszystkich rozstawić po kontach. - Dodał ojciec.

- Jak znajdziesz taką która nie pozwoli sobie w kaszę dmuchać to będziesz zdrowy, szczęśliwy i bogaty.

- Dzięki dziadku, ale raczej teraz kobiety mi nie w głowie.

- A czy ja każe Ci się żenić! Żeby znaleźć trzeba szukać. No a to już nie moja wina, że ciężko w tych czasach znaleźć prawdziwą królową. Pełno jest rozkapryszonych księżniczek.

- Czyli jednym słowem, korzystać z życia.

- I to na całego. Tak by na starość los bał się odebrać Ci pamięć. Bo zechcesz ponownie popełnić wszystkie przeżyte głupoty.

Spojrzał na moją matkę i twardo zapytał.

- No Kasieńka, usiądziemy w końcu przy tym stole? Strasznie zgłodniałem. A może i jakiego kielicha wypijemy?

- No chyba do reszty oczadziałeś? Jakiego kielicha, w twoim wieku? - Zagotowała się mama.

- Oj przestań, w końcu są święta. Chyba mi też wolno zaszaleć? Dziś strzelę aż dwa. – Wypełnił swoim śmiechem całe pomieszczenie. Mam nadzieje, że na starość choć w połowie będę taki jak on. Za to znam osobę, która może go przeskoczyć w szaleństwie.

 

MANIA

Impreza sylwestrowa była nieziemska. Nie ważne, że przez cały tydzień latałam jak kot z pęcherzem pomagając w przygotowaniach i rozwiązując piętrzące się problemy. Nie jest ważne też to, że Leon dostał jakiegoś jebanego ataku zazdrości i nie odstępował mnie na krok. Najważniejsze było to, że spędziłam tą wyjątkową noc razem z moimi dziećmi, przyjaciółmi, nowymi i starymi znajomymi i tłumem rozszalałej młodzieży. Domowymi sposobami zamieniliśmy starą remizę w prawdziwy klub. Nadia wymyśliła w ostatniej chwili, że fajnie by było móc jakoś uwiecznić całą imprezę. Z pomocą Anki i rekwizytów z akademii zrobiliśmy foto budkę z ogromnym napisem KISS KAM, by chętni mogli zabrać ze sobą zdjęcia. Zamontowaliśmy kamerę, która miała nagrywać całą imprezę. Tomek zaoferował się, że będzie nagrywał z ręki i potem zrobi z tego klip, który umieści na swoim kanale. Darek w przebłysku swojej inteligencji skombinował wielokolorowe pieczątki z napisem VIXA dla siebie i Dominika. Na początku chcieli stawiać je na rękach, ale po tym jak dzieciaki kręciły się w kurtach a oni nie mogli ogarnąć kto w końcu jest gościem imprezy zaczęli stemplować ludzi na szyi. Wyglądało to mega. Ja też taką dostałam. Dziewczyny zrobiły mi prawdziwie dziki makijaż kosmetykami UV. Korzystając z okazji zamieniłam się razem z Anką i Adą w nastolatki. Uczesałam się w dwa kucyki a końcówki maznęłam różową farbką do włosów. Założyłam skórzany top od Anki na białą opiętą sukienkę do połowy uda na grubych ramiączkach. Do tego rajstopy i trampki. Na Sali było naprawdę ciepło a z każdą godziną rozgrzane w tańcu ciała doprowadziły do duchoty. Całą noc graliśmy remixy najlepszych kawałków z całego roku. A po dwunastej ja dorwałam się do konsolety razem z innym tatusiem i zaserwowaliśmy hity techno z lat naszej młodości. Przybyli rodzice, którzy mieli pomóc nam w pilnowaniu pociech, nie byli w ciemię bici i jak cała ta pijacka dzicz rozjechała się do domów i zostali tylko najwytrwalsi albo Ci niepijący zaczęliśmy własną imprezę.

 

TEO.

Bal sylwestrowy okazał się totalnym niewypałem. Przenieśliśmy się z Antkiem i Idą do klubu. Popijałem drinki, trochę potańczyłem, ale to nie była impreza mojego życia. Choć nie była zła. Po prostu czegoś albo kogoś, brakowało. Dupy kręciły się koło mnie zwabione markowym garniturem i złotą sikorą na nadgarstku. Na drugim nadgarstku dumnie nosiłem bransoletkę od Mani. Gdy tylko na nią patrzyłem powracał dawny ja do żywych. Powoli choć sukcesywnie stawałem się tamtym pewnym siebie, aroganckim, zajebistym mężczyzną. Z głośników poleciały sety nowego DJ-a. Dość kurwa tego smęcenia. Czas się pobawić. Ruszyłem na parkiet razem z nowo zapoznaną dupą. Przecież nie byłem w żadnym związku. Zaliczyłem Manie, ale to nie oznaczało, że jestem z nią w jakimś jebanym związku. Zabawa rozkręciła się na dobre. Po północy zajrzałem do telefonu. Licznik powiadomień na ikonce od socialmediów dobijał do 50. Postanowiłem sprawdzić, jak się bawią moi znajomi. Szybko przeleciałem przez umieszczone posty i jeden przykuł mój wzrok. Tomek, nasz informatyk, zamieścił relacje na której wymalowana kobieta ubrana w białą sukienkę wymownie kręci biodrami przy lędźwiach nieznajomego nastolatka. Kurwa to Mania. Wcale nie wyglądała jak matka dwójki dzieci. Dwa kucyki, różowe końcówki włosów, kolorowy makijaż i ta kiecka. Zagotowałem się wewnętrznie. Wszedłem w galerie zdjęć i zobaczyłem filmik, na którym imprezowiczka stoi za konsoletą puszcza niezłe bity i pali skręta dzieląc się z jakimś łysym gościem. VIXA po całości. W poście została oznaczona Nadia. Wszedłem na jej profil a tam kolejne urywki z imprezy jak wszyscy piją szoty. Kilka zdjęć dziewczyny z Tomkiem. Spojrzałem na oznaczonych. Marek, to musi być ten Marek. Po nitce do kłębka. Facet, którego kiedyś widziałem podczas videospotkania z Marysią siedział pod ogromnym neonem KISS CAM, a Marysia lizała jego policzek. SUKA. Taka święta a gra na dwa fronty. Przesunąłem zdjęcie i dostałem potwierdzenie moich przypuszczeń. Marek i Mańka całowali się w najlepsze. Jednak jestem kurwa głupi. Chciałem z nią spróbować. Inaczej podejść do tej relacji a ona potrzebowała tylko dobrego kutasa. Chuj z nią. Wyłączyłem telefon by mnie nie kusił spoglądaniem na poczynania tej …, och nieważne. Zamówiłem kolejne szoty. Przy moim boku pojawiła się kolejna chętna do wspólnych zabaw dziewczyna. Złapałem ją za szyję i poszedłem z nią w ślinę. Ja też potrafię się bawić. I zamierzam teraz to sobie udowodnić.

 

Obudziłem się z dwiema kobietami w łóżku. No kurwa, poszalałeś. Spróbowałem wstać, ale szybko pożałowałem tej decyzji. Głowa mi pękała. W ustach czułem Saharę. Niechcący obudziłem jedną z kobiet. Patrząc na jej nagie ciało pomyślałem, że było warto. Niestety musiałem wstać, nie wygram z fizjologią ciała. Całkiem nagi poszedłem do łazienki. Po powrocie do sypialni obie panie lubieżnie spojrzały na mnie. Czas na after party.

Po kilku godzinach w końcu udało mi się wyprosić intruzki z mojego mieszkania. Czułem się już lepiej, choć nie w pełni sił. Postanowiłem ogarnąć ten burdel i koniecznie zmienić pościel. Wziąłem prysznic i zadzwoniłem do Antka. Umówiłem się z nim na wieczór. Całkowicie ogarnięty spotkałem się z przyjacielem w restauracji. On też nie wyglądał najlepiej.

- Cześć stary. Nie wyglądasz najlepiej.

- I tak się czuje. Chyba potrzebuje klina. – Stwierdził Antek.

- Ja podziękuje, nie zaryzykuje kolejnego kaca – odparłem.

- Może i masz rację. Poza tym dzisiejszy wieczór chcę spokojnie spędzić z Mer. Będzie zmęczona po powrocie.

- A gdzie pojechała? – zapytałem z zainteresowaniem.

Podeszła do nas kelnerka. Zamówiliśmy dania i po kuflu dobrego piwa. Jednak potrzebowaliśmy klina. Po odejściu dziewczyny wróciliśmy do rozmowy.

- Więc? – zapytałem ponownie.

- A, Mer pojechała do Mani, pomaga jej sprzątać po VIXIE. Tam też była niezła impreza. – Poinformował mnie przyjaciel.

- Widziałem relację Tomka. Wiedziałeś, że spotyka się z córką Mani? – dopytałem.

- Nie miałem pojęcia. Jednak Mania zna się na ludziach. To dobry chłopak, Nadia będzie z nim szczęśliwa.

- Stary mówisz tak jakby mieli wziąć od razu ślub.

- Gadałem z Manią. Dzieciaki po feriach wyjeżdżają w świat. Nadia do Włoch a Fabian do Niemiec. Oboje dostali się na zagraniczne stypendia.

- Łoł. Zdolne bestie.

- Tak tylko trochę obawiam się o Manie. Nie chciałbym by ześwirowała od tej ciszy.

- Spokojnie. Poradzi sobie, to duża dziewczynka. Poza tym będzie miała więcej czasu dla Marka.

- Dla Marka, a co z nim?

- No widziałem w necie jak się razem bawią. Nawet się całowali więc to chyba coś poważniejszego.

- Co? Ocipiałeś. Marek to straszak Mani na natrętów. Nic ich nie łączy, oprócz silnej przyjaźni.

- Więc oni nie…?

- Nie! No co ty. Mania nigdy z nim nie poszłaby do łóżka, a on nigdy nie wykorzysta okazji. Ta przyjaźń jest dla nich ważniejsza niż seks. Są ze sobą powiązani, jak to Mania mówi, niewidzialną mentalną nicią. Marek jest jej pierwszą linią obrony przed facetami. Jeśli on zawodzi pojawia się Leon, a jeśli on nie pomoże może liczyć na Darka lub Dominika. A ich naprawdę trzeba się bać. Dominik był ochroniarzem jednego z bossów mafii, zanim zmienił profesje. Potem założył siłownie. A Darek pracuje w nazwijmy to „terenowej windykacji”. To oni nauczył Marysie samoobrony. Dominik ją wyszkolił na zabójcę. Tak jak to robi z innymi potencjalnymi ochroniarzami albo zawodnikami do klatek. A te wszystkie zdjęcia i filmiki z imprezy to nic. Mania zawsze bawi się na maxa. Pamiętasz jak ze mną czy z Tobą tańczyła w klubie u Borysa. To chodząca petarda, która odpala się na parkiecie. Ona idzie na imprezę by się wyszaleć, odmóżdżyć. Im mocniej szaleje tym większe ma zmartwienia. A to wszystko świadczy o tym, że coś jej ryje banie i to bardzo.

- Teraz rozumiem – poczułem wyrzuty sumienia. Poczułem się tak jakbym ją zdradził. Wyciągnąłem pochopne wnioski i teraz mi głupio. Choć kurwa nie wiem dlaczego?

Jeśli tak szalała to co ją tak dręczy. To, że dzieciaki wyfruwają z gniazda czy nasza szalona przygoda. A może jedno i drugie. Przypomniałem sobie nasze spotkanie w klubie. Faktycznie, potraktowała mnie jak jednego z licznych kolesi. Przecież widziałem, jak zachęcała facetów a potem zmywała się kończąc znajomość. To wszystko jest chore. Mój mózg od tego robi się chory. Muszę zmienić temat.

- Byłeś w firmie, na biurku zostawiłem Ci wypowiedzenie a w szufladzie analizy tych interesów z Borysem.

- Tak byłem. Miło jest wygrać, a te papiery w teczkach to nie były analizy.

- Jak to nie, przecież sam Ci je tam kładłem.

- No nie, dostałem twoje wypowiedzenie i kopertę z napisem Matias i jeszcze jedną z notką TOP SICRET.

- Kurwa. Czytałeś papiery.

- Nie czytam korespondencji, która nie jest do mnie. Uczę się na błędach, kolego.

- Dobrze i nie otwieraj ich. To naprawdę gówniane sprawy. Podeślesz do mnie kogoś z tymi papierami.

- Zapraszam do firmy. Sam je sobie odbierz, skoro są takie ważne.

- Nie mogę. Jutro jestem ostatni dzień w Polsce. Wieczorem wylatuje do Londynu.

- To peszek. Kogo ja Ci zorganizuje w piątek po sylwestrze?

- Kogoś.

- To przyjedź sam. Ja zamierzam ten dzień spędzić w łóżku.

- No weź stary. Wisisz mi przysługę. Pamiętasz?

- Kurwa, no tak. Nie szkoda Ci ją wykorzystywać na takie głupoty?

- Nie.

- Dobra, wyśle kogoś do Ciebie.

- Tylko Antek. Proszę cię, kogoś zaufanego.

- Dobra luz. Tylko nie wiem o której. Nie wiem kto będzie wolny.

- Dobra. A co u Ciebie? Co z Idą?

- Jest nieziemska. Stary to ta jedyna.

- Poczekaj z takim stwierdzeniem aż minie faza euforii i pieprzenia.

 

MANIA.

Telefon, Mania telefon. Dzwoni ci telefon. Mój mózg próbował ogarnąć sytuację. Podniosłam się z łóżka i spojrzałam na wyświetlacz. Antek – niedobrze, bardzo kurwa niedobrze. Jest piątek po sylwestrze. Każdy kurwa normalny śpi o tej porze. Spojrzałam na zegarek, jedenasta, no dobra nie każdy.

- Czego pytam się grzecznie?

- Cześć, pamiętasz, że wisisz mi przysługę?

- Nie przypominam sobie, a co? – Coś jadł, chyba?

- Nie wybierasz się przypadkiem do Wawy?

- Może, a co? – Musiałam oddać sprzęt Krystianowi, ale on nie musi o tym wiedzieć. Więc.

- Słuchaj podrzuciłabyś papiery do Teodora? Coś tam zapomniał i teraz tego potrzebuje. - Momentalnie się rozbudziłam. Tylko nie pokaż, że to kusząca propozycja.

- A sam nie możesz jechać?

- No nie za bardzo.

- Antek ja nie jestem waszym sługusem. Mam urlop, wolny dzień. Sam jedź.

- Nie mogę, jestem zajęty.

Na rany Chrystusa. Specjalnie przeciągnęłam czas na zastanowienie się. Niby chciałam, ale nie powinnam tego po sobie pokazywać. Spotkanie z tym przystojniakiem jest bardzo kuszące. Czy warto? Na dworze jest zimno. Ale i tak musisz się podnieść. Krystek nie będzie czekał wiecznie. Usłyszałam w słuchawce siorbnięcie. Co on tam robi? Podejrzane są te mlaskania.

- Mania, jesteś? – Odezwał się w końcu.

- Jestem. Zastanawiam się. Nie chce mi się.

- Oj weź, Mania uratujesz mnie?

- No nie wiem, nie wiem. – Zołza i tak się zgodzisz, ale nich ładnie poprosi.

Coś zaszumiało, zastukało, jakieś zakłócenia na linii.

- Cześć. – Przywitała się Ida – Stara on leży między moimi udami i maltretuje małą nie pozwalając mi dojść. Proszę zgódź się i jedź po te pierdolone papiery. Anuluje Ci dług.

Roześmiałam się do słuchawki.

- Nie jest tego wart.

- Masz u mnie masaż całego ciała w gratisie.

- Chce masaż od Konrada.

- Zgoda, tylko jedź po te papiery i dostarcz je do prawnika.

- Dobra, miłej zabawy.

Bez pożegnania zakończyła połączenie. Pokręciłam głową i ponownie się roześmiałam chowając twarz w pościel. Boże, całe życie z wariatami.

Okazało się, że nie muszę jechać do Krystiana, bo Krystian przyjechał sam na sale. Niestety nie spotkaliśmy się. W takim razie pojadę sama, a jednak nie Leon usiadł przy drzwiach.

- Jedziesz ze mną? – zapytałam pupila, ten w odpowiedzi pomachał mocniej kikutem ogona.

- No dobra – otworzyłam drzwi i wydałam komendę. – Do wozu.

Zgodnie z planem pojechałam do firmy. Zabrałam papiery z biurka Antka, dwie koperty, kilka umów do podpisania aprobaty i …. Wypowiedzenie…A to ciekawe? Nie wiedziałam, że chce zrezygnować. Cóż będę miała okazję się dowiedzieć. Wyciągnęłam telefon i zaczęłam do niego dzwonić. Potrzebowałam adresu. Nie odbiera. Za szóstym razem dałam sobie spokój. Weszłam do siebie i wyciągnęłam ksero jego danych – tak wiem RODO. Wbiłam adres w nawigację i wyszłam z budynku. Leon bezpańsko biegał po parkingu a ja próbowałam się dodzwonić do prawnika. Jeśli pojadę do niego a jego nie będzie to mu łeb ukręcę.

Zostawiłam Leona w samochodzie pod blokiem Teodora. Wcisnęłam domofon i nic. Nikt nie odbiera, nikt mi nie otworzy. Serio. Na szczęście jakiś facet akurat wchodził. Wślizgnęłam się za nim. Odwrócił się i zapytał.

- A Pani do kogo?

- Do Teodora O’Reilly, prowadzi Pan spis?

- Nie, po prostu myślałem ze ma Pani jakieś ulotki.

- No nie tym razem.

- A szkoda i da Pani sobie z tym chłopem spokój.

- O a to dlaczego?

- To babiarz jest. Ciągle tu się kręcą jakieś nowe dziewczyny a on je tylko wpuszcza i wypuszcza.

- Ciekawe, ale ja w spawach służbowych.

- Całe szczęście. Za ładna Pani jest dla tego nygusa.

- Dziękuje.

Winda zatrzymała się. Wyskoczyłam i skierowałam się pod drzwi mieszkania. Jeszcze raz zadzwoniłam. Zza drzwi usłyszałam dzwoniący telefon. Czyli jest albo zapomniał telefonu. Ale w środku grała też muzyka, więc jest. Zadzwoniłam dzwonkiem kilka razy. W końcu zastukałam.

- Idę, już idę. – Usłyszałam.

Jak tylko drzwi się otworzyły wpadłam do mieszkania przeszłam przez jego długość i znalazłam się w kuchni od wejścia trajkotałam.

- Dlaczego nie odbierasz telefonu? Ile można do Ciebie wydzwaniać? Ty myślisz, że człowiek jest na twoje usługi i czeka aż jaśnie hrabia zdecyduje się odebrać. – Postawiłam torbę na stole i wygrzebałam teczkę z dokumentami. – Widzę, że z twoją pamięcią nie jest za dobrze. Nie dość, że zapominasz swoich rzeczy to jeszcze nie podpisujesz tych które już miałeś. Wiesz wszystkie sprawy się załatwia przed odejściem. Słyszysz? – odwróciłam się i o mało co się nie przewróciłam. Papiery wypadły mi z ręki a z ust wyleciało

- O mój słodki Jezu.

 

TEO.

Brałem prysznic, gdy ktoś zaczął dobijać się do drzwi mieszkania. Nosz kurwa, kogo tam niesie? Poranek nie należał do najlepszych. Ogarnąłem burdel z poprzedniego dnia, zmieniłem pościel i wrzuciłem do kosza na pranie znalezione w łóżku kobiece szmatki. Skoro już byłem w łazience postanowiłem skorzystać z jej dobrodziejstwa. Niestety ktoś brutalnie postanowił mi to przeszkodzić. Złapałem za ręcznik i wyleciałem by otworzyć natrętowi. Mania wpadła do mieszkania jak burza. No witaj nieznajoma. Pospiesznie zrzuciła buty i zdjęła kurtkę wciąż trajkocząc jak najęta. Rzuciła torbę na stół jakby była u siebie i zaczęła wyciągać papiery. Stanąłem pewniej, wyprostowałem się jak struna. Napiąłem mięśnie, jeszcze chwila a się odwróci. Uśmiechnąłem się pod nosem, krople wody spływały po ciele tworząc kałużę wokół moich stóp. Odwróciła się i wyraziła swój podziw na mój widok. Gapiła się na mnie nieprzyzwoicie natarczywie. Otwarte usta potwierdziły tylko moje przekonanie, że wywarłem na niej oczekiwanie wrażenie. Z rąk wypadły jej dokumenty i długopis. W odpowiedzi na jej osłupienie odparłem.

- Wystarczy Teo i mnie też jest miło Cię widzieć.

Żadnej reakcji zwrotnej. Nic, Null. Spojrzałem na nią trochę przestraszony. Chyba ją kurwa popsułem. Stała jak manekin ubrana w obcisłe jeansy luźny t-shirt, jej włosy były wilgotne. Aż tak pada, spojrzałem przez okno. Nie przejaśnia się, nawet słońce wychodzi za chmur. A może dostała jakiegoś mini wylewu.

 

MANIA

Stałam zmrożona widokiem prawie nagiego mężczyzny jakbym brała udział w manekin challange. Jego ciało było boskie. Precyzyjnie wyrzeźbione, każdy ujrzany mięsień przyprawiał mnie o ciarki. Skanowałam jego ciało jakby mój mózg tworzył wirtualnego awatara w pamięci. Dłonie złożył na wąskiej tali z wycięciem V, no jakby inaczej. Trzymały przepaskę z ręcznika na jego biodrach. Silne umięśnione ramiona przyozdobione rękawem z tatuaży. Azteckie wzory oplatały ramiona i kierowały się ku górze by dalej przyozdobić nieziemsko wyglądająca klatkę piersiową. Zjechałam wzrokiem na jego tors pokryty kaloryferem z mięśni i niżej na wypukłość przysłoniętą frotowym materiałem.

- Marysia? Mania? – Usłyszałam ciche wołanie w moim mózgu. – Marysia!?

Otrząsnęłam się z letargu. Głośno zamknęłam opadniętą szczękę. Przełknęłam ślinę, której nie było w ustach i ciasno zacisnęłam zęby. Podniosłam wzrok do twarzy mężczyzny ozdobionej rozczochranymi mokrymi włosami.

- Co? Czemu jesteś mokry? – dopiero zauważyłam, gdy jedna z kropli ześlizgnęła się po jego policzku i dalej. Oczywiście mój wzrok podążył za nią. Śledziłam ją nieprzyzwoicie aż dotknęła podłogi.

- Kąpałem się.

Energicznie potrząsnęłam głową. Mania wracaj na ziemie. Odgoniłam nieprzyzwoite myśli. Schyliłam się i zaczęłam zbierać rozrzucone dokumenty.

- Nieważne. Dlaczego nie podpisałeś tych papierów? Przecież wiesz, że wszystkie muszą mieć akceptacje prawnika zanim trafią do podpisu muszkieterów.

- Tak jakoś wyszło. – Odpowiedział stojąc nade mną.

- Nieważne – rzuciłam papiery na stół i zaczęłam przekręcać je tak by wszystkie były ułożone miejscem do podpisu na wierzchu. Nie patrzyłam, czy egzemplarze są poparowane. Jebać to, później je ułożę.

- Pomogę Ci. – Zaproponował.

- NIE!!! – odpowiedziałam stanowczo i odsunęłam się o krok do tyłu – Lepiej stój tam, gdzie stoisz. – Lepiej, żeby się do mnie nie zbliżał. Mój mózg nie pracował za dobrze. Bałam się sama siebie. Ciało mężczyzny emanowało jakieś nieznane mi dotąd fluidy które odbierały mi racjonalny osąd sytuacji. Najmniejszy kontakt mógł wyzwolić we mnie głęboko skrywane zwierzę.

- Matko, nie bój się. Nic ci nie zrobię.

- No nie wiem. Lepiej trzymać się z daleka od tego… - Zakręciłam kółka dłonią z wyciągniętym palcem wskazującym. Na koniec pomachałam dłonią odganiając coraz mocniej kłębiące się myśli.

- Bez przesady, aż tak zabójczo nie wyglądam.

- No nie wiem. Ja nawet jakbym zamieszkała w siłowni u Dominika nie wyglądałabym tak dobrze.

- Przestań, przecież masz świetne ciało.

Prychnęłam.

- Wiem co mówię z własnego doświadczenia.

- W dupie byłeś gówno widziałeś.

- To co mnie interesowało widziałem i nie masz na co narzekać.

- Proszę Cię nawet mnie nie rozebrałeś – stwierdziłam sarkastycznie.

- Nie przesadzaj.

- Słuchaj znawco ludzkiej anatomii. - Odwróciłam się do niego frontem. - Baby naprawdę mają w życiu przejebane. Ciało kobiety po dwóch ciążach nie wygląda tak samo jak przed. Trzeba zaakceptować szkody i pogodzić się z tym, że skóra brzucha już nigdy nie będzie taka jędrna a cycki sterczące jak u nastolatki. Do tego, w moim przypadku, dochodzą blizny po cięciu i trzydziestocentymetrowy rozstęp jako pamiątka.

- Dużo przytyłaś w ciąży?

- W obu, prawie po 30 kg.

Gwizdnął.

- NOOO. Nie oszczędzałam się. - powróciłam do przekręcania papierów. - Wyglądałam jak smoczyca. To cud, że to wszystko zrzuciłam.

- Ale teraz jest tyle możliwości. Medycyna...- nie dałam mu dokończyć.

- Nie będę kładła się pod nóż tylko po to by zadowolić oczy jakiegoś kutasa, który potem tego nie będzie w stanie docenić i wykorzystać - warknęłam. - Albo ktoś bierze mnie taką jaka jestem albo niech spierdala – wkurzyłam się. Ten temat został zamknięty baaaardzo dawno temu i nie rozumiałam, nie widziałam potrzeby by go ponownie roztrząsać.

- Dobra tylko rozmawialiśmy, nie musisz wyładowywać się na mnie.

Odwróciłam się, w oczach zebrały mi się łzy. Wróciły stare wspomnienia, gdy przechodząc depresje po porodową naprawdę było mi bardzo źle i nie było nikogo kto by mi pomógł. Nawet Rafał miał w dupie to, jak się czuje, czy wszystko z moją głową jest ok.? W tedy naprawdę obwiniałam moje dzieci o to jak wyglądam, o to, że nie układa się nam tak jak w amerykańskich filmach, że każdy ocenia mój wygląd i o to, że obowiązki przy tej dwójce pochłaniają mi zbyt wiele czasu bym mogła zająć się sobą. Odetchnęłam głęboko. Zamknęłam oczy i zaczęłam wewnętrzny monolog sama ze sobą."To dawne czasy. Jestem teraz całkiem inna osobą i wiem co się dla mnie w życiu tak naprawdę liczy. Kocham siebie i swoje ciało. Nie przejmuje się ocenami innych osób. Jeśli komuś się nie podobam to niech się na mnie nie patrzy." Mój oddech spowolnił a ja mogłam ponownie skoncentrować się na zadaniu. Stojąc tak, masując czoło w poziomie jakbym rozprostowywała zgromadzone na nim zmarszczki poczułam dłoń na moim ramieniu. Mężczyzna stał blisko mnie. Za blisko, na plecach poczułam ciepło jego ciała. Odwróciłam się wpadając na jego klatkę piersiową. Ręka spoczywająca na ramieniu przeniosła się na kark. Okrężnymi ruchami kciuka mężczyzna uwalniał mnie od zgromadzonej we mnie złości. Tego mi było trzeba. Odrobiny bliskości, czułości, zrozumienia. Nachylił się nade mną i pocałował w czoło.

- Przepraszam, nie chciałem cię zdenerwować. Nie wiedziałem, że to tak drażliwy temat.

- Nieważne. Zaraz mi przejdzie. Po prostu obudziłeś stare demony.

Przybliżył się do mnie jeszcze bardziej. Ponownie pocałował tym razem w czubek głowy. Mimowolnie podniosłam ręce by się przytulić do jego torsu. Moje dłonie przejechały po jego nagich plecach a ja głęboko wciągnęłam w płuca jego zapach. Zaczęłam błądzić dłońmi po jego ciele. Mężczyzna mruknął z zadowolenia. A ja otworzyłam szeroko oczy i w mig oprzytomniałam. Znowu wymierzyłam sobie mentalnego liścia prosto w twarz. Oderwałam się od niego i otrzepując się z niewidzialnego pyłku twardo powiedziałam.

- Dobra dawaj, nie mam czasu. Podpisuj – kiwnęłam głową w kierunku dokumentów.

- Długopis? – Zapytał zmieszany.

- A długopis, gdzie ja go miałam? – rzuciłam się do torebki i zaczęłam w niej grzebać.

- Na podłodze, pod stołem. – Podpowiedział mi

Co się ze mną dzieje? Mam w głowie totalny rollercoster.

 

TEO

Nie wiedziałem co się z nią dzieje. Jej nastrój zmieniał się w zatrważającym tempie. Wpadła zła, potem jej mózg wyłączył się na chwilę, tak jakby dostał zwarcia na mój widok. Gdy przywróciła pracę organu do ustawień fabrycznych wydawała się normalna, potem była zmieszana, w pewnym momencie wybuchła niekontrolowaną złością. Chwilę potem była czuła i delikatna a teraz wydaje się obojętna na całą tą sytuację. Rozumiem, ale i nie rozumiem. Ta kobieta może doprowadzić do wariactwa. Zdecydowanie wole, gdy jest miła, czuła i delikatna. Trochę nieprzewidywalna i zaskakująca, ale w tym pozytywnym znaczeniu. A skoro już ją mam u siebie w mieszkaniu szkoda nie skorzystać z okazji. Muszę tylko ponownie wyłączyć jej mózg. Jak nie rozmyśla o tym co się dzieje jest bardzo pociągająca. Obecnie nurkowała pod stołem w poszukiwaniu długopisu. Jej jeansy opuściły się na tyle bym dostrzegł czerwony materiał majtek.

- Fajna bielizna.

Uderzyła głową o spodnią stronę blatu.

- Ał… Musisz, nie możesz się opanować?

- Tylko stwierdziłem fakt.

Przekręciła oczami i wręczyła mi długopis w lewą dłoń.

- Jestem praworęczny.

- I co z tego?

- Pomożesz mi czy mam...? – zacząłem odchylać materiał ręcznika od ciała. Kobieta szeroko otworzyła oczy i szybko doskoczyła do mnie kładąc ręce na moich biodrach.

- Pomogę!

- Super. – Przekręciłem się frontem do stołu przekładając nad Manią ramię. Pochyliłem się, zacząłem podpisywać papiery i usłyszałem za plecami jak kobieta głośno zaciąga powietrze w usta.

- Co tam?

- Twój tatuaż na plecach jest ogromny – faktycznie jest. Przedstawia chińskiego wojownika gotowego do ataku sięgającego po miecz, którego klinga spoczywa na moim kręgosłupie szyjnym. To nie byle rysuneczek, wydziergał go prawdziwy mistrz tego rzemieślnictwa. Nie wspomnę, że kosztował mnie kupę kasy.

- Podoba ci się?

- Jest wspaniały.

- Cieszę się, że chociaż Ty doceniasz prawdziwą sztukę.

- Tylko debil tego nie doceni.

- Powtórzę Antkowi. Jeśli pozwolisz?

Cisza. Kontem oka spojrzałem do tyłu. Zobaczyłem jak kobieta uważnie przygląda się każdemu szczegółowi malowidła na moich plecach. Zaskakujące, nie miała nic do powiedzenia. Postanowiłem, że wykorzystam ten moment.

- Wiesz, z tego co widziałem, choć uważasz, że nic nie widziałem, to Twoje ciało jest naprawdę niczego sobie.

- yyyyychyyym. – Usłyszałem w odpowiedzi.

- Masz naprawdę zgrabny tyłek.

- Wiem. – Zamruczała.

- A twoje cycki nie opadły aż tak bardzo.

- Bez przesady.

- Poza tym mają idealny rozmiar. Dorodnych jabłek, pomarańczy... – Cisza. Co jest? Żadnej docinki, ofuczenia, riposty. Poczułem chłód na pośladku. Materiał ręcznika odsuwał się od ciała. Już chciałem go złapać, gdy dostrzegłem jak Marysia z przechyloną głową ogląda moją nagą pupę. Uśmiechnąłem się. O czym ona tam myśli?

- Mania?

-yyyymmm. – Elokwentna odpowiedź.

- Podoba ci się? – zapytałem coraz bardziej rozweselony.

- yyyyyychyyymmmm. – Pokiwała i zasznurowała usta.

- Bo wiesz z przodu też jest na co popatrzeć. - Kobieta przekręciła głowę na prawy bok. Uśmiechnąłem się sam do siebie. Znowu ją popsułem, a może naprawiłem. Przekonajmy się. Tylko głupi by nie skorzystał.

– Chcesz zobaczyć?

- chmmmm. – Odpowiedziała podnosząc brwi do góry w niemym „TAK”.

Odchyliłem się bardziej i delikatnie przekręciłem ciało by ukazać jej mojego stojącego przyjaciela. Mańka wciągnęła powietrze, a wypuszczając strumień z jej ust poleciało przeciągłe.

- uuuuuuuuuuu. - Zmarszczyła czoło i pokręciła głową w zadowoleniu. Zaciągnęła ponownie powietrze i zagryzła mocno zęby.

- A co byś powiedziała na chwilę zapomnienia? – zagaiłem delikatnie przygotowany na słowny cios.

Przygryzła dolną wargę i wyjęczała.

-yyyyyyychyyyymmm.

Nie wytrzymałem, ostatkiem siły woli podpisałem papiery. Odrzuciłem długopis, wyprostowałem się stanąłem przodem do kobiety. Patrzyła się na penisa jak zaczarowana. Trzymała frotową kotarę w szeroko rozłożonych rękach i oblizywała zmysłowo dolną wargę. Zapytam ostatni raz.

- Masz ochotę?

Wciąż nie podnosząc wzroku odpowiedziała.

- Nie dziękuje już jadłam.

CO KURWA? O czym ona do mnie gada? Zmarszczyłem czoło uśmiechnając się szeroko. Naprawdę wyłączyłem jej mózg.

 

MANIA.

Boże, ten Bóg seksu i rozpusty, cudny Adonis naprawdę niszczy moje synapsy. Nawet te partie jego ciała wyglądają tak kusząco, że trudno się powstrzymać. A ten fiut. Matko, jakim cudem zmieścił się w mojej małej cipce. Przecież to wbrew prawą natury. Ale ile rozkoszy potrafi dać to bydle. Ile przyjemności i ukojenia od zadręczających mnie myśli. Teo gadał coś o jabłkach, pomarańczach. Coś o zapomnieniu. Chuj mnie obchodzi o czym mówi. Właściwie to ten chuj mnie bardzo interesuje. Och gdyby go tak złapać i …….

- MANIA!!! – krzyknął Adonis, znaczy Achilles, wróć Teodor.

Poderwałam głowę do góry i zapytałam urażona.

- Co!? – Jak śmiał oderwać mnie od tak pasjonującego zajęcia jak pogrążanie się w erotycznych fantazjach. Litości ci ludzie nie mają.

- Już nic. – Porwał mnie w ramiona i zaczął całować. O mój słodki Jezu. Jak można się temu opierać. Jak z tym walczyć, kiedy od samego patrzenia waży się kisiel w majtkach. Wpadłam w objęcia namiętności warg Teodora i już wiedziałam, że jestem na przegranej pozycji. Puściłam ręcznik wolno i zarzuciłam mu ręce na szyje. Mężczyzna złapał mnie za pośladki i usadowił na biodrach. Odruchowo oplotłam go nogami i skrzyżowałam w kostkach mocno zaciskając uda dla lepszego chwytu. Oparł mnie plecami o ścianę nie przerywając tańca naszych języków. Zamruczałam w jego usta w zadowoleniu. W odpowiedzi prawnik złapał za koszulkę i ściągnął mi ją przez głowę. Światło dzienne ujrzało moje cycki oplecione w czerwony biustonosz z szerokimi koronkowymi bokami. Kochanek oderwał się od moich ust i zaczął pieścić szyję i dekolt obsypując je pocałunkami. Dłońmi delikatnie odsłaniał piersi obniżając górną część bielizny. Ponownie zamruczałam w ekstazie, gdy dopadł się do nabrzmiałego z pożądania sutka. Nie rezygnował w pozbawianiu mnie ochronnego pancerza z materiału. Sprawnie odpiął haftki i zrzucił na podłogę czerwoną szmatkę. Dłonie wplotłam w jego wilgotne już włosy i delikatnie pociągnęłam za nie. Mania to ostatnia szansa na to by przestać. Wyjęczałam do jego ucha.

- Samochód...Leon...

Oderwał się od moich cycków i skierował z powrotem do ust.

- Poczeka.

 

TEO.

W odpowiedzi na bezsprzeczne stwierdzenie Mania tylko przeciągle mruknęła na znak zgody. Byłbym skończonym idiotą gdybym pozwolił jej teraz odejść. Mając świadomość, że jej oczko w głowie czeka w samochodzie, gdy ja się z nią zabawiam wstąpiły we mnie nowe siły do działania. Oderwałem ciało kobiety od ściany i skierowałem się z nią na rękach do sypialni. Rzuciłem na łóżko. Blond pukle rozsypały się na czarnej pościeli. Biel jej skóry i czerwień brodawek podniecająco kontrastowała z moim ulubionym kolorem. Złapałem za nogawki spodni i zacząłem ciągnąć. Mania pomogła mi rozebrać się odpinając zapięcie ubrania. Jednym ruchem zdarłem z niej jeans. Spojrzałem na nią pociemniałym wzrokiem. Kobieta zaczerwieniła się. Wdrapałem się na nią niczym drapieżny kot szykujący się do ataku i szepnąłem do ucha.

- Nie masz się czego wstydzić. – Splotłem nasze wargi w delikatnym pocałunku, który przenosiłem coraz niżej i niżej, i niżej. Całowałem jej piersi, brzuch, który faktycznie nie był już taki jędrny, lecz wciąż apetyczny. Skierowałem się na prawy bok jej ciała, gdzie widniała pobladła blizna po rozstępie, pamiątce po ciążach. Każdy jej centymetr obdarowałem należnym pocałunkiem wyrażający szacunek za jej heroizm bycia matką. Na koniec od nasady po sam czubek znamienia przeciągnąłem językiem. Mania wygięła ciało w łuk. Kontynuowałem wędrówkę moich ust wprost do blizny po cięciach. One też zasługują na uwagę. Złapałem za boki majtek zsunąłem je przy okazji pieszcząc uda i pozostałą część nóg kobiety. Energicznym ruchem przesunąłem jej ciało na skraj łóżka i klęknąłem. Już wiem, dlaczego niektórzy nazywają ją Małą Mi. Na wydepilowanej cipce widnieje tatuaż małej, wrednej, pyskatej bohaterki książki o Muminkach. Siedząca złośnica patrzy się w dół z ściągniętymi brwiami i przyłożoną dłonią do ściągniętych ust. No kurwa żart stulecia. Pokręciłem głową niedowierzając swoim oczom. Zatopiłem twarz w jej kobiecości. Ależ była soczysta, słodka, idealna do schrupania. Już wiem o czym myślał Harry Stales śpiewając „Watermelon sugar”. Dłonie kobiety błądziły po mojej głowie. W pewnym momencie mocniej zacisnęły się na moich włosach i poderwały głowę do góry. Spojrzałem na kobietę wygiętą w łuk i dosłyszałem, jak mówi zachrypniętym głosem.

- Skarpetki.

Uśmiechnąłem się i wróciłem do poznawania tej gładkiej piękności. Dłońmi przesunąłem powoli po jej udach, kolanach, łydkach i kostkach, złapałem za ściągacz i miarowym tempem ściągnąłem ostatni bastion materiałowego pancerza. Dłonie przeniosłem na jej pośladki. Idealnie wyczuła moje intencje i podniosła biodra ku górze. Wślizgnąłem palec w pochwę a drugim wspomogłem język w pieszczeniu łechtaczki. Jęki kobiety wzmocniły się znacznie. Jeszcze trochę a dojdzie. Nie mogę na to pozwolić. Jeszcze nie teraz. To nie będzie szybki biurowy numerek. Jesteś na moim terytorium i pobawimy się na moich zasadach. Oderwałem się od niej. Padła na posłanie ciężko oddychając. Zacząłem ponownie wspinaczkę ku jej ustom, tym razem w znacznie szybszym tempie. Spojrzała na mnie i zaczęła przesuwać ciało ku górze. Nie uciekniesz mała. Dopadłem jej ust i pozwoliłem posmakować jej samej. Skrzywiła się i oderwała usta.

- Nie chce. – Powiedziała.

Zmieszałem się delikatnie. Nie chce poczuć siebie, nie chce pocałunków, nie chce seksu. Czego nie chce? Spojrzałem na nią zdezorientowany. Co z tego, że mój kutas praktycznie wybucha. Przecież jej nie zgwałcę. Zetknęliśmy się czołami. Oboje ciężko dyszeliśmy.

- Nie? – zapytałem i oderwałem od niej głowę by lepiej widzieć jej reakcje.

Przekręciła oczami. Oplotła mnie nogą, energicznie poruszyła biodrem ocierając się o mojego przyjaciela. - To tak. – Powiedziała a następnie pocałowała w usta – To nie.

- Pasuje – wpiłem się w jej szyje. Roześmiała się dziewczęco a ja skorzystałem z okazji jej rozluźnienia i delikatnym choć pewnym ruchem bioder przywitałem kolegę z dawno nie widzianą koleżanką. Marysia syknęła, odchyliła głowę i pogrążyła się w upajającym mój mózg jęku rozkoszy. O matko, jak dobrze ją znowu poczuć, jak dobrze znowu usłyszeć tą melodie rozkoszy. Kobieta nie leżała biernie przyjmując doznania. Podciągnęła stopę układając pewniej zgiętą nogę i uniosła biodra. Kokieteryjnie zakręciła nimi. Rany boskie. Poczułem jak jej dłonie wędrują po mich plecach w okolice barków. Kocica. Wyprzedzając jej zamiary stanowczo powiedziałem.

- Nie drap.

Oderwała dłonie jak skarcone dziecko. Musiałem zwolnić tempo. Nie chciałem dojść tak szybko. Pragnąłem przeciągać tą chwilę w nieskończoność.

Wygodniej ułożyłem się na wijącej się pode mną kobiecie. Podparłem się mocniej na ramionach. Spojrzałem jej prosto w zamknięte oczy. Zmniejszyłem intensywność kołysania bioder. Kokieteryjnie podniosła powieki. Dłońmi odgarnąłem zagubione kosmyki włosów z jej twarzy. Spojrzała na mnie zdezorientowana z niemą prośbą bym nie przestawał.

- Co jest? – zapytała szepcząc.

- Chce się Tobą delektować – oświadczyłem mrucząc w jej policzek.

Przekręciła oczami gładząc moje ramiona dłońmi. Chciałem ją pocałować, lecz wiedziałem, że jej usta są obecnie niedostępne. Nie rozumiałem tego, ale musiałem zaakceptować stanowisko kobiety. Byłem pewny, że taki szczegół jak płyny ustrojowe nie przeszkadzają w pogoni za spełnieniem. Mnie nie przeszkadzało to, że moje usta ociekały sokiem kobiety rozmazanym niczym czekolada na twarzy dziecka. Chyba odczytała z mojego wzroku zachciankę. Odchyliła mocniej głowę ukazując naprężoną szyje. Co tam dla mnie masz? Przyjrzałem się dokładniej i dostrzegłem malutki tatuaż gwiazdki. Bardzo prosty, nieprzykuwający uwagi. Zacząłem baczniej badać teren ustami. Gdy zbliżyłem się do zakończenia żuchwy przesunąłem nieznacznie wargi za ucho. Energicznym ruchem oderwała głowę i warknęła. Ooooo, spojrzałem na nią zaciekawiony. Pogłębiłem ruch biodra głębiej wbijając w nią penisa i jeszcze raz liznąłem tajemne miejsce. Ciałem kobiety wstrząsnął dziki dreszcz. Mięśnie zacisnęły się niebezpiecznie, głowa odskoczyła w bok a z ust dobył się przeciągły jęk.

 

MANIA.

Chryste. Zaraz dojdę. Jeszcze chwila, jeszcze jedno przeciągłe pchnięcie i dotyk w magiczne miejsce. Czekałam na doznanie ekstazy. Niestety nie doczekałam się. Co jest? Co się stało? Czemu przestał? Otworzyłam szeroko oczy i spojrzałam na wspartego na ramionach Teodora urażonym wzrokiem.

- Co to było? – Zapytał przyglądając mi się. Nie ruszał się. Trzymał bez ruchomo członka we mnie.

- Co? – zapytałam zawstydzona i zaczęłam się poruszać za niego.

- No to?

- Magiczne miejsce – odparłam jakby to było nic nadzwyczajnego.

Ponowił płynne ruchy bioder.

- Dużo ich masz? – Zaczął całować mój obojczyk i bark.

- Całe mnóstwo – odpowiedziałam uśmiechając się.

- Chce je wszystkie poznać. – Zażądał przenosząc pocałunki na drugi bark.

- Życia ci nie starczy – odparłam mocniej wypychając biodra. Mruknął ponętnie.

- Więc musimy umówić się na kolejne sesje.

Roześmiałam się i przekornie powiedziałam.

- Proszę porozmawiać z moją asystentką, wciśnie Pana w grafik.

Roześmiał się cicho koło ucha. Zwiększył intensywność i częstotliwość ruchów. O tak, tak dobrze. Starczy tego gadania, czas popracować nad orgazmem. Zaczęłam całować jego szyję i zagłębienie połączenia z obojczykiem. Poderwał głowę i chciał coś powiedzieć. O nie, koniec tych tortur. Złapałam go za kark.

- Koniec gadania. – Przyciągnęłam usta mężczyzny i wdarłam się w nie językiem. Drugą ręką dałam klapsa w pośladek. Spojrzał na mnie zdziwiony. Wypchnęłam mocniej biodra i obcesowo wbiłam paznokcie w pośladki. Uniósł ciało i złapał za wezgłowie.

- Dobra.

Wpychał się głęboko w ciasne wnętrze mojej waginy. Napastliwe posuwiste ruchy sprawiały upajające odczucia. Doznania zaczęły się potęgować. Jęki zaczęły się mieszać i urywać. Cholera tak, mocniej, szybciej. Przepchnij mnie przez bramę rozkoszy. Spraw bym rozpadła się na kawałeczki.

- Mania…?

Usłyszałam jak ktoś mnie woła. Nie, nie woła, on po prostu znowu chce o coś zapytać. Kurwa koleś w takim momencie. Poczekaj chwilę, maleńką chwilkę.

- Marysiu…?- Nie odpuszczał.

Nie zdołałam nic powiedzieć. Mruknęłam tylko, skupiałam się na odczuciu przyjemnego bólu rozchodzącego się od mojego łona po całym ciele.

- Muszę na kilka dni wyjechać. – Gówno mnie to w tej chwili obchodziło, człowieku zamknij się i skończ robotę. - Poczekasz na mnie…? – Zapytał. Otworzyłam oczy i dostrzegłam na jego twarzy wagę tego pytania. On serio pytał, czy poczekam. Żyłam ponad pięć lat w celibacie, kilka dni mnie nie zbawi.

- Marysiu? - Nie dawał za wygraną. Jakby to zapewnienie było jego przepustką do orgazmu. Przeniosłam dłonie na barki mocniej zacisnęłam uścisk. Wypchnęłam wrogo biodra i jęknęłam.

- TAK!

Jakby diabeł wstąpił w Teodora. Po tym jak zaczął się poruszać doszłam do wniosku, że wcześniej naprawdę się ograniczał. Teraz hamulce puściły. Zmienił pozycję unosząc się na kolanach. Poderwał moje biodra do góry i agresywnie rozpoczął wyścig w pogoni za spełnieniem. Cycki falowały niespokojnie, ciała obijały się o siebie z głuchym plaśnięciem. Boże już nie wytrzymam. Zacisnęłam mocniej mięśnie kegla. Poczułam jak ciepła rozkosz rozlewa się po moim wnętrzu, rozpadłam się na kawałeczki, pod powiekami oczy wykręciły się białkami. Przeciągły wspólny jęk rozkoszy pomieszany z bólem i szczęściem rozszedł się po pomieszczeniu. Koniec, byłam spełniona, wykończona, spokojna i szczęśliwa. Misja orgazm wykonana. Teo opadł obok mnie spocony, zadyszany, z uśmiechem na ustach. Nie byłam w stanie uspokoić oddechu. Nerwowo zwilżałam usta językiem. Leniwie zaczęłam otwierać oczy, kilkakrotnie mrugając powiekami, tak jakbym wybudzała się z długiego snu. Mężczyzna przekręcił mnie na bok, wtulił mnie w swoje ciało tak jakby chciał je pochłonąć, ukryć przed innymi. Odgarnął rozczochrane włosy z policzka i złożył na nim pocałunek. Przeciągnął dłonią po moim kręgosłupie jakby od niechcenia. Przeszedł mnie ponowny dreszcz jeszcze mocniej spinający mięśnie ciała. Gdy doszedł do tatuażu serca odchyliłam głowę wysoko do góry i jęknęłam.

- Chyba znalazłem drugie magiczne miejsce. – Uśmiechnął się. Ponownie przeciągnął dłonią po moich plecach w przeciwną stronę. Poruszyłam głową jakbym miała zespół Tourette'a. Boże, nie proszę, jeszcze nie wytłumiłam emocji po poprzednim razie, a mięśnie nie wytrzymają tak żelaznego uścisku.

- TEO – mruknęłam w usta mężczyzny.

Dalej grał na moich plecach.

- Co? – Zapytał roześmiany.

- Proszę cię – mruknęłam i osunęłam ciało tak by miał gorszy dostęp.

- O co mnie prosisz? – Zapytał.

- Już. – wyplątałam ręce z jego objęć i przerzuciłam je na piersi Teodora. Zaczęłam gładzić nimi jego bok kreśląc paznokciem nieczytelne kształty.

- Sama prowokujesz. – Zakręcił kółko wokół tatuażu. Poruszyłam się niespokojnie by strząchnąć natręta. Spowodowało to, że moje spięte ciało rozluźniło się nieznacznie. Dobrze wiedziałam co to oznacza. Musiałam pozbyć się z organizmu i płynów różnego pochodzenia. Zaczęłam się wygrzebywać z objęć mężczyzny. Sapnął przeciągle i rozluźnił uściski. Uniosłam ciało usadzając je na krawędzi łóżka. Zacisnęłam mięśnie w dolnej partii ciała i wstałam. Ciało odmówiło posłuszeństwa. Syknęłam i chwiejnym krokiem ruszyłam przed siebie. W progu stanęłam czując jak wydzielina zaczyna wypływać marząc wewnętrzną część uda. Dasz radę Mania, jeszcze kawałek. Przykucnęłam, kuląc jedną nogę. Podniosłam wzrok, namierzyłam pomieszczenie, w którym doznam ukojenia. Zacisnęłam mocniej mięśnie i puściłam się pędem. Po dotarciu od razu usiadłam na sedesie i głośno wypuszczając powietrze doznałam ulgi.

- Co za wstyd – zaczęłam gadać sama do siebie. Schowałam twarz w dłoniach. Spojrzałam na moje nagie nogi, uda, łono, brzuch i cycki.

- I do tego jestem naga. Brawo Mania ty to masz klasę. Sza po ba.

Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Dostrzegłam kupkę ubrań Teodora. Sięgnęłam i wygrzebałam z niej koszulkę. Nie zastanawiając się dłużej wciągnęłam ją na nagie ciało. Była wystarczająco długa by zakryć pupę. Doprowadziłam się do kultury używając zdobycznego ręcznika. Po wszystkim chciałam wrzucić go do kosza na brudy. Kontem oka dostrzegłam neonowo różowy biustonosz. Zawahałam się, ale wyciągnęłam go z brudownika. Spojrzałam marszcząc brwi.

- Brawo Mania nie jesteś wyjątkowa.

Następne częściZOŁZA XII ZOŁZA XIII ZOŁZA XIV

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania