3NStyl - Czarna wdowa z polskiej dzielnicy (kim jest kucharka?)
w temacie: Mikołaj, choinka i święty spokój!
Przyjechała, a raczej przyleciała z Ameryki. Jak zwykle czternaście dni przed wigilią. Z małym bagażem. Wtulona w wełniany kremowy płaszcz w stylu oversize. I owinięta w bordowy szal, bez nakrycia głowy i bez makijażu. Naturalna była z tym męskim wyrazem twarzy. – Są takie chwile, kiedy chciałbym się schować w głuszy i właśnie, to jest ten przedświąteczny czas…
Obwieszona biżuterią z różnymi celtyckimi pierdołami, rozgościła się na dobre. Wiedziałem, że w głowie ma jedną myśl spotkać, a raczej mieć szansę spotkać Mikołaja – starego, zgnuśniałego wdowca, z olbrzymim kontem w szwajcarskim banku i z przechodzonymi worami. Słynęła też z paranormalnych zdolności, dzięki którym przewidywała śmierć. Ciemną nocą, budziły mnie jej rozmowy z duchami. Ogarnęła dom z pajęczyn i przystroiła zielonym igliwiem, rozświetliła lampkami... Jakoś cieplej się zrobiło na sercu. Zadymiła powietrze dziwnym zapachem. Porozwieszała łapacze snów.
– Muszę wiedzieć co śnisz, Emanuelu – rzuciła w pośpiechu.
W rogu salonu, pod oknem rozsiadła się rozłożysta sosna. Zapachniało lasem i dzieciństwem. W kuchni wrzało jak w piekle, bulgotały gary, moczyły się grzyby, groch, mak, poszatkowana kapusta obok kiszonej. Dziczyzna. Rosło ciasto w dzieży i pachniało przyprawami. Ostatni szlif stołu. Wieczerza wigilijna. Pukanie do drzwi. W świetle świec i kolęd, Tillie częstująca Mikołaja słynnym bigosem. Tajemne właściwości tej potrawy tkwiły w woreczku, z którym się nie rozstawała – a makowe panienki na osłodę i zgodę w ten czas… – Zabójczo dobry bigos – ostatnie słowa Mikołaja. Święty spokój ogarnął cały dom.
Komentarze (10)
Co?
Koniecznie, bo po co grzeczna byłam? Mogłam ludzi pokopać w kolejce albo im naurągać, też jakiś rodzaj przyjemności :)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania