Bez tytułu - 5
Mroczna Wyrocznia mieszkała w małej chatce tuż za rogiem, do której, aby dojść wystarczyło przeskoczyć jeden akapit. John stanął przed drewnianymi drzwiami i zastukał. Po chwili otworzyła im gospodyni. Ku ich zdziwieniu wcale nie przypominała Mrocznej Wyroczni z ich wyobrażeń. Stała przed nimi szczupła i elegancka dwudziestokilkuletnia kobieta.
- John?! - podniosła głos Mroczna Wyrocznia.
- Ona naprawdę jest dobra! - zawołał podekscytowany Resu.
- Kasandra? - wymamrotał jej imię. - Ty jesteś Mroczną Wyrocznią?!
Dalsza rozmowa przeniosła się do chaty Mrocznej Wyroczni imieniem Kasandra.
- Znacie się?
- Pewnie!
- Przelotnie - mruknął John, nie chcąc hiperbolizować znajomości z kobietą.
- Przelotnie? - oburzyła się. - Byliśmy w związku.
- Kilka razy spaliśmy ze sobą! - bronił swego. - To nie był związek!
- Nie miałeś nawet odwagi zakończyć tego otwarcie. Gdy powiedziałam: "Słuchaj, John. Czas przenieść nasz związek na wyższy lewel. Zamieszkajmy razem". Ten skubaniec po prostu zwiał.
- Respekt, mistrzu - skomentował Puk Puk.
- Nie oddzwaniasz, nie piszesz. Teraz tak sobie przychodzisz i co? Myślisz, że ci przebaczę? - wrzeszczała.
- Nie mam za co przepraszać - prychnął.
- Nie? A tamta kelnerka, która siedziała ci na kolanach?!
- Ile mam ci powtarzać?! Rozlała mi kawę na spodnie i tylko wycierała!
- Zamknijcie się! - wrzasnęła Sakura. - Sprowadza nas ważna sprawa.
- Wiem, szukacie bez tytułu - westchnęła Kasandra. Jej głos wydawał się znacznie spokojniejszy. - Na całe szczęście jestem w posiadaniu tej książki.
- Skąd wiesz, że właśnie po to przyszliśmy? - zapytał podejrzliwie Puk Puk.
Wyrocznia przewróciła oczyma. Jednak to, co dla niej było oczywistym, dla Resu i spółki nie musiało takim być.
- Czytam opowiadanie o was od pierwszej strony - odparła, sięgając do niewielkiej komody. Wyjęła księgę bez tytułu, a następnie podała ją Resu.
Mieli ją! Nareszcie! Sakura nie posiadała się ze szczęścia. Podobnie Resu, który myślami znowu łowił spamy w rzeczce obok swojego domu.
- Tylko jedna zasada - Kasandra zgasiła ich optymizm. - Pod żadnym pozorem niewolno jej wam otwierać.
- Dlaczego? - spytał Puk Puk.
- Bo stanie się coś złego.
- Skąd wiesz?
- Bo czytałam też kolejne dwa rozdziały - wyjaśniła wyrocznia.
- Skoro nie możemy jej otworzyć - westchnęła nieco rozczarowana tym faktem Sakura. - Pozostaje nam wracać.
- To nie takie proste - przerwała Kasandra. - Wasza misja dopiero się zaczyna.
- Co masz na myśli?
- Tej księgi szuka również Imperator.
- Kim jest Imperator? - zapytał Resu.
- Nie słyszałeś o nim nigdy? - głos Johna brzmiał niezwykle poważnie.
Kasandra zrozumiała, że podróżnicy nie są tak naprawdę świadomi zagrożenia i tego, że będąc w posiadaniu księgi bez tytułu ściągają na siebie gniew potężnego Imperatora. Postanowiła opowiedzieć im wszystko od początku:
- Imperator to największy łotr w całej Fanfiklandii. Dąży do zniszczenia naszej krainy i co jakiś czas udaje mu się poszerzyć swoje wpływy. Niszczy fandomy, wciela nowych czytelników do swoich wojsk, a także mówi: "fanfick", zamiast: "fanfik".
W tym momencie bohaterowie zadrżeli z przerażenia. Jakim sukinsynem trzeba być, aby przekręcać słowo "fanfik"? Nie mogli dopuścić do tego, aby magiczna księga bez tytułu trafiła w łapska kogoś tak podłego.
- Nie zawsze tak było - przyznała wyrocznia. - To znaczy... - zawahała się, próbując ująć opowieść w ładne, a zarazem poetyckie słowa pasujące po atmosfery sceny. - Imperator nie zawsze był zły. Wcześniej nosił imię Admin i był najlojalniejszym podwładnym króla. Kiedyś jednak doszło do konfliktu pomiędzy nimi i król był zmuszony do zbanowania go - wyjaśniła, a po krótkiej pauzie kontynuowała: - Przez jakiś czas panował spokój, ale niedawno Admin powrócił pod nowym imieniem, Imperator. Co gorsza zbanowanie dało mu władzę nad trollami - zakończyła opowieść.
- Nie mamy czasu do stracenia! - odezwał się Resu i pierwszy raz nie brzmiał jak zwyczajny Resu, ale jak bohater z prawdziwego zdarzenia. - Musimy dostarczyć księgę bez tytułu królowi. Wracajmy!
- Nie możecie wrócić tą samą drogą - zakazała im Kasandra. - Imperator wysłał wojska nobów, aby zagrodziły wejście do miasta.
- To jak mamy się tam dostać?
- Na około - rzuciła. - Wojsko obstawiło tylko wejście do miasta. Tyły są niestrzeżone.
- Czyli... Wróg pilnuje jedynie bramy głównej? - zmarszczył brwi Puk Puk.
Kasandra przytaknęła.
- Imperator jest zły, ale to nie oznacza, że jest inteligentny - wyjaśniła, niszcząc tym samym stereotyp inteligentnego antagonisty.
- Coś mi się wydaje, że jednak nasza misja będzie łatwa - odetchnęła Sakura.
- Zachowajcie ostrożność. Dla Imperatora pracuje niejaki doktor Szaleństwo. Ponoć ten genialny naukowiec stworzył przerażającego potwora, który ma za zadanie zdobyć księgę bez tytułu.
- Bądźcie spokojni. Pomogę wam wrócić do miasta - obiecał John.
- To takie szlachetne z twojej strony, John-chan - podziękowała Sakura.
- Drobiazg - machnął ręką. - Nie mógłbym was zostawić bez pomocy.
- A może po prostu chcesz zostawić bez pomocy grupę archeologiczną? - zasugerował chochlik drukarski.
- Co za bzdura? - oburzyła się Sakura. - John zwyczajnie martwi się o powodzenie naszej misji, w przeciwieństwie do ciebie, szczurku!
I w ten oto sposób czwórka skłóconych bohaterów wyruszyła w niebezpieczną drogę powrotną.
Komentarze (3)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania