Poprzednie częściCzarna Błyskawica - Rozdział 1

Czarna Błyskawica - Rozdział 19

Uciekał przez zarośla, raniąc sobie twarz i ręce, gałęzie boleśnie uderzały w różne części ciała. Szczękanie psów i krzyki strażników dodawały sił, aby przeć do przodu. Wystający korzeń szybko przerwał bieg, a dość głęboki parów, czy raczej dziura w ziemi uświadomiła go o potędze grawitacji i twardości podłoża.

Z zawrotami głowy spoglądał na zielone korony, próbując dojść do siebie. Piskliwy dźwięk zniekształcał nadchodzącą pogoń, ale wiedział, że nie miał zbyt wiele czasu. Ból w nodze, uzmysłowił mu również nikłą szansę zwycięstwa, a wystająca kość skutecznie ją zniszczyła. Jak głupi ranny jeleń, czekający na sforę. Wzrok powędrował na ręce. Rany po poparzeniu zagoiły się po drodze, znikając całkowicie, kiedy i jak? Wpływ tej cholernej substancji? Czy jego ciało wciąż można nazwać ludzkim?

Szybko zamienił wątpliwości na głupi, ale mimo to jakiś pomysł. Zamknął oczy, spróbował poczuć obcą energię, płynącą w nim. Pierwszy raz nieudany, drugi też, słuch wreszcie powrócił do normalnego stanu, informując go, że lada moment wbiegną tu bestie, gotowe zagryźć go i rozszarpać. „Dalej, raz ci się udało, to kolejny raz też”, dodawał sobie otuchy w myślach. W końcu wyczuł czarne, smoliste wici, wyglądające jak krwiobieg, choć z energią zamiast krwi. Z wielkim trudem podjął próbę przekazania większej mocy w stronę kości, jawiącej się w kolorze nocy. Pot oblepił plecy, a bladość ustąpiła miejsca zaczerwienieniu, wysiłek przyniósł rezultaty. Z ledwością powstrzymywał się od krzyku, gdy gnat wracał na miejsce, nikły wszelkie obce organizmy, a skóra pokrywała wszystko od nowa.

Jeden z psów wściekle rzucił się na niego, głośno ujadając, obrzucając wszystko gęstą śliną. Bydle miało siłę, sekundy dzieliły kły od gardła Samuela. Jedną dłonią w szaleńczej próbie przetrwania szukał choćby gałęzi, kamienia. Chwycił coś twardego i rzucił w stronę psa. Ten zaskamlał, gdy trafił go w nos. Człowiek musiał to wykorzystać, podbiegł do zdezorientowanego zwierza i skręcił mu kark. Sapiąc głośno, oparł zmęczone ciało o pień drzewa. U góry widział lśniące w blasku słońca elementy wyposażenia ludzi z pogoni, a kolejne ogary zaczynały brzmieć coraz głośniej.

„A jakby spróbować ukryć się w pniu? Z cieniem zadziałało, tu też powinno.”, z optymistycznym, a raczej z desperackim nastawieniem spróbował scalić siebie z drzewem. Ręka powoli znikała w drewnie, podobnie jak reszta ciała. Los bywa jednak przewrotny i słusznie ukazany jako okrąg.. Ugrzązł, w którymś momencie, energia wciąż wypływała na darmo, a z jej ukończeniem wróci do poprzedniego stanu, a raczej z połówką, która zostanie.

Nieudany eksperyment zginął z powodu nieudanego eksperymentu. Niedoczekanie. Podwoił ilość mocy i w ostatnim momencie zakończył próbę, znikając bezszelestnie. Z głośnym... Nie! Raczej z dudniącym sercem obserwował, jak zwierzęta gubią zapach i drapią korę. Strażnik uderzył w pysk jednego z nich, Samuel niemal widział brud na jego ręce. Coś krzyczeli, coś pokazywali, ale strach zagłuszał każdy dźwięk. W końcu rozpierzchli się, pozostawiając jednego z tyłu.

Naiwniak oparł się o pień, poprawiając broń na pasku. Wyjął z kieszeni zapałki i skręty z marnego tytoniu. Papierosy były cennym towarem wymiennym, kto wie, kogo będzie musiał nimi przekupić. Spokojnie odpalił z głośnym sykiem i przytknął płonącą główkę do końcówki gilzy. Uciekinier powoli wyciągnął rękę z kryjówki, nie miał zbyt dużo czasu, odpiął powoli bagnet przeciwnika i wbił między żebra, wprost w serce. Nim jednak tamten krzyknął, zabójca chwycił go i zasłonił mu usta. Celny cios zgasił szybko płomyk życia. Z paska wziął manierkę, otworzył ją, aby móc ugasić susze w ustach. Po łyczku jednak wypluł. Alkohol i to mocny.... Czy miał jednak inne wyjście? Opróżnił wszystko, ze zdumieniem stwierdzając, że jeszcze bardziej chce mu się pić, ale nie odczuwał żadnych skutków. Czyli mógł zapomnieć o upiciu się do nieprzytomności...

Kontynuował przeszukanie: kilka banknotów, paczka papierosów, cztery magazynki, bagnet i karabin... Przeciwników naliczył około dziesięciu, teraz dziewięciu, pięć psów... Amunicji powinno starczyć, pytanie, czy dostaną posiłki? Głupie pytanie, dostaną. Czas gonił, las duży, ale nie ogromny, w końcu tu przyjdą. Dopiero teraz, gdy adrenalina choć trochę zmniejszyła swoją objętość w krwi, sprawdził stan nogi. Prócz poszarpanego materiału spodni, wyglądała jak nowa. Sprawdził, ile mu zostało dziwnej energii. Niestety zużywana ilość znacząco przekraczała to, co odzyskiwał w cieniu. O zwiększeniu szybkości, siły, a tym bardziej o niezniszczalności mógł zapomnieć, tu nawet nie chodziło o sposób, ale o braku informacji, ile to będzie go kosztowało.

Ucieczka w cień... To mogła być dobra droga do zwycięstwa... gdy już to uczynił więcej niż raz, pochłaniała praktycznie minimalną ilość, a przynajmniej tak przypuszczał. Powolna eliminacja, tylko tak wykorzysta swoje możliwości. Trupa ułożył pod drzewem, wspiął się na wzgórze, po chwili głośno krzyknął. Nie czekał długo, aż idioci przybiegli na miejsce, psy uwiązali na krótkiej smyczy, myśląc, że ogłupiały. Samuel sprawdził, czy pocisk znajduje się w komorze, spowolnił oddech i zaczął strzelać, trafiając w zwierzęta, kilka z pocisków trafiły jednego durnia, pilnujących bestii. Szybko otrząsnęli się, odpowiadając ogniem, wprawdzie niecelnym, ale zmasowanym. Jednak Samuela już tam nie było, wpojono mu, że snajper musi zmieniać pozycje.

Zatopił się w cień i zajął kolejne miejsce. Powoli zaczęli podchodzić tam, skąd przedtem oddawał strzały. Przynajmniej w takim momencie pokazywali podstawowe szkolenie, próbując oskrzydlić wroga. Szkoda, że tak późno. W oddali ucichło kwilenie ostatniego z psów. Ale co teraz? Za nim mignęła raca, szybująca przez niebo. Kątem oka dostrzegł, jak jeden z żołnierzy wyciąga i próbuje wystrzelić. Szybko przyłożył oko do przyrządów celowniczych i wystrzelił, niestety w ostatnim skurczu ofiara pociągnęła za spust, posyłając odpowiedź. Został okrążony i zarówno on o tym wiedział, jak i pogoń.

Nie musiał jednak wszystkich zabijać, postrzelił ponad połowę i znowu zmienił pozycję. Podziwiał jednak tych durniów, pomimo strat, wciąż nie widział w ich oczach strachu. Przeniósł się do jednego z zabitych i korzystając z cienia, wziął rewolwer wraz z amunicją, niesioną w torbie. Spokojnie obserwował z dość sporej odległości, siedząc na drzewie, jak opatrują rannych, chowając się za sporymi kamulcami. Teraz trzeba zobaczyć, co przyniosą ich posiłki.

Nadeszli jakiś czas później, w zupełnie innych mundurach, a dowodziła nimi... kobieta. Jej włosy podobne do jego, lecz bardziej naturalne, srebrne niż siwe. Intrygowało go, w jaki sposób w zawodowej armii, na co wskazywało zachowanie i ekwipunek przybyłych, przeskoczyła na drabinkę frontową. Wiedział jedno, nie mógł jej zabić, inaczej ściągnie na siebie gniew kogoś naprawdę wysoko postawionego, wolał nie myśleć, jak wysoko... Oczywiście najpierw musiał przeżyć... Tu potrzeba zaskoczenia i szybkości, po rozproszeniu wrogów na danym obszarze mógł pomarzyć o zwycięstwie, gdy kula trafi go z danego krzaka, albo innej kryjówki. Złamał broń, sprawdzając stan bębenka i złożył, sześć pocisków, dziewczyna miała coś znacznie lepszego pistolet.... Mógł mieć w sumie trzynaście pocisków, jak jej go odbierze. Resztę załatwi bagnet. Odciągnął kurek i wskoczył w cień.

Pojawił się momentalnie przed Emilią, łokciem uderzył w brzuch, złapał za oręż i przerzucił ją przez ramię. A po chwili zaczął śmiertelny taniec, karabin na tym dystansie przez swoją długość był bez szans. Ciągle w ruchu, biorąc żywe tarcze, opróżnił zarówno bębenek, jak i magazynek. Używając bagnetu oraz swojej zwinności po kolei zajmował się wrogami. Nie były to owieczki, kule latały tuż obok niego, a liczba ran wzrastała z każdym kolejnym zabitym. Krew barwiła naturę oraz krajobraz, a ciała powoli stygły, zalegając na trawie.

Wyczerpany, brudny spojrzał na dziewczynę i kałużę szkarłatu przy jej głowie, musiała trafić akurat na kamień.

— Nic jej nie będzie, o ile zostawisz ją w spokoju. — Wycelował pustym pistoletem w stronę mówiącego starca. Ten w spokoju rozejrzał się po pobojowisku. — Tylko dwóch przeżyło... czy raczej on i ona przeżyli. Spodziewałem się po nim czegoś lepszego, a został zaskoczony, jak dziecko. — Uklęknął przed konającym, pocisk trafił prosto w gardło. Umierający spoglądał z otworzonymi szeroko oczyma, nie wiedząc, co go czeka. Starzec szepnął jakieś dziwne słowa, rana zmniejszyła się, a obrzydliwy charkot znikł, poszkodowany zasnął. To samo nieznajomy zrobił z nieprzytomną dziewczyną.

— Kim ty, do jasnej cholery jesteś? — Rzucił pistolet i usiadł zmęczony na trawie.

— Ja? Posłańcem, tylko posłańcem — odparł, zajmując miejsce obok. — Choć tej dwójki nie zamierzam oddawać swojemu aktualnemu mocodawcy, jeśli tak miałbym go określić.— Poprawił czapkę na głowie. — Ale nie musisz więcej wiedzieć..., Jeśli nie dotrzesz do domku, raczej nic z ciebie nie zostanie. Może ci się wydawać, że nie użyłeś dużo tej mocy, lecz do kontroli ci dużo brakuje, chociaż wątpię, byś dzisiaj przeżył, gdybyś ją miał. Taka zwinność i siła nie jest naturalna, a walka raczej nie sprzyja logicznemu myśleniu. Idź przed siebie. — Wskazał drogę przed nim. — Jeśli starczy ci sił, dotrzesz na miejsce, gdzie się tobą zajmą.

Samuel wstał, organizm działał na oparach, wyłączając już nawet myślenie. I ruszył niczym żywy trup. Nie chciał myśleć, kto się nim zajmie, co znajdzie, jaki los mu szykują. Szedł powoli, jakby chciał dotknąć każde napotkane drzewo, raz po raz ziemia zmieniała się miejscem z niebem. Prymitywny instynkt kazał mu przeć naprzód, póki nie znajdzie schronienia. Zajęło mu to minuty, może godziny, sam nie wiedział, rzeczywistość rozmywała się z każdym krokiem, wreszcie dostrzegł mały, drewniany budynek z dymiącym kominem, a przed nim siedział ten sam irytujący pomocnik Doktora wraz ze swoim ludźmi. Na ten widok tylko westchnął ciężko i upadł, niech się dzieje, co chcę. Ciemność wreszcie odebrała mu przytomność.

Następne częściCzarna Błyskawica - Rozdział 20

Średnia ocena: 3.8  Głosów: 6

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (31)

  • MKP 23.09.2022
    "w zależności od tego, jak wysoko rosły" - ja bym to wywalił: początek jest dynamiczny, a to można zostawić w domyśle.

    "Jak głupi ranny jeleń, czekający na sforę..." - Czy to jest myśl bohatera? Jeśli tak to oznacz jakoś.

    "Gdy jednak wzrok powędrował na ręce, zobaczył, jak rany po poparzeniu zniknęły, gojąc się po drodze" --- propozycja --- Wzrok powędrował na ręce. Rany po poparzeniu zagoiły się po drodze, znikając całkowicie.

    "Pierwszy raz nie udany, drugi też, słuch wreszcie powrócił do normalnego stanu, informując go, że lada moment wbiegną tu bestie" ---- "nie udany" nieudany.

    "W końcu dostrzegł czarny, smolisty obieg, wyglądający jak krwiobieg, choć z energią zamiast krwi. Z wielkim trudem podjął próbę przekazania większej mocy w stronę kości, tak dziwnie wyglądającej w kolorze nocy." -- PROPOZYCJA, BO BRZYDKO TO BRZMI -- W końcu wyczuł czarne, smoliste wici, wyglądające jak krwiobieg, choć z energią zamiast krwi. Z wielkim trudem podjął próbę przekazania większej mocy w stronę kości, jawiącej się w kolorze nocy."

    "Chwycił coś puchatego i rzucił w stronę psa. Ten zaskamlał, gdy wiewiórka ugryzła go w nos." -- nie sądzę żeby puchata wiewiórka krzątała się w pobliżu takiego zamieszania i generalnie według mnie psuje to trochę nastrój: to raczej komiczna scena:)

    Doczytam po śniadaniu. Miłego!
  • krajew34 23.09.2022
    Jak śmiesz poprawiać moją wspaniałą twórczość, ty zły człowieku, ty! A tak na serio powitać, dzięki za wstawki.
    1. poprawiony
    2. narracja
    3. poprawiony
    4. też
    5. Widzisz miałem to w wyobraźni, a o niciach nie wiedzieć, czemu nie pomyślałem.
    6 Stawiałem na tragikomedie, no ale zmieniłem to. Nie raz się wydaje, że coś w porządku wygląda, ale czytelnik lepiej to zauważy.
  • MKP 23.09.2022
    krajew34
    A śmiem ty grafomanie nieuku ty, ty... ???
  • krajew34 23.09.2022
    MKP E e e! Ja to chociaż trochę deskę pomalowałem, może używaną farbą, lekko zasuszoną, ale jest. Przecież nie będę kupował nowej farby, a ceny rosną...
    Ja to prędzej osłem jestem, niż nieukiem, choć lenistwo daje się we znaki. A dzisiaj grafomania jest na porządku dziennym, z drugiej strony jest też kwestią gustu . :) :) Choć nie przeczę żyłka na czole pulsowała, a duma trochę się na mnie wkurzyła, gdy jednak postanowiłem ją zignorować i zacząć poprawiać.
    Abstrahując od żartów, moim największym problemem jest to, że nienawidzę grzebać zbyt długo w tekście, a przynajmniej samemu, zawsze jest ta myśl, że się całkiem coś spierdzieli. Jak ktoś przyjdzie, doda komentarz, to choćbym złapał totalnego lenia, z szacunku muszę zajrzeć, aby stwierdzić, czy pierdzieli, czy jednak ma racje.
  • MKP 23.09.2022
    krajew34

    Żyłka zawsze pulsuje; w końcu ktoś obraża twoje dzieciątko:) Ja to się bardziej na siebie wkurzam. Myślę sobie "Durnyś ty: pięć razy czytałeś a nadal baboli narobiłeś" :):)

    "Abstrahując od żartów, moim największym problemem jest to, że nienawidzę grzebać zbyt długo w tekście"

    Ja też tego nie lubię, ale co raz więcej rzeczy wchodzi mi w nawyk, więc mozolne sprawdzanie nie idzie w las:) aczkolwiek dobrze, jak ktoś inny przeczyta. Ja dużo zauważyłem u siebie dzięki temu, że inni zadali sobie trud, żeby mi wypunktować, co jest nie tak.
  • krajew34 23.09.2022
    MKP wiele rzeczy się nie zauważy, czytając samemu. Nawet jeśli tekst, by został odstawiony na miesiąc... No, ale trzeba wiedzieć, że nie jest się alfą i omegą i trzeba przycisz ego i spojrzeć na to jeszcze raz.
  • MKP 23.09.2022
    "Los bywa jednak przewrotny, pokazując, dlaczego często przedstawiano go jako koło... Ugrzęzł ani w jedną stronę, ani w drugą, energia wciąż wypływała na darmo," ---- propozycja ---- "Los bywa jednak przewrotny i słusznie przedstawiany jako okrąg... Ugrzązł w połowie przemiany. Energia wciąż wypływała na darmo,..."

    Z głośnym, nie z dudniącym - przypuszcza, że chodziło o zaprzeczenie samemu sobie zatem proponuję "Z głośnym... Nie! Z dudniącym" - można też inaczej byleby jakoś odseparować to nie "Z głośnym, nie, z dudniącym"

    "Papierosy były cenny towarem" - cennym

    "do końcówki papieru." - gilzy, skręta?

    "Kontynuował przeszukanie, kilka banknotów, paczka papierosów, cztery magazynki, bagnet i karabin..." - prosi się o dwukropek po "przeszukanie"

    "W oddali zaczęły zanikać kwilenie ostatniego z psów." - W oddali ucichło kwilenie ostatniego z psów"

    "Jej włosy podobne do jego, lecz bardziej naturalne, srebrne niż siwe" - siwe są bardziej naturalne od srebrnych no chyba, że pominiesz "naturalne" wtedy "Jej włosy podobne do jego, choć lecz bardziej srebrne niż siwe"

    to be continued...
  • krajew34 23.09.2022
    Poprawione, co do ostatniego, główny bohater nie miał (jeśli się nie walnąłem gdzieś w jakimś rozdziale) naturalnych takich włosów, w porównaniu do bohaterki. A w linii królewskiej srebro dominuje, stąd taka natura w świecie przedstawionym. Jeszcze raz dzięki, zdaje sobie sprawę, że u mnie jest masa błędów, choć zawsze się staram je wyłapać, czy to przy pisaniu, wstępnej korekcie, kolejnej korekcie choćby w ortografie, kolejnej po niej, no ale jestem nogą, jeśli chodzi o wyłapywanie. Fabuła jest jaka jest, ani odkrywcza, ani (chyba) przesadnie nudna, byle widz mógł sobie to wyobrazić i czytać swobodnie.
  • MKP 23.09.2022
    krajew34
    Luz, u mnie też jest jeszcze sporo kwiatków do wyrwania:)
    Muszę w końcu zacząć od cz 1, ale to się dobrze czytało nawet nie znając poprzednich.
  • krajew34 23.09.2022
    MKP byle nie być zatwardziałym i tyle. Jak będziesz chciał, to zapraszam.
  • Vespera 23.09.2022
    krajew34 Srebrnowłosi na tronie... Znaczy Targaryenowie? :)
  • krajew34 23.09.2022
    Vespera niestety mnie Gra o Tron ominęła, przeczytałem chyba tylko dwie książki. Ale ja lubię u postaci takie włosy. Nadają takiej tajemniczości i powagi, niż zwykłe czorne kudły. Ja zresztą mam dziwne uprzedzenia, co do włosów, jeśli mógłbym to tak nazwać. Rude do postaci żywiołowych, srebrne do poważnych, dumnych, czarne do mrocznych, skrytych, a brązowe do zwykłych podlotków albo gdy mi się nie chce myśleć, blond do zbyt optymistycznych, albo głupich . Nie zawsze to stosuje, ale jakoś tak mi to pasuje, gdy myślę nad danym charakterem. No, ale trzeba patrzeć też, by się nie powtarzało.
  • Vespera 23.09.2022
    krajew34 Czasem wiem, że dana postać ma włosy konkretnego koloru, czasem wynika mi to z okoliczności, że tak powiem, geograficznych (na przykład na Amarze większość ma włosy w kolorach ciemny blond/jasny brąz, ciemne są rzadkie), czasem inspiruję się jakimś aktorem/zdjęciem z netu. Srebrnych włosów to nikt u mnie jeszcze nie miał, aczkolwiek jest wampir (jeszcze nie na opowi, ale się zjawi), który ma złociste.
  • krajew34 23.09.2022
    Vespera no to tez na pewno wpływa, na przykład czarnoskórej postaci nie dałbym ani rudych (może czerwone), ani blond, srebrnych... no nie wiem.
  • Vespera 23.09.2022
    krajew34 Zdarzają się ciekawe kombinacje koloru włosów/skóry/oczu, ale to albo kwestia mutacji (albinizm całkowity albo częściowy), albo wynik mieszanek ludzi z różnych stron świata. Przy odrobinie wysiłku można złożyć ciekawie "umaszczonego" bohatera, zapewniając mu odpowiedni background, np. mieszkaniec ruchliwego portu, w którym mieszkają ludzie z różnych krain geograficznych.
  • krajew34 23.09.2022
    Vespera no przy odpowiedniej napisanej historii postaci ok, ale nie wszędzie i nie wszystkich. Jeśli mówimy tu o mieszanej parze w porcie, mieście handlowym, ok, ale jeśli będzie to zabita wieś, gdzieś na dalekiej północy, gdzie diabeł mówi dobranoc i tam znajdę czarnoskórego o ślicznych, długich niebieskich włosach.... Ale to wszystko zależy od świata przedstawionego,, jeśli dobrze to poprowadzi ktoś, to nawet to jest możliwe. Są wyjątki i tu rzeczywiście mogłem nie mieć racji w komentarzu wyżej, ale wyjątki nie będą wszędzie. Weźmy na przykład niewolnice, wziętą z odpowiedniej krainy, jest możliwe potomstwo, w końcu byłbym głupcem, twierdząc inaczej, lecz nie sądzę, aby miał taki sam status, nawet jakby to była kochanka. No, ale znowu schodzę z tematu, kombinacji jest mnóstwo, ale wpierw trzeba przekonać czytelnika, że to ma rację bytu, tłumaczenie "bo tak" pokazuje brak argumentów i pewną dziecinność. Kluczem jest odpowiednia historia bohatera wpisana w świat przedstawiony. Nie każdemu to może przeszkadzać, to prawda, ale nazywanie kogoś rasistą (a w dzisiejszych czasach łatwo dostać taką łatkę), bo postać mu nie pasuje, a nie aktor... Dla mnie to jest przegięcie w drugą stronę. Głupotą jest mówić, aby danego koloru w ogóle nie było, ale każdy ma swoje miejsce i występowanie. W sci-fi się nie doczepie, no chyba, że będzie to bardzo zamknięty kult, ale w świecie, gdzie podróż trwa miesiącami i istnieją miejsca, gdzie morza brak, a koń dociera rzadko, pewne zabiegi nie będą mieć sensu. No, ale to tylko moje zdanie, żadna prawda objawiona i pewnie istnieją inne zdania na ten temat. Zależy od odbiorcy.
  • Vespera 23.09.2022
    krajew34 To, o czym piszesz, to nie rasizm, tylko zasady dobrego konstruowania świata przedstawionego. Inaczej jest w teatrze i musicalach, gdzie dowolność i umowność są już na porządku dziennym; zaczyna się to przenosić do pewnego typu seriali. Ja jednak wolę, gdy świat przedstawiony ma swoją wewnętrzną logikę. Przyszło mi właśnie na myśl, że dzisiejsze seriale czasem nie mają czasu na zapoznanie widza ze światem, bo trzeba szybko przejść do akcji, żeby widz się wciągnął, żeby stacja/platforma przedłużyła serial na kolejny sezon... Dlatego wolę niespieszną fabułę z góry rozpisaną na kilka sezonów.
  • krajew34 23.09.2022
    Vespera nie znam się na teatrze, czy musicalach, ale tu się zgodzę, na podstawie swojej nikłej wiedzy, mogę stwierdzić, że trochę inaczej działają od innych mediów. W porównaniu do świata naszego, fantasy niestety musi nam pokazać, czym tak naprawdę jest... Jeśli ktoś północ zamieni z południem i będzie to widać, to nikogo nie zdziwią mieszkańcy. Jeśli widzimy elfy, jest możliwość, że będą inne rasy... Nie dziwie się, że prawdziwego fantasy nie ma za wiele, tu kupę roboty, aby wprowadzić odbiorcę i mógł poczuć, że coś takiego mogłoby istnieć. I nie zgodzę się z absolutnie nikim, że fantasy to fantasy, wszystko to tam jest możliwe. Owszem to inny świat, ale ma własne reguły oraz logikę, niekiedy znacznie odbiegającej od naszego. Za to dostajemy odpowiednie narzędzia, jak magia, smoki, rasy itd... Lecz one też muszą mieć odpowiednią otoczkę tamtego świata. Alchemia wymaga wymiany, magia różdżki, albo wiedzy, smoki nie latają z prędkością, nie pozwalającą na zobaczenie. Wymagać, aby wszystko było, jak tutaj nie wchodzi w grę, ale dotyczy też całkowitej abstrakcji.
  • Vespera 23.09.2022
    krajew34 Dokładnie, dobrze stworzony świat fantasy powinien kierować się własną logiką, jasną dla odbiorcy. Nie przeszkadza mi to się cieszyć słabszą fantasy, ale jednak przykro, że tych z najwyższej półki jest mało.
  • krajew34 23.09.2022
    Vespera ja trochę inaczej podchodzę do różnych produkcji, bardziej jestem świadomy, nie konsumując bez sensu, po to, aby mieć kolejną serię za sobą, ale też wybitnym koneserem nie jestem. Dobre fantasy to takie, gdzie na pewne niedociągnięcia można przymknąć oko, a nie gdy jedna kobita pokonuje bez zmęczenia trzech uzbrojonych po szyję strażników i to bez broni w ciasnym korytarzu... Na przykład wiem, że Gwiezdne Wrota mają swoje głupotki, ale Atlandyde fajnie się ogląda.
  • MKP 23.09.2022
    krajew34
    W gwiezdnych wojnach używają MOCY!!
    A tak na serio to w nowym władcy pierścieni niektóre sceny walki są komiczne, kiedy elfy latają w powietrzu: normalnie prawie widzisz ta linę przyczepioną do pleców:) - z całym szacunkiem do mojego ulubionego świata fantasy.
  • krajew34 23.09.2022
    MKP naleciałości z kina azjatyckiego, gdzie tam takie rzeczy są na poziomie dziennym, ale tu? Zresztą, gdy o tym wspominasz mam przed oczyma lecącą Galadriele z mieczokatapulty, z gracją powalająca trolla... Zresztą równie dobrze mogliby ją wywalić, a serial zyskał by choć jeden poziom w górę.
  • krajew34 23.09.2022
    MKP A zauważyłeś, że nawet wcisnęli tutaj Assasina?
  • MKP 23.09.2022
    krajew34
    Takie wyskoki to mrugnięcie okiem w stronę miliarda potencjalnych odbiorców.

    Mieczo-katapulta z elfimi pociskami była powszechnie znana w średniowieczu: nie wiem o co ci chodzi ???

    Stary elf Calebrimbor też jest ewenementem
  • MKP 23.09.2022
    krajew34
    Jeśli masz na myśli coś z gry Assassin's Creed to nie grałem; wiem na pewno że inspiracją była gra "Cień Mordoru" i mogliby się bardziej inspirować, bo gra genialna
  • krajew34 23.09.2022
    MKP ten kowal wygląda jak szlachcic na emeryturze, co to na starość zbzikował i zachciało mu się wieży, może zepchnie z niej Galadriele. Ale zauważyłeś, że ona już skacze, zanim on ten miecz podniesie?
  • krajew34 23.09.2022
    MKP no Galadriela jak asasynka albo ta postać z shadow of mordor, wspina się na wysoooką wieże, przechodzi nad głowami strażników... normalnie niech ją sauron zatrudni do eliminacji. A z gry mogli dać takiego własnie kowala... zarówno głos i wygląd idealnie pasuje, zresztą ta jego wieża bardzo przypomina ten schemat też z gry.
  • MKP 23.09.2022
    krajew34
    Magia starożytnych Valarów: miecze zbędne ale efekt wizualny lepszy:)
    Stanowczo bardziej mi się podoba Ród Smoka

    Galedriella jest taką kilkutesięcznonastolatką:) taką mieli wizję
  • krajew34 23.09.2022
    MKP ty, to jak Cal taki stary, a młodszy od niej.. to ja pierdziele to oni się z nieletnimi żenią? Niby średniowiecze to pasuje... może to działa odwrotnie, niż u nas, elfki bardzo wolno dorastają, a elfowie wrecz przeciwnie
  • MKP 23.09.2022
    krajew34
    Wchodzi na jakieś grząskie tematy o nieletnich elfkach...
    Nie drążmy tego???
  • krajew34 23.09.2022
    MKP Pytanie od ilu tysiącleci jest pełnoletnia... Strach myśleć, czy w ogóle w Śródziemiu taka była... :) Ach ten Tolkien...

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania