Poprzednie częściCzarna Błyskawica - Rozdział 1

Czarna Błyskawica - Rozdział 9

Sterowce, jednych fascynowały, inni widzieli w nich demony. W końcu człowiek ma nogi, a nie skrzydła, by panować na niebie. To samo można by powiedzieć, co do wody... lecz na łodzie patrzy się inaczej. Księżniczka najchętniej wzięłaby karoce albo jeden z tych głośnych samochodów, niestety podwoiłaby czas, potrzebny na dotarcie do celu.

W dzisiejszych czasach pojazdy powietrzne zostały dopracowane do pewnej normy. Balon wzmocniono ochronną warstwą z kryształu, silnik waży trzykrotnie więcej od pierwszego prototypu, a rozmiary budki umożliwiały wzięcie większej ilości ludzi. Powstawały nawet ciężkie pancerniki wojenne, małe statki zwiadowcze, tylko pomysł na to, by zrezygnować z balonu na rzecz stałych skrzydeł z przyczepionymi silnikami, okrzyknięto szaleństwem.

Księżniczka jednak obawiała się nie tego, co na zewnątrz, ale tego, co w środku. Ile razy wybuchał pożar? Ile razy kabina z powodu ciśnienia ulegała zniszczeniu? Gdzie uciekać? Gdzie schronić się? Wszędzie dookoła tylko powietrze. Nie na darmo mówiono, że miejsce człowieka było na ziemi....

Spoglądała przez małe, okrągłe okienko na chmury sunące po błękicie. Była skazana na kajutę, póki nie zakończą podróży, w końcu to pojazd wojskowy, a nie dyplomatyczny. Przedział sypialniany, techniczny, stołówka i sterówka. Dodatkowo całą załogę stanowili mężczyźni, zbyt wielka ilość gwałtów oraz chaos, jaki sprowadzała płeć piękna, stanowiły podstawy do zakazu tworzenia mieszanego zespołu. Emilia może i była pod ochroną kapitana, ale nie potrafiła odrzucić myśli, że to kwestia czasu, aż to ulegnie zmianie. A jeśli to tylko jej wypaczona wyobraźnia? Te wszystkie ostrzeżenia rodziców, by zawsze miała się na baczności, wróg stoi za każdym krokiem, tak wielokrotnie powtarzali. Czyżby w końcu oszalała?

Z każdym kolejnym kilometrem wciąż zastanawiała się, czy aby dobrze robi. Świat wojska przypominał ten z pałacu, tyle że sieć intryg nie stanowiła ogromnej pajęczyny, a zamiast gry w szachy były proste, brudne zagrywki. Przynajmniej tak sądziła, wnioskując z książek, opowiadań, czy też plotek. Ojciec na pewno wierzył w jej rychły powrót. Kobieta na takim stanowisku, żaden mężczyzna nie będzie słuchać takiego oficera. Można rzec ściana nie do przebicia, lecz ona znajdzie wyłom. Przez tyle lat walczyła z głupimi stereotypami, pokonując wielu zbyt dumnych rycerzy.

Uśmiechnęła się i odkładając książkę, usiadła przy biurku. Rycerze... Kto w dzisiejszych czasach potrzebował takiego reliktu przeszłości? Na aktualnych polach bitew króluje broń dystansowa, wystarczy przeszkolić w dwa tygodnie zwykłego chłopa, by ten został wojownikiem. Na co komu kunszt szermierczy, skoro kula przebije mu głowę, nim ten zobaczy przeciwnika.

Nagle sterowcem za trzęsło, tylko refleks pozwolił Emilii uniknąć upadku, mimo to nie zamierzała sprawdzić źródła problemu. Co niby miała zrobić? Ugasić sama pożar? Zreperować silniki albo nawet dwa silniki? Załatać balon? Jak już to lepiej umrzeć w komfortowym miejscu, niż biegać bez sensu po statku.

— Panienko? — zabrzmiał głos, a następnie delikatne pukanie.

— Otwarte, kapitanie. — odpowiedziała, odwracając krzesło w stronę drzwi. — Czyżby coś się stało?

— Mówi, panienka o wietrze? — Do środka wszedł mężczyzna w średnim wieku, choć słowo przykuśtykał, bardziej tu pasowało.. Zamiast prawej nogi posiadał metalowy pręt. Czemu nie skorzystał z protezy? Kto tam wiedział, wiadome było jedno.... "Kończyna" znacząco odstawała w porównaniu do śnieżnobiałego munduru. — W tych rejonach bywają zwodnicze prądy, nazywamy je chochlikami. Dla wprawnego sternika nie stanowią niebezpieczeństwa, choć mogą napędzić stracha.

— Istnieją rzeczy, które wzbudzają o wiele większy strach, niż drobny podmuch, kapitanie. — Dotknęła dłonią ukrytej przy pasie broni, przysłoniętej bluzą. W porównaniu do reszty ceniła bardziej pistolety niż te hałaśliwe i ciężkie rewolwery.

— Nie wątpię, panienko. Nie wątpię. — Oparł się o drzwi. — Sam bym za siebie nie ręczył, gdyby nie drobna niedogodność, jedna z efektów po wybuchu, wliczając w to nogę... Nawet nie wie, panienka, jak często mnie tam swędzi, choć nie mam tam niczego... — Spojrzał na zdegustowaną minę Emilii. — Chodziło mi o nogę, panienko. Dzisiejsze damy... Same kosmate myśli w głowie.

— Kiedy dotrzemy na miejsce? — spytała, próbując zmienić temat. Wolała szybko zapomnieć o tym żenującym momencie.

— Dałbym, trzy, góra cztery dni przy normalnej podróży, ale będziemy musieli lądować awaryjnie. — Nasunął czapkę na głowę, po czym podszedł do barierki. — Jeden z silników szwankuje i może spowodować wybuch... Nie chce ryzykować królewskiej inkwizycji, po tym, jak pozwoliłbym panience umrzeć. I tu ma panienka szczęście w nieszczęściu.

— Samotna podróż do miejsca docelowego ma być moim szczęściem w nieszczęściu? Bez konia, bez pojazdu i ochrony... — Usiadła na łóżku tak, by móc dobyć szybko broni. Kapitan mówił swoje, lecz nie ufała mu. Statki powietrzne przypominały pojedyncze fortece, do których docierały rozkazy z radiostacji. Brak możliwości nagłej i nieoczekiwanej kontroli spowodował, że dotychczasowa drabinka wyższego dowodzenia rozmywała się we mgle, zostawiając jeden, jedyny stołek kapitana na horyzoncie.

— Na miejscu, panienki wolałbym taką podróż, niż w otoczeniu któregokolwiek z moich ludzi. — Oparł plecy o barierkę, po czym spojrzał na dziewczynę.— Dałbym głowę za każdego z nich, ale jednak to tylko istoty ludzkie. Cała nasza cywilizacja od zarania dziejów opiera się na władzy, złocie i popędzie. Nawet najwięksi ulegną, gdy poczują luzy w łańcuchach. Chłopaki mogą jedynie liczyć na kurwy w burdelach przy lotniskach. Statek może być wezwany w każdej chwili, stąd nakaz przebywania w wyznaczonym okręgu. Wierz mi, panienko, ale taka wizyta raz na parę tygodni nie wystarcza dla tych młodych organizmów. Oni żyją przesadzonymi opowieściami starszych weteranów, gdzie każda mówiąc nie, ma na myśli tak. Bzdura, lecz nie do odparcia. Walka z wiatrakami. Dobijemy do jednej z większych baz, skąd na pewno dojedziesz na miejsce, nie nadwerężając swoich królewskiej stópek. — Zamierzał odejść, ale przystanął na moment. — Widzę panienko, że nie jesteś z tych pustogłowych szlachcianek z wypranymi mózgami, trzymanie dłoni blisko broni to oznaka ostrożności, tak potrzebnej w dzisiejszych czasach, więc dam ci radę. Jeśli wstąpiłaś do wojska, bo ubzdurałaś sobie durną, ckliwą wizję rodem z tych opasłych ksiąg, to radzę ci zejść szybko na ziemię. Odwoziłem już nie jedną taką, pobrudzoną krwią, flakami, czy innymi podobnymi przyjemnościami, każda z inną historią, ale z jednakowym końcem. Wojna należy do realistów, szeregowi idealiści giną szybko, wysocy idealiści powodują bezcelową śmierć swoich podwładnych.

Po odejściu kapitana zamknęła od wewnątrz drzwi i położyła się na łóżku. Przemawiał do niej jak do małolaty. Doskonale wiedziała, że tylko odpowiednie, przemyślane idee mogą doprowadzić do wygranej, tylko głupiec wchodzi coraz wyżej w hierarchii, nie mając określonego celu. Emilia zamierzała zostać generałem, który doprowadzi kraj do ostatecznego zwycięstwa. Jej ludzie całkowicie lojalni potoczą się niczym walec po wrogu. Pokaże wszystkim! Powieki same opadły na zmęczone oczy, a umysł dziewczyny wypełniły kolorowe sny o spełnionych marzeniach.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania