Dreszcz owiec 4
Feliks zamilkł. Zawołałem go, ale nie odpowiedział. Wyjrzałem na korytarz. Kręcił się tam wyłącznie Lestrange. Od razu opowiedziałem mu o incydencie.
- Niemożliwe - odparł szybko. - Jeszcze przed chwilą słyszałem go na strychu.
- Na pewno mi się nie przywidziało.
Lestrange podszedł pod drzwi pokoju zlokalizowanego obok mojego i nacisnął klamkę. Okazały się zamknięte.
- Dziwne. Pewnie Feliks znów majstrował przy zamkach.
- Nie macie zapasowych kluczy?
- Pewnie gdzieś leżą.
Wtedy znów usłyszałem odgłos mechanizmu. Kojarzył mi się ze starymi rozklekotanymi windami, używanymi przez górników.
- Słyszałeś? - zapytałem Lestrange'a.
- Co takiego? Wybaczy pan, ale moje uszy to nie najnowszy model.
- Macie tu... windę?
- Pan raczy żartować?
- Pytam poważnie.
- Nie. A szkoda, bo moje stare kolana odmawiają czasami posłuszeństwa.
- No nic. Już ucichło.
- Czasem dzwoni mi w uszach, a innym razem szumi. Może to o to chodziło.
- Nie sądzę.
- Mieszkam tu już naprawdę długo, a mimo to czuję, że rezydencja ciągle ma przede mną sporo tajemnic.
- A ten niedźwiedź, którego widziałeś?
- Duże bydlę. Wokoło pełno tego plugastwa. Podchodzi coraz bliżej domu. Aż strach wychodzić.
- Powinny się trzymać z dala od ludzkich siedzib.
- Proszę mu o tym wspomnieć jak znowu się zbliży.
Lestrange udał się przygotować kolację. Najwyraźniej nie zamierzał szukać kluczy. Pytanie wuja o cokolwiek też raczej nie miało sensu, aczkolwiek natknąłem się na niego w pokoju gościnnym i zagadnąłem. Męczył się z ciasteczkami i chyba przegrywał.
- Spotkałem Feliksa. Lubi przebywać w ciemnych pomieszczeniach.
- Był sam?
- Raczej tak. Podobno nie ma tu nikogo więcej, oprócz nas i kamerdynera.
Wuj nie odpowiedział, dynamicznie skręcając rozmowę w innym kierunku.
- Wkrótce kolacja. Lestring to naprawdę stary grzyb, ale zna się na gotowaniu. Jak ci się podoba pokój?
- No właśnie. Pokój. W tym obok mojego znajduje się jakaś maszyneria. I jest tam okropnie ciemno.
- Nic mi o tym nie wiadomo. Może Lestrange zamontował tam pułapki na myszy.
- Brzmiało to raczej jak coś dużego.
- Hmmm... Dziwne. A może to po prostu duchy?
- Nawiedzona rezydencja brzmi co najmniej sztampowo.
- Legendy i bajania kryją w sobie ziarno prawdy. Sam nocami słyszę różne odgłosy. Nie wszystkie da się racjonalnie wytłumaczyć. Szczerze powiedziawszy mózg mi nie funkcjonuje jak dawniej, a w uszach ciągle mi szumi i dzwoni.
- W to nie wątpię, ale coś jest w tamtym pokoju. Chciałbym do niego zajrzeć. Problem w tym, że potrzebuję klucza.
- Ja go nie mam. Takimi bzdetami zajmuje się...
- Tak, Lestrange, ale podobno nie wie, gdzie są.
- To niech lepiej ruszy swoją kościstą dupę i poszuka. Oczywiście po kolacji, bo kiszki mi marsza grają. Te cholerne ciastka kupiono chyba przed wojną. Ja nie zamierzam się nigdzie fatygować.
Lestrange zjawił się nagle w pokoju, jakby usłyszał, że ktoś o nim rozmawia.
- Feliks jest jednak na strychu - powiedział. - Zejdzie na kolację. Goście będą mieli okazję poznać go osobiście.
Komentarze (1)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania