Dziennik Panny Dorofijew- Rozdział Trzeci

O wejście do środka nie było trudno. Wystarczyło słodkim głosem zapewnić pana domu, że jestem dziennikarką (choć to nie odbiegało od prawdy) i chcę z nim przeprowadzić wywiad. Zdziwiony tylko późną porą, ale niczym więcej, wpuścił mnie do domu. Odnowiony dworek z elegancją i nutką, a raczej całą gamą- luksusu.

- Moja sekretarka nic nie wspominała o wywiadzie. Ale proszę spocząć, zaraz to wyjaśnimy. Napije się pani czegoś?- Zapytał gospodarz.

- Mogłabym prosić wodę? Całą drogę do pana musiałam zapewniać mojego pracodawcę, że przeprowadzę z panem ten wywiad choćbym miała zawrzeć pakt z samym diabłem.- Uśmiechnęłam się uroczo.

Mężczyzna odstawił na szklany stolik szklankę z whisky i zniknął jak mniemam w kuchni. Uważając, aby nie zostawić w pokoju swoich odcisków palców odkręciłam wyjętą z teczki buteleczkę i wlałam jej zawartość do szklanki bruneta, a na koniec dosypałam sproszkowaną tabletkę. Całość ładnie się ze sobą połączyła. Mężczyzna wrócił chwilę później niosąc dzbanek z wodą i szklankę.

- Być może pana sekretarka...

- Och, to dziwna kobieta, wiecznie o czymś zapomina, pewnie i o pani zapomniała.- Przerwał mi wzburzony na swoją pracownicę.

Reszta poszła gładko. Drobne komplementy podłechtały męskie ego, głęboki dekolt zrobił swoje. Gdy ja piłam wodę, którą sam mi nalał, on smacznie popijał swój trunek. Chyba nie był zadowolony ze smaku. Już się wystraszyłam, że tego nie wypije, ale zmarszczył czoło i dokończył miksturę, po czy dolał sobie jeszcze trochę. Wystarczyło piętnaście minut i mężczyzna zrobił się śpiący. Tak bardzo, że nie był w stanie odprowadzić mnie do drzwi.

- Przepraszam panią, chyba coś mi zaszkodziło, fatalnie się czuję. Czy możemy...

- Rozumiem,- Wpadłam mu w słowo.- Odezwę się do pana i dokończymy. Do widzenia.

Wychodząc obejrzałam się za siebie. Adamski leżał na kanapie i oddychał miarowo. To byłby cud gdyby taka dawka na niego nie zadziałała.

Założyłam lateksowe rękawiczki i wzięłam obie szklanki do kuchni. Umyłam je dokładnie. Jedną odstawiłam do szafki, obok zlewu, a drugą zaniosłam do pokoju i napełniłam whisky. Popatrzyłam jeszcze raz na ścierwo leżące na skórzanej kanapie i wyszłam.

 

Miałam ochotę się upić i zapomnieć, ale przecież nie bardziej niż teraz potrzebowałam trzeźwego umysłu. Po powrocie do hotelu spędziłam godzinę pod prysznicem, jak gdyby gorąca woda była w stanie zmyć piętno z dzieciństwa i to co robiłam jak dorosła kobieta. Łzy popłynęły wbrew mojej woli. Po prostu. Przypomniałam sobie słowa babci, które później powtarzała mama, że łzy nie krew, nie trzeba ich powstrzymywać. Do rana poduszka była mokra. Leżąc tak i patrząc w sufit czekałam aż ktoś załomocze do drzwi, by po chwili wyprowadzić mnie w kajdankach.

Nikt się nie zjawił.

W lustrze zobaczyłam swoją twarz. Czerwone, podpuchnięte oczy, przez które ledwie widziałam, zapadnięte policzki, spękane usta, potargane, skołtunione włosy. Co ta noc ze mną zrobiła, pomyślałam smarując ziołowym kremem zmęczone powieki.

Wróciłam do łóżka. Ssało mnie w żołądku, organizm dopominał się kofeiny i pożywienia. Nie mogłabym nic przełknąć. Nie teraz, nie po tym. Może to taka podświadoma kara? Nie wiedziała, nie chciałam wiedzieć, w ogóle niczego nie chciałam. Chociaż... jednak czegoś pragnęłam... chciałam tego każdą komórką mojego diabelskiego, nic nie wartego, zbezczeszczonego ciała- pragnęłam umrzeć.

Zapaść się w nicość, w wszechogarniającą ciemność, pustkę...

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Enchanteuse 07.05.2017
    Świetne. Trzyma w napięciu - wciąż nic nie wiadomo o tym, co spotkało główną bohaterkę. Lecę czytać następną część :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania