Poprzednie częściFioletowy motyl

Fioletowy motyl (Rozdział 12)

ROZDZIAŁ 12

 

Zapadał już zmrok gdy nissan prowadzony przez Klarę sunął autostradą z dużą prędkością w kierunku Bydgoszczy. Głowę kobiety zaprzątało teraz tysiąc myśli na minutę. W dniu dzisiejszym dowiedziała się o swoim mężu więcej, niż przez wszystkie lata ich związku. A może to było błędne rozumowanie? Odkryła po prostu tragiczną przeszłość Mikołaja, ale nie zmieniało to tego, że jest on dobrym człowiekiem. Kochającym mężem i ojcem. Tylko czy będzie umiała teraz postrzegać jego osobę tak jak dawniej? Czy wiedząc, że pozbawił on życia swego brata bliźniaka, będzie w stanie wciąż go kochać? Muszą tylko usiąść na spokojnie i porozmawiać o tym co się wydarzyło. Mikołaj wyrzuci z siebie to, co leżało mu na sercu przez te wszystkie lata. Klara była pewna, że to jest klucz do rozwiązania problemu z nawiedzającym ich duchem zmarłego chłopca.

- Mieszko... - szepnęła do siebie. - Teraz wiem jak masz na imię i kim jesteś... Wiem też, że prawdopodobnie łakniesz zemsty. Żaden inny powód dla którego nas nękasz nie przychodzi mi do głowy...

Niepokoiła ją relacja Cezarego o tym, jak Mikołaj wyhodował w sobie dwie osobowości - swoją i brata. Ale przecież przez tyle lat ich znajomości, zauważyłaby gdyby coś takiego znowu miało miejsce. Czy możliwe jest, aby jej ukochany mąż tak świetnie maskował swoje rozszczepienie osobowości? Z zamyślenia wyrwał ją dźwięk telefonu. Dzwoniła mama. Ogarnęło ją dziwne uczucie lęku. Odebrała.

- Tak, mamo? - pisnęła ledwie słyszalnie.

- Cześć, córeczko. Gdzie jesteś? O której będziesz?

Głos matki brzmiał normalnie, spokojnie. Klara odetchnęła z ulgą. Rozluźniła palce na kierownicy.

- Hej mamusiu. Powinnam być... - spojrzała na zegar na desce rozdzielczej - ...za około godzinkę. Wszystko w porządku?

- Tak... To znaczy no nie wiem. Dziwna sprawa. Bo widzisz... Przed chwilą wpadł do nas Mikołaj.

- Co takiego? - Klarze opadła szczęka z zaskoczenia.

- Och, myślałam, że wiesz. Mikołaj powiedział, że odwołali im te szkolenie w Warszawie...

Prócz zaskoczenia, Klara czuła teraz wściekłość na męża. Co on wyprawia? Co to za gierki?Jej wściekłość przeradzała się teraz w obawę.

- To dziwne...

- No dziwne. W ogóle dziwnie się nasz Mikołaj dziś zachowywał. Zwracał się do mnie per „pani”. Nigdy tak nie mówił. Zawsze nazywał mnie mamą. Może to przez te odwołane szkolenie tak się zestresował. Poprosił tylko, żeby ubrać Anię i zaraz chwycił ją i wyszedł. Nawet nosidełka nie wziął. Ja nie wiem jak on bez tego ją powiózł...

- Co? Zabrał Anię? - Klara była w tym momencie autentycznie przerażona.

- No tak. Powiedział, że jak już wrócił, to chętnie zaopiekuje się córeczką. Trochę mi było szkoda. Nawet z Andrzejem na dobre się nie pobawiliśmy z naszą kruszynką, a już Mikołaj ją ukradł.

Mikołaj ją ukradł. Mikołaj ją ukradł. Mikołaj ją ukradł. Zdanie te rozbrzmiewało w kółko w głowie Klary. Poczuła pulsujący ból w skroniach. Instynkt macierzyński dał o sobie znać.

- Halo. Klara? Jesteś tam?

- Tak, mamo. Oddzwonię później...

Klara rozłączyła się. Wybrała numer męża. Po kilku sygnałach, usłyszała:

„Cześć. Tu Mikołaj Marczuk. Nie mogę teraz rozmawiać. Zostaw wiadomość, a na pewno do ciebie oddzwonię.”

Rzuciła komórkę na fotel pasażera i wcisnęła pedał gazu w podłogę.

 

Klara dotarła pod dom i z impetem wjechała przez otwartą bramę. Ujrzała audi Mikołaja. Stało zaparkowane tuż przy wejściu. Tylne drzwi w aucie męża były otwarte na oścież. Nie wyglądało to dobrze. Po jej plechach przepłynął lodowaty dreszcz. Nie miała pojęcia co zastanie po przekroczeniu progu domu, ale działała intuicyjnie. Wpadła biegiem do środka. Gdy była w korytarzu zawołała:

- Mikołaj! Mikołaj!

Chwilę wsłuchiwała się w ciszę, po czym pobiegła na górę, aby sprawdzić pokoik dziecięcy i sypialnie. Nikogo tam nie znalazła. Zaczęła wracać schodami na dół, gdy usłyszała stłumiony hałas. Stanęła nasłuchując. Nie powtórzył się, ale była pewna, że dochodził z piwnicy.

- Boże... - szepnęła i ruszyła biegiem w kierunku gabinetu Mikołaja.

Miała wrażenie, że dotarcie na dół zajmuje jej całe wieki. Czas zwolnił, a Klara, chyba nawet nieświadomie po drodze zaczęła się modlić do Boga, do swojego synka, który jest już aniołkiem. Błagała w myślach o to, by wszystko było dobrze z Anią, z Mikołajem, by jej złe przeczucia nie potwierdziły się.

Ciężko dysząc wpadła na korytarz w piwnicy. Zobaczyła, że gabinet męża jest otwarty szeroko. Jej instynkt podpowiadał, że musi teraz zachować ostrożność. Podeszła powoli, choć wciąż szybko oddychając, do drzwi. Zajrzała do środka. Natychmiast ogarnęła wzrokiem całe pomieszczenie. Jej córeczka leżała owinięta kocykiem na blacie biurka. Rączki miała wyciągnięte do góry. W dłoniach trzymała grzechotkę. Klara poczuła, że kamień spadł jej z serca. Wolnymi krokami zaczęła podchodzić bliżej. Zauważyła, że oba skrzydła starej szafy są otwarte. Kuferek z uchylonym wiekiem stał na biurku obok dziewczynki. Dokumenty były porozkładane na blacie. Gdy podeszła wystarczająco blisko, ujrzała ją. Ze środka drewnianej skrzyneczki spoglądała na nią pustymi oczodołami niewielka czaszka. Poczuła, że świat zaczyna jej wirować przed oczami. Jak tylko Cezary Marczuk powiedział jej o kradzieży szczątków syna, przeczuwała kto jest za to odpowiedzialny, ale teraz, mimo wszystko, była w szoku.

- Mój Boże... - szepnęła zakrywając usta dłonią.

- Dobry Boże nie pomoże.

Klara podskoczyła z przerażenia. Odwróciła się natychmiast. Jej mąż stał oparty o ścianę za drzwiami. Dlatego go nie zauważyła gdy weszła. Mikołaj miał dziwnie przebiegły wzrok. Nigdy takiego u niego nie widziała. Uśmiechał się złowrogo, a w dłoniach miętosił grubą linę. Na lewym przedramieniu miał założony bandaż.

- Mikołaj? - Klara chciała ruszyć w stronę męża, ale natychmiast stanęła. Coś było nie tak...

- Mikołaja w tym momencie nie ma. Musiałem go ukryć, żeby nam nie przeszkadzał - z szyderczą miną wycedził przez zęby.

- Mieszko... - szepnęła drżącym głosem.

Na twarzy mężczyzny pojawił się wyraz zaskoczenia, a po chwili - szeroki uśmiech.

- No, nareszcie. Poznajemy się, szwagierko... Niestety będzie to krótka znajomość...

Klara odruchowo wzięła na ręce córeczkę i mocno do siebie przytuliła, gdy jej mąż zrobił ku nim kilka kroków. Stanął pod rurą, która szła przez długość całego gabinetu, kilka centymetrów pod sufitem. Mikołaj stanął na palcach i przerzucił linę. Dopiero teraz zauważyła, że na końcu sznura jest pętla. Wzdrygnęła się...

- Czego od nas chcesz? - spytała ledwie słyszalnym głosem.

- Czego? Hmm... - przerzucił linę kolejnych kilka razy i syknął z bólu, zerkając na swój opatrunek - Ależ mnie ukąsiłaś... Skoro już wiesz o moim istnieniu, to zapewne wiesz też, jak potraktował mnie mój mały braciszek...

Klara była przerażona. Zrozumiała, że to jej własny mąż próbował udusić ją tamtej nocy. Czuła, że jej nogi robią się miękkie, a Mikołaj szarpnął kilka razy sznurem, by sprawdzić wytrzymałość prowizorycznego stryczka.

- Wiem... Ale... to był wypadek. Tylko wypadek. Mikołaj nie chciał tego zrobić. Wiem o tym, znam go dobrze...

Głos Klary łamał się z każdym słowem. Przerażała ją obojętność, jaka biła od jej męża. Zimne, wyrachowane ruchy jakie wykonywał, dawały nikłą nadzieję na ocalenie. Mężczyzna parsknął pod nosem.

- Ty go znasz? O czym ty do cholery mówisz? Nic o nim nie wiedziałaś przez tyle lat. Nie powiedział ci, że jest mordercą własnego brata i po części też matki. Przyznasz, że to dość istotna informacja...

- Błagam cię...

Mikołaj bardzo powoli, zaczął się zbliżać. Klara wycofywała się, ale wiedziała, że nie ma drogi ucieczki. Nagle dojrzała, że za biurkiem stoi ukryta duża, metalowa miska pełna wody. Wąż ogrodowy został pociągnięty przez okienko i leżał w środku.

- Przygotowałem kąpiel małej Ani - uśmiechnął się szaleńczo.

Jego oczy płonęły czystą nienawiścią. Klara czuła, że jeśli nie wydarzy się żaden cud, to ani ona, ani jej córeczka nie wyjdą z tego żywe.

- Najpierw zajmę się tobą. Następnie utopię wasze dziecko, niczym małego kociaka. Niech malutka zazna tego, co wujek Mieszko musiał wycierpieć... A na koniec, twój mąż zawiśnie na tej pięknej pętli. Zemsta się dokona. Sprawiedliwość wreszcie dopadnie mojego braciszka. Oko za oko. I to ze sporą nawiązką...

Plecy Klary napotkały ścianę. To koniec. Zamknęła oczy i zaczęła szeptać.

- Błagam cię... Mikołaj, wiem, że mnie słyszysz. Wiem, że tam jesteś... Przebudź się. Błagam. Nie rób nam krzywdy. Błagam cię...

Otworzyła oczy. Spodziewała się zobaczyć oszołomionego męża, który pytającym wzrokiem rozgląda się dookoła. Nic z tych rzeczy. Napastnik był już na wyciągnięcie ramienia, a na jego twarzy malował się wyraz furii. Klara postanowiła, że nie podda się bez walki. Nie miała większych szans w starciu z dobrze zbudowanym facetem, ale mogła wykorzystać element zaskoczenia.

W ułamku sekundy obróciła się bokiem, aby nie skrzywdzić córeczki i z całym impetem wpadła na Mikołaja, uderzając go barkiem w klatkę piersiową. Ten nie zdążył przyjąć pozycji obronnej i poleciał do tyłu, wpadając na biurko. Wszystkie rzeczy, które stały na blacie wylądowały na podłodze. Kuferek rozpadł się na dwie części - wieko i pojemnik. Czaszka zmarłego przed wieloma laty chłopca potoczyła się po posadzce i stuknęła o ścianę. Mosiężny pojemnik wraz z przyborami również z hukiem wylądował na ziemi. Mikołaj przekoziołkował przez mebel i spadł z drugiej strony. Klara dostrzegła, że ma wolną drogę do wyjścia z gabinetu, więc ruszyła biegiem ku drzwiom. Po kilku krokach coś ścięło ją z nóg. Upadając zdążyła jeszcze przekręcić się na bok, aby nie przygnieść dziecka. Siła uderzenia o podłogę była i tak na tyle duża, że wypuściła z rąk kocyk z córką. Napastnik wciąż zaciskał silną dłoń na jej kostce i ciągnął do siebie.

- Nie uciekniesz, suko! - wrzasnął i szybkim ruchem wskoczył na nią.

Szamotanina trwała kilka sekund, ale wreszcie Mikołaj dotarł dłońmi do szyi żony. Zacisnął je na gardle tak mocno, że Klarze momentalnie obraz rozmył się przed oczami. Mężczyzna zagryzł zęby, a w kącikach ust zebrała się ślina. Wpadł w szał. Całym ciężarem ciała naciskał na żonę, krzyczał przy tym jej w twarz.

- Co, suko? Masz deja vu? Tym razem nie odpuszczę ci tak łatwo! Zwolnię ucisk dopiero, jak zrobisz się zimna. Następnie utopię twoje dziecko! Słyszysz? Zajebię was wszystkich! Za to co mi zrobił twój pierdolony mąż!

Klara słyszała płacz swojej córeczki, jakby z oddali. Zaciekle walczyła o życie. Chciała podrapać go po twarzy, włożyć palce w oczy, ale nie dała rady. Mężczyzna umiejętnie wykonywał uniki, odchylając głowę. Długie paznokcie orały jego przedramiona, ale był zbyt zdeterminowany. Nie odpuszczał. W chwili, gdy do Klary dotarło, że to koniec, kątem oka, z prawej strony dostrzegła na ziemi błyszczący przedmiot. Jej prawa ręka zaprzestała obrony i zaczęła przeczesywać podłogę. Po kilku sekundach, które w obecnym położeniu wydawały się wiecznością, chwyciła w dłoń podłużny przedmiot. Jej ramię zatoczyło szeroki łuk. Wbiła pozłacany długopis parkera w lewą stronę szyi oprawcy. Wszedł prawie cały. Poczuła ciepło na dłoni. Gdy uścisk na gardle zelżał, ona również puściła swoją broń. Złapała głośno haust powietrza i odepchnęła Mikołaja z całej siły. Ten zatoczył się do tyłu i wylądował w pozycji siedzącej, opierając się o swoje, ukochane, mahoniowe biurko. Trzymał się za szyję, a spomiędzy palców sączyła się brunatna ciecz.

Klara podniosła z posadzki płaczącą córeczkę i przytuliła mocno do siebie, całując i szepcząc uspokajająco. Spojrzała na konającego. Jego oczy się zmieniły. To znowu był jej mąż. Jej Mikołaj. Próbował coś powiedzieć, ale wychodziło z tego niezrozumiałe charczenie. Wreszcie udało mu się wypowiedzieć kilka słów.

- Przepraszam... Chciałem tylko, żebyśmy byli razem...

Nagle jego oczy zamrugały szybko kilkukrotnie i było po wszystkim... Ręce opadły bezwiednie wzdłuż ciała. Nieobecny wzrok spoglądał gdzieś w dal, a z szyi wciąż wyrastał lśniący długopis. Klara wybuchnęła płaczem. Sama nie rozumiała czy jest to spowodowane ulgą, że przetrwała ten koszmar, że uratowała swoje dziecko od okrutnego końca czy lament wywołany śmiercią ukochanego męża. Nawet nie chciała teraz tego rozumieć. Chciała po prostu płakać...

Następne częściFioletowy motyl (Epilog)

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Bajkopisarz 29.07.2020
    Wybrnąłeś z tego zgrabnie ;) Wszystko udało się podpiąć pod urojenia i podwójną osobowość, nie było potrzeby tłumaczenia sił nadprzyrodzonych.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania