Poprzednie częściFioletowy motyl

Fioletowy motyl (Rozdział 6)

ROZDZIAŁ 6

 

Obudziła się gwałtownie, łapiąc zachłannie oddech za oddechem, a w jej głowie rozbrzmiewało jeszcze okropne wycie koszmarnej zjawy. W ustach miała słony posmak. Leżała na podłodze, przy łóżku i wciąż czuła ból szyi. Za oknem świtało. Pierwsze promienie słońca wpadały do sypialni. Uniosła się do pozycji siedzącej i zauważyła, że łóżko jest puste. Wstała i chwiejąc się na nogach poszła do pokoju dziecięcego. Ania spała w swoim łóżeczku. Klara odetchnęła z ulgą i udała się do łazienki. Odkręciła zimną wodę w umywalce, polała sobie twarz i wyprostowała się. Gdy zobaczyła swoje odbicie w lustrze, zamarła z przerażeniem. Ponownie zaczęła tracić oddech.

- To niemożliwe... - szepnęła do siebie. - To nie dzieje się naprawdę.

Na swojej szyi zauważyła okropne czerwone ślady. Wyraźnie odznaczały się miejsca gdzie odbiły się palce.

Spanikowana wyjęła z łóżeczka córkę i przytuliła do siebie. Na szczęście niemowlę się nie obudziło. Ruszyła na poszukiwania Mikołaja. Czuła podświadomie, że jej rodzinie grozi ogromne niebezpieczeństwo. Jeżeli ten duch lub cokolwiek to było, omal nie udusił jej we śnie, to do czego jeszcze jest zdolny? Zeszła na parter, ale męża nie było, ani w salonie, ani w kuchni. Miała ochotę wsadzić swoich bliskich do auta i wyjechać gdzieś daleko. Zapomnieć o tym pieprzonym, nawiedzonym domu. A jeśli to nie wina domu - pomyślała - tylko ty sama jesteś opętana lub przeklęta. Potrząsnęła głową. Nie, nie. Przecież w to nie wierzysz. Takie rzeczy dzieją się tylko w tanich horrorach.

- Mikołaj... - chciała zawołać, ale wyszedł z tego tylko ochrypły półgłos. To chyba lepiej, bo zorientowała się dopiero, że ma na rękach śpiącą Anię.

Wyjrzała przez okno w salonie. Oba ich auta stały na podjeździe. Może wyszedł, żeby pobiegać? To raczej wątpliwe, po tak ciężkim, poprzednim dniu w pracy. Wspominał, że chce zrobić dziś zakupy... Nie poszedłby jednak piechotą i na pewno nie o tak wczesnej porze - zastanawiała się.

Nagle dotarł do niej, jakby stłumiony, odgłos rozmowy. Stanęła nieruchomo i nasłuchiwała. Po chwili ruszyła w kierunku, z którego, jak jej się wydawało, dochodziły dźwięki.

 

Mikołaj był roztrzęsiony. Siedział na fotelu w swoim gabinecie. Dłonie zaciskał w pięści, próbując opanować ich drżenie. Na biurku leżał stos dokumentów. Stara szafa była otwarta na oścież. Tak samo jak znajdujący się w niej drewniany kuferek.

- Nie pozwolę ci ich skrzywdzić... - powiedział. - Nigdy! Nie ma takiej opcji, rozumiesz?

Otarł łzy z policzków, ale za chwilę popłynęły kolejne. Złapał się za czarne, gęste włosy i spuścił żałośnie głowę.

- A ja nie pozwolę na to, abyś był szczęśliwy - odezwał się złowrogi, dziecięcy głos, który wydobywał się jakby ze ścian pomieszczenia.

- Przecież wiesz, że żałuję. Każdego, jebanego dnia żałuję tego co się stało. Gdybym mógł tylko cofnąć czas...5

- Wiem, że żałujesz! - wściekłe ryknięcie docierało z każdej strony gabinetu - Zawsze byłeś słaby, miękki... Ale musisz odpokutować swój grzech. Nie mogę ci pozwolić na tą sielankę w pięknym, nowym domu, ze śliczną córeczką i zadbaną żonką...

Głos nagle się urwał ponieważ rozległo się głośne pukanie do drzwi.

- Mikołaj? - dobiegł go głos Klary.

Mężczyzna zerwał się z fotela. Chwycił plik kartek, a następnie włożył je pośpiesznie do kuferka. Zamknął go na kłódkę i zatrzasnął szafę. Wypuścił powietrze z płuc i otworzył drzwi do gabinetu. Klara stała teraz przed nim z przerażeniem na twarzy i Anią na rękach. Przytulił się do nich i ucałował. Był pełen nadziei, że żona nie dostrzegła strachu w jego oczach bo bał się teraz, jak jeszcze nigdy w swoim życiu.

 

Siedzieli we dwoje na kanapie, w salonie. Klara trzymała na rękach córkę. Ania już nie spała. Gugała coś w swoim języku, nieświadoma dramatu, jaki odbywa się w domu. Mikołaj z niedowierzaniem przypatrywał się okolicom szyi swojej żony.

- To niemożliwe... - szepnął.

- Nie wiem jak to się stało, ale ta zjawa dusiła mnie w koszmarze, a kiedy się obudziłam, miałam ślady - rozpłakała się Klara.

Chwilę wcześniej Mikołaj przyznał się żonie, że też miewa koszmary, w których pojawia się duch chłopca. Po tym jak mąż go opisał, Klara wiedziała, że nie może być mowy o przypadku. To ta sama zjawa.

- Tylko kim on jest? I dlaczego nas prześladuje? - szlochała.

- Nie mam pojęcia...

- Mikołaj, to już nie są zwykłe koszmary. To coś więcej. Spójrz na to - wskazała na ślady po duszeniu. - Musimy coś zrobić. Boże...

- Daj mi chwilę, muszę pomyśleć - wstał i zaczął chodzić po salonie.

- Nie chcę tu być ani chwili dłużej... Ani chwili, Mikołaj. Musimy się stąd wynieść.

- Myślisz, że dom jest... nawiedzony?

- Nie wiem. Nigdy nie wierzyłam w takie rzeczy, ale dziś w nocy... - znowu zaniosła się płaczem.

- Przecież to nowy dom. Wybudowaliśmy go do zera. Nie ma właściwie jeszcze żadnej historii.

- Może działka? Może kiedyś, dawno temu był tu jakiś cmentarz albo masowy grób z czasów wojny. Nie wiem...

Klara przytuliła jeszcze mocniej do siebie niemowlę. Gładziła córkę po główce, bacznie przypatrując się maszerującemu od ściany do ściany mężowi. W końcu usiadł. Widać było, że wpadł na jakiś pomysł.

- Spakujesz zaraz siebie i małą - odezwał się Mikołaj. - Zawiozę was do twoich rodziców. Zostaniecie tam przez jakiś czas, a ja spróbuję znaleźć jakiegoś specjalistę od takich spraw. Nie wiem... Jakieś medium czy ktoś w tym stylu.

- Egzorcystę?

- Myślę, że sprawa jest bardzo poważna. Zważywszy na to, co wydarzyło się ostatniej nocy, sądzę, że jesteśmy w niebezpieczeństwie. Dzieje się coś niezrozumiałego, coś czego nie da się wyjaśnić zdroworozsądkowo. Tak też musimy postępować. Nie widzę innego wyjścia. Musimy spróbować.

- Dom nie był jeszcze poświęcony... - głośno myślała Klara.

- Ksiądz na pewno odprawiłby jakieś niezbędne rytuały. To może pomóc... - rzekł uspokajająco Mikołaj.

Klara pokiwała głową, wstała i odłożyła dziecko do nosidełka, które stało na podłodze, przy kanapie.

- Pójdę nas spakować, a ty popilnuj Ani. Nie spuszczaj jej z oczu nawet na sekundkę.

- Dobrze, kochanie - wstał i przytulił żonę. - Nie martw się, jakoś sobie z tym poradzimy. Zobaczysz...

Gdy poszła na górę, aby poszukać walizek, Mikołaj rozsiadł się ponownie na sofie. Grymas bólu wykrzywił jego twarz. Odpiął guzik w mankiecie koszuli. Podciągnął lewy rękaw do góry. Wyraźny ślad po zębach na przedramieniu był czerwony i pulsował boleśnie. Na szczęście już nie krwawił.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Clariosis 24.05.2020
    Huh... Naprawdę intrygujące. Czyżby Piotruś miał żal do ojca za to, że umarł? A może to nie Piotruś, tylko inna zjawa, której to Mikołaj zrobił krzywdę za życia? Albo... czyżby to Mikołaj miał coś wspólnego ze śmiercią Piotrusia? Szkoda, że odcinek taki krótki, nie mogę się doczekać następnego, genialnie budujesz napięcie!
    Tutaj tylko liczba się jakaś wkradła:
    "- Przecież wiesz, że żałuję. Każdego, jebanego dnia żałuję tego co się stało. Gdybym mógł tylko cofnąć czas...5"
  • Bajkopisarz 26.05.2020
    „Na swojej szyi”
    Swojej – zbędne
    „pozwolę na to, abyś”
    Na to zbędne
    „czas...5”
    A ta piąteczka to po co?
    „pozwolić na tą sielankę”

    A to czego nie wypisałem to się-joza zaawansowana. Wyszukaj sobie ile tego masz i spróbuj przebudować zdania, aby przynajmniej połowa zniknęła. Powtarzanie się po trzy razy w zdaniu mocno przeszkadza.

    Co do treści to jest bardzo dobrze. Świetna jest zwłaszcza rozmowa Mikołaja z demonem, bo gadają jak pokłóceni koledzy z pracy, a nie jak zły duch z przerażonym śmiertelnikiem. Prosto z mostu, bez zagadek, w sumie oryginalnie. No i ukąszenie na ręce Mikołaja – znakomite wejście w wiraż.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania