Poprzednie częściFioletowy motyl

Fioletowy motyl (Rozdział 3)

ROZDZIAŁ 3

 

Obudziło ją ciche szlochanie. Zapewne Ania była głodna. Klara spojrzała na męża, śpiącego obok. Dziwne. Zwykle nie ma tak twardego snu i zrywa się przy każdym jęknięciu dziecka. Potrząsnęła delikatnie Mikołajem, ale ten wciąż spał w najlepsze. Na wyświetlaczu radio-budzika była trzecia trzydzieści siedem.

Przed oczami przewijały się obrazy minionego dnia. Ten cały obiad u rodziców miał być miłą odskocznią od ich sytuacji, a ona znowu nie wytrzymała, rozkleiła się, naskoczyła na matkę i ojca. Mama naprawdę się starała i była jej za to szczerze wdzięczna, ale czego by nie zrobiła, to Klara wiedziała, że to najgorsze Boże Narodzenie w jej życiu. Mikołaj to wszystko przeżywał na swój sposób. Dusił emocje w środku i Bóg jeden wie jaki mętlik miał w głowie. Okej - pomyślała. - Chciałaś być matką to bądź. Nawet z tą pieprzoną depresją.

Półprzytomna, wstała z łóżka i poczuła pod stopami dotyk drewnianego parkietu. Wyszła z sypialni na pogrążony w ciemności korytarz. Było chłodno. Czy zapomnieli zamknąć okno w salonie, na parterze? Szlochanie jakby ucichło. Postanowiła zajrzeć do Ani, a następnie zbadać dlaczego temperatura jest tak niska. Drzwi do pokoju dziecięcego były lekko uchylone. Panował tam mrok. Jedynie delikatna poświata księżycowa sprawiała, że można było coś dostrzec. I dostrzegła. Gdy otwierała drzwi szerzej, ujrzała delikatny ruch baldachimu nad łóżeczkiem. Serce podeszło jej do gardła ponieważ tiul, który się zakołysał, przysłaniał drugie łóżeczko. Łóżeczko Piotrusia...

Mieli się go pozbyć zaraz po pogrzebie synka. Mikołaj nawet zabrał się już do rozkręcania mebla, ale Klara mu przerwała i stwierdziła, że nie jest jeszcze gotowa.

W pokoiku panowała teraz zupełna cisza. Słyszała jedynie łomotanie swojego serca. Rozsądek podpowiadał, żeby zajrzeć do Ani i upewnić się czy córka śpi. Jakaś siła jednak ciągnęła ją w przeciwległą stronę pomieszczenia. Małymi kroczkami podeszła i do łóżeczka zmarłego synka. Wstrzymała oddech i szybkim ruchem odsłoniła materiał...

W środku leżały jedynie grzechotki, piszczałki, gryzaki i kilka ciuszków niemowlęcych. Tak, jak je zostawiła. Wypuściła z sykiem powietrze z płuc. Podeszła do łóżeczka Ani. Niemowlę spało spokojnie. Malutka klatka piersiowa unosiła się i opadała miarowo. Kobieta uśmiechnęła się.

Nagle usłyszała za plecami hałas. Na korytarzu. Wyraźny odgłos szybkich kroków. Kroków stawianych przez nóżki małego dziecka. Chwilę później na schodach. Ktoś zbiegł na parter domu.

- Jezu Chryste... - szepnęła bezgłośnie.

Wyszła ostrożnie na korytarz i poczuła coś wilgoć pod stopami. Spojrzała w dół i ujrzała mokre ślady prowadzące od ich sypialni w stronę schodów.

- Mikołaj? - zapytała półgłosem. - To ty?

Nie było odpowiedzi.

Przerażona Klara podeszła do szczytu schodów i zauważyła błękitną poświatę płynącą z salonu na dole. Telewizor był włączony. Czyżby jej mąż lunatykował? Ale skąd ślady mokrych stóp? To nie są ślady dorosłej osoby - pomyślała. - Boże, co tu się dzieje?

Położyła dłoń na poręczy i powoli zaczęła schodzić. Odciski stóp prowadziły na sam dół. Oddychała szybko i nierównomiernie. Na półpiętrze przystanęła, ponieważ usłyszała wyraźny szum. Ktoś, kto mieszkał blisko Bałtyku, nie może pomylić tego dźwięku z niczym innym. To był odgłos fal morskich. Po kilku sekundach zeszła na sam dół i stanęła w progu salonu. Widziała stąd tył sofy i telewizor, który rzeczywiście był włączony. Na ekranie wyświetlał się obraz oceanu lub morza. Słychać było jedynie cichy, jednostajny szum fal.

Klara ostrożnie podeszła bliżej i zauważyła, że cała podłoga w salonie jest mokra. Woda wylewała się z krawędzi ekranu i z głośników. Płynęła po szafce, na której stał telewizor, a następnie na parkiet. Odwróciła się powoli w stronę siedziska sofy.

Jej mąż leżał na boku z głową ułożoną na kolanach małego chłopca i wpatrywał się jak zahipnotyzowany w telewizor.

Nie mogła na sto procent stwierdzić czy chłopiec też patrzy w ekran, gdyż jego oczodoły były puste.

Dziecko miało na sobie przemoczoną, białą koszulkę z wizerunkiem marynarza Popeye i granatowe szorty.

Kruczoczarne włosy i sina skóra.

Z jego, na wpół przymkniętych ust, wylewała się brudna woda.

Odwrócił powoli twarz w kierunku Klary.

Poczuła, że robi jej się ciepło w kroku, a nieutrzymany mocz płynie spod jej koszuli nocnej, po nogach, do wody morskiej na podłodze. Przerażona rozwarła usta, żeby krzyknąć, a chłopiec, niczym lustrzane odbicie, otworzył swoje. Wylało się z nich jeszcze więcej wody. Próbował coś powiedzieć, ale wychodził z tego jedynie okropny bulgot. Po chwili jednak, kobieta zrozumiała co za słowo powtarza w kółko dziecko. To było jej imię...

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Bajkopisarz 08.05.2020
    „odskocznią od ich sytuacji, a ona znowu nie wytrzymała, rozkleiła się, naskoczyła”
    Odskocznią – naskoczyła = zbyt podobne
    „to szczerze wdzięczna, ale czego by nie zrobiła, to Klara wiedziała, że to najgorsze Boże Narodzenie w jej życiu. Mikołaj to”
    4 x to
    O, panie! Dobre to jest! Naprawdę świetnie opisane i całkiem przerażające. Udało Ci się wywołać to nieprzyjemne uczucie zaniepokojenia, dyskomfortu a to już jest naprawdę coś.
    Rozdział taki, że obrobiłby się nawet jako samodzielne opowiadanie.
  • Clariosis 09.05.2020
    No pięknie. Czyżby Klara z rozpaczy doznawała tak silnych halucynacji? Zgadzam się z Bajkopisarzem, że ten rozdział obroniłby się nawet jako samodzielne opowiadanie, jest tak dobrze napisany i budzący emocje. c:

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania