haibun _ Dobiegać końca...
Lato powoli zanikało, a najrychlej tam, gdzie na skraju zakwitały nawłocie. Anna kochała ten czas. Przejście siebie w ogniste jesienie nazywała mostem prosianego włocia. I tak jak one, pod ciężarem żółtych pióropuszy zaduszały życie rachitycznym roślinom, tak i ona walczyła nieustannie z nieuniknionym. Natura była darem od Stwórcy dla istnienia. Znała jej siłę i upór i zmysłami wciąż smakowała każdy świt i wciąż zakwitała i przekwitała. Wiedziała, że tylko w fazie pełnego kwitnienia należy zbierać owoce, by nie stracić tego, co ważne. Wiedziała, że przyjdzie czas zaćmienia i niepowrotu.
Drżała, kiedy pomiędzy szeptami, sień napełniała się wonią złota. Wówczas delikatnie kruszyła w moździerzu przemijanie.
żółte karły
ciąg gwiazd najbliższy ziemi
tkają miodne plastry
Komentarze (15)
"Wówczas delikatnie kruszyła w moździerzu przemijanie"→całość,lecz to szczególnie.
Pozdrawiam🙂:)
Pozdrawiam
Klimatyczna proza poetycka, bo i ręka wprawiona, i umysł niepospolity.
Pozdrawiam.
Miłego dnia
Pozdrawiam ciepło
Pozdrawiam słonecznie i beztrosko.
Miłego dzionka
Pozdrawiam
Pozdrawiam serdecznie
Miłego poniedzialku
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania