Poprzednie częściJapet Bez Zmian część 1

Japet Bez Zmian część 4

Siedzieli w jadalni na obiekcie, przy sterylnym stole o metalowym blacie. Czerwone światło awaryjnych żarów wystających z niskiego sufitu, malowało poskręcane refleksy na wygiętym deklu wojskowej konserwy. Łyżka w upierścienionej dłoni skrobała o dno pojemnika. Druga, obleczona pierścieniami dłoń leżała ciężko na blacie. Tuż obok niej spoczywał pistolet Parabellum.

Chloe Strategos z wolna, zupełnie nieśpieszno, wyjadała syntetyczną, mieloną wieprzowinę. Zdawała się przy tym nieobecna, wzrok wbijała gdzieś poza ściany pomieszczenia. Być może usiłowała ujrzeć Kosmos? Pod lewym okiem miała krzywo przylepiony opatrunek.

Naprzeciw czarnoustej dziewczyny zajmując praktycznie całą szerokość stołu, zasiadał Aamon Nahum. Jego potężny tygrysi tułów był ściśnięty między zimnym kantem stołu a równie chłodnymi panelami ściany. Mimo niewygodnej pozycji, nie narzekał.

Demon popalał leniwie awansa zatkniętego w kły, dwie pełne paczki leżały przed konserwą, podobnie jak i parę niedopałków z wcześniej opróżnionego kartoniku. Swymi lśniącymi szmaragdem dyskami oczu wpatrywał się rzecz jasna, w dziewczynę.

Co jakiś czas ni to w geście znudzenia, ni to by zwrócić na siebie uwagę, stukał demon swymi pazurami, bardzo rytmicznie. Nagle westchnął, trochę jak przygaszany płomień świecy. Chwycił w dziób-pazur papierosa i strząsnął z niego popiół wprost na stół.

- Panno Strategos? Masz tu coś, na policzku. Stało się coś? Zraniłaś się? - odezwał się wypowiadając słowa wyjątkowo powoli.

Chloe dygnęła zaskoczona pytaniem demona. Upuściła łyżkę, która wbiła się w mielonkę na sztorc i uniosła wzrok. Patrzyła dłuższy czas w Aamona jakby widziała go po raz pierwszy, jakby była zaskoczona tym, że zadał jej pytanie. Zaskoczona tym, że przed nią siedzi demon o wyglądzie straszaka z horroru klasy B i kopci jej fajki.

- Zoe mnie walnęła, jak się kłóciłyśmy.

Aamon kiwnął głową. Po chwili ciszy znów podjął:

- A ta Zoe... Czy jest teraz z nami w pokoju?

- Nie ma. Przecież sobie poszła jak się pokłóciłyśmy. Mówiłam ci już, tak mnie zdenerwowała, że prawie ją zastrzeliłam. No, ale to nic. Zdarza się. Zojka nie jest z tych co by się obrażały o byle pierdołę.

Chloe uśmiechnęła się a wygięte mięśnie policzkowe sprawiły, że opatrunek odlepił się jeszcze trochę. Musnęła koniuszkami palców łyżkę, zastukała sygnetami.

- A ty nie jesz? - spytała spoglądając na demona i mrużąc oczy.

- Zwyczajnie nie muszę. Mógłbym, ale po co marnować na to czas?

- Jasne... Lepiej wykorzystać ten szmat czasu na jaranie cudzych szlugów.

Szpilkowe kły Aamona rozchyliły się na boki. Dopalił awansa i zgasił peta o blat.

- Nawet demony mają swoje uzależnienia. Cóż innego mogę powiedzieć panno Strategos?

Chloe zachichotała piskliwie, Aamon zaś zawtórował jej burczącym rechotem.

- A co wy tam palicie w Piekle? - wykrztusiła.

- Grzeszników!

Dziewczyna zgięła się wpół na skutek spazmu śmiechu. Demon już nie burczał a sapał jak parowóz.

- A na dnie jest zamarznięte jezioro?

- Tak! To zupełnie debilne!

- Bez sensu!

- Lód na dnie Piekła!

Aamon oparł się ciężko o stół i zaczął dyszeć jak startująca rakieta, talerze oczu choć lito szmaragdowe, wyrażały rozległe rozbawienie. Chloe natomiast ryknęła śmiechem jeszcze głośniej i w niekontrolowanym odruchu, zaczęła walić w blat. Sygnety zgrzytały nieprzystojnie o metal a konserwa jak i pistolet, podskakiwały uroczo.

- To jeszcze nic! - wysapał Aamon - Proszę sobie wyobrazić panno Strategos, że sam Lucyfer zarządził tamto lodowisko! Pono z własnej skruchy!

Kły demona zachrobotały jedne o drugie wydając dźwięk jak chmara cykad w upalne południe. Aamon Nahum śmiał się do rozpuku, dzioby-pazury klekotały, poprzypalany ogon majtał się ruchliwie.

Czarnousta otarła rękawem swetra zapłakane oczy. Posłała demonowi bardzo ciepłe, intymne rzec by można, spojrzenie. Jej dłoń znów opadła na stół. Zacisnęła się na broni.

Zrzucając konserwę na podłogę, Chloe zamaszyście uniosła Parabellum, wycelowała wprost w kulistą, puchatą łepetynę demona. Tygrysi korpus zdrętwiał, szmaragdowe dyski skuł kamień.

- Zamarznięte jezioro jest z Boskiej Komedii, fikcja literacka, licencja poetycka Dantego.

- Panno Strategos...

- Ciebie nie ma.

- Chloe...

- Nie jesteś prawdziwy.

Ręka dziewczyny nawet nie zadrżała, kciuk tylko się wykrzywił i w szybkim, wyćwiczonym ruchu Parabellum zostało odbezpieczone. Otulający ranny kciuk opatrunek oderwał się do połowy. Demon nadal siedział spokojnie, jakby przemienił się w posąg z alabastrowego, japetowego lodu.

- Jeśli dobrze zrozumiałem panno Strategos, to wystrzał z tej broni i na tej odległości będzie niebezpieczny również dla ciebie.

Chloe figlarnie przygryzła wargę.

- Od dziecka miałam zapędy autodestrukcyjne.

Pociągnęła za spust.

***

Dymiące łuski spadały na podłogę jedna po drugiej. Odbijały się, podskakiwały chaotycznie tworząc nieskoordynowaną melodyjkę, i tak zagłuszaną przez huk wystrzałów. Karabin Utukku S794 pluł równą strugą pocisków w poustawiane na stelażowym regale, rzędy puszek po wieprzowinie.

Kule rozrywały puste konserwy na strzępy przypominające zużyte granaty, wybijały w ścianie dziury i małe kratery, ryły w półkach i wbijały się w ramy regału. Chloe nie oszczędzała karabinu, waliła nieprzerwanie już czwartym magazynkiem zamieniając przeciwległą ścianę garażu w potraktowane artylerią pole wojennej rzezi.

Strużki dymu ulatujące z pestek jakie tłoczyły się wokół jej butów, wirowały lepiąc się do skórzanych spodni i wsiąkały we włókna swetra. Zapach prochu i ołowiu był przejmujący, wszechobecny. Opróżnione pudełko magazynka upadło na ziemię, owinięta pierścieniami dłoń wytargała z bandoliera kolejne.

- Panno Strategos, nie boisz się aby, że przebijesz się na zewnątrz? - pyta demon korzystając z chwili ciszy.

Stoi oparty o ramę buggy, łapy ma skrzyżowane na potężnej piersi. Pod naporem hybrydowego cielska potwora, pojazd jest lekko przekrzywiony. Choć płaska twarz Aamona Nahuma jest niezdolna do wyrażania emocji, głos jasno daje do zrozumienia, iż jest co najmniej podirytowany.

Chloe zauważa wreszcie demona, uśmiecha się ciepło i wpycha nowy magazynek. Ściąga nauszniki ochronne pozostawiając włosy w kompletnym nieładzie, trzymanym w garści przez jedną jedyną spinkę z symbolem Ryb. Łapczywie wciąga powietrze przesycone wonią podgrzanego ołowiu.

- Ta placówka to stara sterta złomu, ale się łatwo nie rozleci. Nie póki sama sobie tego nie zażyczę - mówi spokojnie po czym dodaje konspiracyjnym szeptem - Podłożyłam bombę w pomieszczeniu z generatorem.

- Widziałem...

- Poza tym trzeba ćwiczyć. Nie wiadomo kiedy przyjdą - przerywa demonowi bezceremonialnie - Sam byś sobie postrzelał, to świetna zabawa. Chyba, że jesteś obrażony za ten żarcik w jadalni. No chyba nie myślałeś, że jestem jakaś walnięta żeby strzelać w zamkniętym pomieszczeniu z małej atomówki!

Aamon nie odpowiedział, gapił się tylko w dziewczynę. Zaklekotał wreszcie pazurami i przerwał ciszę:

- Panno Strategos, zastanawia mnie pewna kwestia...

- Chloe! Możesz mi mówić po imieniu. Nienawidzę tego nazwiska. Co ty taki oficjalny? Oboje siedzimy w tej twierdzy pośrodku Jotunheimu. Co ty na to, żebym mówiła ci Nahumek? Albo Amonek? Ach, przepraszam! Aamonek! Ewentualnie Futrzak, włochaty jesteś. Wy tam w Piekle w ogóle się golicie? Przydałoby ci się, jak chcesz to mogę cię wydepilować.

Aamon westchnął ciężko, zazgrzytał ogonem o karoserię pojazdu. Sowie dzioby podrapały puch nad lewym okiem.

- Skąd to zainteresowanie mitologią nordycką? Dość nieoczywiste, jak to się obecnie mówi? Hobby. W wolnej chwili pozwoliłem sobie zerknąć na książkę leżącą w szafce przy twoim łożu...

Seria około połowy nabojów ze świeżego magazynka rozbiła się o pojazd. Kule w drobny mak rozbiły szyby i naruszyły paskudnie karoserię Pchełki. Demon wydawał się raczej nieporuszony faktem, że dziewczyna właśnie próbowała go rozstrzelać. Przekrzywił głowę lekko w bok.

- Proszę się nie unosić panno...

- Zamknij się! Kto ci pozwolił grzebać w moich rzeczach? No kto!?

Chloe wymachiwała wściekle karabinem. Grymas gniewu wykrzywił jej twarz tak, że opatrunek na licu niemal całkowicie się odlepił.

- Nie miałem złych zamiarów. Nie mam złych zamiarów. Zaręczam panno Strategos, nigdy nie będę miał złych zamiarów względem pani. Oraz względem panny Zoe. Jestem wdzięczny za uratowanie mojego skromnego indywiduum. Dozgonnie, jeśli można to tak określić.

- Świetnie to słyszeć - wysapała dziewczyna.

Naszyjnik z brylantu bujał się niczym wahadło zegarowe. Sygnety chrobotały cicho o aeroosm. Spinka natomiast odbijała krzywe refleksy czerwonych świateł. Chloe Strategos drżała pod naporem kotłujących się myśli. Mrugała przy tym chaotycznie, chorobliwie.

- Nie boję się ciebie. Wiesz czemu? - oznajmiła nagle, lekko przy tym szczerząc zęby.

- Bo, w twym mniemaniu, nie istnieję?

- Otóż to. A skąd to wiem?

- Bo Boska Komedia?

- Otóż to, Futrzaku.

Szpony Aamona Nahuma zaklekotały niby rozbawione. Sam demon cicho zaburczał.

- I tu mnie masz! Tylko że nie. Wolę nie zadręczać twojego młodego umysłu obrazami tego miejsca, jakie śmiertelni zwykli określać tysiącem różnych a niewłaściwych nazw.

Chloe prychnęła szyderczo i zarzuciła karabin na ramię.

- Aleś ty bezczelny! I przemądrzały! Gorzej jak Zojka.

- Uznam to za komplement.

- Cieszę się. Mam nadzieję, że nie zabrałeś mi wina z szafki? To na specjalne okazje. Acha, i jeszcze jedno. Masz mi mówić po imieniu, ostatni raz zwracam ci uwagę futrzana paskudo. Nienawidzę tego nazwiska.

- Masz ku temu jakiś powód?

- A żebyś wiedział, że mam. To chyba oczywiste, nawet dla tak wolno myślącego demona jak ty. Dostałam je po ojcu.

***

Materac łoża uginał się znacznie pod naporem grubo ciosanego cielska Aamona Nahuma. Ogon demona podrygiwał na podłodze rytmicznie, w takt stukotów sygnetów zdobiących dłoń Chloe. Dziewczyna jedną ręką wczepiła się w gęste paskowane futro i szarpała je lekko. W drugiej ręce ciążyła jej butla wina dobyta z dna szafki nocnej, rozerwany na dwoje korek walał się gdzieś między łapami i nogami leżących.

Chloe wpatrywała się w lekko obdartą etykietę wina, jakby oszczędne światło awaryjnych lamp nie pozwalało zobaczyć wszystkich szczegółów. Usilnie marszczyła przy tym brwi i mamrotała pijacko. Odłożyła właśnie wypalonego, zmiętego peta na szafkę, w gromadkę kilku innych.

- Amunek...

- Słucham.

- Amohum, weź mi grzańca zrób.

- Słucham?

- No wiesz, ogniem zionąć umiesz! To podgrzej mi Borgie. No wieź.

Demon przerwał szuranie ogonem. Zabrał ręce spod głowy i przejął od dziewczyny połowicznie opróżnioną flaszę.

- Rodrigo Borgia - wymruczał czytając etykietę - To był ktoś ważny?

- Skąd mam wiedzieć? Pewnie jakiś starożytny król. Nigdy nie lubiłam historii...

Lewicą trzymając za szyjkę, prawicę demon rozcapierzył pod butlą. Dzioby zaklekotały i jak na modłę gazowego palnika, wystrzeliły z nich płomienne języczki. Ogniki na raz złączyły się w jedno i oblepiły szczelnie podstawę flaszy.

Aamon pobujał trochę naczyniem i kłapnął dziobami-pazurami. Cieniutka, widmowa stróżka pary ulatywała przez szyjkę. Demon oddał wino dziewczynie a ta zachichotała radośnie i pociągnęła długi łyk.

- Mógłbym zadać ci kolejne pytanie, panno Chloe?

Czarnousta czknęła rozbawiona i porwała za karabin. Niezgrabnym a przesadnym ruchem przystawiła lufę do puchatej głowy. Upiła kolejny łyk Borgia.

- Jak mi się te całe przesłuchania nie spodobają, to odstrzelę ci ten cały łebek. Zrozumiałeś żołnierzu!?

Demon kiwnął przytakująco czym sprawił, że dziewczyna szeroko się uśmiechnęła.

- Skąd pochodzisz?

- Nova Magna Uruk, najgorsza oraz najlepsza super aglomeracja na Ziemi - zachichotała Chloe trzęsąc butlą - Na tysiąc mieszkańców przypada siedemset morderstw, jeśli się nie mylę, dziennie. Jest tam też mnóstwo technoewolucjonistów, transhumanistów czy innych cyborgów. Kabaret na kółkach, tylko kółka cyrkowcy zakosili. Serio!

- A Zoe? Skąd ona jest?

Brwi Chloe zmarszczyły się, opatrunek oblany zaschniętą krwią pogładził bezpiecznik broni. Metodycznie pobujała chwilę lewą dłonią, chlupocząc podgrzanym winem. Natomiast Aamon Nahum wciąż niewzruszenie leżał na wznak a w jego ogromnych oczach odbijała się zakłopotana twarz dziewczyny.

- Zojka jest ze Springhook Lagoon. To na Io, księżycu Jowisza. Po cholerę tak się wypytujesz? Demony to nie są wszechwiedzące? Tak w Lemegetonie pisze, czy tam Biblii, nie pamiętam akurat...

- Chciałbym po prostu wiedzieć kim są moje wybawicielki. Nic ponad to.

Lufa Utkukku przestała wbijać się w białawy puch, karabin został zrzucony na ziemię. Chlupocząc wściekle grzanym winem, Chloe zgramoliła się z łóżka. Zamaszystym krokiem poczłapała do drzwi, które usłużnie skryły się w progu.

Oparłszy się ciężko o framugę, dopiła Rodrigo Borgie w trzech niezgrabnych haustach. Zachwiała się, rumieniec wykwitł jej na twarzy. Przyjrzała się szyjce butelki, całej ubrudzonej w czarnej szmince, skrzywiła się.

Z donośnym stukotem, butla upadła na podłogę, odbiła się od progu i szumiąc nieśmiało, odturlała się pod łóżko. Chloe zdjęła spinkę i odgarnęła włosy do tyłu. Przeczesała je zgarbiona i znów zatknęła Ryby mniej więcej tam, gdzie były uprzednio.

- Będę miała po tym srogiego kaca... - wymamrotała.

Chwiejąc się na miękkich nogach odwróciła się przylegając do ściany plecami.

- Te! Demon! Bierz ten nieforemny zad w troki i idziemy! Gdzie idziemy się zapytasz? Na przejażdżkę! Znaczy się, nie przejażdżkę. Buggy został ostrzelany. Przechadzkę! Spacer! Chodź, ile można siedzieć w tym zimnym grobie i kopcić fajki, względnie pić...

***

Zoe siedzi w kucki, na samym dnie lodowej studni ułożonej z roztrzaskanych zwierciadeł, iście olbrzymowych. Wgapia się poprzez zabarwiony na miodowo wizjer, w lustro bijące przejmującym chłodem. Jak sprężona, skumulowana w pistoletowym naboju, martwa mgła z Niflheimu.

Zoe nieśmiało wystawia zniekształconą przez kombinezon dłoń. Dotyka boskiej tafli. Nabój zostaje wystrzelony, przecina bezgłośnie przestrzeń zagłuszając generator grawitacji i rwany oddech dziewczyny.

Zoe muska palcami miejsce gdzie powinno znajdować się jej odbicie. Czyżby wszędobylskie promienie Słońca? Zły kąt patrzenia? Smuga na wizjerze? Zoe nie chce otworzyć oczu.

Metaforyczna kula przestrzela głowę dziewczyny. Oddech się uspokaja.

- Zimno.

- Zimno jak w grobie.

- Byle nie otworzyć oczu.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (8)

  • Bettina rok temu
    Siedzieli w jadalni na obiekcie, przy sterylnym stole o metalowym blacie.

    Siedzieli na kuchni o suchym pysku?
  • Bettina rok temu
    Płyty analogowe, których nie chcemy obrazić!,-wasz czas już minął, i twój też, moja ukochana. Nie bój się!
  • Bettina rok temu
    Chloe zdjęła spinkę i odgarnęła włosy do tyłu. Przeczesała je zgarbiona i znów zatknęła Ryby mniej więcej tam, gdzie były uprzednio.

    Spinkę o kształcie Ryby?
    Chyba zdejmnęła, pisanie jest konsekwentne.
  • Z tą spinką to zabawnie, bo konsultowałem się u kuzynki i znajomej czy się zdejmuje czy odpina i wyszło na to że zdejmuje XD
  • Bettina rok temu
    Pochyliła ciężko głowę - zgarbiona. Pozycja prosta głowy ze zwiotczeniem odcinka górnego kręgosłupa piersiowego, łukowe zgięcie pleców, do tego dochodzi przeczesanie palcami?,-zetknięcie klamry spinki byle gdzie. Karkołomne.
  • Bettina rok temu
    Chloe jest osobą ze skrzywionym kręgosłupem, czyli co najmniej nie dbającą o koordynację jakoś szxzególnie. Nie wiem jakie są jej zadania,ale z refleksem. ,,,reakcjami będzie podobnie.
  • Bettina rok temu
    Budowa kręgosłupa ma takie średnie znaczenie, w umiejętności odszukania swoich punktów równowagi (tu spokojnie i ja, i Pan możemy się powymądrzać, bo nauka i ciągle w tym temacie więcej pyta, niż wie). ...
  • MKP rok temu
    "magazynka rozbiła się o pojazd. Kule w drobny mak rozbiły szyby i naruszyły paskudnie karoserię Pchełki." - dwa razy rozbić.

    Ale to jest cudownie popaprane.
    Cały czas mi się wydaje, że to jedna dziewczyna ma jakieś schizy, ale pewnym nie jestem i to jest cudowne w tej historii. ???

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania