Poprzednie częściKrople życia, Prolog

Krople życia, 21. Kiedy żyjesz wiecznie, cały czas zaczynasz od nowa- dziesięć lat później

Beverly Hills. Kalifornia. Jakaś śmiertelnie nudna domówka i śliniący się na mój widok faceci.

Mężczyźni są tacy nieskomplikowani. Wystarczy pokazać trochę więcej ciała, a już są na twoje zawołanie. Każde zawołanie. Korzystałam z tego podczas zamroczenia i do czasu sprawy z Gregiem. Później grałam uczciwie, ale jakieś dziesięć lat temu, po mojej drugiej śmierci, coś mi się przestawiło i znów byłam wredną suką. Z jedną różnicą. Nie popełnię już więcej błędu, nie zakocham się.

W ręce trzymałam butelkę piwa, uśmiechałam się kpiąco. Ubrana w czarną sukienkę na jedno ramię, do połowy uda, przewiązaną czerwonym paskiem w tali, czarne szpilki na dużej platformie i z czerwonymi ustami byłam obiektem pożądania każdego pustego i niewartościowego chłopaka w tym domu. Moja ,,przyjaciółka" Isabelle, każąca na siebie mówić Bella, tańczyła ze swoim chłopakiem, który mniej niż pół godziny temu proponował mi spacer na górę. Tak, złotowłosa, szarooka Bella Simons, królowa liceum, kapitan drużyny chearleederek i moja niby przyjaciółka oraz jej chłopak, ciemnowłosy, jasnooki i umięśniony, bezmózgi Tyler Collins, kapitan drużyny futbolowej. Moja druga niby przyjaciółka, ciemnowłosa i zielonooka Emma Cruger opierała się o blat obok mnie z piwem w ręku, śliniąc się na widok Matta Rossa, napastnika w drużynie. Emma, z paczki Belli. Popularna, ładna, żałosna. Nic dodać, nic ująć. No i jeszcze rudowłosa Kate i słodki, niebieskooki blondyn Shane. Shane, co chwila startujący do mnie dureń-rozgrywający. Kate, nie ukrywa, że mnie nienawidzi. Rude zawsze było zawistne.

Znów byłam w liceum, tym razem w klasie maturalnej. Przyjaciółka królowej szkoły, piekielnie łada i perwersyjna Lucy Marin. Mieszkająca z rodzicami, których nigdy nie ma w domu. Nie trudno było stworzyć tą iluzję.

Wzięłam łyk piwa.

- Patrz jak tańczy z tą szmatą- westchnęła Emma, wskazują na Matta i jakaś blond drugoklasistkę- Przecież to takie puszczalskie!

- Nie przejmuj się- powiedziałam- Facet zawsze będzie szukał tych, które są w stanie ich zadowolić. Wolą perwersyjnie, nie cnotki.

Dlatego chcą się ze mną umawiać i kończą jako kolacja. Nieproszona myśl wywołała u mnie kpiący uśmiech. Nie zabijałam ich jednak. Nie mogłam przyciągać uwagi.

- Nie jestem cnotką!-obruszyła się Emma

Co ty nie powiesz? Jedno zdobywać to czego się chce przy pomocy seksu, a drugie być puszczalską, słonko.

- Ale on o tym nie wie, prawda?- uśmiechnęłam się kpiąco

Następnie odstawiłam butelkę i odepchnęłam się od blatu. Coś czuje, że załatwiłam dziś Mattowi piękną noc. Powinien mi podziękować. Przeszłam między spoconymi ludźmi i wyszłam z domu. Było po trzeciej w nocy, a ja miałam już dość ich towarzystwa. Są męczący.

Ktoś wyszedł z domu za mną. Kilka osób. Śmiali się i zataczali, krzycząc coś za mną. W pewnym momencie mnie dogonili i jeden z nich złapał mnie za rękę zatrzymując. Odwróciłam się w ich stronę, zirytowana. Złapałam rękę, tego co mnie trzymał i wykrzywiłam pod zadziwiającym kątem. Usłyszałam trzask łamanych kości i jego krzyk. Następnie przysunęłam go do siebie i pożywiłam się na nim, tak jak i na jego dwóch kolegach. Może dziś nie wypadał dzień karmienia, ale dodatkowe siły zawsze są niczego sobie. Następnie wmówiłam im, że ich kolega się przewrócił i żeby zabrali go do szpitala, a sama ruszyłam do domu. Zatrzymałam się przed zadbaną kamienicą. Z małej torebki wyciągnęłam klucze i weszłam do środka. Klatką schodową dostałam się na trzecie piętro i tam otworzyłam drzwi do mieszkania. Było w moim stylu. Beżowy salon połączony z kuchnią i jadalnią, wszystko dużych rozmiarów. Zielona sypialnia moich ,,rodziców" i dużo większy, biało-czarny mój pokój oraz lazurowa łazienka. Zdjęłam szpilki, bolały mnie nogi. Następnie wzięłam prysznic i przebrałam się w zwykłą koszulkę i spodenki. Położyłam się na kanapie w salonie i włączyłam telewizor. Pogrążyły mnie myśli o przyszłości. Jutro na przykład muszę z tymi lafiryndami organizować dyskotekę. Trzecia klasa. Skończę szkołę i pójdę na studia. Gdy je skończę opowiem o miłości mojego życia, by wyjechać do innego Stanu i znów pójść do pierwszej klasy liceum.

Tęsknie za Sydney. Tam moje życia układało się jak powinno. Do czasu.

Wpatrzyłam się w okno, która po chwili zmieniło kolor z niemal czarnego w granatowe, a następnie jaśniało, gdy słońce się po nim wspinało. Kolejny dzień wieczności.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Angela 31.10.2015
    Ciekawe jak długo potrwa względny spokój? Kocham tą historie : ) 5
  • Katerina 01.11.2015
    Dziękuję

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania