Poprzednie częściKrople życia, Prolog

Krople życia, 22. Najgorszy koszmar

Jutro początek roku szkolnego, więc utknęłam w szkole z bandą tumanów, zmuszona organizować dyskotekę z okazji początku szkoły. Ale byłam dziś w wyśmienitym humorze, więc może nie będzie tak źle.

Było południe, gdy weszłam do budynku. Ubrana po swojemu, dziś postawiłam na jasne spodenki, niebieską, workowatą bluzkę za pępek i błękitne szpilki. Z delikatnym makijażem i długimi, złotymi kolczykami w uszach ruszyłam na podbój świata.

Bella, Emma, Kate, Shane, Matt i Tyler byli na sali gimnastyczne, planując dekoracje.

- Lucy, na reszcie jesteś! Już myśleliśmy, że nas wystawisz- powiedziała Kate z jadowitą nutą w głosie.

- Dla ciebie zawsze przyjdę, skarbie- zakpiłam.- Więc? Jaki mamy koncept?

Plany zostały mi przedstawione. Tyler, Shane i Matt wyszli skombinować dekorację, Emma podobnie. Bella i ja zajmowałyśmy się sceną, na której miał stać podest DJ'a, a Kate dmuchała balony. W tle leciała przyjemna dla ucha muzyka. Było spokojnie, a ja humor miałam wrecz doskonały. Uśmiechałam się i śmiałam z dennych żartów Belli.

- Przyniosłam więcej balonów- powiedziała Emma i podniosła do góry niewielkie pudełko- Trzeba je nadmuchać.

Bella uśmiechnęła się i wzięła od niej pudełko, a następnie podała je Nickowi, który wszedł na salę i kazała mu je nadmuchać, a Kate kazała zawiesić kotary na oknach. Dyskotek z okazji rozpoczęcia szkoły musiała być doskonała. Tak powiedziała Bella więc tak musi być. W tej szkole jej słowo jest prawem. Emma stwierdziła, że brakuje nam serpentyn.

- Lucy, skarbie, mogłabyś się po nie udać do sali od historii? Tam je zostawiłam- powiedziała Bella.

Pokiwałam głową i wyszłam z sali. Po drodze minęłam się z Tylerem i Shanem, którzy nieśli pudła z rzeczami do dekoracji. Szłam z szerokim uśmiechem na twarzy przechodząc przez co raz to kolejne drzwi. W końcu znalazłam się na korytarzu prowadzącym do sali od historii. Ostatni skręt za róg i ... Stanęłam gwałtownie wpatrując się w sylwetkę przede mną.

- Tu jest moja dziewczynka.

-Kol.

Moje serce zatrzymało się. Moje płuca przestał pracować, a krew zakrzepła w żyłach. Byłam przerażona. Spełniły się moje najgorsze koszmary. Te zimne, szmaragodwe oczy, te same włosy w kolorze ciemnego blondu i pieprzone sto osiemdziesiąt dwa centymetry wzrostu i umięśniona sylwetka. No i ten kpiący uśmieszek. Pełne usta i delikatny zarost. Ucieleśnienie moich koszmarów. Odwróciłam się z zamiarem rzucenia się do ucieczki. Stał już przede mną.

- Miałaś być martwa.- już się nie uśmiechał. - Co z tobą zrobić?

Pokręciłam głową przerażona i zrobiłam krok w tył. Kol nie zwlekał dłużej. Mocno chwycił mnie za ramię i szybkim krokiem zaczął przemieżać pusty korytarz szkolny. Jego uścisk odciął mi krążenie. Zostaną mi siniaki. Brutalnie ciągnął mnie za sobą, narzucając niemiłosierne tępo.

- Kiedy kilkaset lat temu zabiłem Ester myślałem, że moje problemy się skończyły. Ale nie. Pojawiłaś się ty i zwiewałaś przede mną. Gdy dziesięć lat temu cię zabiłem wydawało mi się, że oto nadszedł koniec moich kłopotów, kochanie. Oczywiście, kolejne kilka lat zajęło mi znalezienie pieprzonego naszyjnika, który ty ukryłaś na końcu świata.- szarpnął mną i gwałtownie skręcił- Potem moja czarownica uwolniła w nim drzemiącą moc i złożyłem wszystkie ofiary. I wiesz co? Nadal nie złamałem klątwy- był więcej niż wściekły, a ja więcej niż przerażona- Nawet jej nie osłabiłem. Pewnie ma to zwązek z faktem, że nadal żyjesz!

Moje szpilki stukały o podłogę w jednym z Kalifornijskich liceów, a ja byłam przerażona. Wiedziałam, że Kol kiedyś dowie się, że żyje, ale nie podejrzewałam, że zdarzy się to tak szybko. Stawiałam na kilka stuleci, a nie kilka marnych lat.

- Jeśli chcesz mnie zabić, zrób to teraz- wyszeptałam

- Kuszące- stwierdził- Ale nie, Lucette. Najpierw cię trochę podręcze.

Powiedziawszy to wepchnął mnie na salę gimnastyczną, a drzwi trzasnęły.

Przyciągnął od razu uwagę wszystkich zebranych, którzy spojrzeli na mnie pytająco.

- Witam, maturzyści. Niech nikt nie opuszcza sali. Ja i dorga Lucy musimy wyjaśnić sobię parę rzeczy i potrzebujemy świadków, prawda, kochanie?- uśmiechnął się do mnie

- Idź do diabła, Kol- spanęłam

- Pamiętam te słowa. Powiedziałaś to tuż przed tym jak UMARŁAŚ- odparł

Później zilustrował całą salę wzrokim i wskazła na Kate i Nicka.

- Podejdźcie.

Posłusznie spełnili poleceni. Nawet się nie opierali. Kol był potężny, dużo potężniejszy ode mnie. Słabo. Wręcz beznadziejnie.

Kate i Nick stanęli przede mną.

- Za każdym razem, gdy nie spodoba mi się odpowiedź Lucy zdasz jej ból- nakazał Kol

- Kol, nie. Nie musisz ich krzywdzić!

- Jak to nie? Tak będzie lepiej. Zabawa się zaczyna- uśmiechnął się

Kol usiadł na krześle, które kazał sobie przynieść, niczym na tronie. Zatroszczył się również o krzesło dla mnie. Siedzieliśmy dokładnie na przeciwko Kate i Nicka. Kol wziął moją rękę w swoją, co nie podobało mi się. Napawał mnie obrzydzeniem.

- Więc, Lucy... Powiedz mi proszę jakim cudem jeszcze żyjesz?- spytał

- Pierdol się- odparłam

Kol uśmiechnął się i pokręcił głową, a następnie dał znać Nickowi, który chwycił nóż ze stolika. Starał się walczyć, ale w końcu i tak wbił go w rękę Kate, przebijając ją na wylot. Jej płacz i krzyk ponósł się po całej sali.

- A teraz?

- Wystraczyło proste zaklęcie- głos mi drżał z wściekłości

Po co mu mówiłam? Co mnie obchodziło ich życie? Najwyraźniej jednak coś, bo odpowiedziałam na pytanie. Później będę się przekonywać, że to dlatego, żeby nie słuchać jej wrzasków.

- Jakie?

- Jak wtedy, gdy kogoś przemieniasz. Przed zabiciem i wykonaniem rytuału- odparłam

- To teraz coś trudniejszego, dlaczego naszyjnik nie działa? Dlaczego moc się nie uwolniła?

Zamilkałam. Uśmiechało mi się jeszcze pożyć. Choć już nie wiem. Kol znów skinął na Nicka i ten zranił Kate w drugą rękę, a następnie nogę. Nie odniosło jednak to na mnie już żadnego skutku. Widząc to, postanowił zmienić taktykę.

- Zabij go- wskazł palcem na chłopaka

- Mówisz do mnie?- spytałam z drwiną

- A do kogo, kotku? Do krasnoludków?

- Nie zrobię tego, Kol. Nie masz nade mną żadnej władzy- powiedziałam z ironią w głosie

Mężczyzna wstał i pociągnął mnie za sobą. Złapał moją twarz w swoje dłonie i zmusił bym spojrzała mu w oczy.

- Zabij go- powtórzył

Poczułam nieodpartą chęć zrobienia tego co kazł i nim się obejrzałam, już rozrywałam szyję Nicka. Ciało upadło mi pod nogi. W środku byłam przerażona. Może mnie zahipnotyzować, jak zwykłego śmiertelnika. Na zewnątrz byłam jednak oazą spokoju.

- I co, Kol? Myślisz, że to coś da? Zabijałam nie raz.

Musiałam go zdenerwować, gdyż zamachnął się, uderzając mnie, a mnie odrzuciło w tył. Policzek mnie piekł. Uderzenie wyduciło z oczu kilka łez, które spływały teraz po policzkach. Kol podszedł do mnie szybkim krokiem i przykucnął, łapiąc mnie za gardło.

- Jeśli nie odpowiesz na moje pytanie, będę się tobą żywił i żywił, ale nie pozwole ci umrzeć. I gdy odzyskasz siły znów to zrobię. I tak ciągle. Przez wieczność, mamy czas.

Perspektywa tego zmusiła mnie do mówienia lepiej niż cokolwiek innego.

- Nie uwolniłeś mocy, bo jej tam nie było- szepnęłam

- Co masz na myśli?- zmarszczył brwi

- Przelałam moc z naszyjnik w siebie przed śmiercią. A ze mnie mocy nie da się uwolnić- odparłam, a na końcu w moim głosie pojawiła się nuta satysfakcji.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • wolfie 04.11.2015
    Wybacz, że nie zostawiam komentarzy pod Twoim opowiadaniem, ale ostatnio brakuje mi czasu. Rozdział bardzo ciekawy. Dużo akcji i dawka adrenaliny przypadła mi do gustu. Przejrzyj rozdział w poszukiwaniu błędów ortograficznych (był 1 lub 2) i literówek. Zostawiam 5 :)
  • Katerina 04.11.2015
    Liczy się, że do mnie nadal zaglądasz. Przepraszam za błędy, musiałam je przeoczyć. :)
  • Angela 04.11.2015
    Fantastyczny rozdział, przeczytałam jednym tchem. I teraz nasuwa się jedno pytanie, co dalej? :) 5
  • Katerina 04.11.2015
    Bardzo mi miło :) postaram się odpowiedzieć jutro na twoje pytanie ;)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania