Poprzednie częściKsięga Żywiołów I

Księga żywiołów II

~Lily~

-To nie twoja wina, ja powinienem cię przeprosić - na te słowa moją twarz zalał rumieniec. Kątem oka zobaczyłam, że się do mnie uśmiecha. Czy naprawdę wyglądałam tak śmiesznie? Chcąc uniknąć dalszej rozmowy powiedziałam

-Muszę już iść, śpieszę się do szkoły - i uciekłam. W drodze do szkoły cały czas miałam w głowie jego imię. Zdążyłam przed dzwonkiem w ostatniej chwili. Na lekcjach nie mogłam pozbyć się obrazu jego zabójczych oczu. Po męczącym dniu w szkole zarzuciłam torbę na ramię i wyszłam, a po chwili przeżyłam szok - jak gdyby nic stał sobie przed budynkiem opierając się niedbale o drzewo. Po co tu wogóle przyszedł? Uśmiechnęłam się mimo woli i zaczęłam iść w jego stronę

~Matt~

No nareszcie jest. Nie wiem nawet po co tu przyszedłem. Wiedziałem już, że jest człowiekiem, co uniemożliwiało mi jakikolwiek kontakt z nią, ale i tak nie miałem nic lepszego do roboty. Zatrzymała się przede mną i powiedziała

-Hej - uśmiechnęła się lekko, przez co ja też wykrzywiłem usta w uśmiechu

-Cześć - odpowiedziałem. Nie wiedziałem co mam dalej mówić, bo zorientowałem się, że już nie patrzę na jej twarz, tylko dekolt. Chyba to zauważyła, bo patrzyła na mnie jak na debila. Zrozumiałem, że gapiłem się na nią za długo. Odwróciłem wzrok w stronę ulicy mówiąc - może cię odprowadzić? - to pytanie ją zamurowało. Trochę się zarumieniła. Nie wiem dlaczego to mnie tak ruszało, ale podszedłem bliżej. Nikt nigdy tak na mnie nie działał. Otrząsnąłem się po chwili słysząc w głowie głos

stary, opanuj się! to tylko kolejna, zwykła laska!

Zwykle ja tak oddziaływałem na dziewczyny, a nigdy na odwrót. Po chwili odpowiedziała

-Ok - szliśmy w milczeniu aż pod same drzwi jej domu, co mi niezbyt pasowało. Gdy je otworzyła coś już po raz drugi dzisiaj wpadło na mnie. Po kilku chwilach zobaczyłem jak śmieje się wołając - Lucy, chodź tu! - teraz ten biały kundel zszedł ze mnie i wskoczył na jej ręce. Pogładziła go po głowie, a mi powiedziała - przepraszam za nią - posłała mi szczery uśmiech

-Nic się nie stało, pójdę już - odpowiedziałem wstając

-Zaczekaj! - krzyknęła, a gdy się odwróciłem zarumieniła się - a ty gdzie mieszkasz? - patrzyłem na nią próbując coś powiedzieć. Przecież nie mogłem tak po prostu wyznać, że jestem tym "odmieńcem", więc odpowiedziałem

-Niedaleko, do zobaczenia - szybko zamknęła drzwi, a ja wyszedłem na ulicę. Szłem blisko muru, który oddzielał mnie od mojego świata. W lesie za miastem przeszedłem przez mur mała szparką. Znalazłem to przejście przypadkiem, a dzisiaj je wypróbowałem. I opłaciło się. Jeszcze chwilę po drugiej stronie szłem lasem, a później zobaczyłem już znaną mi wioskę. Wpadłem do piątego domu po prawej stronie w dzielnicy ognia i opadłem na łóżko. Mój spokój nie trwał długo, gdyż do pokoju wleciał jak błyskawica mój współlokator Luke

-Gdzie ty byłeś przez dziesięć godzin?! - krzyknął na co machnąłem ręką. To jeszcze bardziej go zdenerwowało

-Spoko, nie martw się tak mamusiu - posłałem mu rozbawiony uśmiech, na co złapał poduszkę ze swojego łóżka i rzucił nią we mnie - ała!

-To za te twoje zniknięcie debilu - uspokoił się i usiadł obok mnie. Podniosłem się na łokciu, a on zapytał spokojnie - to gdzie byłeś?

-Na przypadkowym spotkaniu - uniósł brew w pytającym geście na co dopowiedziałem - z nową koleżanką

-Koleżanką? - zaśmiał się na te słowa

-Co się tak szczerzysz głupku?

-Zwykle nie angażujesz się w takie coś - brzmiało to dwuznacznie i o to mu chodziło - przecież dziewczyny są dla ciebie jak zabawki - i kolejna celowa dwuznaczność. Posłałem mu zabójcze spojrzenie, na co wznióśł ręce do góry i poszedł na swoje łóżko. Po chwili już oboje spaliśmy

~Lily~

Gdy tylko zamknęłam drzwi poszłam uradowana pod prysznic. Ten chłopak wprowadził w mojej głowie niemałe zamieszanie. Po wyjściu z łazienki przebrałam się w piżamę i położyłam się z ulgą, że jutro sobota

***

Jak zwykle obudziła mnie Lucy. Gdy nie chciałam wstać wpakowała mi się pod kołdrę i polizała moją rękę. Wygramoliłam się z ciepłego łóżka i poszłam do kuchni. Smażąc jajecznicę usłyszałam dzwonek do drzwi. Dokończyłam przygotowywanie śniadania i poszłam otworzyć. W drzwiach stał nie kto inny jak Matt...

Średnia ocena: 3.8  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (5)

  • Anonim 23.05.2015
    Dobra dałem to 4/5, ale wciąż brakuje mi tej magii obiecanej w pierwszym zdaniu poprzedniego story.
  • Zaczarowana 23.05.2015
    Spokojnie wszystko w swoim czasie ;-) Ale będziesz musiał trochę jeszcze poczekać Jared :-)
  • Anonim 23.05.2015
    To dobrze. Będę śledził wątek ;)
  • ukaszeq 23.05.2015
    Czekam na żywioły. :) Stylistycznie fajnie, czyta się lekko, szybko.
    Zapraszam do mnie.
  • Sileth 24.05.2015
    Gdzie ten wyczekiwany przeze mnie wątek fantasy? Gdzie to co mnie zaciekawiło?
    Ten rozdział bez urazy, ale wygląda na słaby romans. Dobrze napisany, ale przewidywalny.
    Może tak bym się nie czepiała gdyby nie fantastyczny początek poprzedniej części.
    Gdzie ten mur ja się pytam? Gdzie magia?

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania