Poprzednie częściKto zabił Ethana Fella? - Prolog

Kto zabił Ethana Fella? 3 - Rozdział 1 - Porwanie

[Zaczynamy ostatnią odsłonę serii pt. "Kto zabił Ethana Fella?", a zarazem ostatnią serią na moim profilu. Najpewniej odejdę na baardzo długo, jednak postaram się komentować niektóre opowiadania innych użytkowników.]

 

Od tygodnia śnił mu się ten sam sen; żeglarz pozostawiony pośrodku wzburzonych wód, oraz zewsząd otaczająca go ciemność. Nie lubił tego snu. Przypominał mu bowiem o dawno zapomnianych wydarzeniach z przeszłości, do których wracać już nie chciał. Mężczyzna był bliski utonięcia, gdyż w okręcie drastycznie zaczął się podnosić się poziom wody. Cały pokład powoli zaczynała pochłaniać salwa brunatnej wody, wypychając żeglarza na maszt, by krótko potem utonął.

– Finn! Wstawaj, skarbie, bo śniadanie czeka przy stole. – Dotarł do niego delikatny kobiecy głos, nieco zachrypnięty i przyćmiony, ale wciąż na tyle ostry, by przebić się przez chwilowe otępienie – No już!

– Idę...idę – zawołał, przecierając leniwie oczy – Która właściwie jest godzina? Szósta?

– Jest ósma trzydzieści – poprawiła – Za pół godziny powinieneś odebrać Brada ze szkoły.

– A dopiero do niej nie poszedł? – odparł, chwytając karton z sokiem pomarańczowym i spoglądając na twarz kobiety, swojej żony.

Anette poznał jakieś dwa lata po ogromnym sztormie w Mapleland, tym, co zrównał niemalże całe miasto z gruzem. Pracowała wtedy w małym kiosku nieopodal szkoły podstawowej i jakieś cztery przecznice od ogromnej galerii ze sklepami. Ile ich było? Finn nie pamiętał, a raczej pamiętać nie chciał, bowiem od liczb zawsze bolała go głowa. Poprosił ją wtedy o cotygodniowy egzemplarz gazety z wiadomościami oraz kilka książek mistrza grozy, Kinga. Kobieta, będąca fanką literatury grozy(oraz muzyki z lat osiemdziesiątych) szybko znalazła z nim parę tematów do rozmowy i tak się jakoś złożyło, że dostał od niej numer telefonu. Potem nadeszła kolej na kolację w drogiej restauracji, krok z pozoru oklepany, lecz nie mniej efektywny. Rodzice przyszłej panny młodej mieli, jak z resztą wszyscy rodzice, pewne obawy, ale po setkach, jeśli nie tysiącach nalegań, w końcu przystali na ślub.

– Poszedł – potwierdziła – Jednak wszyscy nauczyciele zachorowali i obecnie przesiadują zamknięci w domach...A właśnie...nie zapomnij po drodze zajść marketu i kupić trochę masła i ze dwa kartony mleka, ostatnio jakoś szybko się opróżniają.

– Tak jest, szefowo! – Ucałował ją w policzek i chwycił dwie pajdy chleba.

Anette potrafiła czasami być władczą osobą o bardzo specyficznym, a niekiedy kontrastywnym charakterem. Jednego dnia potrafiła zrobić awanturę o byle niepozmywane talerze, innego była uosobieniem stoickiego spokoju. Panna Anette Fell, wtedy jeszcze Perkins, posiadała wiele dziwnych upodobań w tym miłość do złotej biżuterii. Przez to Finn wysunął pewien zabawny wniosek; mianowicie stał się drugim Edypem*

– O, a to co? – zawołała zdziwiona – Zegarek przestał ci działać, może wezmę go do zegarmistrza?

– Nie ma potrzeby, sam to zrobię. Dobra, idę, bo za godzinę mam być w pracy.

– Kolejny pracowity dzień, co?

Uśmiechnął się blado.

– Na to wygląda...Praca na magazynie nigdy nie była prosta... – odpowiedział, zakładając długi płaszcz, po czym wyszedł z mieszkania. Mówił prawdę. Ta praca naprawdę wykańczała zarówno jego plecy, jak i ręce, a w dodatku pensja ledwie wystarczyła na wynajem mieszkania, co tu mówić o zakupie jednego na własność. Pani Fell przebywała głównie w domu i przeglądała setki ofert pracy dziennie, licząc na znalezienie czegoś odpowiedniego do swego wykształcenia i umiejętności. Czas leciał, a efektów po dziś dzień było niestety brak.

Jego twarz popieścił delikatny letni wiaterek, a panująca na dworze pogoda mimowolnie wywoływała na twarzy czterdziestolatka uśmiech. Pamiętał, jak za młodu zwykł porankami chodzić z kolegami na treningi siatkówki, a popołudniami na amatorski kurs strzelania z buntowniczym przyjacielem. Jednak teraz, dorosłość, praca oraz rodzicielstwo stały się jego nową rzeczywistością. Zgadza się, wyjątkową, lecz szarawą rzeczywistością, a na dodatek wszystkie te sny o śmierci zdawały się nie mieć końca. Swoją drogą, Finna bardzo intrygował ten temat. Śmierć. Przepełnione enigmatycznością słowo, którego wzmianka karci wszelkie istnienie, a wszystko przez brak jego zbadania. Może miał depresję, a może był to ten słynny kryzys wieku średniego? Sam nie miał pojęcia, natomiast pewien był jednego; bał się śmierci i to w cholerę!

– Dokąd chce pan jechać? – Z transu wyrwało go pytanie kierowcy busa.

– Okolice osiedla piekarzy

– To będzie dolar dwadzieścia.

Fin podał parę banknotów i po odebraniu reszty zajął miejsce siedzące tuż przy oknie. Podróże busem z zasady bardzo się dłużyły, a wszystko za sprawą panującego roku szkolnego i konieczności zatrzymania się na dziesiątkach przystanków. W końcu jednak dotarł na miejsce swojej destynacji, a wtedy pokonał kilka wąskich uliczek i znalazł się przy szkole swojego syna. Nie czekając zbyt długo wszedł do środka i po spytaniu o numer sali wszedł do środka.

– Tato! – zawołał Brad, podbiegając do drzwi – Przyszedłeś mnie odebrać?

– Tak, mama powiedziała, że nie ma sensu cię teraz wysyłać do szkoły, ponoć spora część nauczycieli zachorowała...A poza tym – dodał – Wiesz. iż nie chcę przeciwstawiać się twojej matce, prawda?

– To prawda... zachorowała spora część naszych nauczycieli – zawołała kobieta o długich blond włosach – Jak tak dalej pójdzie to będziemy musieli zamknąć szkołę.

– Jest aż tak źle? – zbladł.

– Niestety – potwierdziła – Żyjemy w bardzo niepewnych czasach, a teraz brakuje nam nauczycieli...

– Bradziu, wyjdź przed szkołę i poczekaj chwilę, a ja tu porozmawiam, dobrze? – Brad tylko przytaknął i posłusznie opuścił szkołę – Proszę mi powiedzieć jak sprawuje się mój syn...

Nauczycielka zastanowiła się chwilę zanim podała odpowiedź.

– Pański syn jest jedną z może sześciu osób, które dalej odbywają zajęcia w tej klasie, ale daje sobie radę dobrze, na ostatnim sprawdzianie dostał B-**

– Dobrze, muszę iść, bo naprawdę spóźnię się do pracy.

– Nie ma żadnego problemu – Odbiera telefon – Słuchaj, Caroline...Dobrze...Tak

Finn pośpiesznie wyszedł przed szkołę, lecz nigdzie nie widział swego syna.

– Brad! Gdzie jesteś, Brad! – wołał, aż zauważył telefon swego syna. Dzwonił. – Słucham

– Nie martw się, Fell – powiedział zachrypnięty głos – Twemu synowi nic nie jest, ale radziłbym byś uważał co mówisz...

– Porwałeś go!

– Nie – zaprzeczył – To nie porwanie, a....ratunek – Połączenie się skończyło.

Finn Fell padł na kolana, podczas gdy znienacka zebrało się na deszcz. Powoli cały przemoknął, czując, jak pokład jego małego okrętu powoli tonął.

 

* Edyp * Główny bohater "Król Edyp". W zamian za rozwiązanie zagadki sfinksa, ofiarowano mu rękę własnej matki.

** B- ** Nasze 5-

Średnia ocena: 4.5  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Narrator 21.09.2020
    Czytając trochę się pogubiłem, jak ten tonący na początku.
  • DEMONul1234 21.09.2020
    Trochę się pogubić można, jeśli nie czytało się poprzednich opowiadań ^^ Co do odsłony 3 to trochę naprowadziłem już na trop, kto wychwyci ten się domyśli ^^

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania