Kto zabił Ethana Fella? - Rozdział 3
[Zauważyłem, że ta seria jest z jakiegoś powodu klasyfikowana do poprzednich opowiadań, jak pewnie widzicie z "poprzednie części" tak jednak nie jest. Jeśli macie to zamiar czytać, polecam wejść na mój profil i stamtąd wybierać rozdziały.]
Za kilka tygodni powie władzom, że to właśnie przez te durne programy typu reality show nie zdołała dostrzec, że coś było nie w porządku. Krótko po wyjściu swego męża do pracy, Marge wstała, przygotowała dla syna śniadanie i z małą nadzieją liczyła, że po włączeniu telewizora na kanale siódmym pojawi się jej program. Tak jednak nie było. Na nieproporcjonalnie małym wyświetlaczu pojawiła się końcówka meczu bejsbolowego, której przeczekanie uznała jako zło konieczne. Wkrótce pojawiła się przerwa na reklamy. Ruszyła w tym czasie do kuchni i otworzywszy szafkę wysoko nad nią, wyciągnęła plastikowe opakowanie z mieloną kawą, której picie przyjęła jako rutynę.
- A to co? - wyszeptała na głos, gdy zobaczyła prawie puste pudełko - Czy Ethan zapomniał ją kupić? Zwykle to robił...
Stała tak trochę w ciszy po czym wsypała resztki brązowego proszku do kubka i wszystko zalała falą zagotowanej wody. Otworzyła powoli lodówkę i po usłyszeniu charakterystycznego "cpyknięcia" chciała wyciągnąć coś jeszcze, ale wtedy zdała sobie sprawę, że w lodówce mało co było. W małej szufladce zauważyła kilka puszek napoju gazowanego syna, masło roślinne, karton na wpół wypitego mleka oraz tygodniowy ser żółty, który zdołał już zeschnąć. Zawsze to jej mąż robił zakupy i dbał, by wszystkiego było pod dostatkiem... Słyszała jak Finn otwiera drzwi swojego pokoju, a następnie zbliża się do niej ziewając.
- Dzień dobry, mamo - zawołał cały rozczochrany i niewyspany.
- Cześć synku, dzisiaj masz trening, co?
- Dopiero za dwadzieścia minut... - Wzruszył ramionami i zaczął pakować przygotowane wcześniej kanapki.
W ten czas jego matka zasiadła wygodnie na fotelu, mając oczy na wprost telewizora i przyglądała się z uwagą reklamie pewnych kosmetyków nieznanej jej dotąd firmy. Przypomniało jej to o pracy, którą za młodu chciała robić, jednak trudna sytuacja rodzinna sprzed tych siedemnastu lat, a potem ciąża i nie dokończenie edukacji sprawiły, iż owe marzenie stało się jedynie mrzonką. Czasami wracała wspomnieniami do małej wsi, w której to mieszkała pod opieką dziadków oraz swojej matki, lecz te wspomnienia były w większości nieprzyjemne. Pamiętała natomiast pewnego zalotnika imieniem Szymon, który był - przynajmniej w jej mniemaniu - polakiem. Interesował ją, choć sam nigdy nie wykonał żadnego ruchu by ją zdobyć. Wkrótce jej platoniczna miłość została zaprzepaszczona przez wyprowadzę i ucieczkę z domu, a krótko potem poznała Ethana.
- Mamo! - zawołał ją syn, podirytowany brakiem uwagi matki.
- T-tak?
- Idę na trening! Wrócę jakoś wieczorem - Wyszedł.
Marge siedziała jeszcze cicho i nawet nie zwróciła uwagi na to, że jej ukochany program miał się zacząć, uroniła jedynie łzę. W ciszy pojękiwała o tym, jak jej życie mogłoby być lepsze niż teraz. Chciała by wtedy Szymon ją dostrzegł i by razem gdzieś się udali z dala od tych wszystkich przymusów. Ilekroć tak myślała, dochodziła za każdym razem do tej samej smutnej prawdy. Była z Ethanem by przetrwać. Z początku naprawdę myślała, że coś z tego może być, ale im dalej w las tym bardziej jesteś świadom utraty drogi powrotnej. Miała zamiar wstać i zrobić sobie coś do zjedzenia, jednak usłyszała rytmiczne pukanie do drzwi. Za drzwiami stała pani Kish, w zdobionej kwiatkami bluzce i z ulokowanymi siwymi włosami, które docierały jej za ramiona.
- Czy coś się stało? - spytała Marge.
- Nie, nie - zawołała, machając powoli dłonią - Tylko ma tu pani kilka listów, listonosz zostawił je parę godzin temu i wygląda na to, że nikt ich z państwa nie *kaszle* przepraszam, widział.
- Dziękuję pani - zawołała i skryła się ponownie w swoim domu...
Ethan wrócił do swojego mieszkania o tej samej porze co kiedyś, licząc, że jego żona nie nabierze żadnych podejrzeń. Wytarł buty o wycieraczkę i z udawaną miną zmęczenia wszedł do środka, spodziewając się jedzenia i całusów od żony.
- Kochanie, wróciłem! Ciekawe co dziś robisz na o-- przerwał, widząc, że Marge siedzi smutna na fotelu w salonie.
- Wytłumaczysz mi co to ma znaczyć? - spytała i rzuciła kopertą na stolik.
Był to list z wezwaniem do zapłaty...
Komentarze (14)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania