Poprzednie częściKto zabił Ethana Fella? - Prolog

Kto zabił Ethana Fella? 3 - Rozdział 4 - Desperacja

Słońce nie zdążyło jeszcze zajść, a całe ciało dorosłego Fella pociło się przez zużyte pokłady energii. Na kwadrans po odjechaniu żony ich jedynym samochodem, Finn podjął się ostatniej, choć desperackiej, próby na naprawienia swego największego życiowego błędu, czyli niedopilnowania syna. Ile tak już biegł? Stracił rachubę czasu już bardzo dawno temu i teraz liczyło się dotarcie pod adres prywatnego detektywa, na którego namiary trafił drogą internetową.

Z tego, co zdążył wyczytać online wynikało, że była to persona z dziesięcioletnim doświadczeniem zawodowym w sprawach związanych ze zdradami, kradzieżami, a przede wszystkim porwaniami. Ponadto, jego biuro miało, wedle, informacji, znajdować się w wysokim apartamentowcu, choć z jakiegoś powodu Fell w to wątpił.

O słuszności swego zdania przekonał się na krótko po przybyciu we wskazane miejsce i spojrzeniu w stronę budowli. Co jak co, ale nie był to żaden apartamentowiec, lecz prosty blok mieszkalny, którego wejście znajdowało się tuż za jedną z pomniejszych miejskich piekarni. Z jednej strony do mężczyzny docierała ostra woń przypraw oraz alkoholu, natomiast z drugiej, odór starych jaj i śmieci. Niepewny postawił parę kroków ku drzwiom wejściowym, a następnie wszedł do środka. Panowały tam egipskie ciemności, a na domiar złego ktoś pozostawił wiele motów i szczotek przez co przedostanie się dalej stanowiło istne wyzwanie. Miał się poddać, lecz od odwrotu odsunął go znudzony głos.

– Musisz zejść na dół – powiedział.

Finn otworzył kolejne drzwi, tym razem mniejsze, które prowadziły na dół, do piwnicy. Pokonawszy zdradzieckie stopnie, skręcił na dół, a na sam koniec wszedł do małego pomieszczenia z biurkiem, dwoma krzesłami i kilkoma innymi meblami.

– Co tak stoisz? Siadaj – wskazał palcem na małe krzesło – Kawy? Herbaty? A może chcesz wody?

– Spasuję – odparł, zastanawiając się czy dobrze trafił – Czy ja aby na pewno dobrze trafiłem?

Starszy o parę lat szatyn podwinął rękawy płaszcza i pochylił się ku rozmówcy.

– Skoro tu przyszedłeś to oznacza, że chcesz skorzystać z moich usług, prawda? – postawił na biurku filiżankę kawy i wrzucił do niej pięć kostek cukru – Nie krępuj się i mów co ci leży na duszy, Damon cię wysłucha.

– Więc...nazywam się Finn Fell i chciałbym prosić o pomoc w znalezieniu mego syna – zaczął niepewnie.

– Chłopak zaginął czy został porwany? – zapytał, marszcząc czoło z powodu kawy.

– Został porwany – odpowiedział –Porywacz krótko potem powiedział, że to nie porwanie, a "ratunek", cokolwiek to znaczy...

Finn opowiedział mu swoją historię, starając się, by nie przeoczyć choćby najmniejszego szczegółu, natomiast Damon nieustannie się w niego wpatrywał. Fell poczuł, iż serce zaczyna mu wariować, lecz zapominając o oddechu mówił dotąd, aż w końcu doprowadził historię do końca.

– Musi być to ktoś, kto cię zna – podsumował wszystko detektyw – Wątpię, by nieznajomy zadał sobie trud dzwoniąc do ojca ofiary, a nadto nazwał porwanie ratunkiem, nieprawdaż? – wziął kolejny łyk kawy. – Nie masz żadnych podejrzeń, prawda?

– Nie – zamyślił się głęboko – Proszę przyjąć mój zegarek jako opłatę za pańskie usługi, tylko tyle mogę ofiarować – zdjął zegarek i wręczył go detektywowi – Ale co teraz zrobimy?

– To chyba oczywiste...Zorganizujemy pułapkę!

 

***

George dotarł w końcu do swego domu na skraju wioski, a następnie zaczął się pakować. Biorąc pod uwagę brak prawej dłoni, ta prosta czynność trwała ponad kwadrans.

Nie potrafił nawet klarownie myśleć nad tym, co usłyszał w telewizorze, bowiem zaślepiał go zarówno smutek jak i złość na Finna Fella, który wiele lat temu nie tylko oszukał go, podszywając się pod kogoś innego, ale i spowodował śmierć wielu jego ludzi, jak i utratę znaczącej części jego ręki. Teraz był sam, więc wystarczyło tylko wsiąść na konia i gnać w stronę miasta. Podróż miała trwać paręnaście godzin, jednakże podstawowe uczucia czyniły całe staranie wartym.

 

***

– Halo, kto mówi? – Spytał Finn, opuszczając biuro detektywa.

– To ja – odparł głos – Natomiast ty bacznie uważaj na ton...Twój syn jest cały i zdrowy i jeśli chcesz go uratować to rób to, co ci powiem.

– Czego więc chcesz?

– Nie jestem potworem – odpowiedział – Więc dam ci szansę na spotkanie z synem, musisz tylko zrobić dla mnie pewną rzecz... – głos ustał na parę sekund – Chcę abyś zabił Damona Lufta...

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania