LBnD -2 - Rzeczywiście, drink, nie?
Wigilia w gronie znajomych zaczęła się niewinnie: barszcz, uszka i śmieszny napój, który miał smakować jak dzieciństwo, a pachniał jak błąd systemu. Po trzecim łyku choinka zaczęła oddychać, a karp poprosił o papierosa.
Halucynacje wjechały punktualnie. Anioł Stróż miał oczy jak płyty CD i tłumaczył, że to normalne, tylko święta w wersji reżyserskiej. Na pasterkę poszliśmy jak w Trainspottingu: szybkim krokiem, w slow motion, przez klatkę schodową pełną reniferów z Glasgow. Organista grał techno, ksiądz wrzeszczał "ręce w górę!", a Jezus kiwnął porozumiewawczo.
Pobudka 27-ego. Sucho w ustach. W telefonie zdjęcie: ja, opłatek, różowy drink i napis „Wesołych halucynacji skurwysyny".
Komentarze (4)
Fabuła wporzo, znaczy anglikański?
Wesołych kurwa.
Z Glezgoł to pewnie - kursywy, czyż nie, mother-fucking...
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania