Łowczyni- Rozdz.1

-Kaori, bardzo mi przykro że pamięć cię zawodzi. To nie do pomyślenia. Jeżeli chcesz się nauczyć jak z Nami walczyć, powinnaś pamiętać takie rzeczy tak samo jak pamiętasz te swoje zabawne modlitwy które wypowiadasz z dziesiątkami innych katolików na tych idiotycznych co niedzielnych mszach.

 

-Nic ci do tego jaką religię wyznaję. Nie musisz jej w ogóle oceniać. Po prostu mi przypomnij po co robisz te swoje cholerne podchody.

 

-Ostra jak zwykle. I bardzo dobrze, mordercy powinni tacy być.

 

-Goń się Riley. Robię to tylko po to aby móc się wybronić przed tą waszą nocną hołotą regularnie zagrażającą tej szkole.

 

-Jasne. Od kiedy to tak ci zależy na tej szkole co?

 

-Po prostu zrozumiałam że to bezsensu aby tyle dzieciaków miało zostać przekąską dla jakiejś bandy spragnionych krwi bestii.

 

-Oczywiście. Dosyć długo ci zajęło domyślenie się tak oczywistej rzeczy Kao. – zauważył złośliwie, posłałam mu najmroźniejsze ze swoich spojrzeń, po czym zza siebie wyrzuciłam cztery najostrzejsze z mojej kolekcji sztylety. Zaskoczony gwałtownością i bliskością broni Riley odskoczył kilkanaście metrów w głąb korytarza.

 

-Doskonale Kaori. Jestem bardzo zadowolony z twoich postępów. Uczysz się bardzo szybko.-przemówił w kilka sekund wracając do mnie z czterema sztyletami w dłoni. Naturalnie wyszedł z tego bez szwanku. Zwrócił mi noże, które podobnie jak poprzednie spoczęły w jednej z moich licznych kieszeni.

 

-Ćwiczyłaś?-zapytał unosząc brwi w oczekiwaniu. Uśmiechnełam się zaczepnie.

 

-Jasne że tak-odpowiedziałam zaskakująco łagodnym głosem który w niczym nie był podobny do tonu którego używałam poprzednio.

 

-Bardzo dobrze.-dodał całując mnie w czoło.

 

-Prosiłam cię żebyś tego nie robił. Nie jesteśmy parą, i zapewne nigdy nią nie będziemy. Zrozum to wreszcie.-rzuciłam nadając głosowi stanowczego brzmienia.

 

-Gwarantuję ci że będziemy, daj mi trochę czasu.

 

-Tylko po co Railey? Nie chcę z tobą chodzić, to co było kiedyś już nie ma dla mnie znaczenia. Pozostańmy przyjaciółmi tak jak nimi byliśmy nim skończyłam 15 lat, i postanowiłam coś zmienić w swoim życiu.

 

-Mogę spróbować, ale wzbudzasz we mnie tak gwałtowne emocje, że nie jestem pewien czy mi się uda nad nimi zapanować.

 

-Doceniam że w ogóle masz chęć próbować.

 

-Tak wiem.-dodał smętnie, a jego oczy zmieniły barwę z intensywnie zielonej na matowo szare. Westchnęłam. Riley był bardzo trudnym przypadkiem. Kiedy miałam 13 lat, zamarzyło mi się chodzenie z jakimś chłopakiem. Railey od początku naszej znajomości wyraźnie czegoś ode mnie oczekiwał. Wiedziałam że musi tu chodzić o coś o wiele większego niż przeciętna przyjaźń. Chciał ze mną chodzić, podobałam mu się. Odkąd zaczęliśmy zacieśniać naszą znajomość pod czas treningów, długo nie musiałam czekać na jego wyznania. Nastąpiły one bardzo szybko, bo już po dwóch dniach od rozpoczęcia treningów. Zmęczeni po walce postanowiliśmy coś zjeść, padło na klimatyczną knajpkę w centrum miasta. Podczas jedzenia Railey zaczął mnie zagadywać o chłopaków, czy jestem zajęta, jaki jest mój ideał ,jakie kwiaty lubię, jaką muzykę itd. W końcu po setce niepotrzebnych pytań, przyjął poważny wyraz twarzy i zdradził mi swój nie dość dobrze kryty sekret, że chciałby się ze mną spotykać. Zgodziłam się tylko ze względu na ciekawość. Choć nie był on przeciętnym chłopakiem, i dziewczyny za nim szalały ,ja nigdy nie chciałam niczego więcej po za przyjaźnią. Z początku Railey nie poznał się na tym że gram, że ten związek tak naprawdę jest naciągany. Grałam bardzo dobrze, całowałam się i przytulałam z nim ,umawialiśmy się do kina, na pokazy tańca ,i do knajpek na kolacje we dwoje.Chłopak był szczęśliwy,i dumny z osiągnięcia celu.Jednak, jako że byliśmy dobrymi przyjaciółmi,poczucie winy wierciło we mnie dziurę która po trzech miesiącach gry stała się tak wielka że nie umiałam zrobić nic poza przyznaniem się do kłamstwa.Kiedy się dowiedział nie wyglądał na zaskoczonego,ani tym bardziej zdradzonego.Przyjął prawdę z rezerwą,nie zdradzając emocji.Niestety nie udało mu się ukryć ich przedemną.Od urodzenia potrafiłam manipulować emocjami,i wyczuwać je bezpośrednio z umysłu.Tak więc dokładnie znałam każdą towarzyszącą Mu w tym momencie emocje.Było ich bardzo wiele;gniew,rozżalenie,zawód i ból to tylko ich namiastka.Poczułam się wtedy bardzo winna i głupia.Śmiertelnie go uraziłam,i wiedziałam czego mogę się spodziewać.Byłam pewna że On ode mnie odejdzie,że mnie porzuci tak samo jak zrobił to mój ojciec.Nie obwiniałabym go za to,po prostu pozwoliła bym Mu odejść.W końcu sama sobie na to zasłużyłam.Jednakże na to co faktycznie zrobił nie byłam wogóle przygotowana.Uśmiechnął się do mnie ciepło przez mgłę swoich emocji,i powiedział:No cóż. Teraz nie mogę cię mieć,ale to wcale nie oznacza że nie będę mógł kiedyś spróbować tego znowu,prawda? I wierz mi że będę próbował.I będę starał się stać kimś,kto w końcu ci się spodoba.Pamiętam dokładnie jak się wtedy poczułam,jakie wrażenie zrobiły na mnie jego słowa.Poruszył gwałtownie całe moje serce,powodując że do oczu zakradły mi się dwie słone łzy.Otarł je czułym,romantycznym gestem i posłał mi piękny,iście anielski uśmiech pełen delikatności i ciepła.

 

Doskonale pamiętałam ten uśmiech,zagnieździł się w moim umyśle na stałe.Jednakże nigdy więcej go nie zobaczyłam. Wtedy byłam jeszcze dzieciakiem,nie docierało do mnie jeszcze wiele rzeczy,ale akurat ta jedna chwila była jasna,wyraźna i zrozumiała.Była najpiękniejszą obietnicą:nigdy cię nie porzucę Kaori,i już na zawsze będziesz częścią mnie.Teraz byłam już całkiem inna, nie ostrożna, wredna, i nie sprawiedliwa. Railey był dla mnie niesamowitą osobistością,tyle razy źle go traktowałam,a on nadal czuł to samo co wtedy,kiedy mówił mi tamte poruszające słowa.Jego upartość i niczym nie przerywane dążenie do celu imponowało mi. Railey doskonale to wiedział, ale nie obnosił się z tym.Był uważny, i czujny.Za nic nie chciał aby ominęła go ta upragniona chwila w której się w nim zakocham.Powoli zaczynałam wierzyć w jego słowa,że z tego jego determinacji faktycznie zostanę jego dziewczyną.

 

-No rozchmurz się-rzekłam po kilku minutowym milczeniu.On jakby wybudził się z długiego,zimowego snu,a w jego oczach zalśniły radosne i żywe błyski.Nie potrafiłam się na to nie uśmiechnąć.Brakowało mi ich przez te kilka minut dłużących się niczym wieczność.Odwzajemnił mi się tym najcudowniejszym ze swoich uśmiechów, zaskoczona całkiem straciłam wątek. Railey spostrzegł moją dosyć niecodzienną reakcję i zaśmiał się lekko.

 

-Łatwo cię złamać wiesz?-zauważył na co ja wróciłam do swojego normalnego,niczym nie wyróżniającego się zachowania.

 

-Jesteś w sporym błędzie biedaku,w naprawdę dużych rozmiarów błędzie.-rzuciłam jadowicie.On tylko posłał mi swoje rozbawione spojrzenie.Nabrałam ochoty na to aby znowu rzucić w niego swoimi lśniącymi sztyletami,on tak zabawnie by wtedy odskoczył. Jednakże z trudem zrezygnowałam z tego jakże kuszącego zajęcia.Wyprostowałam się,i podniosłam dumnie głowę.Rozbawiło go to jeszcze bardziej,jednak w kulminacyjnym momencie swojego śmiechu gwałtownie go przerwał

 

-Co jest?-zapytałam od razu.Tak nagła przerwa nigdy nie była omenem czegoś dobrego.

 

-Ktoś idzie,lepiej żeby mnie tu nie zauważono.Do zobaczenia później skarbie-rzucił, słowem skarbie rozbudzając we mnie ogień tak silny że nie umiałam powstrzymać dłoni która samodzielnie wyciągnęła z jednej z kieszeni kolejny sztylet,i rzuciła go w stronę z której jeszcze kilka sekund temu roznosił się śmiech Raileya. Teraz nie było tam nikogo,a sztylet leciał dalej,przecinając w idealnej linii prostej powietrze i kierując się centralnie na zbliżającą się do mnie

 

C.D.N

Średnia ocena: 3.8  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • Lucinda 09.11.2015
    Może zacznę od pozytywów. Opowiadanie jest lekko napisane, fajne wprowadzenie, zaintrygowałaś mnie i ciekawa jestem, co będzie dalej:) Nie było jakiejś sztuczność i świetnie by się czytało (teraz przechodzę do tych minusów), gdyby nie błędy.
    ,,Uśmiechnełam się zaczepnie" - ,,uśmiechnęłam";
    ,,pod czas " - ,,podczas";
    ,, po za " - ,,poza";
    ,,przedemną" - ,,przede mną";
    ,,pozwoliła bym " - ,,-by", ,,-bym" itd. z czasownikami w formie osobowej pisze się łącznie, a więc ,,pozwoliłabym";
    ,,wogóle" - ,,w ogóle";
    ,,nie ostrożna, wredna, i nie sprawiedliwa" - ,,nie" z rzeczownikami łącznie, czyli ,,nieostrożna" i ,,niesprawiedliwa".
    Przed i po myślniku występuje spacja, tak samo po przecinku, kropce i innych znakach interpunkcyjnych, ale przed przecinkami nie ma (a co ci się zdarzało). Brakuje mnóstwo przecinków. Miałam je wypisać, ale w sumie musiałabym skopiować większość tekstu. Jeśli mogę ci coś doradzić, to licz orzeczenia. Każde z nich powinno być oddzielone spójnikiem albo przecinkiem. Zastanawiam się też jakim cudem nie piszesz przecinka przed ,,że", ,,żeby", ,,aby" itd., a piszesz przed ,,I", gdzie nie powinno ich być. Nie chcę ciebie tym w żaden sposób urazić czy coś, ale to taki dziwny zbieg okoliczności. Nie chcę cię też zniechęcić tym komentarzem do pisania (tym bardziej, że tekst jest naprawdę dobry), zawsze wypisuję błędy, bo uważam, że dzięki temu można się rozwijać. Popracuj nad tym, a będzie ok. Ja na pewno zajrzę do następnych rozdziałów i będę oprócz historii obserwować również poprawę techniki.
    Zastanawia mnie też końcówka. Czegoś tam brakuje. Powinnaś coś tam dopisać. Nie wiem czy od razu chcesz pisać w czyim kierunku leciał ten sztylet, ale jeśli nie konkretnie, to przynajmniej ogólnie coś powinno być.
    Dam 4 na dobry początek:) i życzę powodzenia w dalszym pisaniu:)
  • MiyuDarkenwoods 09.11.2015
    dzięki, miło że po raz pierwszy ktoś rzuca konkretne uwagi a nie jakieś bzdety, doceniam to, i to bardzo:D W końcu przydatna uwaga. Niedowierzam xd Naturalnie, postaram się w przyszłości zmniejszyć liczbę błędów, z przecinkami miałam problem od zawsze, co do nie obiecuję więcej ich nie pisać w taki sposób
  • MiyuDarkenwoods 09.11.2015
    dzięki, miło że po raz pierwszy ktoś rzuca konkretne uwagi a nie jakieś bzdety, doceniam to, i to bardzo:D W końcu przydatna uwaga. Niedowierzam xd Naturalnie, postaram się w przyszłości zmniejszyć liczbę błędów, z przecinkami miałam problem od zawsze, co do nie obiecuję więcej ich nie pisać w taki sposób.
  • comboometga 15.11.2015
    Jak napisała Lucinda - jest sporo błędów, głównie interpunkcyjnych i słownych, lecz widzę, że nakierowała Cię na dobrą drogę :) Musze przyznać, iż spodziewałam się fantastycznej historii - łowczyni elfka, strzelająca z kuszy w dzikim lesie, coś takiego ;) A tu patrzę i widzę całkiem coś innego :D Przyznam mojej koleżance rację, ponieważ tekst czytało się przyjemnie, gdyby nie błędy. Popracuj po prostu nad nimi i zastosuj się do rad, których Ci udzieliła, a na pewno będzie się pisać wygodniej i...będzie po prostu lepiej :)
    Trzymam kciuki i życzę powodzenia :) Idę zajrzeć do kolejnej części, ode mnie 4 ;)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania