Opowieści z mojego świata Zam12 – Emera10

To było jak niespodziewane wpadnięcie do zimnej wody. Nagle zaczęła postrzegać odmienny, a jednak ten sam świat. Jak w sennym marzeniu. Zmieniły się wszystkie kolory, dźwięki, doznania. Pojawiły się stare, a jednak nowe, bo intensywniejsze i zawierające więcej szczegółów aromaty. Patrzyła na to wszystko również jak we śnie; jakby spoza własnego ciała, a w głowie rozlegały się słowa i myśli, emocje niby jej, ale z przeświadczeniem, że nie jej.

Znalazła się w otoczeniu niewielkiej grupy stworzeń, których istnienia nie podejrzewała. Miała wrażenie, że jest jednym z nich, ani na moment nie przestając być sobą. To wrażenie uzasadniało cała resztę doznań. Niebo w kolorze niemal białym, zciemniałą do brązu zieleń roślin, delikatną ciemno czerwoną aurę wokół towarzyszących jej istot, które nie przypominały dziewczynie niczego co do tej pory widziała. Zam trudno było ocenić wielkość nie mając w polu widzenia niczego do porównania, miała jednak wrażenie, że stwory są większe od niej.

Podobieństwo do ludzkiej postaci zakłócał masywny ogon i potężnie umięśnione nogi zakończone pięciopalczastymi i szponiastymi stopami. Szczupły tułów i średnie na tle nóg, przednie kończyny, długo palce i także szponiaste. Głowa. Tu podobieństwo do ludzi było najmniejsze. Część twarzowa przypominająca głowę węża. Wąskie, ledwie widoczne oraz bardzo szerokie usta i pojawiający się co jakiś czas rozdwojony długi język, nos niemal nie wystający z twarzy i duże wypukłe oczy, bez powiek z pionową źrenicą. Wrażenie tym silniejsze, że istoty pokryte były gołą skórą a na głowie sterczały, niby rogi, wyrostki zakończone kulami. Stojąca w centrum postać przekazywała – zupełnie jak Pars pomyślała dziewczyna – słowa-myśli;

 

„Najstarsze przekazy o naszym życiu społecznym dotyczą czasu gdy - jako całkowicie pierwotne rodziny - żyliśmy prowadząc nieosiadłe życie. Od zawsze grupami rodzinnymi rządziły mocne, żeńskie osobniki, które w zamierzchłych czasach otoczone były samcami rywalizującymi o względy najmocniejszej. Poważnym problemem okazała się rosnąca agresywność samców, które - zwłaszcza w okresie, gdy trzeba było opiekować się młodymi osobnikami, potrafiły atakować nie tylko siebie nawzajem, ale i młode samice-opiekunki. Co gorsza zdarzały się przypadki kanibalizmu i atakowania potomstwa. Taki stan rzeczy spowodował, że wędrujące dotychczas rodziny zaczęły prowadzić osiadły tryb życia nastawiony na budowę gniazda zapewniającego bezpieczne wychowanie dzieci”…

- Rahrass!! Twój przekaz z koleżanką jest przeze mnie zauważony i zakłóca to, co próbuję wlać w wasze puste głowy! ‑ Mentorka Szkoląca Młode Królowe wyraźnie rozgniewana wróciła do wykładu.

„Pierwotna dominacja fizyczna nad samcami i stojącymi niżej, od dominującej, samicami powoli przekształciła się w coraz mocniejszy wpływ umysłowy. Dominujące zauważyły nie tylko wpływ wahań temperatury otoczenia na stereotypy zachowań, ale potrafiły same, w bezpośrednim kontakcie, wpływać na tyle intensywnie na stojące niżej w hierarchii osobniki, aby bezpieczeństwo młodych i gniazda wzrosło w widoczny sposób”…

- Rahrass jeśli jeszcze raz ośmielisz się zablokować mój przekaz nakazujący ci wchłanianie wiedzy - zostaniesz surowo ukarana! – Mentorka była wyraźnie rozzłoszczona.

Zam poczuła, że ona-Rahrass zdjęła blokadę mentalną. W duchu była z siebie zadowolona. Po raz kolejny stwierdziła, że blokowanie przekazów i nakazów mentorek, oraz wymuszanie czynności u innych sióstr sprawia jej coraz mniej trudności. Wrażenie, że śni było w tym momencie tak dojmujące, że potrząsnęła głową i pociągnęła się za włosy, których Rahrass nie miała. Zabolało. — To nie sen, to zawartość kuli, wiedza w niej zawarta. Niesamowite! - Pomyślała dziewczyna, a moment później wróciła wizja, która tym różniła się od poprzedniej, że sprawiała wrażenie relacji, a nie bezpośredniego przeżywania.

***

Nadszedł dzień Wyjścia. Rahrass, mimo ćwiczeń koncentrujących, słyszała piąte przez dziesiąte z przemowy pożegnalnej opiekunki grupy, która prowadziła ją i jej siostry od chwili gdy zaczęła rozpoznawać otoczenie.

… „Rahrass, do dziś uczennico! – mówiła opiekunka - Dawno, dawno temu pierwsze królowe ustanowiły prawa, które nie zmieniają się od pokoleń. Ty, przyszła królowo, będziesz ich przestrzegać jak wszystkie twoje poprzedniczki, bo prawa te wynikają ze znajomości zasad rządzących naszym rodzajem. Aczkolwiek jesteśmy jedynym gatunkiem, który pierwotny, wędrowny tryb życia zamienił na osiadły, zmieniając przy tym otaczające go środowisko na przyjazne dla siebie, to jednak mamy świadomość, że - jak inne żyjące na tym globie stworzenia - podlegamy ogólnym prawom rządzącym naszym życiem. Od pozostałych różnimy się jedynie tym, że mamy świadomość naszych uwarunkowań, oraz tym, że mamy nadzieję, że kiedyś w przyszłości będziemy potrafiły wpływać na te uwarunkowania.

Dziś przyszedł czas odbycia tańca godowego i opuszczenia gniazda. Wszystko czego zostałaś nauczona ma pozwolić ci założyć nowe gniazdo. Jeśli uda ci się przetrwać do dorosłości pierwszego pokolenia twoich córek i uzyskasz od twojej matki-królowej pozwolenie, to twoje gniazdo stanie się częścią naszej społeczności. Pozwoli też korzystać z pomocy w obronie granic twojego terytorium i umożliwi pretendowanie do tronu gdy nadejdzie właściwy czas. Wcześniej - jak zapewne pamiętasz - czeka cię nie tylko taniec godowy ale i - jeśli się spotkacie poza gniazdem - walka z twoimi siostrami. Przede wszystkim zaś konieczność znalezienia, a może wywalczenia, terytorium odpowiedniego do założenia swojego gniazda. Niech ci los sprzyja”…

***

Rahrass zdołała zapanować nad szokiem związanym z szaleństwem ostatnich godzin; hipnotycznym tańcem wokół wielkiego samca, amoku zbiorowego gwałtu na nim, oraz fal żądzy. Jej siostry zostały na arenie godów. Ona,  (pamiętając jedyne, niedawne spotkanie z królową i jej nauki) gdy tylko wniknęło w nią nasienie, z najwyższym trudem zerwała telepatyczny kontakt z otoczeniem i zataczając się wyszła z areny. W miarę jak oddalała się od areny godów - hipnotyczny przymus zbiorowego szaleństwa słabł i zanim doszła do Jedynego Korytarza prowadzącego do Bramy - ucichł.

Rahrass przywołała mapę terytorium. Przed jej oczami ukazała się tylekroć oglądana okolica Gniazda oraz okoliczne gniazda jej starszych sióstr i ich zewnętrzne granice. Królowa wskazała pretendentkom dwa miejsca na gniazda, a to oznaczało walkę między pięcioma pretendentkami, w najlepszym razie z jedną, w najgorszym - z czterema...

Już dawno temu, gdy uczono o otaczającym je świecie, Rahrass dokonała wyboru. Jej gniazdo miało znaleźć się w miejscu, gdzie niewielkie krzewy i wysokie trawy pozwalały żyć średnim roślinożerom i trochę od nich większym drapieżnikom, słabszym jednak od przerastających je Rahrass. Dodatkowo mały ale bystry strumień spływający z pobliskich gór spowodował obsunięcie się całego zbocza rujnując resztkę prastarego lasu. Tak więc na niewielkiej platformie leżały spiętrzone olbrzymie pnie nad którymi z jednej strony wznosiło się porosłe niedawno, wysokie urwisko. Drugą stronę platformy stanowiło zbocze lawiniska opadające stromo do płynącego nowym korytem potoku. Zwalone pnie ciągnęły się w górę biegu strumienia, aby wraz ze spadłym zboczem wzgórza stworzyły ze zwalonych pni i skalnego rumoszu naturalną ostrogę odrzucającą od zbocza bieg potoku. W dół oddalającego się od zbocza strumienia można było zejść z platformy po łagodnej pochyłości.

…Gdyby tylko udało się dotrzeć do zwaliska przed innymi…

Szybko ze stojaka wzięła Ostatni Zapas i ruszyła, po raz pierwszy samotnie, za Bramę. Kręcącym się przy Bramie Wartowniczkom rzuciła pożegnalnie swój obraz oraz przesłanie „pamiętajcie mój zapach” i ruszyła półbiegiem w kierunku gdzie słońce co dnia kończyło swój dzienny marsz.

***

Sześć dni temu przekroczyła Bramę i opuściła gniazdo. Trzy dni temu minęła ostatnie robotnice-wojowniczki starszej siostry. Nie została zaatakowana, ale wiedziała, że gdyby spróbowała pozostać na jej terytorium - niechybnie zostałaby zabita. Udało się także bezpiecznie uniknąć spotkania z wielkim Zębaczem. Zawróciła z obranego kierunku zostawiając wyraźny ślad aromatyczny i pobiegła w kierunku pasących się nieopodal roślinożerów. Zębacz oczywiście wybrał powolne i niemal bezbronne stwory zamiast pościgu za szybką mogącą się bronić zdobyczą. To była jej mocna strona - potrafiła przewidywać i wybierać sposoby realizacji planów. Górowała nad swoimi siostrami zarówno tym, jak i umiejętnością nawiązywania kontaktu mentalnego. Tylko ona jedna w gnieździe potrafiła nie tylko blokować przekazy królowej ale i zmieniać u Wartowniczek wydane przez królową rozkazy. Naraziło ją to kilkakrotnie na karę, ale wiedziała, że kara była bardziej formalnością pokazującą kto tu rządzi, niż próbą zniszczenia jej. Teraz, po sześciu dniach pospiesznej wędrówki, dotarła wreszcie do stóp pochyłości prowadzącej do olbrzymiej sterty pni na platformie.

 

Kolejne noce minęły na tworzeniu ufortyfikowanego gniazda. Pierwsze czego mogła się spodziewać to był atak. Udało się jednak usunąć zbędny materiał drzewny na tyle, że powstał wąski, łatwy do obrony korytarz i ciasna komnata. Świadomie przeszła na nocny tryb życia nie tylko ze względu na łatwiejsze łowy, ale i ze względu na przeświadczenie, że jej konkurentki będą chciały zaatakować tak jak je uczono - przed świtem.

Czas płynął o wiele za szybko. Zdobywanie zapasów żywności z równoczesną rozbudową gniazda nie było łatwym do pogodzenia z narastającym co dzień zmęczeniem. Na szczęście przyjęta przez Rahrass taktyka krótkich dziennych drzemek i nocnych rekonesansów przyniosła oczekiwany efekt : udało się zaskoczyć konkurentkę, a szpony wyostrzone przy pracy w gnieździe pozwoliły szybko zakończyć walkę bez zbędnych ran. To spotkanie zdopingowało ją do jeszcze większej czujności i do zwiększenia wydajności w przygotowywaniu gniazda. Niebawem za pierwszą, ciasną komnatą powstał kolejny korytarz i kolejna, tym razem duża komnata otoczona pięcioma powoli zapełniającymi się spiżarniami. W spiżarniach układała obok siebie sparaliżowane ofiary łowów. Jad którymi je zatruła spowodował, że ich metabolizm zwolnił wielokrotnie i mogły trwać żywe-nieżywe ponad rok. Rahrass nie ustawała w wytężonej pracy. Czekało ją jeszcze; wybudowanie w centralnej komnacie poidła, pułapek na drodze do gniazda, wyjść zapasowych na wypadek gdyby ona lub młode robotnice musiały uciekać, oraz dodatkowych pięciu komnat grzybowych i komnaty-latryny.

 

Wizja urwała się raptownie.

— Kula jest uszkodzona — odezwał się w głowie Zam mały smok — każde następne uruchomienie uszkodzi ją bardziej — dodał uprzedzając powstającą w głowie dziewczyny myśl, by powtórnie wrócić do treści przekazu.

Średnia ocena: 4.5  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (6)

  • Pasja 09.11.2017
    Dobry kierunek w myśleniu i w wędrówce, Zam podejmuje. W końcu jest kobietą. Choć stwory w kuli były większe od ludzkich postaci to pewne zasady przyjęły z życia człowieka lub być może odwrotnie. ,,podlegamy ogólnym prawom rządzącym naszym życiem"
    Zasady i nakazy dla przyszłej królowej i dominacja nad samcem czyż nie są nam znane. Znalezienie budowanie gniazda należało do samiczek? Może to dlatego, że pisze to mężczyzna, a może spojrzenie w przyszłość. I co dalej? Uszkodzona kula - czy Zam powróci do przekazu. Pozdrawiam
  • Karawan 10.11.2017
    Dziękuję za odwiedziny. Owa kula to kolejna opowieść, a właściwie fragmenty dla Czytających z których mają sobie sami poskładać bajkę. Czy ja to potrafię napisać? Nie wiem. Na razie Zam musi dowiedzieć się od Parsa co właściwie widziała, czuła itd. Pozdrawiam serdecznie. :)
  • Jared 23.11.2017
    Drogi, Karawanie. Wybacz, ze nie odpowiadam na meila, ale mam ostatnimi czasy, coz, nawal i zawal spraw na glowie. Jestem zainteresowany dalszym komentowaniem i braki nadrobie, kiedy tylko wroce do domu, gdyz aktualnie goszcze na Slasku :P stay in touch ;)
  • Karawan 24.11.2017
    Dziękuję za pamięć!! Jeśli to Dolny to mają świetne flaki w okolicy Kłodzka. Pozdrawiam serdecznie!
  • Karawan 29.11.2017
    Wchodzę ja sobie na opowi dzisiaj i cóż widzą oczy moje lekko ślepawe? Odpowiedź śliczna i z wnętrza mego ubogiego wysnuta com ją dwa dni temu (poprzedni odcinek) umieścił zniknęła jak zeszłomiesięczna kasa. Ponieważ nie jest to pierwszy przypadek dopuszczam dwie okoliczności; albo hadron jakiś hasa po opowi - co podwójne wpisy wbrew woli piszących się pojawiające nieco potwierdzają - albo też, do czego bardziej się skłaniam, moja wrodzona niezborność spowodowała była żem nacisnął nie to co trzeba i ...
    Dziękuję więc powtórnie za komentarz i od cichego protestu zacznę; "A gdybym skłamał?..." niestety tak być powinno. Zam jest przecież w oczach kupca i jego córki, chłopcem. To Czytelnik wie, że przebraną dziewczyną a dodatkowym zaplątaniem jest pomysł Askinów,by owego chłopca skryć pod przebraniem dziewczyny (czyli pozbawić kamuflażu noszonego od kilku lat).
    W odniesieniu do reszty uwag to delikatnie one napisane, ja dostrzegam to co kilkakrotnie mówiono; za mało detali, nie dupereli a detali kształtujących. Ritha np. napisała o swoim bohaterze, że chodzi za nią widok jego kowbojek stąpających po dużych białych kaflach i chwilę później dopisała parę słów tworzących komplet. To samo z dialogami. Ciągle mam poważny problem z notacją i zapisem. Notacja służy zapisaniu myśli, zapis powinien być przetworzoną, przemyślaną i poprawioną, a nade wszystko kompletną sceną. Tak u mnie nie jest.
    Gorzej, że gdy czytam com zamieścił, stwierdzam, że trzeba zrewidować koncept ;c. I na nic mi odkrycia, że moje wcześniejsze stanowisko iż treść ważniejsza od formy to nieprawda, bo forma może treść zamienić w bełkot lub zmienić całkiem sens wypowiedzi, skoro prostych wizji nie potrafię zapisać tak by Czytający widział to samo co ja. Dziękuję raz jeszcze i powoli pogrypowo wracam do pisania.
  • Jared 03.12.2017
    Karawan, w odniesieniu do Twoich uwag, przyszło mi do głowy jeszcze jedno. Nie wiem, czy to skutek czytania z tak dużymi przerwami czasowymi, czy moich (dość poważnych problemów) z koncentracją, czy może właśnie konstrukcji, pojawia się pewien problem. Mianowicie "to czytelnik wie" - przyłapałem się na nieudanej próbie rekonstrukcji tego, co zaszło w powieści do tej pory i chociaż może to być wina równie dobrze tego pierwszego (czasu) lub drugiego (dyscypliny), to myślę, że powinieneś dać Zam komuś kompletnie świeżemu i czystemu jak kartka, by sprawdzić, czy jest w stanie objętościowo objąć całe uniwersum w ciąg przyczynowo-skutkowy. Jak mówiłem, może to być moja wina, bo też patrzę w sposób bardzo zogniskowany na to, co czytam, ALE może też być przyczyną tego, że względnie rzadko mam u Ciebie evergreenowe fragmenty, wyjątkowo emocjonalne i szokujące terapie czytelnicze, które, bądź co bądź, zapamiętuje się najbardziej. Nie wiem, czy na zasadzie przemyśleń bohaterów, czy czegokolwiek innego, nie warto by raz po raz dokonać małego rozpoznania. Miałem coś podobnego u przeklętego Dukaja, który wprowadził jakąś idee neologizem po czym sobie szedł z fabułą dalej i byłem zmuszany do powrotów sto stron wcześniej, by dotrzeć do, idąc Mickiewiczem, samego "jądra gęstwiny".

    Wycofuje natomiast zarzut nieobrazowości narracji spod dziewiątki :D Tu było idealnie przedstawione i mógłbym tylko, co najwyżej zasugerować nieco mniej relacyjne zakończenie. Ogólnie rozdział bardzo wykładowy, trochę miałem skojarzenia z administracją-hierarchią społeczną w mrowisku, wszystko było w narracji proste i oszczędne, ale przy tym rozbudowane w stopniu zadowalającym, jeno mało skonkretyzowane - o tym dalej. Oh, ale miałem o zakończeniu mówić :D

    "udało się zaskoczyć konkurentkę, a szpony wyostrzone przy pracy w gnieździe pozwoliły szybko zakończyć walkę bez zbędnych ran." - rozpracowałbym to bardziej, ludzie lubią konkrety i bardziej się "ucieszą" z krótkiej szamotaniny zakończonej przebiciem pazurem tętnicy i, nie wiem, tańca zwycięstwa. Tymczasem sporadycznie nachodzi mnie wrażenie, że kreujesz bohaterów i ich zachowania bardzo ostrożnie, a w dodatku punkt narracji nie ogniskuje się od ogółu do szczegółu - choćby tu:

    "Czekało ją jeszcze; wybudowanie w centralnej komnacie poidła, pułapek na drodze do gniazda, wyjść zapasowych na wypadek gdyby ona lub młode robotnice musiały uciekać, oraz dodatkowych pięciu komnat grzybowych i komnaty-latryny."

    Szalenie by się przydało nieco węższe omówienie, np. jakiego rodzaju pułapki to będą. Można zaskoczyć czytelnika kreatywnym rozwiązaniem :D Póki co, to bym powiedział, ze Zam jest pół-Silmarilionem, pół-Drużyną Pierścienia. Ten rozdział podchodzi pod jakieś legendarium, co w sumie jest bardzo ciekawym przerywnikiem i też całkiem sprawnie wrzuconym w fabułę. Przydałoby się jeszcze powiedzieć coś o psychologizmie (świetnie sobie z tym radzi mistrz Jerzy Andrzejewski :3), ale poczekam na bardziej "zbohateryzowany" rozdział, coby więcej przykładów do analizy mieć. :D

    Do zobaczenie pod jedenastką. I zdrowiej, Wozie ;)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania