Opowieści z mojego świata Zam12 – Emera9

Delikatnie popchnięta w plecy Zam uświadomiła sobie, że stoi w progu i próbuje ogarnąć wzrokiem zawartość wielkiego, przypominającego kształtem hełm olbrzyma, pomieszczenia. Wnętrze zastawione było niezliczoną ilością nieznanych przedmiotów i kształtów. Niektóre mogły kojarzyć się z meblami inne przypominały maszyny. Na samym środku, z wysklepionego stropu opadało w dół coś co przypominało pień. Wrażenie było tym mocniejsze, że w dolnej części niby pnia wyrastały z niego odchodzącego wypustki które im dalej od pnia tym były cieńsze.

— „Kula jest przy drzwiach. Leży na trójnogiej maszynie przypominającej płytką, małą wannę.” — posłyszała bezgłośny komunikat od ciążącego jej na ramieniu.

Zrobiła dwa kroki nadal rozglądając się.

— Oto nasz skarbiec. Poza Najstarszymi okazję poznania jego zawartości ma niewielu obcych. Niektórzy z tych co tu weszli, nie opowiedzą o swojej wizycie, bo okazali się kłamcami... — przerwał znacząco War — Mamy tu spuściznę po naszych przodkach a wśród nich Hełm Prawdy — ciągnął dalej,jakby pragnął zatrzeć wrażenie poprzedniej pogróżki — Legenda mówi, że gdy pierwsi Askinowie trafili do tej krainy, dostali od Opiekunów dwie najważniejsze dla nich rzeczy; Karmiciela — tu wskazał na stojący w centrum pień — i Hełm Prawdy. Potem Opiekunowie dostarczyli pomysły i pokierowali naszymi przodkami, a ci zrobili prawie wszystko to, co tu widzisz. A tu — dodał wskazując na wyrastające ze ściany metalowe ramię zakończone odwróconym kryształowym dzwonem – jest Hełm. Proszę abyś wszedł pod niego, a ja zadam ci tylko jedno pytanie.

— „Muszę odlecieć” — przekazał Pars i dziewczyna poczuła, że ciężar z ramienia zniknął.

— „A co jeśli to pułapka? Jeśli ten hełm coś mi zrobi? Ale nie mam wyjścia. Nie skłamałam.” — z głową pełną niepewności i galopujących myśli weszła pod kryształ.

Mężczyzna podszedł w pobliże metalowego zawieszenia dzwonu i z twarzą skierowaną do ściany powiedział:

— Zadam teraz pytanie. — Kryształ hełmu rozbłysnął delikatną pomarańczowa poświatą, a War kontynuował — Czy to co powiedziałeś było prawdą? Tak czy nie?

Kolor kryształu nie zmienił się aby po chwili zblaknąć i zniknąć.

— Możesz już wyjść. Hełm potwierdził prawdziwość twoich słów.

— A gdybym skłamał? — zapytała Zam zapominając o poprzednich rozterkach.

— Nie wyszedłbyś spod Hełmu. Zapadłbyś w odrętwienie tak głębokie, że przestałbyś jeść, spać, ruszać się, a po niedługim czasie i oddychać.

Niespodziewanie ramię dziewczyny obciążone niewidzialnym lądującym, opadło na moment w dół. Dziewczyna kontynuowała rozmowę:

— Widzę tu mnóstwo różnych przedmiotów, których nie znam. Wspomniałeś Warze o Opiekunach i o tym, że to oni wymyślali te przedmioty. Chętnie poznałbym więcej opowieści o tych przedmiotach i waszej przeszłości, tym bardziej, że mam stąd skrycie zniknąć i zapewne nie wracać.

— Nie wszystko co widzisz jeszcze działa. Niektóre z tych przedmiotów pochodzą z zamierzchłej przeszłości, ale ani ich przeznaczenia, ani sposobu działania nie znamy i leżą tu dokładnie tak jak w naszych domach często leżą grzebienie czy spinki, o których wiemy, że należały do jakiejś całkiem nam nieznanej i zapomnianej prababki.

— A ta kula? — zapytała Zam wskazując na przedmiot pożądania Parsa.

— Z tego co mi przekazano, to była ona własnością któregoś z Opiekunów. Nie wiemy do czego służyła, podobnie jak to, — tu wskazał leżący obok przedmiot — podobne do rękawicy urządzenie, które także należało do któregoś z Opiekunów.

— Gdzieś jest jeszcze taki kołek, którym bawiłam się jako dziecko – wtrąciła milcząca dotąd Ory — bardzo mnie śmieszyło, że wszystko czego się nim dotknęło, robiło się na chwilę przezroczyste. Mogłam zajrzeć do każdej skrzyni nie otwierając jej — mówiła dalej z ożywieniem — i trwało to do czasu, aż odkryłam, że w kołku są ruchome części i jakoś tak je pokręciłam, że kołek przestał działać.

— „Wiem co to jest” - odezwał się smok w głowie dziewczyny — „znajdę to urządzenie i zrobię nim drugą, kulę.”

Ciężar z ramienia znowu zniknął.

— Trzymamy te wszystkie przedmioty z nadzieją, że ktoś kiedyś potrafi je uruchomić. Ponoć uczeni z ludu Qsht poczynili ostatnio poważne postępy w czytaniu ich przeszłości. Może kiedyś potrafią wskrzesić i naszą? — z niespodziewaną tęsknotą w głosie odezwał się War. — No ale dość pogawędki i wspomnień. Ruszajmy. — dodał i podszedł do odrzwi.

Zam podeszła do postumentu z kulą i obróciła się twarzą do rudowłosej. Gdy ta podeszła do progu dziewczyna sięgnęła ręką do barku kobiety. Strzepując nieistniejące zabrudzenie zapytała;

— Skąd tu tyle pajęczyn?

— Fuj! — z obrzydzeniem wzdrygnęła się Ory zezując na bark.

W jednej z niezliczonych kieszeni Zam pojawiła się kula.

— Proszę się obrócić — dziękuję. Na plecach nie ma nic — dodała uspokajająco przebrana za chłopca.

— „Parsie! Wychodzimy. Mam kulę” - przekazała w myślach niewidzialnemu

— „Wyjdę tak, jak poprzednio tu wszedłem – przez długi cienki korytarz”

Kobieta ruszyła na pochylnię, za nią postępowała dziewczyna. Jak poprzednio górne, tak teraz za nimi z odgłosem przesuwanych zasuw zamknęły się drzwi.

 

Dzięki Parsowi cała operacja podróży niedogodnej dla siedzącej w skrzyni, przebiegła niemal wygodnie. Smok siedząc jako niewidzialny na wierzchu relacjonował co się dzieje, a Zam musiała przyznać, że jej obawy dotyczące zamiarów Wara i Ory były bezpodstawne. Ładunek po podróży windą w dół i transporcie wozem, postawiono pod zadaszeniem pośród dziesiątek innych podobnych. Niedługo później otwarto bok i uwięziona wreszcie mogła odetchnąć pełną piersią. Haust nocnego, pełnego zapachów powietrza spowodował, że poczuła przypływ optymizmu po ostatnich niezbyt wesołych godzinach. Wychyliła głowę poza drewniany bok. Oczy przywykłe do ciemności spostrzegły kilka kroków przed nią czarny na ciemnym tle zarys drzwi. Ory stojąca poza widokiem powiedziała szeptem na granicy półgłosu:

— Drzwi są na wprost. Zapraszam. — po czym po prawej ukazał się jej masywny cień i powędrował do drzwi. Zam wyszła ze skrzyni, wyprostowała się i jak zawsze po długim bezruchu, przeciągnęła, a potem ruszyła za kobietą. Drzwi za nimi zamknęły się bezdźwięcznie zamykając obie w kompletnej ciemności.

— Jestem — powiedziała rudowłosa. Jakby reagując na jej głos, chwilę później otwarły się kolejne drzwi zapraszające do wnętrza ciepłym przytłumionym blaskiem ściennych oliwnych lamp.

— Zaprowadzę cię do twojego pokoju ---- poinformowała i ruszyła przechodząc przez komnatę, która swoim charakterem wyraźnie wskazywała, że jest wielkim przedpokojem. Przeszły przez kolejne drzwi. Bezokienne wnętrze sprawiało wrażenie celi. Zam z ciekawością i wracającym poczuciem nieufności, przyglądała się wypolerowanym kamiennym płaszczyznom, ograniczającym komnatę. W górze pomiędzy stropem, a jedną ze ścian na całej jej długości, widniała szeroka na dwie dłonie szczelina. Duże wygodne drewniane łóżko, niewielki stolik, i stojąca obok pokaźna skrzynia stanowiły wyraźny kontrast dla martwego szaro-różowego kamienia. Najbardziej obcymi były jednak stojące naprzeciw siebie drzwi. Dziewczyna spoglądała to na jedne to na drugie i wreszcie nie wytrzymała pytając:

— Kto i z jakiego drewna robi tak piękne odrzwia?

— Byłeś przecież w Qsht — odpowiedziała Ory zawieszając niezadane pytanie.

— Czyżby drewno Strażników było w takim wspaniałym błękicie? A więc macie tutaj mistrzów z ich ludu – bardziej stwierdziła niż spytała Zam.

— Kładę ci na skrzyni klucz od drzwi wejściowych. Dodatkowo są na nich zasuwy, tak samo jak na pozostałych dwu. Zresztą zaraz zobaczysz. Chodźmy do łaźni.

Łaźnia, o połowę mniejsza od opuszczonego pokoju, poza dużą płytką kadzią stojąca pod jedną ze ścian oraz sąsiadującą z nią obszerną balią i wykutymi niknącymi w podłodze rynnami pod nimi miała jeszcze długą obszerną ławę. Również tutaj między stropem a ścianą pozostawiono miejsce. Na wprost wejścia widać było kolejne drzwi.

— Za chwilę przyniosę ci moje szaty z dzieciństwa, a służba naleje wody do kadzi. Możesz zamknąć od wewnątrz drzwi, tylko po kąpieli nie zapomnij ich otworzyć, najlepiej na oścież. Łaźnia wtedy szybciej schnie — dodała opuszczając pomieszczenie.

Zam wróciła do swojego pokoju. Musiała przyznać, że dobrze zorganizowano jej zniknięcie z celi wewnątrz góry. Przyjrzała się sakwom przyniesionym z zewnątrz i postawionym obok skrzyni — „Moje węzły nienaruszone. Nie zaglądali do nich” — pomyślała.

Ręka niechcący trafiła na krągły kształt w kieszeni, jednak mały smok jeszcze się nie pojawił. „Zapewne poleciał na wieczorną kolację” — pomyślała dziewczyna.

Przejrzała zawartość swojego bagażu, słuchając odgłosu nalewania wody w sąsiednim pomieszczeniu i zastanawiając się jakie najbardziej niezbędne środki bezpieczeństwa powinna spróbować ukryć w dziewczęcym ubiorze. Potem, rozległo się pukanie do drzwi, a w ślad za nim ukazała się płomienista głowa Ory.

— Nie będę więcej przeszkadzać. Kąpiel gotowa. Postawiłam również skromny posiłek, bo myślę, że po kąpieli zechcesz coś zjeść. Zobaczymy się jutro rano. Dobrych snów — i drzwi zamknęły się cicho.

„Zawsze mówiono, że jestem milczkiem, a tu okazuje się, że mam konkurentkę” — pomyślała Zam.

 

Gdy odświeżona i przebrana w dziewczęce szaty wróciła do pokoju, zastała w nim Parsa.

— „Wracasz do swojej postaci” — bezgłośnie stwierdził, jak zwykle spacerując po łóżku i przyglądając się odmienionej towarzyszce.

— Suknia jest trochę za obszerna, ale to w sumie dobrze, bo zapewnia większą swobodę ruchów. Najważniejsze, że ma wszyte w fałdy kieszonki. — odpowiedziała półgłosem.

— „Czuję, że kula jest bardzo blisko” — Pars przeszedł na sakwę do której przed kąpielą została włożona zdobycz ze skarbca. — „Lepiej aby nikt nam nie przeszkadzał” ---dodał sugerując sprawdzenie czy zasuwy od wewnątrz zamykają pokój.

Zam wydobyła niewielki, okrągły przedmiot i położyła go na skrzyni oczekując, że coś się wydarzy. Nic. Kula leżała i nic poza regularnym kształtem nie wskazywało na jej nienaturalne pochodzenie.

— „Za chwilę ją uruchomię i zacznę ci przekazywać to co ona przekaże mnie” — przekazał smok.

Średnia ocena: 4.5  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • Pasja 23.10.2017
    pomarańczowa poświatą - ogonek zgubiłeś
    Ciekawe bardzo opisy wychodzą spod twojego pióra? Hełm niczym rentgen prześwietlający prawdomówność, a na dodatek jeszcze służy za gromadzenie rzeczy zagubionych i niepotrzebnych. Wreszcie ubrana w suknię czekała na wieści z kuli. A tak na marginesie to chciałabym wykąpać się w takiej kadzi. Pozdrawiam
  • Karawan 23.10.2017
    W moim wieku to normalne, wszak on taki mały ;)) (ogonek). Dzięki. Po długich... dobrnąłem wreszcie do przeszłości i dopiero teraz zacznę mieć prawdziwe problemy z ubraniem w słowa tego co wiem o losach Parsa i Zam.
  • Jared 26.11.2017
    Specjalnie dla Emery komentarz. Jak coś to będę meilował, bo Opowi jest ostatnio, ehm, niehigieniczne. Formalności, tym razem bez przecinków :P

    "że w dolnej części niby pnia wyrastały z niego odchodzącego wypustki" - odchodzące?
    "A gdybym skłamał? — zapytała" - skłamałA :D

    Niekoniecznie potrzebne takie akcentowanie myśli bohaterów. Widzę, że bardzo chcesz iść metodą z "Diuny", z tymże tam to, co było w cudzysłowie, było wyjątkowo przenikliwie, trafne i doskonale osadzone w kontekście, ale nie nachalne i jeszcze perfekcyjnie nakreślało psychikę postaci. Przenikliwość i, nazwijmy rzeczy po imieniu, geniusz bohaterów - ich sposób myślenia, spryt, intryga, po prostu były niemalże osobną płaszczyzną do delektowania się w lekturze :D Dla porównania: "A co jeśli to pułapka? Jeśli ten hełm coś mi zrobi? Ale nie mam wyjścia. Nie skłamałam" - tu nie mamy raczej żadnej z tej funkcji. Polecam się zatrzymać i zastanowić, co każdy dialog ma zrobić. Tu można podkleić pod ukazanie niepewności, ale zbyt dosłowne. Przyspieszony oddech i chwiejny krok zrobiłby to samo bardziej finezyjnie. Zarzut 2: dość długa partia dialogowa, miałem problem z wyobrażeniem sobie sytuacji w hełmie, przydałoby się chociaż z pięć linijek opisu więcej :P Mi jeszcze brakowało (taki mam humor :P) konkretnego nastroju, familijny Tolkien, szarobury Sapkowski? Niekoniecznie takie, ale fajnie by było bardziej "jakieś", powinieneś (odważnie) narzucić swój styl, chociażby i tak, w jakim piszesz komentarze! Warto też zakręcać zwroty akcji pod koniec rozdziału, zawsze to trzyma czytelnika bardziej. Z małych rzeczy - ostatni wers wyszedł nieco sztywny. W ogóle dużo patosu ma ta powieść, ma to swój urok, chociaż tu i tam powinna zejść nieco do "maluczkich", bo może Ci to poważnie zawęzić elektorat czytelniczy :D Tylem, do jutra, pod 10-tką :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania