Otwarte serca - część 10 "Nowe danie"

Mama krzątała się wśród garnków, a porcelanowe brytfanki piętrzyły się po kuchennym stole. Wystawione potrawy parowały na obrusie kuchennego stołu. Wszystko to zdobiło jakże wytrawne pomieszczenie, jakby czekało na jury. Zastanawiałem się nad składem potraw wigilijnych, i doszedłem do niezwykle istotnego wniosku. W Krokietach nie było już nadzienia ale twaróg, tak zdziwiony i oburzony nie byłem nigdy w życiu. Każdy porządny kucharz wie, że smak krokietów z kapustą i grzybami jest nie do zastąpienia! Im dłużej patrzyłem na strawę tym więcej dostrzegałem wad tego iście groteskowego stołu. Złamane talerze, brudny zlew, zapchana zmywarka, wszędzie wysypana mąka… teraz widziałem to wszystko. Teraz kiedy mieliśmy wszystko, nowy piekarnik, nową lodówkę nową pralkę, samochód i okna… teraz mamy mieć nowe krokiety zrodzone z takiego syfu? Czy to sen? Nie, ale kobieta która stała w kuchni przypominała bardziej wystrojoną kukłę niż moją matkę. Wykładała kolejne potrawy na platerowe tace razem z srebrzystymi sztućcami, potakiwała grzecznie sobie – tak to jest wszystko czego chciała i potrzebuje.

Czy tym się żywiłem na co dzień, papierowymi stateczkami na rzeczce? Postanowiłem przebiec się po domu, w salonie kolejny raz ojciec zbił szklankę słuchając politycznych roszad w telewizji. Jakby wcale nie ruszał się z miejsca, po pracy zawsze jest przyklejony do swojego ukochanego ekranu, ciekawe czy kiedyś przypomni sobie że obiecał mi wycieczkę do lasu. Z salonu szybko zabrałem swój ładujący się telefon, by uniknąć kolejnej trafnej uwagi ze strony ojca o mojej majętności, etyce czy też wyglądzie. W drugim pokoju ujrzałem mojego brata, skulony ze strachu do swojego komputera, bojąc się że to ojciec zwyczajowo mu go odbierze w swoich napadach złości. Gdy mnie ujrzał mógł wrócić do udawania szczęścia wśród swoich znajomych.

Prezenty czekały grzecznie pod choinką, jak ironicznie. Kiedyś gdy nie mieliśmy nic spałem w leśnym parkingu w aucie tuż koło targu. Tarzałem się w kurzu bawiłem patykami, potem ojciec je wyrzucił. Teraz gdy ojciec znów przywiózł mi nowe zabawki miałem znowu udawać że to rekompensuje to że go nie było na święta. To jego strata, więcej sałatki jarzynowej dla mnie, nigdy i tak jej nie jadł. Pamiętam gdy miałem udział w spektaklu przez ubranie mnie w strój małpki. W przedszkolu robiono mi zdjęcia. Flesz za fleszem błyski oślepiały mnie a moje oczy zaczęły łzawić. Smutna małpka? Wesoła małpka! To tylko małpka, małpce przejdzie, to mała małpka ona nie umie wyrazić jak bardzo się cieszy że ludzie zwracają na nią uwagę. Teraz cały czas czuję że jeszcze mam tej strój na sobie. Że nie mogę się podzielić bólem bo ktoś go sfotografuje. Teraz jednak mam nasz piękny nowoczesny dom z pięknymi nowymi nie rozpadającymi się oknami, działającą lodówką muszę być szczęśliwy. Nowe krokiety po jakimś czasie nie będą już takie złe, prawda?

To wręcz ironiczne że osoba która co roku tak naciskała na tradycje teraz sama ją zmienia. Czy nie chodziło o nasze rodzinne spotkanie? Dużo imprez dużo ruchu fitnesowe kroki nowe nierozpoznawalne ścieżki i ambitne postanowienia. W domu sielanka, przecież luz i bajka. A gdzie są rodzice których znałem? Szczęścia na pewno nie znajdę w tej nowej potrawie, jest obrzydliwa.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • Amon Gumka 13.12.2020
    Tekst jest swego rodzaju parodią, pozdrawiam i zachęcam do przeczytania poprzednich części.
  • kigja 13.12.2020
    Pierwszy raz widzę taki nick i w dodatku masz 9 części opka...
    Może ja wtedy nie żyłam, że tego nie widziałam ?
  • Amon Gumka 13.12.2020
    Nie wiedziałem że jest jakiś limit dzienny na wstawianie i zrobiłem to szeregowo :<
    Witam miło mi, Otwarte serca to raczej misz-masz niełączących się ze sobą historii, dawno go nie tykałem i teraz wznawiam twórczość.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania