Otwarte serca - część 7 "Kruczek"

Chcę znaleźć światło wśród tego mroku, chcę wierzyć że jutro będzie lepsze, przyniesie więcej i lepiej. Przyleci kruczek który nie zwiastuje nieszczęścia.

Czasami miałem wrażenie że cokolwiek stworzę musi być cały czas ulepszane, poprawiane. Zmuszając siebie do postępu, nie czułem się szczęśliwy. Brałem całą krytykę do serca, wciąż nie umiem jej przyjmować, taki już jestem. Wolałbym poprawić, by wszystkim odpowiadało. Sukces wywodzi się z nieustannego smutku. Leżałem dziś na łóżku, odsłoniłem okna by patrzeć na burzę widoczną przez nie. Nie słyszałem grzmień, widziałem jasne białe błyski i czułem zgniło żółtą atmosferę. Jakby świat miał zakończyć swoje istnienie w tamtej chwili. Nie bałem się, ponieważ chciałem zobaczyć świat w ruinie, jego prawdziwe oblicze.

Gdy widzicie deszcz, chcecie zapewne schronić się pod jakimś daszkiem, w sklepie czy chociażby zostać w domu. Ja chcę wtedy wyjść, zacząć tańczyć, śpiewać i klaskać. Biegać do bezdechu, jakbym skakał po kroplach. Deszcz nie zawsze był zimny. Upalny jest jak prysznic, przynosi ulgę, spływa po ciepłych nagrzanych chodnikowych płytach. Cieplejszy jest deszcz czasem niż słońce, na przekór temu że niektórym ulewa psuje plany…

Nie myśleliście kiedyś by przebiec się z przyjacielem w ulewie? Jesteście oboje przemoknięci, włosy wasze są skręcone od pogody, na czole nerwowo spływają przezroczyste krople. Widzisz jego jaskrawe oczy, i szczery uśmiech. „To takie głupie” - mówicie do siebie kiedy stajecie przy kolejnym schronieni by złapać oddech. Biegniecie by się ogrzać, napalić w palenisku, przebrać się i napić się herbaty z drzewem sandałowym. Całość przybiera wyraz wędrówki przez nieszczęścia, ale wy poradziliście sobie. Nie wytykacie sobie kto jest bardziej mokry, bo oboje byliście nastawieni na oczyszczające działanie tego deszczu. Brakuje w życiu takich chwil, gdzie z przyjacielem biegniecie przez życie, żyjąc jakby jednym ciałem. Modlicie się żeby było więcej takich ulew, takich dni gdy oboje nie macie co ze sobą zrobić. Fantastyczny deszcz, jak biały kruk. A raczej tak rzadki że aż nazywany kruczkiem. Z małym dzióbkiem, tycimi skrzydełkami i słodkimi oczkami. Siedzi przed twoim oknem gdy wstajesz, czeka na ciebie po szkole, kiedy obierasz dziecko, idziesz do pracy, wracasz do domu i wsuwasz się pod pierzynę.

Życzę sobie i wam, więcej kruczków nie przynoszących nieszczęścia ale chwile niezapomnianego szczęścia. Prostych wydarzeń których mam nadzieję że nie zapomnicie długo. Nie trzeba wielkiego szczęścia, tylko te krótkie chwile śmiechu.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania