Pierścień Dantego cz.1 (Tomek Gawronik tom 1)
Niektórzy ludzie doszukują się różnych rzeczy tam, gdzie wcale tego nie trzeba. Sensu w żartach, pokrewieństwa setki lat wstecz, znaczenia nazw. Mam ciocię, która zalicza się do tych ludzi. Twierdzi, że znalazła rodzinę o podobnym nazwisku, którzy są szlachcicami gdzieś pod Rzeszowem. Nie wykluczone, że jesteśmy spokrewnieni, ale szczerze, wcale mi na tym nie zależy.
Tyle w kwestii wstępu. Jestem Tomek Gawronik. Jestem aniołem. Nie, nie sługą Boga, takim ze skrzydłami. Wyglądam jak każdy. Ale w mojej krwi płynie krew aniołów z najstarszych rodów.
***
Historia ta zaczęła się bardzo normalnie. Rozpoczął się rok szkolny. Do naszej klasy doszła jedna dziewczyna – Ala. Coś mi się wydało w niej dziwne, ale nie potrafiłem określić co. Wyglądała zupełnie normalnie. Ciemne lekko kręcone włosy, okulary. Do tego bardzo blada skóra. Aura była zwyczajna.
To była jedna z niewielu zdolności, jakie odziedziczyłem po przodkach. Widziałem aurę – coś, co posiada każda istota. Przypomina ona trochę kolorowe światło otaczające postać. Ta, która należy do istot magicznych różni się od tych zwykłych, szarych ludzi (mają aurę koloru szarego). Generalnie można po niej poznać, z kim ma się do czynienia.
Wracając do tematu, Ala była zupełnie zwyczajna. Nie wiem co mnie niepokoiło. Pierwszy tydzień roku szkolnego minął normalnie. Potem dosiadła się do mojej ławki. Zajęła miejsce mojego przyjaciela Zbyszka. Zaczęła o sobie opowiadać.
– Nie wiem, czy wiesz ale moim ojcem jest Lucyfer – powiedziała takim tonem, jakby to było coś najnormalniejszego. Zamurowało mnie. Po pierwsze byłem zaszokowany jej otwartością. Byłem osobą zamkniętą, a ona już po tygodniu znajomości mówi takie nowinki. Po drugie, wiem, że mieszańcy się zdarzają, ale żeby aż tak?! Córka króla piekieł i potomek najstarszych aniołów w jednej klasie?! Do tego w zwyczajnym, poznańskim gimnazjum.
– Ty… ty jesteś demonem? – wyjąkałem w końcu.
– Upadłym aniołem – poprawiła z uśmiechem.
– Więc czemu tu siedzisz? – spytałem trochę za głośno. Nauczycielka spojrzała na mnie groźnym wzrokiem. Tego brakowało. Żeby wzorowy uczeń namawiał do wagarowania. Wyszeptałem nieskładne przeprosiny i wróciłem do przerwanej rozmowy. Ala miała spuszczoną głowę.
– Wywalili mnie – wyszeptała. – Ale jest sposób, żeby tam wrócić – powiedziała jakby do siebie, wyciągnęła z torby zeszyt i zaczęła rysować. Nie wydawała się być zainteresowana dalszą rozmową. Wrócimy do tego później, pomyślałem. Trzeba wyciągnąć od niej więcej informacji.
***
Komentarze (5)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania