Pierścień Dantego cz.10 (Tomek Gawronik tom 1)

– Hura! Hura! – wiwatowali aniołowie, bijąc mieczami w tarcze. Wszyscy patrzyli na braci pełni podziwu. Oto wreszcie, w tym roku piekło pogodziło się z niebem. Bracia połączyli swe moce by przekształcić salę w o wiele piękniejsze miejsce. Posąg demona uległ przemianie, wypiękniał i stał się bardziej ludzki. Obok wyrósł anioł podający mu dłoń. Ściany pokryły się czerwienią i bielą, pojawiły się kolumny. Od każdej wystrzelił złoty łuk. Spotkały się one na szczycie sali, tworząc piękną kopułę.

Nad posągiem pojawił się srebrny napis: „Po dziesięciu tysiącach lat walki, dziewiątego października, w tym właśnie miejscu, Michał, książę niebieski, i Lucyfer, hrabia piekła, podali sobie ręce na znak przyjaźni i pokoju, który trwać będzie wiecznie i, jak rubin w ołtarzu, nigdy nie pójdzie w zapomnienie”. Przed figurą wyrósł marmurowy ołtarz, a na jego froncie wielki czerwony kryształ, otoczony od góry białym, a na dole czerwonym półkolem.

Stałem z szeroko otwartymi ustami, patrząc na ich dzieło. Obok mnie Gosia przytulała się do Zbyszka, zapatrzonego w nią. Anielska armia klaskała i tańczyła. Podeszła do mnie Ala.

– I tak się kończy władanie piekłem – mruknęła z uśmiechem patrząc na mnie. Spojrzałem na nią i nagle wydała mi się bardzo piękna. Czyżbym się zakochał? Nie, zaśmiałem się pod nosem, na pewno nie. Bracia odwrócili się w naszym kierunku. Ponownie spojrzałem na Alę. Skinęła głową. Zrozumieliśmy się bez słów. Podeszliśmy, klęknęliśmy i ofiarowaliśmy bracią nasze artefakty. W kuli złotego światła kryształ oderwał się od Pierścienia i wkleił w rękojeść miecza.

Wydawało mi się, że światło na chwilę ściemniało, ale to musiało być złudzenie. Po chwili światło zgasło, a Michał i Lucyfer stali trzymając artefakty.

– Powstań, córko – przemówił diabeł. – Alicjo, na twe ręce składam Pierścień Dantego, Klucz Bram Piekielnych, Róg Demonów. Pilnuj go i używaj rozsądnie.

– Powstań, bracie – tym razem głos zabrał anioł. – Tomaszu, na twe ręce składam Miecz Pokoju, Ostrze Aniołów, Świetlistą Klingę. Imię jego brzmi Oxiror. Strzeż go i używaj z rozwagą.

– Panie, – pokłoniłem się – dlaczego nazywasz mnie swym bratem? Czyżby tak było w rzeczywistości?

Lucyfer i Michał wymienili spojrzenia.

– Tomku, naprawdę jesteś naszym bratem choć zrodzonym z niewiasty i wychowanym, przez ludzi. Dlatego utraciłeś część zdolności, między innymi skrzydła, nad czym ubolewasz. Jednak Oxiror pomoże ci odzyskać większość umiejętności.

– Tomek – zwróciła się do mnie Ala – wiesz, że w tej chwili masz już skrzydła?

Spojrzałem przez ramię i ujrzałem świetlistą obwódkę układającą się na kształt skrzydeł. Popatrzyłem na braci z wdzięcznością. Zdobyłem to na czym najbardziej mi zależało: skrzydła. Może jednak ważniejszą rzeczą było zdobycie przyjaciółki? Odwróciłem się do Ali. Dziewczyna szła już do wyjścia. Odwróciła głowę i zobaczywszy mnie pstryknęła palcami. Z jej pleców wyłoniła para długich, smukłych, czarnych skrzydeł.

Jeszcze raz rozejrzałem się po pokoju. Bracia zawzięcie dyskutowali na jakiś temat. Byli szczęśliwi. Obok kilka demonów pojedynkowało się z aniołami. Na ich twarzach widniały uśmiechy. Kawałek dalej Gosia i Zbyszek coś sobie szeptali. Oni także byli szczęśliwi. A ja? Czy jestem szczęśliwy? Na pewno jestem szczęśliwy z powodu udanej akcji. Znalazłem też wspaniałych przyjaciół, na których mogę polegać. Można więc powiedzieć, że tak, byłem szczęśliwy. Czułem jednak, że czegoś mi brakuje. Miłości? Niewykluczone. Kogoś mi bliskiego? Bardzo możliwe. Przyjaciela? Na pewno! Odwróciłem się na pięcie i pobiegłem za Alicją. Za moimi plecami lśniły złote skrzydła…

***

Na ziemię wróciliśmy w eskorcie aniołów. Po drodze zabraliśmy Mateusza, który wkrótce wrócił do zdrowia. Moja mama miała następnego dnia urodziny. Dostała piękny bukiet róż, który dał mi Lucyfer. Kwiaty stały bardzo długo i za nic nie chciały zwiędnąć. Ala przez cały czas nosiła Pierścień na łańcuszku na szyi. Dopiero po kilku tygodniach przypomniałem sobie, że noszę Kamień Dusz w kieszeni. Przeszukałem cały dom, ale gdzieś zniknął. Powiedziałem Ali, ale wzruszyła tylko ramionami.

– Pierścień ma większą moc – uśmiechnęła się.

Kiedy myślę o tej przygodzie, często zastanawiam się, co by było, gdybyśmy nie zadziałali. Nadal nie znam odpowiedzi. Może Ala nie dotarłaby do pierścienia? Albo Lucyfer by jej przeszkodził? A może uwolniłaby demony i zaczęła rządzić światem? A może…

Tak kończy się ta historia. Opowieść o przyjaźni i magii. Jak się ma taką grupę przyjaciół, to można zrobić wszystko. Nawet walczyć z królem piekła.

 

###*

 

Stałem przed stołem, szczęśliwy ze swego łupu. Kryształ z pierścienia demonów, kamień dusz. Obok sztylet Nieśmiertelnego. Tak niewiele brakuje, by stworzyć Potwora. A wtedy pokonam wszystkich. Wtedy żaden anioł mi nie przeszkodzi. Nie, nie tym razem. Nie tak jak wtedy, Leopoldzie.

Zacząłem się śmiać. Leopold, wielki czarny gawron siedzący klatce, zaczął bić skrzydłami. Nie, drogi Leopoldzie. Nie uwolnisz się. Tak, to będzie dla mnie wielki dzień. To będzie dzień mego zwycięstwa, Leopoldzie Gawroniku.

Poznań, wiosna 2016.

[Oliwii - pierwowzorowi Ali]

 

---------------------------------------------

*Narratorem jest tajemnicza postać, której imienia na razie nie zdradzę

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • some intense shit m8 25.09.2016
    Woooooooow ekstra! Kompletnie się nie spodziewałem, że pierwszy "sezon" skończy się już tutaj, ale to było coś! Umieram z ciekawości co będzie dalej :D PS.w jednym miejscu jest błąd, napisałeś "bracią" zamiast "braciom"

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania