Poprzednie częściPoczątek cz.1

Początek cz.5

Blask księżyca rozdzierał mrok panujący w minimalistycznie urządzonej sypialni. Szafa na ubrania, toaletka, krzesło i usytuowane w centrum pomieszczenia duże, małżeńskie łoże, całe skromne wyposażenie pokoju pływało w srebrnym blasku ziemskiego satelity.

Niemogąca zasnąć Zuza już od kilku godzin przewracała się z boku na bok, bezskutecznie starając się znaleźć wygodną pozycję. Materac łóżka wydawał się tej nocy wyjątkowo twardy, a przynajmniej tak kobieta starała się tłumaczyć przed sobą swoją niemoc. Starała się, choć doskonale wiedziała w czym tkwił problem. Precyzując, dwa problemy. Pierwszy, mogłoby się zdawać większy, o dziwo okazywał się pozostawać gdzieś w odległym tle. Jak większość zmartwień z ostatnich lat, wiązał się z osobą jej męża, śpiącego teraz obok i nieświadomie pogwizdującego przez sen. Mimo nadziei jakie towarzyszyły jej w związku ze zbliżającą się rocznicą ich znajomości, mężczyzna nie podjął żadnego wysiłku, pozwalając by okazja do odnowienia dawnej miłości przeszła im koło nosa. Zuza, choć nieco zawiedziona, w gruncie rzeczy nie odczuwała w związku z tym złości. Wprost przeciwnie, sama czuła się zaskoczona odkryciem, jak głęboki chłód zapanował tego wieczoru w części jej serca, która od lat zarezerwowana była dla Michała. I właśnie ten ziąb, głęboki i przenikliwy, sprawiał że kolejna myśl, prześladująca ją odkąd wyszła z pracy, tym silniej rozpalała jej wnętrze nieznośnym żarem.

Pomimo intensywnych prób wytłumaczenia sobie, co tak naprawdę zdarzyło się tego przedpołudnia w jej głowie, Zuza nie była w stanie znaleźć racjonalnej odpowiedzi. Owszem, czasem zastanawiała się, jak potoczyło się życie jej małego Krzysia, na jakiego wyrósł człowieka, czym się zajmuje, natomiast nigdy nie przypuszczała, że dane jej będzie spotkać go po tylu latach rozłąki, że chłopak będzie o niej pamiętał, że zachował w głowie obraz jej uśmiechu i wreszcie, co najbardziej ją zszokowało, że moment spotkania wprawi ją w stan tak głębokiego rozchwiania. Nawet teraz, choć od zdarzenia mającego miejsce na przystanku minęło już blisko dwanaście godzin, na samą myśl o tych wydarzeniach czuła wypieki zażenowana rozlewające się po jej twarzy. Pomimo groteskowości swojego zachowania absolutnie nie żałowała jednak ani jednej łzy. Zawsze uważała, że te, same w sobie są wyrazem głębokich uczuć i o ile są szczere, nie należy się ich wstydzić.

Nie w tym jednak tkwiło sedno problemu, którego kobieta nie mogła tak po prostu wyprzeć z umysłu. Wiedziała, że to niestosowne, wręcz chore, ale prawda była bezlitosna - Krzysiek zaczął podobać się jej jako mężczyzna. Młody, wysoki, obdarzony bujną czarną czupryną, elegancko ubrany, z szarmanckim podejściem do płci pięknej, wywoływał w niej odczucia, których kategorycznie nie powinna doznawać myśląc o jak dotąd uważała, małym, przybranym braciszku. Co gorsza, cechy te dostrzegła dopiero po tym, gdy odkryła ukrytą tożsamość chłopaka. Jako zwykły kolega z pracy pozostawał dla niej dalece obojętny, a erotomańska ekscytacja Klary nabierała kształtu niezdrowego podniecenia niewyżytej nimfomanki, stęsknionej za bliską obecnością mężczyzny.

Próbując usilnie zasnąć, zrobić cokolwiek by uciec od swoich myśli, odwróciła się na plecy. Przymknęła powieki, w nadziei na osiągnięcie błogiej nieświadomości, jednak sen nie nadciągał. Co gorsza, do głosu zaczęły dochodzić tłumione żądze.

Zuza, wbrew swojej woli, tracąc kontrolę nad własnym umysłem zaczęła wyobrażać sobie jej dawnego podopiecznego, ostrożnie zbliżającego się do swojej przełożonej...

Zamknięte drzwi biura zapewniają pełnię bezpieczeństwa. Chłopak z wyczuciem obejmuje Klarę w talii. Kobieta nie stawia mu żadnego oporu. Odkłada trzymany w dłoniach segregator i bez cienia sprzeciwu pozwala młodzieńcowi dotykać swoje wyposzczone ciało. Stażysta jedną rękę pozostawia na białej, zakrywającej jej brzuch koszuli, drugą zaś delikatnie a zarazem pewnie, zmierza w kierunku wypełniających biustonosz piersi. Chwyta jedną z nich i mocno ściska, powodując ciche westchnienie obiektu swoich żądz.

Odpływająca w świat własnych fantazji Zuza sama nie wiedziała kiedy zaczęła pieścić się w sposób dokładnie taki, w jaki wykreowany w jej wyobraźni Krzysztof obmacywał spragnioną doznań Klarę. Jedną ręką gładziła swój skryty pod koszulką, drobny biust, drugą zaś zataczała coraz śmielsze kręgi, poczynając od pępka, by szybko rozszerzyć je na cały obszar brzucha, zapuszczając się od linii żeber aż po wyznaczony kępką kręconych włosów wzgórek łonowy.

Krzysiek zdejmuje swoje łapsko z miękkiego brzucha i płynnym ruchem odgarnia długie, kruczoczarne włosy zakrywające kark Klary. Ta momentalnie wstrzymuje oddech, czekając aż chłopak zacznie pieścić to niezwykle erogenne miejsce. Jej kochanek okazuje się jednak perfidnym draniem, pozwalając by trzymana w objęciach kobieta czekała w nieskończoność, cała trzęsąc się z rozemocjonowania. Napawając się tym stanem najpierw jedynie dmucha chłodnym powietrzem, sprawiając by cienka skóra szyi pokryła się gęsią skórką.

Nakręcona do granic możliwości, spełniająca swoje pragnienie Klara dosłownie drży.

- Mam przestać? - szepta do jej ucha, z rozmysłem muskając je gorącymi wargami.

- Nie, proszę, nie - z trudem wydobywa z siebie ledwie kilka słów.

W odpowiedzi młody mężczyzna przeciąga językiem idealnie wzdłuż środka jej karku. Obezwładniona już zupełnie Klara traci kontakt ze światem, popadając w stan absolutnego posłuszeństwa. Dalsze zdarzenia toczą się jak w przyśpieszonym tempie. Pod wpływem silnego pchnięcia między łopatki, niższa, słabsza kobieta bez żadnego oporu dociska się do biurka, przywierając tułowiem do jego blatu, jednocześnie bezwolnie wypinając w kierunku partnera okryty obcisłą spódnicą tyłek. Nie minęło pięć sekund, gdy odczuwa że dłoń, dotychczas masująca jej delikatnie odstający brzuszek, zaczyna zmierzać coraz niżej. Wsuwając się pod ubranie, nie napotykając żadnego oporu pokonuje elastyczne, cieliste rajstopy, opuszkami palców zapuszczając się pod ostatnią linię obrony, jaką stanowiły jej koronkowe majtki. Wystarczył jeden pewny ruch, jedno zdecydowane pchnięcie i dłoń Krzyśka znalazła się wewnątrz nich.

Dreszcz rozkoszy przebiegł wzdłuż kręgosłupa Zuzy, uderzając w głowę niczym pocisk wystrzelony z pistoletu. Kobieta w pierwszym odruchu z trudem opanowała jęk, który omal nie wyrwał się z jej krtani. Zupełnie zdezorientowana,  początkowo nie mogła uzmysłowić sobie co takiego właśnie stało się z jej ciałem. Dopiero kilka głębokich, uspokajających oddechów pozwoliło odnaleźć się w sytuacji. Nagle zrozumiała, że jej prawa ręka, całkowicie wpuszczona w spodnie piżamy, spoczywała na wilgotnym, rozgrzanym kroczu. Kobieta czując na palcach lepką substancję cofnęła ją jak poparzona.

"Co ty wyprawiasz? " - przerażona, w myślach skarciła samą siebie - "Ty? Wierna jak pies? Palcujesz się do jakiegoś smarkacza?"

Zawstydzona Zuza powzięła kolejny głęboki wdech. Następny. I jeszcze jeden. Wreszcie, nieco już uspokojona odwróciła głowę, zerkając na swojego męża. Mężczyzna, którego zarys sylwetki rysował się w niewyraźnym świetle nocy pozostawał w pełni nieświadomy obecności demonów czających się w umyśle jego żony. Śpiąc jak gdyby nigdy nic, śnił zapewne o rozkwicie swojej zawodowej kariery.

- Żebyś ty choć w cząstce był taki jak ten smarkacz... - wyszeptała, po czym odwróciła się na bok, plecami do od lat zobojętniałego małżonka.

Blask księżyca rozdzierał mrok panujący w minimalistycznie urządzonej sypialni...

Następne częściPoczątek cz.6 Początek cz.7

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania