Poprzednie częściPoczątek cz.1

Początek cz.6

Obraz odbity w tafli lustra nie pozostawiał żadnych wątpliwości. Ubrany w zapinaną do połowy koszulkę i jasne chinosy Krzysie prezentował się zjawiskowo.

- Powiedz mi Krzysztofie, kto dzisiaj porucha? - pytał zaczepnie własne odbicie.

- Wiadomo - dopowiedział od razu, wykonując ostatnie poprawki fryzury, następnie spryskując się perfumami trzymanymi na specjalne okazje.

W rzeczywistości dziś nie było mowy o jakichkolwiek cielesnych uciechach. Z założenia miała to być pierwsza, pozbawiona szaleństw randka. Krzysiek w najlepszym wypadku liczył na pożegnalnego buziaka, co oczywiście nie oznaczało, że nie chciał wywołać na Sandrze efektu wow.

- Długo tam jeszcze będziesz siedział?! - zza drzwi dobiegł go głos jego rodzicielki, która z coraz większym trudem wstrzymywała potrzebę skorzystania z toalety.

- Zaraz wychodzę!

- Zaraz to już słyszałam pół godziny temu!

Lekko zirytowany Krzysiek ostatni raz rzucił okiem w lustro, z satysfakcją przejechał dłonią po ostrym, jednodniowym zaroście, po czym ruszył ku drzwiom.

- Aleś się wypachnił - nie zdążył wyjść z łazienki, a już dostał się pod ogień zaczepek rozbawionej sytuacją mamy.

- To jak mam iść, nieumyty?

- Nie no, bardzo dobrze. Jak mi kiedyś przyprowadzisz tę twoją Marcysie, Margolcię czy inną Patrysię to jej opowiem jak się do niej szykowałeś dwie godziny.

- Bądź dalej taka cwana to nigdy jej nie przyprowadzę do domu. Zobaczysz.

Kobieta zmierzyła syna pozornie groźnym, przepełnionym udawanym naburmuszeniem wzrokiem, na co chłopak zareagował pokazując jej język i wybuchając śmiechem.

- Ty nie chciałaś przypadkiem iść do kibelka? - spróbował zmienić temat.

- Najpierw mi powiedz jak ona ma na imię.

- Przyjdzie czas, to się dowiesz - puścił jej oczko, by następnie zniknąć w głębi mieszkania.

Kobieta westchnęła głośno, ujmując się pod boki i z niewymuszonym uśmiechem odprowadziła wzrokiem swoją jedyną pociechę. "W kogo on się wdał?" - pomyślała, choć sama od lat doskonale znała odpowiedź, dostrzegając w Krzyśku odartą z negatywnych cech kopię swojego byłego męża.

 

- Na pani miejscu spróbowałabym przymierzyć jeszcze tę niebieską. Jeżeli połączy ją pani ze spódnicą którą już pani wybrała, to wyjdzie obłędny zestaw - pracownica sklepu z damskimi fatałaszkami z godnym uznania zapałem usiłowała namówić Zuzę do zakupu kolejnego, tak naprawdę zupełnie niepotrzebnego elementu garderoby.

- A w tym fasonie macie państwo coś na mnie, tylko z długim rękawem?

- Powiem pani szczerze - odpowiedziała nieco zakłopotana sprzedawczyni - muszę sprawdzić w magazynie. Będzie pani tak miła i zaczeka?

- Oczywiście, proszę spokojnie sprawdzić.

Ekspedientka zniknęła za drzwiami z napisem "Tylko dla personelu", w głębi ducha zapewne przeklinając klientkę, która od ponad godziny zamęczała ją pytaniami o kolejne, coraz bardziej nietypowe ciuchy. Było to tym bardziej niemoralne, że Zuza od początku nie miała zamiaru kupowania czegokolwiek. Wizyta w sklepie była jej potrzebna wyłącznie w celu zrealizowania planu, który zrodził się w jej głowie podczas bezsennej nocy. Bo skoro sama nie może umówić się na spotkanie z Krzysztofem, to przynajmniej dyskretnie, z bezpiecznej odległości, popatrzy na jego szczęście. Wszak gdyby miał coś przeciwko, to nie chwaliłby się w dalszej części dnia godziną seansu na który zamierzał zaprosić swoją wybrankę. A przynajmniej tak tłumaczyła to sobie Zuza, szukającą usprawiedliwienia dla swoich szaleństw. 

Mimo wszystko niezmiennie odczuwała lekkie skrępowanie faktem, że tak bardzo utrudniała życie młodej kobiety, zapewne studentki dorabiającej sobie po zajęciach na uczelni, jednak sklep z luksusowymi elementami kobiecej garderoby stanowił idealny punkt widokowy na kanapy ustawione przed wejściem do kinowego multipleksu. Był na tyle blisko, by z łatwością dostrzec z jego wnętrza kto wchodzi do środka, a zarazem tak daleko by ukrywając się wśród manekinów samemu pozostać niezauważonym. Jego jedyną wadą było to, że prestiż z jakim nieodłącznie był związany wymuszał otoczenie każdego klienta szczególną uwagą, nie pozwalając na swobodne szwendanie się pomiędzy wystawami. Tym bardziej niepokoił ją fakt, że pomimo zbliżania się pory seansu, tajemnicza nieznajoma wciąż nie pojawiała się w pobliżu Krzyśka. W końcu ile można grać na zwłokę, udającą że zamierza się kupić sukienkę wartą pół swojej wypłaty.

 

Czas dłużył się niesamowicie. Nerwowo rozglądający się po korytarzu galerii Krzysiek spojrzał po raz kolejny na ekran telefony. Wyświetlony na nim zegar był nieubłagany, sprawiając że chłopak stresował się coraz mocniej. Minuta uciekała za minutą a Sandra nadal nie pojawiała się w umówionym miejscu. Co gorsza, nie odpisywała również na wiadomość wysłaną jej przez nie na żarty zmartwionego Krzyśka. Dziewczyna zgodnie z umową powinna zjawić się już dwadzieścia minut temu, przez co w głowie zaniepokojonego zakochańca powoli zaczęły rodzić się czarne wizje.

"A co, jeżeli miała wypadek? Boże, przecież jeśli coś jej się stało, jeśli wpadła pod auto? Przecież ja sobie nie daruję... " - rozmyślał spacerując tam i z powrotem między sofą a drzwiami wejściowymi do sali. Wreszcie, po przemierzeniu kilku tychże długości usiadł, ciężko wzdychając ze zdenerwowania.

"Może zwyczajnie jest spóźnialska, a do seansu jeszcze kilka minut. Pewnie zaraz przyjdzie, a nie odpisuje dlatego, żeby nie tracić czasu" - usiłował pocieszać się, ponownie zerkając w telefon, tym razem by popatrzeć na zdjęcie uśmiechniętej, niebieskookiej blondynki.

 

- Bardzo mi przykro - wracająca z magazynu pracownica sklepu wyrwała swoją klientkę z zamyślenia - przepraszamy, ale niestety, obecnie te koszule mamy jedynie w kolorze ecru. Jeżeli jest pani zainteresowana, to możemy zamówić wersję w kolorze niebieskim, jednak wymagałoby to z pani strony zaczekania około tygodnia. Jest pani zainteresowana takim rozwiązaniem?

Nadszedł moment podjęcia decyzji. I w cale nie chodziło o pytanie doradczyni. Zuza musiała w końcu wykonać jakiś ruch. Albo wraca do domu, albo ujawni się Krzyśkowi, niby przypadkiem napotykając go pod kinem. Wybór był trudny, ale ciągnięcie tematu ubrań, ze względu na ograniczony asortyment sklepu powoli stawało się niemożliwe.

- Nie, dziękuję - odparła Zuza - W takim razie dzisiaj dziękuję pani za pomoc. Do widzenia.

Zuźka odwróciła się na pięcie i szybkim krokiem zaczęła kierować się do drzwi. Miała nadzieję, że dziewczyna bez zbędnych pytań pozwoli jej opuścić sklep. Przeliczyła się.

- Proszę pani, a ta sukienka?

- Nie, nie - wymigała się, czerwieniejąc na twarzy jak burak - kupię ją następnym razem, dziękuję za pomoc, do widzenia.

Mówiąc to nawet nie odwróciła się w kierunku adresatki swoich słów. Poniekąd wstydząc się spojrzeć jej w oczy, ale i nie chcąc sprawdzać, czy ta skutecznie powstrzymuje gniew, czy pozwala sobie na uzewnętrznienie frustracji, zapewne rozsadzającej ją od środka. Na domiar złego będąc już przy drzwiach z impetem wpadła na nastoletnią dziewczynę, omal nie wytrącając jej z dłoni telefonu.

- Najmocniej panią przepraszam - poprosiła o wybaczenie oburzoną jej zachowaniem atrakcyjną blondynkę, po czym nie czekając na odpowiedź wmieszała się w tłum klientów.

 

Na korytarzu centrum handlowego, jak przystało na sobotni wieczór, plątało się mrowie ludzi, a ona już zbyt długo kalkulowała, zbyt intensywnie obmyślała scenariusze, straciła zbyt wiele nerwów, by teraz wrócić do domu z niczym. Wiedziona instynktem po prostu ruszyła w kierunku sof, z których jedną z nich zajmował Krzysztof. Przestała zastanawiać się co ten o niej pomyśli. Mógł nawet uznać ją za wariatkę, nawiedzoną stalkerkę, było jej wszystko jedno. Liczyły się tylko dwie sprawy. Zobaczenie szczęśliwego Krzyśka i zidentyfikowanie jego dziewczyny, dziewczyny o której nic nie wiedziała, ale o którą w głębi serca była wściekle zazdrosna. W gruncie rzeczy sama nie wiedziała które z odczuć stanowiło czynnik dominujący, stojący za chęcią pojawienia się tam, gdzie wówczas się znalazła. Wątpliwości te szybko jednak zeszły na dalszy plan, bowiem zbliżając się do części budynku przeznaczonej na kino dostrzegła, że jej cudownie odnaleziony dawny znajomy jest skrajnie daleki od stanu uszczęśliwienia. Widok ten zdezorientował ją zupełnie. Do tego właśnie wtedy, dotychczas podpierający głowę na ramieniu Krzysiek podniósł wzrok i uchwycił spojrzenie kobiety. Będąca już ledwie kilkanaście kroków od niego Zuza poczuła się jak sparaliżowana do tego stopnia, że nie była zdolna do wyduszenia z siebie żadnego sensownego zdania, ograniczając się jedynie do powitalnego uśmiechu. Na jej szczęście, to chłopak odezwał się jako pierwszy.

- O... hej Zuza - przywitał się nie wróżącym niczego dobrego głosem.

Zuza udając zaskoczenie odmachała mu przyjaźnie, z każdym krokiem poważniejąc jednak w związku z tym, jaki obraz reprezentował sobą Krzysiek.

- Cześć.

Przez moment stała w miejscu, nie wiedząc co powiedzieć, ani gdzie podziać ręce, które nagle zdały się wyjątkowo kłopotliwie zwisać wzdłuż tułowia.

- Wybrałam się na zakupy, tak akurat przechodziłam...

Tłumaczenie to nawet w uszach samej Zuzy brzmiało wyjątkowo naiwnie, toteż absolutnie nie pomogło w nawiązaniu rozmowy. Co prawda chłopak wydawał się na tyle otumaniony, że wcale nie zwrócił uwagi na zdecydowanie nie przypadkową obecność koleżanki, mimo to Zuza niezaprzeczalnie czuła się jak zbędny, napatoczony element. Z drugiej strony w głębi serca wiedziała, że chłopak potrzebuje jej obecności.

- Mogę się dosiąść? Na moment... - zapytała nieśmiało, sama nie wiedząc czy robi dobrze.

- Jeśli chcesz... - odparł obojętnie.

Liczyła na to, że otrzyma jasną odpowiedź, dlatego wciąż pozostawała w kropce. Mimo to, skoro nie poprosił jej bezpośrednio o odejście, zdecydowała się pozostać. Delikatnie, tak jakby irracjonalnie obawiała się, że fizycznie zrani chłopaka, usiadła obok niego. Początkowo po prostu patrzyła przed siebie, obawiając się nawiązać kontakt wzrokowy.

- Spóźnia się? - przełamała na nowo powracającą ciszę.

Przez moment zastanawiał się czy zaufać Zuzi, lecz finalnie postanowił pokazać jej treść wiadomości, która tak go dobiła. Spokojnym gestem sięgnął do kieszeni po smartfona, odblokował ekran, uruchomił komunikator i wskazując palcem ostatnią wiadomość podał jej urządzenie.

Zaciekawiona Zuza ujęła telefon i zaczęła czytać.

"Będę z Tobą szczera. Nie pierwszy raz umawiam się w ten sposób na randkę i już się nauczyłam, że wcześniej trzeba z przyczajki ocenić faceta, czy na żywo wygląda równie ciekawie co na zdjęciach. W Twoim przypadku nie zdałeś testu. Sorry. Fajnie było Cię poznać. Nie odpisuj na tę wiadomość. W ogóle nie pisz do mnie więcej :)"

Zszokowana kobieta z wściekłością w głosie wypaliła bez zastanowienia.

- A to wstrętna suka!

Dopiero po kilku sekundach dotarło do niej co właściwie powiedziała. W pierwszym odruchu zakryła dłonią usta i z przepraszającym, wystraszonym spojrzeniem próbowała ratować sytuację.

- Jezu, Krzysiu przepraszam. Tak mi się tylko wyrwało...

Porwana przez falę emocji Zuza nie przemyślała wagi swoich słów. W życiu niejednokrotnie, nawet pomimo odrzucenia zdarza się, że zraniona osoba z masochistycznym uporem trwa przy swojej miłości. Na jej szczęście, ten przypadek nie wpisywał się w kanon ślepego zauroczenia.

- A ja chciałem zabrać tego kurwiszona do kina - wydusił z siebie Krzysiek, nieświadomy tego, że właśnie wywołał w sercu Zuzy dziwne uczucie satysfakcji

Niedowierzający własnym słowom Krzysiek przerwał wypowiedź, by głośno wzdychnąć.

- I bardzo dobrze, śmieci same się wyniosły - dodał, jakby na podsumowanie całej sytuacji.

Kobieta cały czas patrzyła na żalącego się kolegę. Jednocześnie na jej twarzy zaczął malować się wyraz empatii, współczucia zdolnego do wykrzesania wyłącznie w sercu kobiety która spogląda na nieosiągalny obiekt swoich pragnień.

- To miała być wasza pierwsza randka w realu?

- Tak, pierwsza. Jak na razie tylko pisaliśmy, ale mimo wszystko skłamałbym, gdybym powiedział że nie wiązałem z nią nadziei na jakąś ciekawą znajomość

- Nie przejmuj się - usiłowała go pocieszyć - taki przystojniacha jak ty na pewno znajdzie jakąś inną fajną dziewczynę.

- Taa, ciekawe tylko kiedy.

- Kiedy, kiedy? - przedrzeźniła go - wy młodzi to byście wszystko chcieli na już, a najlepiej przez internet i z dostawą do domu.

Na twarzy Krzyśka pojawiła się nutka rozbawienia. Kąciki jego ust na moment uniosły się nieznacznie, co nie uszło uwadze bacznie obserwującej go Zuzy.

- A już najchętniej z dostawą pod kołderkę, tak?

Teraz już bez żadnych hamulców parsknął głośnym śmiechem. Nawet sama Zuza, która aż zarumieniła się od sprośnego żartu nie zakładała, że tak szybko uda jej się jej choć trochę podnieść go na duchu. Stan ten nie trwał jednak zbyt długo i już wkrótce oboje znów zanurzyli się w smutku.

- Wiesz - odezwała się w końcu - czasem lepiej znaleźć się w sytuacji takiej jak ty, niż zniszczyć sobie życie, dzieląc je z niewłaściwą osobą.

Krzysiek spojrzał pytająco na Zuzę.

- Sama nie wiem, czy powinnam ci o tym mówić. Poza tym nie chcę ci zawracać głowy władnymi problemami - kobieta kurtuazyjnie wzbraniała się przed zwierzeniami, jednak w głębi serca oczekiwała, że wreszcie zyska możliwość wygadania się, zwierzenia komuś z własnych problemów.

- Jeżeli czujesz taką potrzebę to śmiało - odpowiedział Krzysiek, szczerze zainteresowany jej historią.

Zuza nie potrzebowała dodatkowej zachęty i z marszu zaczęła opowiadać swoją historię.

- Nie wiem czy pamiętasz, ale w czasach gdy zajmowałam się opieką nad tobą, przychodził czasami do mnie taki chłopak. Skłamałabym, gdybym powiedziała, że wtedy go nie kochałam. A i on, a przynajmniej takie miałam wrażenie, bardzo mnie kochał. Chwilę po tym jak przestałam cię odwiedzać, wyjechaliśmy wspólnie do Niemiec. Jak już ci wspominałam, aż na dekadę. Wzięliśmy ślub, myśleliśmy o dzieciach... Ale po pewnym czasie zaczęło się dziać coś niedobrego. Michał coraz bardziej oddawał się swojej pracy. Bywało i tak, że w domu pojawiał się tylko po to, żeby się przespać, umyć i przebrać. Nie przeczę, efekty pojawiły się dosyć szybko. Dostał podwyżkę, później awansował. Jego pozycja stała się na tyle silna, że mogliśmy wrócić do Polski, a on kontynuował karierę, głównie poprzez zdalne nadzorowanie swoich projektów. Z tym, że masz związek również szybko stał się zdalny. Początkowo nawet tego nie odczuwałam. Zrozumiałam to dopiero kiedy chciałam mu zrobić niespodziankę z okazji jego urodzin. Przygotowałam tort, jego ulubione wino, nawet kupiłam... - tu zrobiła przerwę, rumieniąc się z lekka - taką ładną bieliznę, żebym mu się jeszcze bardziej podobała... A on powiedział, że nie ma czasu. Zdmuchnął tylko świeczki, cmoknął mnie w czoło i poleciał do delegatury firmy dla której pracuje... I od tego się zaczęło. Z biegiem czasu było już tylko gorzej i gorzej. Brak rozmowy, brak bliskości, awantury. Ja rozumiem, że on robił to, że tak bardzo poświęcił się pracy też dla mnie, żebym miała dość pieniędzy, ale w tym pędzie zapomniał, że ja wyszłam nie za portfel, tylko za człowieka...

Głos Zuzy, z czasem coraz cichszy, załamał się całkowicie. Porwana przez emocje kobieta skryła twarz w dłoniach, nie chcąc by ktokolwiek widział ją w takim stanie.

Krzysiek zaskoczony tak wielką dozą szczerości zapomniał o własnych problemach. Chcąc pomóc koleżance ostrożnie położył dłoń na jej ramieniu. Wiedział, że to niewiele, ale uważał żto najlepsze co w tej chwili może dla niej zrobić. I o dziwo, miał rację. Drobny gest sprawił, że ciało Zuzy ogarnęło tajemnicze, błogie ciepło.

-Dość już. Wystarczy - szybko opanowała nerwy.

Początkowo w spojrzeniu, które udało się uchwycić chłopakowi dominowała błyszcząca tafla łez zebranych pod powiekami kobiety. Pod nimi jednak dojrzewało coś zgoła odmiennego. Lśniące źrenice świadczyły aż nadto o tym, że w duszy Zuzy zbiera się motywująca do działania złość.

- Na co masz te bilety? - zapytała pewnym swego głosem.

- Na Listy do M 10,albo 11, nie pamiętam.

- Idziesz?

- Gdzie?

- Na film. A gdzie?

- Nie, samemu mi się nie chce. Z resztą nie przepadam...

- Kto powiedział, że samemu?

W spojrzeniu Zuzy kotłowały się wszystkie skrajne emocje jakie tylko są możliwe do wytworzenia w ludzkim sercu. Od wściekłości na swój los, przez rządzę spotkania z pociągającym ją mężczyzną, wreszcie po lęk przed odrzuceniem i wstyd związany z ujawnieniem rąbka swojego wnętrza.

- Chcesz iść ze mną? - Krzysiek zapytał z niedowierzaniem.

- Jeśli mnie zaprosisz...

Było w niej coś niezwykłego, tajemnicza potęga uczucia emanująca tak bardzo, że ten, choć dotychczas nie myślący o niej w ten sposób czuł, że nie jest w stanie jej odmówić.

- A twój mąż...? - niemal wyszeptał, kierując się resztkami rozsądku

- Co mąż, co mąż? Mąż ma mnie w... Nieważne gdzie. On woli swoje silniki i turbiny. Z resztą, przecież tylko idę do kina z dzieciakiem, którym się opiekowałam.

- Dwudziestoparoletnim koniem...

- Dzieciakiem, którym się opiekowałam! Idziemy, nawet nie dyskutuj! - wstała, uprzednio wytarłszy łzy, by w mgnieniu oka złapać Krzyśka za rękę i bez żadnego oporu z jego strony pociągnąć w kierunku wejścia na salę.

Zuza przez całe dotychczasowe życie kierująca się żelazną logiką po raz pierwszy odważyła się zrobić coś tak niezwykłego. Po raz pierwszy w życiu nie liczyła się z konsekwencjami. Po raz pierwszy złamała swoje własne reguły. I wreszcie, po raz pierwszy w życiu podążyła wyłącznie za głosem serca.

 

Tego dnia, pomimo atrakcyjnej pory, sala kinowa była wypełniona ledwie do połowy. Goście, na ogół zbici w kilkuosobowe gromadki rozlokowali się głównie na obszarze środkowej i tylnej części sali. Co prawda bilety które kupił Krzysiek przypisywały ich do miejsc w piątym rzędzie, jednak zważywszy na fakt, że seans miał się zacząć lada moment, oboje zaryzykowali, zajmując dwa wolne fotele w przedostatniej linii siedzisk. W końcu zawsze w razie gdyby kogoś podsiedli, mogli wyłgać się zwyczajną pomyłką. Nic takiego jednak nie nastąpiło.

Na wielkim, kontrastującym z ciemnością spowijającą pomieszczenie ekranie migały już kadry przedseansowych reklam, dając ostatnie chwile by zamienić jeszcze kilka zdań. W głowach obojgu poranionych przez swoje doszłe i niedoszłe połówki ofiar miłości kotłowały się tysiące myśli, jednak jak to zwykle bywa w takich sytuacjach, języki stawały im kołkiem w gardle, nie pozwalając ubrać towarzyszących im pragnień i lęków w jednoznacznie zrozumiały przekaz.

- Powiem ci, że tego się nie spodziewałem - Krzysiek jako pierwszy przełamał ciszę.

- Jeżeli dzięki temu będzie ci lżej, to wiedz, że ja też nie.

- Na czym my ostatnio byliśmy razem w kinie, pamiętasz?

- Hmm... Czekaj niech pomyślę. A czy przypadkiem nie na Shreku?

- Może. Serio nie pamiętam. Ale na pewno nie na żadnej komedii romantycznej.

- No wiesz, wtedy byłeś moim małym braciszkiem, a teraz... - zawahała się, nie mając pewności czy nie wystraszy chłopaka przedwczesnym komplementem - teraz jesteś młodym, przystojnym mężczyzną. Takim który podoba się kobietom... Masz w sobie takie coś, co ehh, sama nie wiem. Po prostu z wiekiem dostrzega się sprawy, których nie docenia się w młodości. Może dlatego ta laska z internetu nie widzi w tobie tego co zaczęłam dostrzegać ja...

Słowa wypowiedziane przez Zuzę istotnie wprawiły Krzyśka w trudne do ukrycia zakłopotanie. Szczęśliwie dla niego nikłe oświetlenie pozwoliło ukryć krępujące, różowawe wykwity, które pojawiły się na jego twarzy, tak, że jedynie pobłyskujące białka oczu i mina zdradzały efekt jaki wywarła na nim postawa Zuzy.

- Co to za zaskoczony grymas?- przykładając palec do swoich ust, gestem uciszyła ewidentnie chcącego coś powiedzieć Krzyśka - dobra już, cisza bo się zaczyna, później pogadamy...

Rzeczywiście, ekran pociemniał, a z głośników zaczęła płynąć muzyka zwiastująca rozpoczęcie seansu.

Tapicerka fotela wydawała się wyjątkowo delikatna. Oparcie niecodziennie wygodne, a zapach chipsów i popcornu wyjątkowo apetyczny. Nawet dźwięk siorbania napojów, który zawsze drażnił Zuzę zaskakująco zdawał się niknąć w tle. Wszystko zdawało się być jakieś inne, magiczne. Stan ten był idealnym odzwierciedleniem tego, co działo się w sercu Zuzy. Oto ona, nieuchronnie dobiegająca czterdziestki, ustatkowana mężatka, znajdowała się w kinie z młodym, przystojnym chłopakiem. Tak, nie na filmie. W kinie. Od zawsze rozgraniczała te dwa pojęcia. Dlatego też to, co zaraz miało się pojawić na ekranie nie miało najmniejszego znaczenia. Równie dobrze mógłby być to dwugodzinny seans reklam. Liczył się tylko fakt, że po jej prawej stronie, znajdował się mężczyzna, który na nowo, lecz tym razem w pełni dorosły sposób, zawładnął jej sercem. Zapach jego perfum, silnie uderzający nutami ambry, korzennych przypraw i aromatycznego, żywicznego drewna oddziaływał na nią w narkotyczny, odrywający od rzeczywistości sposób. Broniła się przed tą myślą, ale nie była w stanie dłużej od niej uciekać. Była naprawdę zakochana. Sycylijski piorun uderzył prosto w jej stęsknione miłości serce, rażąc ją wybuchem namiętności jakiego dotąd w życiu nie doświadczyła. Przerażało ją to i fascynowało jednocześnie. Nie wiedziała czy w dalszej perspektywie da jej to więcej radości, czy bólu. Pewna była tylko jednego. Chciała by ta chwila, tak nierealna, wykrystalizowana z tak nierealnego obrotu spraw trwała wiecznie.

"Zakochałam się" - powtórzyła w myślach, tak jakby bała się, że rzeczywistość uleci niczym sen. Po raz pierwszy od niepamiętnych czasów była szczęśliwa. Zwyczajnie. Po prostu.

Film, kolejny już z rzędu sequel romantycznej komedii sprzed lat zgodnie z recenzjami krytyków rzeczywiście okazał się bazować na popularności swoich poprzedników. Z resztą, nawet gdyby okazał się porywającym arcydziełem, Krzysiek i tak nie potrafiłby wsiąknąć w jego fabułę. Obecność Zuzy działała na niego w zaskakujący sposób, niespodziewanie łagodząc stres związany z zachowaniem Sandry. Właściwie niemal nie myślał już o niedoszłej randce, będąc w całości zaabsorbowany nagłym zwrotem akcji.

"Cholera, przecież ja właśnie jestem na randce z najprawdziwszym milfem" - pomyślał, półżartem podsumowując bieżącą sytuację. W rzeczywistości jednak, wcale nie było mu do śmiechu, głównie dlatego, że w zupełnie niezrozumiały, niepojęty dla niego sposób towarzystwo kobiety absolutnie nie było mu obojętne. Mógł przysiąc, zaklinać się na wszystkie świętości, że jeszcze przed godziną nawet nie przemknęła mu przez głowę myśl o koleżance z pracy. Tymczasem teraz w jego umyśle trwała gonitwa refleksji. Czy jej dzisiejsze pojawienie się w galerii naprawdę było tak dziwnym zbiegiem okoliczności? Czy całkowicie przypadkiem pojawiła się w okolicy kina akurat przed seansem? Każdy kolejny przypadek wydawał się coraz mocniej podejrzany. Czy mogłaby posunąć się do tego, że wymusiła na Sandrze rezygnację ze spotkania? Nie, na pewno nie, aż takich mocy to ona nie posiada. I wreszcie, czyżby ona coś do niego czuła? Jeżeli dobrze interpretował jej sygnały, to wszystko składałoby się w zgraną całość. Nie mniej ciekawe zjawiska zachodziły również w jego sercu. Bo choć było to dziwne, w głębi czuł, że sytuacja, wizja randki ze starszą o ponad dekadę, jednak wciąż niezwykle piękną kobietą, a może właśnie sam bezpośredni fakt tak bliskiego obcowania z nią sprawiał, że emocje które kierował względem dziewczyny na którą czekał w zupełnie niekontrolowany sposób przelały się na Zuzę. Krzysiek odczuwał niemożliwe do podrobienia doznanie motyli szalejących w brzuchu. Jednocześnie obok doznań emocjonalnych coraz wyraźniej dostrzegał fizyczną atrakcyjność siedzącej obok kobiety. Dyskretnie, kątem oka przyglądał się jej ciału. Niewielki, prosty nos, delikatny podbródek, drobny biust, nienagannie płaski brzuch i kuszące, długie nogi, wszystko to połączone w jedność prezentowało obraz przepięknej, eleganckiej damy. Półmrok kinowej sali dodawał jej tylko podniecającej tajemniczości. Krzysiek, choć bronił się przed tą myślą, zwyczajnie pragnął jej dotyku. Dlatego też kiedy mniej więcej w połowie trwania filmu dostrzegł, że ta kładzie rękę na podłokietniku, nieśmiało wyciągnął ku niej swoją dłoń. Nie wiedział czy postępuje słusznie. Czy prawidłowo odczytuje jej intencje. Dlatego też ostrożnie przesunął ciężar ciała na lewą stronę i niby przypadkiem opierając się na łokciu musnął palcami dłoń Zuzy, by następnie dyskretnie obserwować jej zachowanie. Kobieta ani drgnęła. Jedynie prawy kącik jej ust uniósł się w dyskretnym grymasie zadowolenia, co trafnie zostało odczytane przez chłopaka jako zachęta do dalszego działania. Wciąż nieco skrępowany, łagodnie przesunął dłoń, tak że ta splotła się z palcami jego towarzyszki. Zuza natychmiast zwróciła twarz w jego stronę. Początkowy lęk, który zagościł w sercu Krzyśka szybko ustąpił odczuciu ciepła, bijącego z rozmarzonych oczu kobiety. Chciał coś wyszeptać, jednak Zuza uciszyła go gestem wolnej dłoni. Może to i lepiej, gdyż w takich chwilach zawsze miał problem z ubraniem w słowa tego, co kłębiło się w jego głowie. Ostatecznie, złączeni w niewinny, ale jakże wymowny sposób wspólnie spędzili resztę seansu. I choć fizycznie znajdowali się w kinie, to zapytani o treść filmu, zdecydowanie nie potrafiliby udzielić wyczerpującej odpowiedzi. Ich myśli szybowały znacznie wyżej.

 

Gdy wreszcie projekcja dobiegła końca, oboje z wyraźną niechęcią podnieśli się z miejsc. Ostre światło, które rozerwało mrok owładniający pomieszczenie było niczym kubeł zimnej wody, wylany na ich rozpalone głowy. Opuszczając salę, Krzysiek przez moment pozwolił by Zuza szła przodem, delektując się linią jej smukłej sylwetki. Długa, pokryta kwiecistym wzorem spódnica falowała w rytm wystukiwanych obcasami kroków, sprawiając że kobieta zdawała się nie tyle kroczyć, co płynąć wzdłuż wąskiego korytarza łączącego bezpośrednio wyjściowe drzwi sali kinowej z podziemnym parkingiem. Niewiele później, gdy tłum ludzi zaczął rozlewać się na obszerny, rozciągający się pod powierzchnią całego budynku obszar z miejscami dla samochodów, Zuza zaczekała na chłopaka i nie pytając o zgodę pewnie chwyciła za rękę. Krzysiek, choć ponownie zaskoczony jej śmiałością, nie przeciwstawiał się. Przeciwnie. W odpowiedzi mocno ścisnął drobną, niewieścią dłoń, powodując kolejną falę kojącego ciepła, wtóry raz rozlewającą się tego dnia po jej od lat zmrożonym sercu. Para zdawała się nie przejmować tym, że ktoś może zobaczyć ich razem. Uniesieni nagłym porywem serca, niczym w pijackim amoku zatracili resztki instynktu samozachowawczego. Z perspektywy postronnego obserwatora oboje zanurzali się razem w głąb parkingu, jakby był to najzwyklejszy spacer dwójki szczęśliwych ludzi. Prawda była jednak bardziej złożona. Zwłaszcza Zuza, inicjatorka trwających wydarzeń, w głębi duszy obok wyrzutu euforycznej radości odczuwała niemożliwy do zignorowania, gorzki posmak niepokoju związanego z konsekwencjami jej odważnych działań. Cisza nie służyła jej dobrze, bowiem pozwalała dochodzić do głosu skrywanym obawom. Obecna sytuacja, dalece odbiegająca od normalności sprawiała, że kobieta odczuwała silną potrzebę wytłumaczenia się ze swojego zachowania. Gdy tylko dotarli do miejsca, gdzie zaparkowała samochód, zwróciła się do chłopaka.

- Krzysiek, możesz mnie uznać za chorą wariatkę, ale musiałam. Zrozum mnie. Ja od lat nie doświadczyłam ani grama ciepła, aż tu nagle pojawiasz się ty i wszystko odżywa, wracają wspomnienia, znowu mam dwadzieścia parę lat, znowu chce mi się wstać z łóżka, wyjść z mieszkania. W sumie sama nie wiedziałam po co, ale chciałam coś zrobić. A potem to już jakoś tak samo się potoczyło...

- Serio tego nie planowałaś?

- Krzysiu, naprawdę. Chciałam tylko zobaczyć jak przynajmniej ty jesteś szczęśliwy. Jak witasz się z tą dziewczyną, idziecie do kina. Później planowałam grzecznie wrócić do pustego mieszkania, zaszyć się w sypialni i becząc jak bóbr dotrwać do ranka. Ale teraz już wiem, że nie będę płakać. Dałeś mi najwspanialszy wieczór od lat i już to, samo w sobie jest tak niesamowite, że czuję się jakbym mogła latać.

- Miło to słyszeć - odparł, a na jego twarzy rozkwitł przepełniony ciepłem uśmiech - W zasadzie, to powinienem ci podziękować, bo gdyby nie twoja odwaga, to ja też miałbym zmarnowany wieczór, następny dzień pewnie też, a tak, stało się coś, czego w życiu bym się nie spodziewał. Randka z własną eks opiekunką.

Na dźwięk słowa "randka" oczy kobiety zabłysnęły z nagłego podniecenia. Dotychczas nawet we własnych myślach wzbraniała się przed nazwaniem rzeczy po imieniu, dlatego tym mocniej uderzyły ją dźwięki, które poprzez uszy wdarły się do jej głowy i eksplodowały wewnątrz mózgu.

- W życiu bym nie pomyślał, że wyląduje z moją Zuzią w kinie, w takich okolicznościach, że twoja dłoń może być tak ciepła...

Powiedziawszy to, po raz drugi, tym razem ciut śmielej dotknął jej ręki, teraz opartej o dach auta. Zuza poczuła się jak nastolatka, szesnastoletnia dziewczyna, która po raz pierwszy w życiu czuje na sobie dotyk nieco szorstkich, męskich opuszków. Pod wpływem delikatnych muśnięć palców Krzyśka, kobieta w mgnieniu oka zalała się intensywnymi rumieńcami.

"Jeśli to sprawia, że czuję się tak błogo, to co musi kryć się dalej?" - zapytała się w myślach, czując jak powoli traci nad sobą kontrolę. Nie dbając o to, czy nie widzi jej ktoś znajomy, przysunęła się o pół kroku do adorującego ją mężczyzny i zadzierając głowę zaczęła zbliżać się ku jego ustom. Miętowy zapach jego gorącego oddechu przyprawiał ją o dreszcze, a gdy ich wargi złączyły się ze sobą, poczuła jakby podłoga pod jej stopami zmieniła się w grząskie bagno, na którym nie sposób znaleźć stabilne podparcie. A przecież jedynie zetknęli się ustami. Strach pomyśleć co mogłoby się wydarzyć, gdyby nie ostry dźwięk przychodzącego połączenia, który rozległ się z wnętrza jej torebki. Zuza momentalnie odkleiła się od chłopaka i drżącą z podniecenia ręką sięgnęła do torebki, by następnie zerknąć na wyświetlacz smartfona.

- Teleankieta - powiedziała z ulgą w głosie, tak jakby obawiała się, że na ekranie zobaczy imię swojego męża, matki, teściowej, albo Bóg wie kogo jeszcze. Niestety, czar bliskości prysł jak bańka mydlana.

- Muszę już jechać - powiedziała nieco oprzytomniona. Obawiała się co odpowie, gdy Krzysiek zapyta skąd tak nagła zmiana postawy, na szczęście ten tego nie zrobił. Bała się, ponieważ sama nie znała odpowiedzi na to pytanie.

- Czyli co, wychodzi na to, że nasz piękny sen dobiega końca? - bardziej stwierdził, niż pytał, opierając się przy tym o drzwi jej samochodu.

Kobieta wiedziała, że nie powinna mówić tego co właśnie zamierzała, jednak zebrawszy całą skrytą w jej drobnym ciele odwagę, zapytała.

- A chcesz się budzić?

Czuła, że gdyby nie zadała pytania teraz, więcej nie miałaby ku temu okazji. Nie chciała, nie mogła zmarnować takiej szansy.

Przeczący ruch głową, jaki wykonał nie mniej zaskoczony biegiem wydarzeń Krzysiek dodał jej nieco pewności siebie.

- Słuchaj. Michał pojechał na dwa dni do Niemiec. Wróci dopiero w poniedziałek, więc jeśli chcesz, to możemy spędzić jutrzejszą niedzielę u mnie w mieszkaniu, razem. Co ty na to...?

Zuza, kierująca się dotychczasowymi reakcjami chłopaka była przekonana, że odpowiedź jest jedynie kwestią formalności. Tym bardziej zaskoczyło ją to, że Krzysiek początkowo stał osłupiały, jakby przytłoczony wizją przekucia jednorazowego, nieplanowanego spotkania w intencjonalną relację, która wobec uaktywnionych, odwzajemnianych ciągotek musiała przerodzić się w coś więcej, niż tylko pojedynczego, skradzionego buziaka.

- Muszę to przemyśleć...

Nie tego się spodziewała. Słowa, które dotarły do niej dopiero kilka sekund po wymówieniu ich przez Krzyśka zmroziły ją od wewnątrz.

- Wiesz, to już znaczy coś więcej, nie zrozum mnie źle. To nie jest tak, że nie chcę...

- Spokojnie, rozumiem - stwierdziła pełnym spokoju głosem, który kłócił się jednak z zawiedzonym i zagubionym wzrokiem - Masz prawo być zaskoczony. Umówmy się tak, że dasz mi znać na messengerze, ok? Prześpij się z tym i jeśli chcesz, to się odezwij. A tymczasem zmykam. Dziękuję za ten wieczór. Pa.

Zamykające się drzwi wydały ostry, szybko ucięty trzask. Silnik samochodu zamruczał, a automatycznie włączające się radio nakryło ciszę jedną z setek piosenek mówiących wciąż o tym samym. Odjeżdżająca Zuza posłała pod adresem chłopaka krótki, wymuszony uśmiech, po czym oddaliła się w kierunku wyjazdu z galerii. Gdy tylko znalazła się na wylocie z całych sił docisnęła gaz w podłogę, sprawiając że ściany budynku aż zadrżały od potęgi jaką wyzwolił silnik jej maszyny. Kobieta chciała mieć choć namiastkę tej mocy, jednak siedząc za kierownicą prawie nowej Hondy sama czuła się mała jak ukryty w ziemi robaczek.

" Tylko się wygłupiłam" - pomyślała, ze łzami w oczach wpatrując się w sygnalizator pokazujący jej czerwone światło.

- Co ci babo strzeliło do głowy!?- teraz wrzeszczała już z całych sił, tak jakby oczekiwała, że zdrowy rozsądek, zdecydowanie mający tego dnia wychodne usłyszy jej krzyk i pomoże przywrócić porządek w jej sercu - myślałaś że co, że taki młody facet od tak poleci na ciebie, bo tak, bo tobie się tego zachciało? Zobaczysz, że się nie odezwie. Mało tego, jeszcze w pracy będzie patrzył na ciebie jak na nienormalną. Oj Zuźka, Zuźka, tyle lat już żyjesz, a dalej nie pojęłaś, że wszyscy faceci są identyczni...

Światło zmieniło się początkowo na żółte, po kilku sekundach zaś na zielone. Zuza korzystając z tego, że nikt jej nie widzi pociągnęła głośno nosem, by po chwili zniknąć w labiryncie miejskich ulic.

Następne częściPoczątek cz.7

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania