Poprzednie częściPoczątek cz.1

Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Początek cz.7

Wbudowany w telewizyjny dekoder zegar wskazywał dokładnie dwudziestą trzecią piętnaście kiedy Krzysiek odwrócił się na drugi bok, spoglądając mimowolnie na jego cyfrowy wyświetlacz. W tle cicho dyszał rudy kot, tej nocy śpiący w jego pokoju, a zza okna dało się słyszeć odprężający odgłos samochodów przemieszczających się po oddalonej o około kilometr autostradzie. Wszystko to tworzyło idealne warunki do zapadnięcia w błogi, regenerujący sen, jednak zdarzenia, które miały miejsce ledwie przed kilkudziesięcioma minutami nie pozwalały mu popaść w objęcia Morfeusza. Obrót spraw, tak nagły i niemożliwy do wykreowania nawet w umysłach najbardziej kreatywnych scenarzystów powodował nieustanną gonitwę myśli, walkę pomiędzy tym co podpowiada zdrowy rozsądek, a pragnieniami budzącymi się w rozpalonym sercu. Różnica wieku, jej stan cywilny, wspólne miejsce pracy, wszystko to zdawało się krzyczeć "Krzysiek, zakończ tę historię już teraz!". Istotnie, zważywszy na bieżącą oraz dawną relację całkowicie rozsądnym, a zarazem zdrowym emocjonalnie wyjściem zdawało się obranie kursu na wzajemne, pozbawione niedopowiedzeń koleżeństwo. Łatwiej było jednak pomyśleć, niż wdrożyć ten plan w życie, bowiem Krzysiek, choć z całych sił usiłował to wyprzeć, wciąż czuł na ustach delikatny, lekko gorzkawy smak jej szminki. Smak sprawiający, że z minuty na minutę pragnął jej coraz bardziej. Pożądał kobiety, o której jeszcze kilka godzin temu nawet nie myślał, piękności która teraz kusiła swoją dojrzałością, jakże pociągającą na tle tego z czym wcześniej spotykał się u swoich sympatii. Nie mogąc znaleźć dla siebie wygodnej pozycji zwlókł się z łóżka i zbliżył się do stolika, na którym obok solnej lampki stała opróżniona już do połowy butelka wody. Chłopak upił serię głębokich łyków, a następnie, jakby chciał dokonać symbolicznego oczyszczenia nalał kilka kropel na dłoń, po czym opłukał swoją twarz. Bezbarwny płyn spłynął cienkimi wężykami wzdłuż nosa i podbródka Krzyśka, by następnie skapnąć wprost na koszulkę, przedstawiającą obraz rozgwieżdżonego nieba z księżycem dominującym na ich połyskującym tle. Jednak odrobina niemal zupełnie już odgazowanej wody nie mogła ugasić ognia, który wypalał jego duszę. Tak naprawdę nawet nie chciało mu się pić. Wstał głównie dlatego, że potrzebował zrobić coś, cokolwiek byle nie trwać w bezruchu. Nie chcąc wracać do łóżka usiadł za biurkiem, by następnie sięgnąć po leżący na nim telefon. Przyłożeniem palca odblokował wyświetlacz, po czym wszedł na facebooka, by szybko wyszukać w nim profil Zuzy. Gdy tylko kliknął w pierwsze z przedstawiających ją zdjęć, ekran jego telefonu wypełnił się wizerunkiem niezwykle atrakcyjnej kobiety, której rozbrajający uśmiech epatował bijącym prosto z serca dobrem. Zgodnie z opisem, fotografia została wykonana ponad dziesięć lat temu, jednak widniejąca na niej dziewczyna tylko nieznacznie różniła się od obecnej Zuzy. Może poza jednym wyjątkiem. Jej oczy, nawet zważywszy na niedoskonałości techniczne zdjęcia aż kipiały życiową energią. Obraz ten stał w zupełnej sprzeczności z tym co znał z pracy oraz z jednoznacznie rozczarowanym spojrzeniem, jakie posłała mu z wnętrza odjeżdżającego auta. Jedynie podczas krótkiej rozmowy przy samochodzie, bezpośrednio przed tym gdy ich usta zetknęły się w ostrożnym pocałunku, przez ułamki sekund wydawało mu się, że jej źrenice rozbłysły takim właśnie blaskiem. Tyle wystarczyło, by w gardle pojawił się nieprzyjemny ucisk, zwiastujący zbliżające się kompletne emocjonalne rozklejenie.

- Dość - wysyczał przez zaciśnięte zęby, broniąc się przed wybuchem przepełnionego żalem do samego siebie płaczu.

Słysząc to, wyrwane ze snu zwierzątko gwałtownie poderwało łebek. Widząc jednak, że wszystko jest na swoim miejscu spokojnie odetchnęło i szybko opuściło nastroszone futerko. Zrozumiawszy, że problem dotyczy świata ludzi, dziwnego i zupełnie dla niego niezrozumiałego, poprawiło się na służącej mu tej nocy za poduszkę rzuconej w kąt bluzie i beztrosko zasnęło, nie wykazując zainteresowania dylematami skomplikowanych, dwunożnych istot.

 

Skóra Zuzanny wciąż parowała od gorącej wody, w której dziewczyna spędziła ostatnie pół godziny. Stając przed lustrem, kobieta zerknęła na swoje ciało. Pomimo czterdziestki na karku, z zadowoleniem i bez zbędnej skromności mogła przyznać, że nieubłaganie biegnący czas obchodził się z nią nadzwyczaj łagodnie. Dobre geny, które odziedziczyła po babci procentowały. Nie bez znaczenia pozostawał również fakt, że choć swego czasu bardzo tego chciała, to jednak nigdy nie udało się zajść jej w ciążę, przez co jej organizm uniknął zmian jakie mimowolnie zachodzą w tym czasie w kobiecie. Odnajdując we własnym odbiciu namiastkę pocieszenia, ujęła leżącą obok kranu szczotkę do włosów. Poskręcane po myciu kosmyki z łatwością zaczęły poddawać się płynącym z góry ku dołowi ruchom, tworząc sieć prostych, poukładanych pasm. Następnie sięgnęła po leżącą na pralce, ulubioną nocną koszulę, by w kilku prostych ruchach założyć ją na siebie. Zakrywająca jej nagość, stosunkowo krótka, bo sięgająca ledwie połowy ud, wisząca na cienkich ramiączkach kremowa sukienka była fatałaszkiem w którym najchętniej kładła się do łóżka. Delikatny materiał, całkiem dobrze udający jedwab, miękko otulał ciało, a luźny, odpowiednio przemyślany krój zapewniał pełną swobodę ruchów.

Tego późnego już wieczoru wyjątkowo mocno starała się dogodzić wszystkim swoim zachciankom, urządzając sobie szybkie domowe spa. Regenerująca kąpiel, ulubiona piżamka, nawet uprzednie natarcie twarzy balsamem nie wystarczyło jednak by zagłuszyć smak goryczy, duszący ją od blisko dwóch godzin. Słowa Krzyśka jak i jego postawa, które jednoznacznie odebrała jako gest odrzucenia sprawiły, że poczuła się jak głupia, naiwna panienka, która wyobrażała sobie niestworzone rzeczy, a w rzeczywistości jej rola została sprowadzona do opcji B, alternatywy w przypadku niepowodzenia z inną kobietą. Fakt, że Krzysiek nie miał prawa wiedzieć jak potoczą się wieczorne wydarzenia i to, że przecież właśnie ona była inicjatorką spotkania nie miały wówczas żadnego znaczenia. Niesiona emocjami Zuza widziała w Krzyśku zwykłego gówniarza. Dzieciaka w ciele dorosłego mężczyzny. Nic więcej. Nie liczyła na to, że jutro otrzyma od niego wiadomość. Czuła jedynie, że wygłupiła się jak nigdy w życiu i miała nadzieję, że historia nie będzie miała przykrych reperkusji, zwłaszcza w sferze relacji zawodowych, gdzie ostatnią sprawą, której by oczekiwała, było ujawnienie przez Krzyśka jej dzisiejszej postawy.

Czując się w pełni przygotowana do snu odwiesiła leżący na pralce ręcznik, po czym wyszła z przepełnionej dusznym, wilgotnym powietrzem łazienki. Komfortowy chłód wypełniający salon zadziałał niczym zimna kąpiel po opuszczeniu sauny. Skóra przyjemnie napięła się, a przez nos wdarło się do płuc orzeźwiające powietrze. Zuza boso udała się w stronę kuchennego stołu, gdzie wcześniej zostawiła talerz z niedojedzoną porcją jej ulubionych pulpetów. Korzystając z chwili samotności chwyciła w palce ostatni pozostały kawałek mięsa i umieściła go sobie w ustach. Wystudzony nie smakował zachęcająco, jednak kobieta nie lubiła marnować jedzenia. Szybko przełknęła resztkę obiadu, a następnie rozkoszując się ciepłem podgrzewanej podłogi umieściła talerz w zmywarce.

I właśnie wtedy, gdy miała już zamiar zgasić światło i udać się do sypialni w jej mieszkaniu rozniósł się dźwięk dzwonka.

"Już wrócił?" - pomyślała zaskoczona - "Pewnie odwołali mu spotkanie i na dodatek zgubił klucze. Fantastycznie, dzisiaj do szczęścia brakuje mi tylko nocnego wylewania zawodowych frustracji".

Niechętnie podeszła do drzwi i rutynowo zerknęła przez wizjer. Widok który w nim ujrzała sprawił jednak, że poczuła jak nieliczne włoski na jej rękach stają dęba.

- Już otwieram! - krzyknęła po kilku sekundach odrętwienia, jednocześnie w panice biegnąc do sypialni po schowany w szafie szlafrok. Oczywiście, jak to zwykle bywa w takich sytuacjach, tak i wtedy nie mogło obejść się bez komplikacji, bowiem używany dosyć rzadko element garderoby okazał się pozbawiony paska, który zapewne odczepił się podczas prania. Nie mając czasu ani alternatywy, Zuza narzuciła go na siebie, zaciągnęła na piersi i tak okryta zawróciła do salonu. Drżącą dłonią przekręciła klucz, a następnie nacisnęła klamkę i pociągnęła ku sobie drzwi.

- Dobry wieczór - przybysz przywitał się niepewnym głosem. Widok Krzyśka stojącego w progu jej mieszkania wywołał u niej gonitwę myśli, wyścig obezwładniający do tego stopnia, że ta stała jak wryta, w milczeniu przypatrując się nocnemu gościowi.

- Mogę wejść - dopytał, nie otrzymawszy żadnej odpowiedzi.

- Jasne, wchodź - w końcu wydusiła z siebie Zuza.

- Nie obudziłem cię?

- Nie.

Chłopak wkroczył do środka, rozglądając się po gustownie urządzonej, otwartej części wnętrza.

Odwieś kurtkę i siadaj - otrząsnąwszy się z pierwszego zaskoczenia, nie pytając nawet o cel odwiedzin wskazała Krzyśkowi stół - Przepraszam, po prostu tak bardzo mnie zaskoczyłeś, że aż mnie zamurowało. Napijesz się herbaty?

- Chętnie. Czarną bez cukru, jeśli masz.

Zgodnie z otrzymaną propozycją , rozsiadł się za stołem, w czasie gdy Zuza nastawiła czajnik z wodą.

- Jeżeli sprawiam ci kłopot, to może przyjdę jutro - mówiąc to, odruchowo zerknął na zegarek, który wskazywał że zbliżała się już północ.

- Nie no, co ty. Rozgość się. Śmiało.

- Na pewno? Bo mam świadomość, że pora na odwiedziny jest taka trochę egzotyczna.

- Mówię poważnie. Cieszę się, że jesteś, chociaż nie ukrywam, że się tego nie spodziewałam.

W czasie gdy gotowała się woda, Zuza szybko nałożyła na talerze po jednym, dużym kawałku miodownika, który nim wpadła na swój szalony plan, poprzedniego dnia kupiła w ulubionej cukierni, z myślą by w sobotnie popołudnie, w towarzystwie Netflixa samotnie pochłonąć go w całości.

- W ogóle, to jak tu trafiłeś? - zapytała, z wolna odzyskując trzeźwość myślenia.

- Przeznaczenie - zażartował Krzysiek - a tak na poważnie, to lokalizacji bloku podałaś mi sama, podczas naszej pierwszej wizytacji. Dalej poszło już bardzo łatwo. Najpierw nocny autobus na twoje osiedle, później spacer pod blok, na koniec myślałem że do ciebie zadzwonię, ale okazało się że drzwi były otwarte, a przy niektórych skrzynkach na listy były nazwiska...

- Znowu ktoś ich nie domknął?

- Skrzynek? - chłopak złapał Zuzę za słowo.

- Drzwi - odparła kobieta, a na jej buzi pojawił się grymas uśmiechu połączonego z wyrazem twarzy, zdającym się mówić "nie dokazuj, nie dokazuj".

- Na to wychodzi. Z drugiej strony, gdyby nie to, to z mojej niespodzianki wyszłyby nici. Chyba że nie cieszysz się z mojej wizyty.

- Krzysiu... Skąd taka myśl? - spoważniała, widząc że i chłopak nagle przestał żartować - Wiesz jak się bałam, że to nasze pierwsze i ostatnie spotkanie?

Kobieta przenikliwie zerknęła w jego oczy, nie otrzymując jednak żadnej odpowiedzi, może z wyjątkiem bólu, wpisanego w spojrzenie młodego mężczyzny.

Pstryknięcie elektrycznego czajnika zasygnalizowało, że woda jest już gotowa. Wobec tego, gospodyni zalała wrzątkiem dwa wypełnione uprzednio odpowiednio zieloną i czarną herbatą kubki, po czym odstawiła je do zaparzenia. Po tym wyjęła z szuflady dwa widelczyki, by ułożyć je obok słodkiego poczęstunku, który następnie podała na stół.

- Ale skoro tu jesteś, to zakładam że chcesz mi coś przekazać. Chyba, że u ciebie w domu nachodzenie znajomych o północy jest czymś normalnym - zażartowała, chcąc choć trochę rozluźnić atmosferę. W głębi serca spodziewała się jednak najgorszego.

Zachowanie Krzyśka powodowało wrażenie, jakby chciał przekazać coś niezwykle ważnego, jednak starannie układanie zdania rozsypały się w chwili próby. Zuza zdawała się doskonale rozumieć jego położenie, dlatego też nie naciskała, ograniczając się do zawrócenia po gotowe już napary.

- Mama wie, że tu jesteś? - zmieniła temat, dając sobie i swojemu gościowi czas na bardziej płynne przejście do setna spotkania.

- No a jak myślisz?

- I nie będzie się martwić?

- Zostawiłem jej wiadomość, że jestem u kumpla na imprezie.

- Co za kłamca! - na nowo roześmiała się - zobaczysz, że urośnie ci taki nos jak u Pinokia. Mogłeś powiedzieć, że po prostu jedziesz do Zuzy, bo umówiłeś się z nią na herbatkę. O północy!

- Yhym, byłaby zachwycona.

Zuza wykrzywiła usta w wymuszonym, sztucznym uśmiech. Wewnątrz cała drżała z nerwów, jednak absolutnie nie zamierzała dać tego po sobie poznać.

- Pyszny ten placek - powiedział chłopak, po tym jak spróbował pierwszy kęs ciasta.

- To jedz. Super, że ci smakuje.

Zuza również zajęła się deserem, choć ze względu na okoliczności wcale nie miała ochoty na słodycze. Cisza, która zagościła w mieszkaniu trwała nie więcej niż minutę, lecz w odbiorze czekającej jak na wyrok pani domu przeciągała się w nieskończoność.

- Zuza? - w końcu odezwał się Krzysiek - mogę ci coś powiedzieć. Tylko proszę cię, żeby to zostało między nami.

- Zostanie, o to się nie bój...

- Słuchaj... - Krzysiek dał sobie ostatnią szansę na ułożenie myśli.

- Śmiało, nie krępuj się.

- Wiesz, bo kiedy wróciłem do domu, w sumie nawet wcześniej, już w drodze, dużo myślałem, o tym co było... - z niemałymi problemami składał poszczególne zdania, jednak Zuza nie pospieszała go, cierpliwie słuchając - myślałem, że wezmę prysznic, że trochę ochłonę, ale z minuty na minutę coraz bardziej odczuwałem jakiś taki dziwny ucisk, taki tępy ból, a im bardziej o tobie myślałem, tym bardziej wzmagało się to odczucie. Bo nie wiem, może się mylę, ale mam wrażenie, że moje wahanie sprawiło ci straszne cierpienie.

- Sprawiło. Krzysiek, nawet nie wiesz jak bardzo mnie tym zraniłeś. Ja wiem, że może wyobrażałam sobie za dużo, ale tak, zabolało i to bardzo.

- Przepraszam.

Zaskoczona Zuza dostrzegła, że w oczach jej rozmówcy zaczynają pobłyskiwać wzbierające łzy. Nie spodziewała się po Krzyśku tak emocjonalnej reakcji. Sądziła raczej, że będzie próbował wykręcić się, uciąć temat i zakończyć na krótko wznowioną znajomość. Chłopak zyskał w jej oczach. I to bardzo.

- Nie przejmuj się. Mi już sam fakt, że pofatygowałeś się tu, żeby ze mną pogadać wystarcza aż nadto. Miło z twojej strony, że mnie nie olałeś. W gruncie rzeczy, to bardzo dojrzałe.

Słowa, które padły z jej ust miały być swoistym komplementem, jednak z perspektywy Krzyśka zabrzmiały jak wstęp do przyznania przez Zuzę, że wczorajsze już od kilkunastu minut spotkanie było dla niej ewidentnym nieporozumieniem.

- Mam świetne czerwone wino, napijemy się po lampce? - kobieta znów zmieniła temat.

Krzysiek kiwnął potakująco głową, jednocześnie czując, że albo teraz wyrzuci to co zalega mu na sercu, albo rozmowa zejdzie na inny tor, a on zaprzepaści jedyną szanse na wyznanie prawdy.

- Zuzia, tylko że chyba nie do końca prawidłowo odczytujesz moje intencje - zwrócił się do stojącej do niego plecami kobiety, sięgającej w tym czasie po kieliszki - bo wiesz, może to ja tym razem źle coś odebrałem, może nadinterpretuję rzeczywistości, ale muszę ci to wyznać. Jeżeli ty nie myślisz podobnie, to po prostu zapomnij o moich słowach. Zuza, Zuza ja się w tobie zakochałem.

Cisza jaka nastąpiła po tych słowach była tak ogromna, że dało się dosłyszeć dźwięk bicia własnego serca, a przynajmniej takie wrażenie odnosiła Zuza, która z emocji omal nie wypuściła z dłoni delikatnych, szklanych lampek. Uderzenie gorąca, które buchnęło w jej wnętrzu sprawiło, że jej twarz udekorowała się rumieńcami w kolorze nieznacznie tylko bledszym od znajdującego się w butelce pinota. Choć chciała usłyszeć właśnie to, teraz nie mogła uwierzyć swoim uszom .

-Może to dziwne - Krzysiek kontynuował swoje wyznanie - tak, to na pewno dziwne, bo przecież jeszcze poprzedniego ranka byłaś dla mnie po prostu koleżanką, w najlepszym wypadku znajomą z dawnych lat. A teraz? Teraz po krótkim, raptem parugodzinnym spotkaniu czuje, że nie potrafię normalnie funkcjonować. Mam w głowie tylko ciebie, nie potrafię myśleć o niczym innym. I nie uważaj proszę, że traktuję cię jak jakieś zastępstwo za tę poprzednią. Z nią miałem kontakt od długich tygodni a nie poczułem nawet namiastki tego żaru, który bije od twojej osoby.

Kobieta chłonęła słowa wypowiadane przez chłopaka, nie mogąc uwierzyć w to co słyszy. "Przecież to nierealne - pomyślała - niemożliwe że Krzysiek tak trafnie czyta w moim sercu. On, młody facet, który gdyby zechciał mógłby mieć większość ze swoich koleżanek, upatruje sobie właśnie ją, w szaleńczym pędzie przyjeżdża do niej w środku nocy. Nie znając nawet dokładnego adresu bezproblemowo trafia przed jej drzwi i mówi, mówi rzeczy tak piękne, że mam wrażenie, że wkrótce nastąpi kumulacyjny moment snu, w którym emocje będą tak silne, że nagle wyrwę się z nocnego marzenia i opuszczona obudzę się we własnym łóżku".

- Nie, nie obawiaj się, ty czujesz jak ja... - wreszcie wyszeptała łamiącym się głosem. Chciała powiedzieć znacznie więcej, jednak słowa grzęzły jej w krtani.

Krzysiek widząc że ta nieporadnie usiłuje otworzyć wino, zbliżył się do niej, oferując swoją pomoc. Ujmując z jej rąk butelkę, delikatnie musnął jej skórę. Zwykły, przypadkowy dotyk wywołał u niej nieproporcjonalnie silną reakcję. Zuza poczuła jak przez jej całe ciało przebiega skrajnie intensywny dreszcz, rozlewając się od podrażnionego miejsca, by w ułamku sekundy wybuchnąć na całe ciało.

W czasie gdy ona usiłowała opanować swój organizm, Krzysiek zdążył już wypełnić kieliszki intensywnie ciemnym, cierpkim w zapachu płynem.

- Krzysiu, mogę cię o coś zapytać? - odezwała się niepewnie, ponownie zasiadając do stołu.

- Jasne.

- Tylko umawiamy się, że nie ma głupich pytań. Ok?

- No pytaj już, pytaj - uśmiechnął się, uprzednio upiwszy łyk wina, którego wytrawny smak połączony z pozytywną reakcją Zuzy, pozwolił mu wreszcie spokojnie odetchnąć.

- Krzysiu, ciebie łączy jakaś relacja z Klarą?

- Klarą?! - zdziwił się.

- Klarą, Klarą. W sumie nie wiem czy powinnam ci to mówić, ale chyba tobie mogę powiedzieć wszystko. Pytam, bo ona często zagląda do nas do pokoju i mówi o tobie, jaki to jesteś przystojny, jak świetnie sobie radzisz...

- Takie brednie opowiada? - zapytał ponownie, tym razem z przekorą w głosie.

- Krzysiek, ja pytam poważnie. Ona zawsze cię tak chwali, zawsze robi takie maślane oczka...

- Takie jak ty teraz?

Kobieta zawstydziła się, opuszczając wzrok.

- Ja po prostu jestem o ciebie zazdrosna... - przyznała się, bez owijania w bawełnę. Pomimo bycia dojrzałą kobietą, poczuła się jak nastoletnia dziewczyna, smarkula nie mogąca znieść, że przy chłopaku który wpadł jej w oko kręci się jakaś inna małolata.

- Nie masz najmniejszego powodu - szybko uspokoił ją Krzysiek, jednocześnie pochylając się nad blatem i spoglądając z bliska w jej duże oczy - Dla mnie istniejesz tylko ty. Nie ma żadnej innej.

To wystarczyło w zupełności, by na jej twarzy nareszcie zagościł szczery, niewymuszony uśmiech.

 

Jedna lampka wina zmieniła się w całą butelkę, pojedyncza, czekająca na omówienie sprawa w niewyczerpane nawet w odrobinie morze wspólnych tematów, a krótka w założeniu wizyta w blisko dwugodzinne spotkanie, które zapewne trwało by w najlepsze, gdyby nie coraz częstsze ziewnięcia Zuzy. Nie mogło to ujść uwadze Krzyśka, który dyskretnie zerkając na zegarek uznał, że najwyższa pora wracać do domu.

- Chyba już czas spać, co? - zasugerował obserwując kolejną, mimowolnie wykonywaną przez jego towarzyszkę próbę dotlenienia mózgu.

- Nie, absolutnie nie. Tak tylko mi się ziewa.

- Czyli cię zanudzam? - postanowił podroczyć się na odchodne.

- Przestań! Okropny jesteś! - Zuza w lot podłapała jego specyficzny humor.

- Nie Zuzia, żarty, żartami, ale niedługo mam ostatni autobus. Na mnie już pora.

Młody mężczyzna dopił ostatni łyk wina, wstał od stołu i ruszył w kierunku wieszaka na kurtki. Chcąc nie chcąc, wstała i Zuza, która choć rzeczywiście odczuwała już pierwsze symptomy braku snu, to jednak z żalem w duszy patrzyła na szykującego się do wyjścia Krzyśka.

- Spotkamy się jeszcze jutro, prawda? - zapytała pełnym nadziei głosem.

- Jeżeli tylko będziesz miała ochotę... -

Kobieta poczuła jak kamień spada jej z serca. Będąc w kinie postanowiła sobie, że te dwa dni spędzi właśnie z Nim i byłoby jej wielce przykro, gdyby się to nie udało.

- Chciałem cię tylko jeszcze o coś zapytać - chłopak zrobił kilkusekundową, efektywną pauzę, na nowo budując napięcie.

- Zuziu... - zwrócił się do niej stosując nieużywaną zwykle przez niego formę wołacza, co tylko potwierdzało, że ma jej do przekazania coś niecodziennego - wiem, że to może trochę za szybko, ale bardzo, bardzo chciałbym cię przytulić. Mogę?

Wypowiedziawszy ostatnie słowo uśmiechnął się rozbrajająco. Widząc to, Zuza nie była w stanie mu odmówić, zwłaszcza że i ona niesamowicie tego pragnęła.

- Chodź - przyzwoliła mu, wciąż niedowierzając w to, co właśnie ma miejsce.

Nie musiała powtarzać. Krzysiek, wiedzący już na czym stoi, w pełni odzyskał grunt pod nogami i zupełnie swobodnie zaczął zbliżać się do obiektu swoich uczuć. Błysk zawarty w jego spojrzeniu, a nawet sposób w jaki się poruszał powodowały, że Zuzi zaczęły drżeć kolana. Im bliżej był, tym bardziej rosło napięcie. Wreszcie, staną bezpośrednio przed nią. Wyższy o głowę, nienagannie wyprostowany, zajrzał głęboko w jej wyrażające pragnienie bliskości, przepełnione dobrocią oczy.

- Jak to możliwe, że w tak błyskawicznym tempie zrodziło się między nami tak silne uczucie? - zapytał, będąc już w minimalnej odległości, opierając ręce na stołowym blacie, sprawiając że podekscytowana kobieta utraciła możliwość jakiegokolwiek ruchu.

- Nie próbuj ogarnąć tego rozumem. To uczucie, a więc coś więcej, coś niepojętego, wykraczającego poza szablony logiki...

Zuza głośno przełknęła ślinę, mimowolnie dając znać, że jest już na granicy wytrzymałości. I wtedy, nagle, stało się. Nareszcie poczuła jak silne, męskie ramiona oplatają jej kruchą osobę, obejmują ją w talii oraz na wysokości łopatek i  przyciskają do pachnącego perfumami, gorącego ciała.

Na przestrzeni minionych lat zdążyła już zapomnieć jak wielka moc kryje się w ramionach osoby, która z zaangażowaniem wypływającym prosto z jej serca pragnie przelać na drugą osobę wszystko to co czuje, a czego w niesamowitym złożeniu rzeczy nie jest w stanie oddać za pomocą słów. Bliskość, wsparcie, poczucie bezpieczeństwa, czułość, brak pytań po co, dlaczego, czysta akceptacja, czysta miłość...

Przyklejona do ciała młodego mężczyzny delikatnie gładziła palcami jego kark, intuicyjnie czując, że sprawi mu to przyjemność. Nie myliła się. Już kilka ruchów wystarczyło, by pobudzony obszar pokrył się gęsią skórką, a Krzysiek jeszcze mocniej przytulił ją do siebie, wydając przy tym ciche westchnienie przyjemności.

Ciepły oddech, który nieustannie czuła na swojej szyi dodatkowo potęgował sensualność doznań, które niespodziewanie spadły na nią tego wieczoru. Wszystko to było wręcz nierealne lecz o ile uprzednio obawiała się, że wkrótce zbudzi się z pięknego snu, tak teraz nie miała już wątpliwości. To nie był sen. Równocześnie wiedziała, że nie doświadczała jawy. Znalazła się w niezbadanej przestrzeni w której oba te światy nakładały się na siebie tworząc niezrozumiałą, magiczną przestrzeń. Nie przebywała już też na ziemi, choć z pewnością nie było to też niebo. Na pewno. Ono, przynajmniej według podań, legend i opisów zawartych w świętych księgach jest miejscem nieskalanym cielesnością, Zuza zaś, poniekąd zaskakując samą siebie, niespodziewanie szybko dzięki czułości płynącej od Krzyśka zaczęła doświadczać całe spektrum doznań, bynajmniej nie odnoszących się do kwestii związanych z duszą.

Fala odprężenia, która przetoczyła się przez nią, była jedynie zapowiedzią tego jak jej ciało zareaguje na nagłą, niespodziewaną porcję czułości. Uwieszona na szyi Krzyśka, czuła drżenie własnych nóg, które stały się miękkie i niemal niezdolnymi do utrzymania jej nikłego ciężaru. Odpływając w odmęt rozkoszy przedłużającego się uścisku nagle, ku własnemu przerażeniu, poczuła że jej drobne, dotychczas uśpione piersi zaczynają budzić się do życia. Pomimo faktu bycia dojrzałą kobietą, w niezrozumiały sposób zawstydziła się na myśl, że jej niemal nagie, osłonięte jedynie cieńką warstwą materiału ciało reaguje w tak jednoznaczny, z pewnością odczuwalny dla tulącego ją z całych sił chłopaka sposób.

Nie mniej zawstydzona co podniecona, nieznacznie, ledwie na kilka centymetrów odsunęła się od Krzysia i zerknęła w dół by na własne oczy przekonać się, jak wyraźne są oznaki jej podniecenia. Spod delikatnej tkaniny, z której wykonana była jej koszula sterczały dwa długie, łagodnie zakończone sutki, wyraźnie kontrastujące na tle reszty materiału gładko opływającego jej ciało.

Rumieniąc się podniosła speszone spojrzenie, które o zgrozo, od razu trafiło na oczy chłopaka, którego rozpalony wzrok jeszcze przed sekundą również spoczywał na jej spragnionych dotyku piersiach.

- Chcesz? - zapytał krótko czułym i troskliwym lecz jednocześnie ociekającym męskością głosem. Był bardzo pewny siebie. Wpatrzony w zwierciadła jej duszy, czytał w niej jak w otwartej księdze. Wiedział, że chciała. Oboje chcieli.

Zuza nie odpowiedziała ani słowem. Wiedziona pierwotną żądzą, nagle wyzwolona z resztek skrępowania rzuciła się na usta Krzyśka, całując je bez opamiętania. Wyzbyta z wszelkich zahamowań, jakichkolwiek krępujących jej ruchy więzów niedawnego wstydu, lęku i logiki rzuciła się w wir namiętności. Nie dbając już o żadne pozory zadarła nogę do góry, zaplatając ją na biodrze mężczyzny. Zwiewna sukienka, już wcześniej jedynie w ograniczonym zakresie zakrywająca widok na nogi, teraz podwinęła się aż do końca uda, kusząco odsłaniając fragment biodra.

Krzysiek zaskoczony nagłym wybuchem namiętności przez kilka sekund pozostawał bierny, pozwalając Zuzie na utrzymanie dominacji, jednak gdy tylko otrząsnął się z początkowego szoku momentalnie przejął inicjatywę. Bez cienia krępacji zaczął wodzić rękoma po ciele kochanki. Najpierw po plecach i lędźwiach, tak by stopniowo dawkować dotyk, przenosząc go na coraz bardziej delikatne obszary. Następnie jedna z dłoni, drżąca i spragniona gładkiego kobiecego ciała powędrowała na smukłe udo, to samo, które przed momentem oplotło go w zaskakująco mocnym uścisku. Dalsza droga była już prosta. Krzysiek szybkim, zdecydowanym ruchem wdarł się pod nocną koszulę, która wędrując razem z jego ręką uniosła się na wysokość żeber, zupełnie odsłaniając najintymniejsze części ciała Zuzy. Nie zawstydziło jej to. Wprost przeciwnie. W odpowiedzi, na moment oderwała się od ust równie rozpalonego żądzą chłopaka, unosząc ręce w sugestywnym geście. Krzysiek w lot pojął intencje swojej dawnej opiekunki, która teraz pokazywała swoje drugie, skrywane przed światem oblicze. Szybkim ruchem chwycił jej jedyny element garderoby i płynnym gestem zadarł go do góry, tym razem nie zatrzymując się w pół drogi. Sukienka dołączyła do szlafroka, który podczas przytulania, nie wiedzieć kiedy, samoczynnie opadł na podłogę, a oczom mężczyzny ukazał się najpiękniejszy widok, jaki kiedykolwiek doświadczył w swoim młodzieńczym życiu. Delikatne, nagie ciało Zuzi aż kipiało swoją kobiecością. Nie mogąc powstrzymać popędu, Krzysiek momentalnie zaczął całować mlecznobiałą, pozbawioną opalenizny skórę. Zaczynając od podbródka, poprzez smukłą szyję schodził coraz niżej, rozpalając wszystkie receptory dotyku, które napotkał na swojej drodze. Sunąc poprzez dekolt nie potrafił darować sobie chwili przyjemności z małymi, jednak niezwykle kształtnymi piersiami. Po zatoczeniu kilku kręgów wokół każdej z nich, wreszcie skupił się na przekrwionych sutkach, tych samych które tak wyraźnie dopominały się o należną im uwagę. Ssał je naprzemiennie, przyprawiając Zuzę o jeszcze szybszy i głębszy oddech. Jej klatka piersiowa unosiła się i opadała z coraz większą częstotliwością, a wdechy i wydechy zdawały się być coraz głośniejsze. Tymczasem jej gość, coraz mocniej napalony nieograniczoną bliskością zmierzał coraz niżej. Sama nie poczuła kiedy przemierzył równinę, jaką stanowił jej płaski brzuszek, by wreszcie dotrzeć do pokrytego kępką estetycznie przyciętych włosków łona.

Gdy przytulił do niego swoją twarz ogarnęło ją coś, czego nie pamiętała od lat. Poczuła się, jakby po raz pierwszy w życiu miała pozwolić mężczyźnie dotykać się w tym miejscu. Głośno dysząc, czekała na ruch chłopaka, który instynktownie budował napięcie, doprowadzając ją na skraj szaleństwa. Gdy uznał, że wreszcie nastał właściwy moment, czule, dokładnie tak jak wtedy, gdy przed kilkoma godzinami po raz pierwszy pocałował jej usta, przywarł swoimi wargami do szczelinki wyznaczonej przez fałdki skóry, rozdzielające się pomiędzy jej nogami.

Zuza westchnęła głośno, wplatając palce we włosy dogadzającego jej chłopaka. Nie myślała o niczym, świat przestał istnieć, czas płynąć, a jedynym co się liczyło, była postać jej Krzysia, kiedyś małego chłopca z którym bawiła się samochodzikami, teraz zaś dorosłego mężczyzny, którego po latach rozłąki przeznaczenie znów pchnęło w jej orbitę i który teraz odpłacał się jej najlepszą francuską miłością, tak intensywną jakiej jeszcze w życiu nie doświadczyła.

Orgazm przyszedł nagle, równie niespodziewanie co Krzysiek na nowo pojawiający się w jej życiu. Rozlewając się na absolutnie wszystkie części ciała ekstaza sprawiła, że w pewnej chwili poddająca się rozkoszy Zuza straciła kontakt z rzeczywistością. Ocknęła się dopiero kilkanaście sekund później. Stała zupełnie naga. Oparta o stół, z rozpuszczonymi włosami, sterczącym biustem, rozchylonymi nogami i z facetem klęczącym pomiędzy nimi, z pasją składającym ostatnie pocałunki na jej mokrej, gorącej muszelce.

- Dziękuję - wyszeptała pod jego adresem, patrząc na niego wzrokiem z którego wylewała się wdzięczność, zaspokojenie, błogość i wreszcie niczym nie pohamowana miłość.

- Przyjemność po mojej stronie - odpowiedział szarmanckim tonem, głęboko wpatrując się w duże, zielone oczy, by po krótkiej chwili napawania się płynącym z nich szczęściem wstać i w mocnym uścisku utulić jej dygoczące ciało.

Odczucie błogości jakie spłynęło na oboje kochanków było nieporównywalne z niczym, co wcześniej dane im było doświadczyć. Nagle, po tylu latach problemów i niepewności, wreszcie wszystko zdawało się znajdować na swoim miejscu. Gdyby ponad dekadę temu, ktoś zasugerował Zuzi, że ten brzdąc którym właśnie się opiekuje w przyszłości stanie się dla niej tak silnym oparciem, zwyczajnie wyśmiałaby go. A teraz? Teraz stała przy nim, zupełnie obdarta z tajemnicy wstydu, z policzkiem przyklejonym do jego koszuli, wdychając woń jego perfum i napawając się odbiciem ich sylwetek, które w całej okazałości wizualizowało się w dużym naściennym lustrze.

Widok zupełnie nagiej, dojrzałej kobiety tulącej się do dla kontrastu kompletnie ubranego młodzieńca mógłby posłużyć za scenę inspirującą artystę do stworzenia obrazu, pełnego niedopowiedzeń i tajemnicy.

- Chodźmy do łóżka - po kilku minutach ciszy nie tyle zaproponowała, co oświadczyła Zuza. W jej głosie tkwiła niezwykła pewność siebie, siła która sprawiała, że Krzysiek, nawet gdyby chciał, nie potrafiłby jej odmówić.

- Tylko, że wiesz... - w ostatnim odruchu przytomności umysłu przypomniał sobie o niezwykle ważnej sprawie - nie myślałem, że sprawy potoczą się tak szybko i nie przygotowałem się na, no wiesz...

Kobieta początkowo nie zrozumiała co Krzysiek miał jej do przekazania.

- Jeżeli chcesz, to tam jest łazienka - wskazała palcem w kierunku nieodległych drzwi - wskocz pod prysznic, a ja przyniosę ci jakiś ręcznik...

- Nie, nie o to chodzi - chłopak roześmiał się, rozumiejąc że musi przedstawić sprawę wprost - po prostu nie mam gumek.

- Aaa. To żaden problem - stanęła na palcach i cmoknęła go w usta - zaglądnę do komody i coś dla ciebie znajdę. Obiecuję.

Powiedziawszy to chwyciła dłoń swojego partnera i pociągnęła go za sobą znikając wraz z nim za drzwiami sypialni.

 

Dochodziła czwarta rano, gdy oboje, zmęczeni ale błogo szczęśliwi, tuląc wzajemnie swoje nagie ciała wreszcie mogli stwierdzić z pełną stanowczością, że czują się zaspokojeni. Wsunięta pod ramię kochanka Zuza oddychała głęboko, odpoczywając po okazałej porcji rozkoszy, która po długim okresie abstynencji smakowała podwójnie mocno.

- Już nie śpieszysz się na autobus - zapytała Krzyśka głosem, w którym kryła się nutka zadziorności.

Chłopak przecząco pokiwał głową.

- Wrócę porannym. Albo i wieczornym.

Jego słowa, choć w gruncie rzeczy zabawne, sprowadziły na ziemię odciętą od rzeczywistości Zuzę, przywołując w jej umyśle smutną refleksję. Bo co prawda spędziła jedną z najcudowniejszych, jeśli nie najlepszą noc w swoim życiu, przeżyła historię niczym z romantycznego filmu, jednak najdalej za dobę wszystko miało wrócić na dawne tory, a ona, przepełniona niemożliwymi do realizacji marzeniami, znów zostanie sama wobec brutalnej rzeczywistości.

- Zuzia... ? - Krzysiek wyrwał ją z odmętów myśli.

- Tak?

- Mam do ciebie takie pytanie. Ostrzegam, ono będzie dziwne, więc jeśli się zdziwisz, to będzie to absolutnie normalne.

Zaskoczona, nie wiedząca czego może się spodziewać Zuza, spojrzała na partnera nieco przestraszonymi oczyma.

- Zuzia, pamiętasz jak wtedy, przed laty, ostatniego dnia opowiadałaś mi bajkę na dobranoc?

Enigmatyczny wstęp jedynie pogłębił odczucie dyskomfortu, które zaczęło rozkwitać w jej mózgu.

- Bo ja pamiętam. Pamiętam do dziś. I pamiętam również, że w pewnej chwili zasnąłem, a gdy się obudziłem, ciebie już nie było...

Wspomnienie tych traumatycznych chwil spowodowało, że w sercu kobiety coś pękło. Wszystkie chwilę towarzyszące ostatnim akordom rozstania z rodziną Krupskich powróciły, wywołując niemożliwy do opisania żal, tym silniejszy, że jako młoda dziewczyna nie znalazła w sobie na tyle odwagi, by otwarcie pożegnać się z chłopakiem.

- I właśnie w związku z tym - kontynuował - mam do ciebie małą prośbę. Możesz mi, o ile oczywiście pamiętasz jej treść, dokończyć tę historię?

Spodziewała się raczej trudnej rozmowy, tymczasem otrzymała pytanie, które kompletnie wybiło ją z melancholijnego nastroju. "Cały Krzysio" - pomyślała rozczulona dziewczyna.

- A dasz mi jakąś małą podpowiedź co do treści?

Chłopak nie wydawał się zaskoczony, ani tym bardziej dotknięty. W pełni rozumiał, że każde z nich mogło w odmienny sposób zapamiętać, jak się okazało ostatnie wspólne chwile przed wieloletnią rozłąką.

- Jasne. To była opowieść o Księżniczce, Wodniku, wyprawie...

- Czekaj, czekaj. Wiem! - przerwała mu - Tylko daj mi chwilę, niech sobie przypomnę.

Podpowiedzi chłopaka przyniosły jedynie połowiczny efekt. W pamięci Zuzy przewijały się strzępy historii, które często wymyślając na poczekaniu opowiadała zasypiającemu chłopcu. Za nic w świecie nie mogła jednak odnaleźć tej jedynej, której uparcie poszukiwała wśród odległych wspomnień. Już chciała przeprosić Krzyśka, mówiąc że nic z tego, gdy w ostatniej chwili, w przypływie geniuszu wpadła na oryginalny pomysł. W końcu treść bajki zawsze powinna być dopasowana do jej odbiorcy.

Mijały lata -zaczęła snuć historię - Księżniczka wyrosła na piękną kobietę. Jej umysł dojrzał, a uroda rozkwitła. Jednak osamotniony Szuwarek nie mógł o tym wiedzieć. Śpiąc w swoim jeziorze, nocami, gdy nikt z jego najbliższych go nie słyszał, płakał tęskniąc za poznaną przed laty dziewczyną. Od ilości jego łez jezioro rozrosło się do tak wielkich rozmiarów, że zaczęło zagrażać okolicznym uprawom. Wściekli chłopi, choć nie znali przyczyny takiego stanu rzeczy, profilaktycznie przegonili biednego Wodnika, który wraz z rodziną musiał szukać innego schronienia. Ich wybór padł na odległy, podmiejski staw. Wybór ten, okazał się niezwykle trafny, bowiem kierowany przeznaczeniem Szuwarek, pewnego pięknego, choć pochmurnego dnia zobaczył orszak złożony z bogato ubranych kobiet, wśród których rozpoznał swoją dawną znajomą. Ona również nie zapomniała o swoim Wodniku. Po tym, gdy już oboje wyściskali się za wszystkie czasy, Księżniczka zabrała Szuwarka do swojego rodzinnego pałacu. Początkowo zamknęła się z nim w swojej komnacie, gdzie siedząc na wygodnym łóżku, wycałowała stęsknionego Wodniczka, w przerwach opowiadając mu o swoim życiu jak i słuchając jego historii. Gdy już nacieszyli się sobą, stwierdziła że pora przedstawić go swojej rodzinie. Ta, właśnie zasiadająca do stołu z nieukrywanym zdziwieniem zobaczyła gościa, którego ich córka wprowadziła do jadalni. Nie zapominając jednak o dobrych manierach, pomimo ogromnego zszokowania, Królowa Matka podała niespodziewanemu przybyszowi talerz, na którym spoczywał kotlet przeznaczony dla księżniczki. Szuwarek, choć nie pochodził ze znamienitego rodu, wykazał się dalece idącym taktem, dzieląc się posiłkiem z tak miłą dla niego córką gospodarzy. Posiłek upłynął w milczeniu, lecz gdy dobiegł końca, wreszcie padło pytanie, które musiało w końcu zostać zadane.

- Co to za drama? - zapytała zdezorientowana Królowa, patrząc na niespodziewanego przybysza.

- PRZYJAŹŃ - odparła twardo Księżniczka, groteskowo żując przy tym cynamonową gumę.

Nie czekała na dalszy bieg wypadków. Nie czekała na kolejne pytania. Po prostu złapała zawstydzonego Szuwarka za łapkę i trzaskając za sobą drzwiami wyszła razem z nim, kierując się ku rozległym, skąpanym w letnim słońcu łąkom i górskim ścieżkom, wśród których nikt nie mógł już zabrać im ich szczęścia.

- Zuźka, tam na pewno był taki koniec? - zapytał rozbawiony Krzysiek, czując że opowieść absolutnie nie pasuje do konwencji historyjki którą pamiętał z dziecięcych lat.

- To nie jest koniec. Absolutnie nie. To dopiero początek. Sama jeszcze nie wiem czego, ale na pewno nie koniec - odzyskując wewnętrzny spokój, mocno wtuliła się w chłopaka, ku swojemu zaskoczeniu, intuicyjnie znajdując odpowiedź na wszystkie niedawne, egzystencjalne rozterki.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania