Potępiony - Rozdział 2 (System i postawy) (1/3)

W końcu mogę zabrać się do roboty. Po otrzymaniu od księżniczki mapy świata z zaznaczonymi niebezpiecznymi regionami, wsiami, większymi miastami i gdzie aktualnie leży granica między ludźmi a wrogiem, jestem gotów by wyruszyć w swoją własną podróż. By znaleźć odpowiedź, czemu jeszcze żyję, dlaczego tu trafiłem i co oznacza mój tytuł “Uczeń Klątw”. Już ustawiłem w Systemie, w Ustawieniach domyślny język, jaki jest tutaj używany przez ludzi. Teraz nie muszę się męczyć i na bieżąco sobie tłumaczyć, co kto mówi. To tak jakby ich język był mi znany od dziecka i od zawsze się nim posługiwał, przydatna rzecz. Widziałem jeszcze parę języków do wyboru. Za drzwiami przede mną jest nieznany mi świat, rządzący się swoimi prawami, są ludzie o innych manierach i obyczajach niż jest mi to znane. Pewnie nawet w moim ubraniu będę odstawał od reszty i przyciągnął uwagę. Jednak nie mam czasu do stracenia, jeśli mam rzeczywiście przetrwać na własną rękę i odnaleźć odpowiedzi to muszę jak najszybciej wykonać dwie czynności: zarobić i wbić przynajmniej kilka poziomów zapoznając się z Systemem. Niby kiedyś w gimnazjum grało się po nocach w stare pikselowe gry RPG, więc podstawy znam.

Kiedy tylko otworzyłem wielkie żeliwne drzwi poczułem na twarzy świeże wieczorne powietrze, lekko chłodne, ale i w duszne, czyli jest lato. Przede mną był piękny królewski ogród wypełniony strażnikami zakutymi w zbroję i magami czytającymi jakieś księgi siedząc na ławach. Tu i ówdzie przechadzały się zamożne pary, jakaś szlachta na audiencji u Króla. Dalej było sporo niezagospodarowanej zieleni, albo to tak miało być, no i na końcu pokręconej drogi wysoki płot ozdobiony piękną mosiężną bramą, przy której stało czterech gwardzistów. Kiedy tylko przekroczyłem próg bramy wydało mi się, jakbym wchodził do innego świata. Przepaść między bogatymi a biednymi jest straszna, chociaż spodziewałem się raczej, że czym bliżej zamku tym budynki i same ulice będą zadbane. Wszędzie uklepana i wydeptana ziemia pomiędzy starymi drewnianymi, jednopiętrowymi budyneczkami gdzie przeważnie były jakieś sklepiki, karczmy lub inne usługi. Ludzie przechodzili obok mnie nawet na mnie nie patrząc, ze spuszczonymi głowami i z posępnymi twarzami snuli się z miejsca na miejsce myśląc o nadchodzącym zagrożeniu. Widziałem jak w ślepych zaułkach między budynkami siedziały nieruchome postacie pokryte wyblakłymi i brudnymi kocami, widziałem jak środkiem ulicy idzie ociężale wychudzona klacz zmuszana do ciągnięcia przesadnie załadowanego wozu. Owszem, to wszystko jest okropne, ale mnie to nie dotyczy. Może dwa dni temu bym inaczej zareagował, ale przeżycie własnego morderstwa, doświadczenie nieopisanego bólu i prawie popadnięcie w obłęd zmienia człowieka.

-Kupuje Pan coś? – Zatrzymałem się na chwilę przed stoiskiem z miksturami i jakimiś ziołami.

-Wie Pan, niedawno co przywędrowałem tu z odległej małej mieściny i grosz jakiś by się przydał. Jakie wartościowe rośliny znajdę za murami?

-Zgłupiał Pan? O tej porze jest tam już niebezpiecznie. Jutro rano Pan pójdzie.

-Tylko gdzie ja przenocuje jak w drodze tutaj mnie okradziono, co? – Dziadunio z wielką siwą brodą popatrzył na mnie niepewnie, zmierzył wzrokiem, podrapał się po głowie walcząc ze swoimi niepewnościami, po czym wręczył mi do ręki trzy pojedyncze, różne listki.

-Zbieraj tylko te trzy, reszta przeważnie jest trująca lub po prostu nieprzydatna. Będę tu jeszcze przez sześć godzin jakbyś chciał je sprzedać.

-Dziękuję bardzo Panu.

-No, zmykaj już i uważaj na siebie! – No tak, po mimo wiszącej w powietrzu wojny ludzie zazwyczaj w takich momentach albo stają się samolubni i chcą uratować tylko własny tyłek, lub jak ten miły starzec okazują każdemu życzliwość i są w stanie pomagać na miarę swoich sił.

Od razu skierowałem się ku bramom miasta widocznych z daleka dzięki wysokiej wieżyczce obserwacyjnej. Gwardziści bez problemu mnie przepuścili, informując tylko o niebezpieczeństwach, które nasilają się wieczorami. Ciekawe, na jakie stworki mogę się natknąć, według mapy dookoła murów jest mały las a potem ogromna rzeka z jednym jedynym mostem. Póki co posłucham rad innych i nie będę wchodził do gęstego i nieznanego mi lasku, zioła powinny być wszędzie. Dzięki systemowi mam możliwość tak zwanego skupienia się, „Obserwacji” otoczenia, które lekko podświetla interesujące mnie przedmioty. Normalnie każdy w mieście wyglądał zwyczajnie, ale jak długo wpatrywałem się w jedną osobę mogłem dostrzec nad głową pasek życia i poziom. No normalnie jak w grach! Myślę, że cały ten system rozpoznaje siłę witalną na podstawie postury i predyspozycji do walki przemieniając to w odpowiednie dla mnie cyferki i ładny czerwony paseczek. Analizuje każdą osobę indywidualnie i w czasie rzeczywistym, czyli nie wyświetla mi się imię osoby nad głową, która wcześniej mi się nie przedstawiła. Nie wiem także ile dokładnie ma tego życia dopóki nie zadam pierwszych obrażeń.

Gdy tak chodziłem między wielkim, wysokim murem z kamienia o grubości chyba z pół metra a mrocznym i nieco niepokojącym lasem zauważyłem lekko podświetloną kupkę trawy obok drzewa. Kiedy tylko ją zerwałem, przede mną pojawił się komunikat o cenie, jakości i nazwie roślinki. Był także opis do czego jest wykorzystywana, jeśli wierzyć temu lewitującemu okienku to działa przeciwbólowo i robi się z niej mikstury lecznicze.

Czy to naprawdę takie proste? Podejść do pierwszej lepszej świecącej rzeczy na ziemi, podnieść a System powie mi, co to jest? Czyli niepotrzebnie zaczepiałem tego staruszka, mogłem sam się przekonać, co jest pożyteczne a co nie. Opis Czarnej Bronisy jest bardzo interesujący i przydatny, na pewno mi się to przyda. Po zdjęciu podkoszulka spod mojej bluzy z kapturem miałem już, w co je zbierać, na pewno zostawię sobie kilka i spróbuje sam przyrządzić jakąś maść. Lepiej sprzedaje się produkt a nie surowiec.

Po kilkunastu minutach znalazłem także strasznie trującą roślinkę, kilka tych, co wskazał mi sprzedawca i prawie cały podkoszulek Czarnej Bronisy. Nie wiem ile czasu minęło, ale zmęczyłem się, ciągłe schylanie się i ostrożne urywanie roślinek tuż przy korzeniu oraz noszenie w drugiej ręce niewygodnego zawiniątka z łupem nie należy do najłatwiejszych. Przynajmniej nie z moją kondycją. Nim się spostrzegłem niebo lśniło od miliona gwiazd rozświetlając wysoką trawę sięgającą mi łydek. Dookoła grały świerszcze a z dala przy rzece dało się słychać nawoływanie ropuch, kiedy żyje się w mieście gdzie ciągle jest ruch, człowiek zapomina jak bardzo cisza, samotność i piękna natura może wymusić na ustach człowieka delikatny uśmiech po mimo zmęczenia. Nawet, jeśli jest to inny świat.

-Pora wracać. – Szepnąłem sam do siebie odrywając plecy od lodowatego muru miasta, muszę jeszcze sprzedać zioła i znaleźć nocleg. Nagle zauważyłem, że świerszcze umilkły a na obrzeżach ciemnego lasu wyróżniają się ciemno czerwone ślipia wlepione prosto we mnie.

-System!

Według tego, co się wyświetliło jestem bardziej skierowany na magię. Wysoka Inteligencja i większa mana niż życie świadczą o tym, że powinienem mieć jakieś zaklęcia. Zanim jednak zdążyłem nacisnąć „Umiejętności”, z lasu wyszedł obrzydliwy pająk wielkości małego kundla. Włochaty z dwoma rządkami patrzałek, wielkimi kłami jadowymi i odstraszającymi czerwonymi odnóżami z widocznymi giętkimi stawami i szczecinką. W moim świecie dawno bym spierdalał ile tylko sił w nogach, lecz teraz jest to idealna szansa by przetestować swoje umiejętności. Chociaż nie podobało mi się, że pierwszy przeciwnik jest jadowity i odstraszająco brzydki. Po pięciu sekundach patrzenia się na tą maszkarę aktywowała się samoczynnie „Obserwacja”. Mały czerwony pasek i Poziom 1 dodały mi nieco otuchy, jednak jak mam walczyć? Wyciągnąłem przed siebie dłoń i krzyknąłem to, co mi pierwsze przyszło na myśl.

-FireBall! – I nic. Najbardziej znany czar magów w grach komputerowych okazał się dla mnie niedostępny. Gdyby ktoś mnie teraz widział spaliłbym się ze wstydu. Mój przeciwnik zrobił kilka kroków do przodu a ja do tyłu. Nie mam nawet broni, już bym uciekał gdyby nie uschnięta gałąź leżąca metr ode mnie. Wypuściłem szybko z ręki pakunek, rzuciłem się w bok zaciskając palce na kiju i widząc jakby w zwolnionym tempie jak obleśny włochata tarantula wielkości małego psa rzuca się na mnie z rozwartymi na boki kłami jadowymi. Raz już umarłem w moim świecie, nie chcę tego powtórzyć teraz! Nie teraz, gdy mam nowy czysty start, wiele pytań bez żadnych odpowiedzi… Cholera! Bez namysłu zamachnąłem się z całej siły patykiem trafiając stworka w podkulone pod odwłok odnóża, przynajmniej zmieniłem tor jego lotu i mogłem wstać na nogi. Pasek jego życia zmniejszył się o jedną trzecią, jeszcze dwa uderzenia. Teraz nie skoczy, widzę jak się chwieje i przeraźliwie syczy wbijając we mnie pięć czerwonych ślipi.

-Chodź tu ty mały skurwysynu. – Kiedy ja doskoczyłem do niego, on odskoczył w bok wypuszczając z odwłoka nitkę sieci grubości sznurowadła. Tak nie będziemy się bawić, nie pozwolę Ci założyć na mnie pajęczyny czy skrępować moje ruchy. Jedno uderzenie powaliło obrzydliwca, z otworu gębowego wytryska zielona maź a na włochatym grzbiecie powstała spora krwawiąca rana, pasek życia był ledwo widoczny. Tym razem dobiłem go przeszywając go na wylot tam gdzie wydawało mi się, że ma głowę. Zmęczony, ubrudzony, zziajany i przerażony patrzyłem jeszcze jak powoli truchło samo zawija się w kulkę, gdy tylko wyjąłem z niego moją „broń”. I wszystko to za pięć punktów doświadczenia, musiałbym zabić jeszcze trzy takie by awansować. Jednak wolę wrócić rano, gdy dokładniej zapoznam się z moimi umiejętnościami, gdy takie monstra będą spać. Po wyczyszczeniu kijka i schowaniu go sobie za pasek, po zebraniu rozsypanych ziół do kangurowatej kieszeni bluzy i z obrzydzeniem odłamaniu pajączkowi kłów jadowych i z jeszcze większą odrazą schowaniu ich w mój podkoszulek udałem się z powrotem do miasta.

 

->(Mój rysunek przedstawiający głównego bohatera: http://www.digart.pl/praca/7806154.html )<-

Średnia ocena: 3.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (8)

  • Anonim 03.08.2015
    Za długie T.T
  • KeiitsuoSensei 03.08.2015
    Co zrobić, tak mi wyszło.
  • Anonim 03.08.2015
    Zawsze mozna podzielić na części ;)
  • Anonim 03.08.2015
    Można*
  • KeiitsuoSensei 04.08.2015
    "Potępiony" ma coś około 13 rozdziałów plus własnoręcznie robione ilustracje, jakbym miał dzielić to na części to byłoby ponad 26. Poza tym ta strona jest o opowiadaniach głównie, a one przeważnie są długie.
  • Anonim 04.08.2015
    Mogłoby już być ich dwadzieścia sześć. Ludzie wolą czytać krótsze rzeczy. Poza tym sama również robiłam ilustracje do swojego opowiadania, ale nie rozumiem, co to ma wspólnego z pisaniem.
  • KeiitsuoSensei 04.08.2015
    To, że muszę dodatkowo opisywać te ilustracje bo ich tutaj nie wrzucę. Może jednak zrobię tak jak radzisz.
  • NataliaO 04.08.2015
    Ciekawe, ale ciężko mi się Ciebie czyta. Trudno przebrnąć przez ten rozdział; 3:)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania